Orzeszkowa Eliza - Dobra pani.txt

(68 KB) Pobierz
Tytu�   : Dobra pani
Autor   : Eliza Orzeszkowa


Dobra pani

Prowadzone za r�k� przez Janow�, �on� mularza, wesz�o male�stwo do pi�knego salonu pani Eweliny Krzyckiej i wyl�k�e, i zachwycone, drobnymi kroczkami drepcz�ce po �liskiej posadzce, gotowe - stosownie do okoliczno�ci - wybuchn�� p�aczem albo i �miechem. Koralowe usteczka dr�a�y i krzywi�y si� do p�aczu, wielkie, szafirowe �renice pali�y si� od zdumienia i ciekawo�ci, a �licznie wykrojone czo�o otacza�y g�ste, g�ste w�osy z barw� i gor�cymi po�yskami ciemnego z�ota. By�a to pi�cioletnia dziewczynka, bardzo �adna. Obok prowadz�cej j� barczystej i silnej kobiety, w swej perkalowej, d�ugiej a� do ziemi sukienczynie przypomina�a bia�awego motyla ze zwini�tymi skrzyd�ami. O kilka krok�w od progu drgn�a z przestrachu i ju�, ju� krzykn�� mia�a wniebog�osy zapewne, lecz nagle wra�enie trwogi ust�pi�o snad� przed uczuciem rado�ci, bo gwa�townie wyrywaj�c r�k� sw� z grubej d�oni Janowej i przysiadaj�c na posadzce, ze �miechem i czu�o�ci� niezmiern� wo�a� zacz�a:
- Ciucia! ciucia!

Pierwsze spotkanie, gro�nie zrazu zapowiadaj�ce si�, przybra�o charakter ca�kiem przyjacielski. Malutki pinczerek, kt�ry rzuci� si� by� na wchodz�ce osoby z zajad�ym i piskliwym szczekaniem, stan�� przed siedz�cym na ziemi dzieckiem i wpatrywa� si� w nie zacz�� par� czarnych, b�yszcz�cych, poj�tnych oczu. Dziecko zatopi�o w �nie�nej ogromnej jego sier�ci dwie malutkie, czerwone r�czki. Lecz w tej�e chwili nad dwojgiem zaznajamiaj�cych si� z sob� istot stan�a kobieta oko�o czterdziestoletnia, jeszcze pi�kna brunetka, wysoka i czarno ubrana. Mularzowa schylona we dwoje ca�owa�a bia�� jej r�k�.
- Helka! czemu� wielmo�n� pani� w r�k� nie ca�ujesz! Patrzcie j�! Z psem si� ju� bawi! Niech wielmo�na pani nie gniewa si� na ni�! To jeszcze takie g�upie!

Ale pani Ewelina gniewa� si� ani my�la�a. Przeciwnie, czarne oczy jej, pe�ne ognia i czu�o�ci, z wyrazem zachwycenia tkwi�y w twarzyczce dziecka, kt�r� Janowa grub� sw� r�k� ku niej wznosi�a. Helka mia�a teraz �zy w szafirowych �renicach i obydwoma r�kami trzyma�a si� sp�dnicy Janowej
- Robili�my, wielmo�na pani, dla dziecka tego, co�my mogli, ale zwyczajnie u biednych ludzi, grzeczno�ci nie nauczy�a si�... Ot, teraz dopiero Pan B�g los jej zsy�a.., sierocie!
- Sierota! - ze wzruszeniem powt�rzy�a pani Ewelina i pochylona nad dzieckiem chcia�a zapewne wzi�� je w ramiona. Lecz nagle cofn�a si�. Wyraz lito�ci twarz jej okry�.
- O! Biedactwo. Jak�e to ubrane! - zawo�a�a - sukienka d�uga a� do ziemi...

Za�mia�a si�.
- A koszula jaka gruba i w�osy!... Ona ma cudowne w�osy, ale kt� to takiemu dziecku splata warkocze!... Trzewiczki jakie grube i bez... bez po�czoszek...

Wyprostowa�a si�, palcem dotkn�a srebrnego dzwonka, na przeci�g�y, ostry d�wi�k kt�rego Helka za�mia�a si�, a Janowa szeroko otworzy�a oczy.
- Panny Czernickiej! - rzek�a kr�tko do zjawiaj�cego si� w drzwiach lokaja.

W mgnieniu oka po�piesznym bardzo krokiem wesz�a kobieta trzydziestoletnia, w czarn�, obcis�� sukni� ubrana, wysoka, chuda, z cer� ciemn� i zwi�d��, z czarnymi w�osami spi�tymi z ty�u g�owy wysokim szyldkretowym grzebieniem. Od progu bystre jej oczy obrzuci�y mularzow� i przyprowadzone przez ni� dziecko chmurnym wejrzeniem, lecz gdy znalaz�a si� o kilka krok�w od pani swej, wzrok jej zab�ysn�� najpi�kniejsz� pogod�, a na w�skich, zwi�d�ych wargach osiad� pokorny i przymilaj�cy si� u�miech. Pani Ewelina, o�ywiona bardzo, zwr�ci�a si� wnet do niej:
- Moja Czernisiu, widzisz, to owo dziecko, o kt�rym wczoraj ci m�wi�am. Przypatrz si� tylko! Co to za rysy... jaka delikatno�� cery... a oczy... w�osy... gdyby tylko troszeczk� uty�a i nabra�a rumie�c�w, mo�na by j� drugiemu jakiemu� Rafaelowi[1] na model do cherubinka przedstawi�... Przy tym sierota!.., wiesz, jakim wypadkiem znalaz�am j� u tych poczciwych ludzi... w takim smutnym domostwie... wilgotnym, ciemnym... Za�wieci�a mi tam przed oczami jak per�a na �mietnisku... B�g mi j� zes�a�... Ale, moja Czernisiu! trzeba j� wyk�pa�, uczesa�, ubra�... Zmi�uj si�! Za godzin�, za dwie najdalej, niech mi to dziecko zupe�nie inaczej wygl�da...

Czernicka u�miechn�a si� rozkosznie, r�ce u piersi gestem zachwycenia splata�a, na znak pospiesznego przytwierdzenia wszystkiemu, co pani jej m�wi�a, g�ow� trz�s�a. Pani Ewelina by�a w humorze wybornym. W wyborny te� humor wpad�a chmurna i pos�pna u wej�cia panna s�u��ca. Jak wprz�dy Helka przed pieskiem, tak teraz ona przed Helk� na ziemi przysiad�a i do dziecka, dziecinne szeplenienie na�laduj�c, szczebiota� zacz�a. Potem z trudno�ci� wielk�, lecz starannie ukrywan�, pochwyci�a Helk� w swe suche, spr�yste ramiona, znad ziemi unios�a, do piersi przycisn�a i twarz jej �wiszcz�cymi poca�unkami okrywaj�c z salonu j� wynios�a. Pani Ewelina, rozpromieniona i od �ez rozrzewnienia zaledwie wstrzyma� si� mog�ca, przez chwil� jeszcze rozmawia�a z Janow�, kt�ra niezmiern� dobroci�,jej o�mielona i tak�e rozrzewniona p�aka�a i po raz wt�ry opowiada�a histori� Helki, sieroty po krewniaku jej, tak samo jak m�� jej mularzu, kt�ry z rusztowania spad�szy zabi� si� na �mier�, po czym pr�dko i �ona jego, a Helki matka, z cholery umar�a. Sierota po ojcu i matce! Obie kobiety, wdowa po bogatym panu i �ona mularza, rozrzewni�y si� do �ez na d�wi�k tego s�owa. Pani Ewelina chwali�a bardzo Jonowej i m�owi jej uczucie chrze�cija�skiego mi�osierdzia, z jakim przytuli�a do siebie to biedne, a takie �liczne dziecko; Janowa s�awi�c dobro� i mi�osierdzie pani Eweliny, dziecko to pod stal� opiek� sw� przyjmuj�cej, policzki swe, i bez tego czerwone, do krwistej barwy r�kawem lustrynowego kaftana natar�a. Sko�czy�o si� na tym, �e mularzowa by�aby na kl�czki przed pani� Ewelin� upad�a, aby skraj sukni jej, niby �wi�tej, uca�owa�, lecz pani Ewelina powstrzyma�a j� s�owami, �e przed Bogiem tylko na kl�czki upada� trzeba, po czym prosi�a mularzow�, aby wzi�a od niej kilka rubli na cukierki dla dzieci swoich. Teraz Janowa za�mia�a si� przez �zy rubasznie i weso�o.
- Dam ja im cukierki! - zawo�a�a - albo to pa�skie dzieci, �eby im cukierk�w trzeba by�o! Je�eli ju� wielmo�na pani tak �askawa, to za pieni�dze te sprawi� Wickowi buty, a Marylce i Ka�ce chusteczki na g�owy...

Na koniec po�egna�y si�. Janowa w powrocie do chaty swej ze dwadzie�cia razy zatrzyma�a si� na ulicach miasta, przed dwudziestu napotkanymi osobami s�awi�c anielsk� dobro� i mi�osierdzie pani Eweliny. Pani Ewelina za� po odej�ciu Janowej osun�a si� na kanap� i wspar�a na bia�ej d�oni czo�o obci��one t�skn� i zarazem rozkoszn� zadum�. O czym my�la�a? O tym zapewne, �e B�g w nieprzebranej dobroci swej zes�a� na mroczn� i ch�odn� drog� jej �ycia ciep�y i jasny promie� s�o�ca... Promieniem tym mia�a jej by� odt�d �liczna ta sierotka, wypadkiem wczoraj znaleziona, a dzi� za c�rk� przybrana... O, jak�e ona kocha� b�dzie to dziecko! Czuje to po przyspieszonym oddechu swej piersi, po tej fali �ycia i m�odo�ci, kt�ra, zda si�, nagle nape�ni�a ca�� jej istot� i a� wzdyma�a serce. By�o ju� jej tak pusto i nudno na �wiecie, czu�a si� tak samotn�, taki grobowy ch��d j� ogarnia�. Ju�, ju� zastygn��, zestarze�, w martw� apati� lub w ciemn� melancholi� wpa�� mia�a, gdy oto Opatrzno�� dowiod�a jej raz jeszcze, �e czuwa nad ni�, �e w�r�d najg��bszej nawet niedoli ufno�ci w czuwanie to traci� nie nale�y... Byleby Czernisia pr�dko oczy�ci�a i ubra�a tego anio�ka...

Ta zaduma pani Eweliny przerwan� zosta�a przez dwie kosmate �apki, kt�re wpinaj�c si� na jej kolana zapl�tywa�y si� w koronki jej sukni, a ostrzem pazurk�w dosi�ga�y jej r�ki. Obudzona, wzdrygn�a si� i gniewnym gestem odtr�ci�a od siebie natr�tnego pieska. On gniew jej wzi�� za weso�e �arty. Zbyt d�ugo snad� by� kochanym, aby m�c �atwo w odtr�cenie uwierzy�. Zaskomli� rado�nie i znowu kosmatymi �apkami dar� koronki i drapa� at�asow� r�k� swej pani. Tym razem poskoczy�a z kanapki, zadzwoni�a.
- Panny Czernickiej! - rzek�a do zjawiaj�cego si� Lokaja.

Czernicka wbieg�a zdyszana, z rumie�cami na ciemnych policzkach, z r�kawami czarnej sukni zawini�tymi po �okie�.
- Moja Czernisiu! we�, prosz� ci�, Elfa i niech on tam przy tobie w garderobie zawsze ju� b�dzie. Drze mi koronki, nudzi mnie...

Kiedy panna s�u��ca schyli�a si�, aby wzi�� pieska, na w�skich wargach jej przemkn�� u�miech szczeg�lny. By�o w nim troch� szyderstwa, troch� smutku. Elf warkn��, cofn�� si� i przed ujmuj�cymi go ko�cistymi r�kami uciec Chcia� na kolana swej pani. Ale pani Ewelina usun�a go z lekka, ko�ciste za� r�ce pochwyci�y tak mocno, �e a� zaskomli�. Czernicka bystre spojrzenie przez mgnienie oka zatopi�a w twarzy swej pani.
- Jaki ten Elf zrobi� si� niezno�ny... - szepn�a nie bez pewnego wahania w g�osie.
- Niezno�ny! - powt�rzy�a pani Ewelina i z gestem niech�ci doda�a: - Nie pojmuj� ju�, jak mog�am tak bardzo lubi� takie nudne stworzenie...
- O! On by� kiedy� wcale innym!
- Nieprawda�, Czernisiu, wcale by� innym. By� kiedy� prze�licznym... Ale teraz...
- Teraz zrobi� ' si� nudnym...
- Okropnie nudnym... - We� go do garderoby i niech si� ju� nigdy nie pokazuje w pokojach... Czernicka by�a ju� u progu, gdy us�ysza�a znowu:
- Czernisiu!

Odwr�ci�a si� z po�piechem pokornym i przymilnym u�miechem.
- C� tam z nasz� ma��?
- Wszystko b�dzie wedle rozkaz�w pani. W �azience wanna ju� gotowa, Paulina k�pa� b�dzie Helk�...
- Panienk�! - od niechcenia przerwa�a pani Ewelina.
- Panienk�... Ja kroj� sukienk� z tego b��kitnego kaszmiru, co to w komodzie...
- Wiem, wiem...
- Kazimiera pobieg�a do sklepu z obuwiem, Janka pos�a�am do sklepu z gotow� bielizn�... sukienk� cho� sfastryguj� tymczasem... tylko prosz� pani� o koronki, wst��ki i pieni�dze na wszystko...

Koronek, wst��ek, tiul�w, gaz, kaszmir�w, at�as�w pe�no by�o w szafach i komodach nape�niaj�cych sob� kilka pokoj�w obszernej i pi�knie urz�dzanej willi pani Eweliny. Czernicka do�� d�ugo otwiera�a i zamyka�a szafy i szuflady, nie przestaj�c przecie� ani na chwil� �ciska� w d�oni banknotu sporej warto�ci. Potem by� w garderobie wiel...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin