Bliskie spotkania w pobliżu baz RAFu.pdf

(368 KB) Pobierz
66856897 UNPDF
Bliskie spotkania w pobliżu baz RAFu
W niespełna dwa tygodnie po incydencie w Londynie miały miejsce jedne z najbardziej
sensacyjnych obserwacji NOLi, o jakich kiedykolwiek meldował personel wojskowy. Działo się to
w Rendlesham Forest, tuż poza terenem dwu baz 81. Skrzydła myśliwców taktycznych
amerykańskich sił powietrznych, znajdujących się na terenie baz RAF-u w Woodbridge i
Bentwaters, w pobliżu Ipswich, w hrabstwie Suffolk (zamkniętych w 1993 roku). Poniżej cytuję
oficjalny raport z 13 stycznia 1981 roku, skierowany do Ministerstwa Obrony przez podpułkownika
(potem pułkownika) Charlesa Halta, ówczesnego zastępcę dowódcy amerykańskiej bazy sił
powietrznych:
Dotyczy nie wyjaśnionych świateł Do RAF/CC
1. Wczesnym rankiem 27 grudnia 1980 roku (około godziny 3.00) dwóch członków patrolu
służby bezpieczeństwa ujrzało niezwykłe światła poza bramą bazy RAF-u w Woodbridge.
Sądząc, iż jakiś samolot uległ katastrofie lub był zmuszony lądować, poprosili o zgodę na udanie
się za bramę w celu rozpoznania sytuacji. Dyżurny lotów zezwolił, aby na inspekcję udali się
trzej członkowie patrolu pieszo. Zameldowali oni, że widzą w lesie dziwny błyszczący obiekt.
Mówili, że jest metaliczny i ma trójkątny kształt, dwa lub trzy metry szerokości u podstawy i
około dwóch metrów wysokości. Oświetlał cały las białym światłem. Na wierzchołku posiadał
pulsujące czerwone światło, a na brzegach, poniżej, niebieskie. Unosił się lub stał na nogach.
Kiedy patrol zbliżył się do obiektu, ten wykonał manewr i zniknął między drzewami. W tym
czasie zwierzęta na pobliskich farmach zachowywały się jak szalone. W jakąś godzinę później
znów krótko widziano obiekt w pobliżu tylnej bramy.
2. Następnego dnia – tam, gdzie widziano obiekt – znaleziono trzy zagłębienia na półtora cala
i o średnicy siedmiu cali. Następnej nocy (29 grudnia 1980 roku) zmierzono promieniowanie w
tym rejonie. Odnotowano promieniowanie beta-gamma o wartości 0,1 milirentgena, najsilniejsze
w pobliżu centralnego punktu trójkąta utworzonego przez trzy zagłębienia. Pobliskie drzewo
wykazało umiarkowane napromieniowanie (0,05-0,07 milirentgena) od strony zwróconej do
zagłębień terenu.
3. Tej samej nocy, ale później, dostrzeżono między drzewami czerwone światło podobne do
słonecznego. Poruszało się i pulsowało. W pewnym momencie wyrzuciło rozżarzone cząstki, a
następnie rozpadło się na pięć odrębnych białych obiektów, po czym zniknęło. Wkrótce na niebie
dostrzeżono trzy obiekty przypominające gwiazdy – dwa na północy, jeden na południu – i
unoszące się jakieś 10 stopni nad horyzontem. Poruszały się gwałtownymi ruchami pod ostrym
kątem, ukazując czerwone, zielone i niebieskie światła. Obiekty na północy, oglądane przez
soczewki powiększające ośmio- i dwunastokrotnie, miały kształt eliptyczny. Następnie
przekształciły się w regularne koła. Obiekty na północy pozostały na niebie przez godzinę lub
dłużej. Obiekt na polu dniu był widoczny przez dwie lub trzy godziny i od czasy do czasu
emitował w dół strumień światła. Świadkami tego, co opisano w punkcie 2. i 3., było wiele osób,
w tym niżej podpisani.
W 1983 roku dokument został udostępniony Robertowi Toddowi z amerykańskiej organizacji
pod nazwą Obywatele Przeciw Zatajaniu [obecności] NOLi (CAUS), na podstawie Ustawy o
swobodnym dostępie do informacji, a stało się tak dzięki informacjom przekazanym do CAUS
przez lotnika Larry'ego Warrena, pierwszego świadka, który publicznie przedstawił swoją relacji. W
liście informującym o udostępnieniu dokumentu napisano:
„...Akta zostały zgodnie z instrukcjami zniszczone. Szczęśliwie, dzięki dokładnym
poszukiwaniom oraz uprzejmości rządu Jej Królewskiej Mości, brytyjskiego Ministerstwa
Obrony i RAF-u, Siły Powietrzne USA zdobyły dla was kopię tego dokumentu”.
66856897.005.png
Major lotnictwa Donald Moreland, brytyjski szef połączonej bazy RAF-USAF w Bentwaters,
odpowiedzialny za zabezpieczenie dokumentu otrzymanego od pułkownika Halta, przesłał go do
Ministerstwa Obrony. Tymczasem w lutym 1981 roku Dot Street i Brenda Butler (współautorki –
wraz z Jenny Randles – książki o tym zdarzeniu, zatytułowanej Sly Crash ) dowiedziały się podczas
prywatnego spotkania z Morelandem, że on nic nie wie o tym incydencie, a Ministerstwo Obrony
dopiero po dwóch latach wypowiedziało się na ten temat. Pani Titchmarsh z Sekretariatu Obrony 8
napisała do Jenny Randles:
„...wracając do pani zainteresowania incydentem w bazie RAF-u w Woodbridge, w grudniu
1980 roku, mogę obecnie potwierdzić, że personel USAF rzeczywiście widział niezwykłe światła
poza terenem bazy wczesnym rankiem 27 grudnia 1980 roku; nigdy nie wyjaśniono tego
zjawiska”.
66856897.006.png
Trzeba odnotować, że raport pułkownika Halta zawiera znacznie obszerniejsze informacje niż
tylko te o „nie wyjaśnionych światłach”, widzianych poza terenem bazy. Dlatego Randles wysłała
do Ministerstwa Obrony jeszcze kilka listów z żądaniem udostępnienia więcej danych o tym
zdarzeniu, ale nigdy nie otrzymała odpowiedzi. Martinowi Baileyowi z „Observera” także nie udało
się wydobyć z Ministerstwa Obrony szczegółów tej sprawy. Powiedziano mu, że nie otrzymano
zgody na wydanie tych akt.
Major lotnictwa Moreland przyznał w końcu, że rzeczywiście miało miejsce jakieś „mało ważne
zdarzenie” poza terenem bazy w Woodbridge; chodziło wyłącznie o „kilka świateł migoczących
pomiędzy drzewami”. We wrześniu 1983 roku podczas wywiadu z dziennikarzem Keithem
Beabeyem, był bardziej otwarty:
„Zdarzenie, które zrelacjonował mi pułkownik, zaliczyłem do nie wyjaśnionych zjawisk.
Cokolwiek to było, potrafiło wykonywać w powietrzu ewolucje, do których nie jest zdolny żaden
znany mi samolot”.
Te ewolucje to również zdolność obiektu do podziału na pięć części, czego świadkiem był
pułkownik Halt 29 grudnia. Warto przypomnieć, że NOL, obserwowany nad Londynem, także
dzielił się na co najmniej trzy części.
Pułkownik Charles Halt (po lewej) i sierżant Jim Penniston.
Przeciek informacji o incydencie w Woodbridge nastąpił po raz pierwszy w styczniu 1981 roku,
kiedy z Brendą Butler skontaktował się oficer służby bezpieczeństwa Sił Powietrznych USA
(pierwszy spośród kilku, którzy nawiązali kontakt z autorkami Sly Crash ). Ukrywając się pod
pseudonimem Steve Roberts, zwierzył się, że w nocy 27 grudnia w Rendlesham Forest „rozbił się”
NOL, i że on na własne oczy widział trzech małych, odzianych w srebrzyste kombinezony
załogantów, jak reperowali pojazd zawieszeni w wiązce światła. Pojazd pozostawał na ziemi przez
kilka godzin, podczas których pułkownik (później generał brygady) Gordon Williams, ówczesny
dowódca bazy, prawdopodobnie kontaktował się z „obcymi”! Obecnych tam było wiele osób z
personelu bazy, kręcono filmy i robiono zdjęcia, ale po wystartowaniu obiektu wyżsi oficerowie
natychmiast je skonfiskowali. Aczkolwiek historia Robertsa wydaje się raczej nieprawdopodobna, a
wykonany przezeń szkic obiektu nie pasuje do opisu przedstawionego przez innych świadków, to
jednak niektóre punkty w jego wersji zdarzeń zostały potwierdzone.
66856897.007.png 66856897.008.png
Kilka tygodni później inny badacz, Paul Begg, otrzymał od operatora radaru w bazie RAF-u w
Wattom hrabstwo Norfolk, informację, że nocą 27 grudnia jego radar wychwycił „nie rozpoznany
cel”, ale że zniknął on pięćdziesiąt mil na południe od przedmieść Rendlesham Forest. O incydencie
zostało powiadomione Centrum Radarowe Obrony Powietrznej w West Drayton, w Middlesex.
Dowiedziano się potem, że obiekt namierzono także w innych miejscach, na przykład w bazie RAF-
USAF Bentwaters. W kilka dni później oficer wywiadu amerykańskich sił powietrznych zgłosił się
do Wattom mówiąc obsłudze radarów, że prawdopodobnie namierzyli obiekt o nieznanej strukturze,
który uległ katastrofie w lesie w pobliżu lpswich. Personel wojskowy, który udał się tam, żeby
przeprowadzić dochodzenie, stwierdził, że w chwili gdy zbliżali się do miejsca lądowania, światła
ich dżipów wysiadły i dalej musieli iść pieszo. Rzekomo natknęli się na nie rozpoznany obiekt,
znajdujący się na ziemi, a pułkownikowi Williamsowi polecono nawiązanie kontaktu z załogą.
Niezależnie od tego, czy ta ostatnia część relacji to czysta
dezinformacja (a mnie się wydaje prawdopodobne, że historia
o obcych przybyszach – jeśli była prawdziwa – zostałaby
ujawniona brytyjskim operatorom radarów), zapewne stała się
ona powodem skonfiskowania przez oficerów wywiadu
USAF filmów z bazy Watton. W liście do badacza Nicholasa
Redferna baza RAF Watton (Wschodni Radar) przynajmniej
przyznała, że poranny incydent z 28 grudnia został
zarejestrowany w jej dzienniku. W zapisie z godziny 3.25
dziennik odnotowuje:
„Stanowisko dowodzenia skontaktowało się ze Wschodnim Radarem i zażądało informacji od
samolotu w tym rejonie – UA37 [Upper Ait Route Amber 37], kurs zstępujący na południe
FL370 [ Flight Level trzydzieści siedem tysięcy stóp) – o namierzeniu NOLa w Bentwaters.
Przygotowują się do sporządzenia raportu. Poinformowano również Redferna, że wszystkie
nagrania z tego okresu – zarówno dźwiękowe, jak i radarowe – zostały zgodnie z procedurą
zniszczone”.
Nic zatem dziwnego, że twierdzenie o obecności obcych zostało przez pułkownika Williamsa
odrzucone, aczkolwiek on sam potwierdził, że szczegóły w notatce pułkownika Halta są w zasadzie
prawdziwe. Jeśli tak, to w końcu grudnia 1980 roku coś musiało wylądować poza terenem baz w
Woodbridge i Bentwaters. Poniżej zamieszczam relacje kilku osób spośród amerykańskiego
personelu 81. Skrzydła myśliwców taktycznych, które prawdopodobnie były świadkami paru
różnych incydentów – o wiele liczniejszych niż opisane w notatce Halta. Choć notatka ta daje do
zrozumienia, że pierwszy incydent zdarzył się we wczesnych godzinach porannych 27 grudnia, jej
autor obecnie potwierdza, że niezwykłe zjawiska wokół Bentwaters-Woodbridge zaczęły się już
nocą z 25 na 26 grudnia.
66856897.001.png 66856897.002.png 66856897.003.png
W książce opisującej sprawę z Rendlesham Forest, a zatytułowanej „From Out of the Blue”,
Jenny Randles opowiada, jak koło północy Gordon Levett, cywilny świadek mieszkający w
miejscowości Sudbourne – cztery mile na wschód od bazy w Bentwaters – dostrzegł niezwykle
jasny, nieznany obiekt latający, który przeleciał tuż nad jego domem, przez chwilę zawisł w
powietrzu, a następnie poszybował w kierunku bazy w Woodbridge. Tuż po godzinie drugiej nad
ranem dwaj funkcjonariusze straży bezpieczeństwa przy wschodniej bramie w Woodbridge
przekazali meldunek o rozjarzonym świetle, które następnie spadło do lasu. Polecono im zostać na
miejscu aż do zmiany warty.
Szeregowy John Burroughs
Zmiana przybyła do wschodniej bramy, żeby zbadać rejon „katastrofy”. Jednym z członków
patrolu był starszy szeregowy John Burroughs, który w oficjalnym sprawozdaniu pisał:
„Nocą z 25 na 26 grudnia około godziny 3.00, znajdując się na patrolu przy wschodniej
bramie, ja i mój partner ujrzeliśmy światła od strony lasu, na wschód od bramy [w pobliżu
Tangham Wood]. Światła były czerwone i niebieskie, czerwone wyżej, niebieskie niżej, i oba
pulsowały. ...Przeszliśmy niewielką otwartą przestrzeń, za nią znajdował się las, w którym widać
było światła. Kiedy weszliśmy między drzewa, usłyszeliśmy także dziwne odgłosy, jakby
krzyczała kobieta. Las się rozjarzył, można było słyszeć zwierzęta hałasujące na pobliskiej
farmie, a w lesie coś się poruszało. Wszyscy trzej padliśmy na ziemi, a to coś, cokolwiek to było,
zaczęło cofać się w kierunku otwartej przestrzeni. Po minucie lub dwóch podnieśliśmy się i
weszliśmy między drzewa, światła zaś przesunęły się na zewnątrz, na otwartą przestrzeń...”
W wywiadzie, udzielonym dziennikarzowi Antonio Huneeusowi, Burroughs wyjaśnia, że NOL
wyglądał jak „zespół [różnokolorowych] świateł, które razem tworzyły wizerunek podobny do
samolotu. Nie dostrzegłem żadnego metalu ani innej twardej substancji”. Mówił także o dziwnych
odczuciach. „Wszystko wydawało się zupełnie inne, kiedy byliśmy na porębie. Niebo nie było takie
samo [...], było tak [...], jakby wszystko działo się w zwolnionym tempie; i wtem, gdy obiekt
zniknął, wszystko znów wróciło do normy...”
Sierżant Adrian Bustinza
Sierżant Adrian Bustinza ze służby ochrony, pełniący w tym czasie funkcję rozprowadzającego
warty eskadry „C” w Woodbridge, w 1984 roku przekazał swoją wersy zdarzeń amerykańskim
badaczom, Rayowi Boeche'owi i Scottowi Colbornowi, a Boeche udostępnił mi kopię
zarejestrowanego wywiadu.
Boeche rozpoczął od przeczytania Bustinzie notatki pułkownika Halta, pytając, czy jest ona
ścisła. Bustinza potwierdził:
„To prawda, ponieważ bardzo wyraźnie słyszałem zwierzęta, bo sam między nie wpadłem
[...]. Próbowaliśmy zapomnieć o wszystkim i żartowaliśmy sobie z tych zwierząt [...], ale
cieszyłem się, że się na nie natknąłem!”.
Potem ciągnął:
„Znajdowaliśmy się w strefie chronionej, ja byłem w drodze do bazy RAFu w Woodbridge
[około] północy [data nie podana]. Kiedy tam przebywaliśmy, jeden z moich patroli dostrzegł
jakiś obiekt – nie opisał go, powiedział tylko, że to wygląda jak ogień w lesie. Powiadomiłem
mojego dowódcę warty, którym był porucznik Englund, a on z kolei powiadomił oficera
dyżurnego, pułkownika Halta, który powiedział porucznikowi Englundowi, że trzeba zbadać
sytuację. Kontynuowaliśmy więc badanie sytuacji: ja, porucznik Englund i sierżant Ball.
Pamiętam dokładnie, że jak tam przyszliśmy, [pułkownik Halt] wskazał tych, których chciał
66856897.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin