Darcy Emma - Stylowy romans.pdf

(425 KB) Pobierz
231516435 UNPDF
EMMA DARCY
Stylowy romans
231516435.002.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Matka Jasona Lombarda wmawiała mu przez wiele lat, że
„PRAWDZIWE wiadomości słyszy się u fryzjera", więc uznał
w końcu, że jest w tym stwierdzeniu ziarno prawdy. No bo
gdzie dowiesz się, w której restauracji można dobrze i tanio
zjeść, kto się z kim rozwodzi, kto kogo zdradza, co dobrego
ukazało się na wideo, co warto zobaczyć na mieście i którzy
dostawcy są godni zaufania?
A to jeszcze nie wszystko. U fryzjera omawia się przecież
również zagadnienia społeczne, roztrząsa sensacyjne zbrodnie,
ocenia zachowanie znanych osób w miejscach publicznych i
komentuje wiadomości telewizyjne. Oczywiście to nie są
„prawdziwe" wiadomości, a jedynie spreparowane doniesienia
o faktach, na których temat trzeba sobie wiele dośpiewać i
ciągle czytać między wierszami.
Jason wiedział, że usłyszy te „prawdziwe" wiadomości,
gdy tylko matka wkroczyła do jego biura, ze świeżo
ostrzyżonymi, wymodelowanymi i ufarbowanymi włosami.
Jej błękitne oczy lśniły, ożywione nabytą właśnie wiedzą,
którą najwyraźniej pragnęła się podzielić.
- W Australii panuje straszliwe bezrobocie, Jasonie -
oświadczyła, gdy wstał zza biurka, by się z nią przywitać.
- To skutek recesji - odparł wymijająco.
- Jest gorzej, niż twierdzi rząd! - krzyknęła oburzona. -
Nie biorą pod uwagę bezrobotnych mężczyzn, którzy mają
pracujące żony.
- Chodzi o zapomogi. Jakiś dochód rodzinny zapewnia
przetrwanie bez pomocy rządu - wyjaśnił Jason, nadstawiając
policzek do rytualnego pocałunku. Zręcznie uzupełnił ten gest
rytualnym komplementem. - Wyglądasz wspaniale, mamo.
Podoba mi się ta delikatniejsza linia. Bardzo kobieco.
Komplement chwilowo odwrócił jej uwagę od palącej
kwestii bezrobocia.
231516435.003.png
- Dziękuję, kochanie. Co sądzisz o tym nowym
morelowym odcieniu? - Obróciła się w kółko, by mógł ją
obejrzeć ze wszystkich stron. - Zrobiłam sobie jeszcze blond
pasemka.
- Cudowna odmiana - potwierdził ciepło, wiedząc, że nie
okazując zachwytu, popsułby matce przyjemność, jaką
czerpała z nowej fryzury.
- Tak się cieszę, że ci się podoba - rozpromieniła się,
zanim przypomniała sobie o swojej misji. - Ale nie przyszłam
przecież, by epatować cię moją nową fryzurą. Chcę
porozmawiać na temat tego ogłoszenia o pracę, które ostatnio
dawałeś. Pracodawcy po prostu nie dają bezrobotnym szansy,
Jasonie.
Jasona ogarnęło nieprzyjemne przeczucie, gdy ujrzał, jak
matka sadowi się na krześle, najwyraźniej zamierzając nie dać
się odwieść od swych zamiarów. Usiadł wygodnie za
biurkiem, wiedząc, że kiedy Kathryn Whitlow coś sobie wbije
do głowy, to nie ma mocnych. Robiła wrażenie delikatnej i
uległej, ale miała uchwyt buldoga, gdy w coś wbiła zęby.
- Dziś u fryzjera spotkałam cudowną młodą kobietę -
zaczęła raźnym tonem. - Też farbowała włosy, więc ucięłyśmy
sobie długą pogawędkę. Była podłamana, bo dostała kolejną
odmowę pracy, na której jej zależało.
Ponieważ jednym ze sposobów matki na depresję było
farbowanie włosów, Jason domyślił się, że panie natychmiast
zapałały do siebie sympatią. Rozsądnie powstrzymał się od
stwierdzenia, że bezrobotna nie powinna wyrzucać pieniędzy
na upiększające zabiegi, lecz spożytkować je w bardziej
rozsądny sposób. Taka pragmatyczna uwaga sprowokowałaby
tylko wykład na temat męskiego braku wrażliwości na kobiecą
psychikę.
231516435.004.png
- Opowiedziała mi o wszystkich pracach, o które
zabiegała przez ostatnie pół roku - ciągnęła matka. - Ani razu
nie zaproponowano jej rozmowy. Ani razu!
W głosie matki brzmiało oburzenie na tak jawną
dyskryminację, więc Jason poczuł, że musi jakoś zareagować.
- Mamo, czasy są ciężkie i nieraz napływają setki
zgłoszeń. Pracodawca nie może sobie pozwolić na kilka
tygodni rozmów.
- Więc na jakiej zasadzie dokonujesz wyboru osób, które
przesłuchasz? - spytała matka.
- Biorę pod uwagę doświadczenie, kwalifikacje...
- Ależ ona ma i doświadczenie, i kwalifikacje.
- Widocznie inni mieli lepsze. Albo lepsze referencje. -
Jason wzruszył ramionami.
- Przecież to tylko słowa na papierze. Więc człowiek już
nic nie znaczy? - zaperzyła się matka.
- Owszem, dlatego pracodawcy umawiają się na rozmowy
indywidualne, mamo - odparł rozsądnie Jason.
- Ile dostałeś zgłoszeń na swoją ostatnią ofertę pracy? -
wypaliła.
- Siedemdziesiąt trzy.
- A z iloma osobami umówiłeś się na rozmowę?
- Z siedmioma.
- Ile czasu przeznaczasz na spotkanie?
- Piętnaście minut na ogół wystarcza...
- Wobec tego piętnaście minut więcej nie uszczknie zbyt
wiele z twej puli czasowej - oświadczyła triumfalnie. -
Możesz przynajmniej dać Sophie Melville szansę. Poczułam
się strasznie, gdy okazało się, że to przez ciebie jest taka
rozczarowana i zrozpaczona.
Jason zacisnął zęby. Nieprzyjemne przeczucie znajdowało
przykre potwierdzenie w rzeczywistości.
231516435.005.png
- Mam nadzieję, że niczego jej nie obiecywałaś, mamo -
rzucił oschle.
- Miałabym przyznać się komuś, kto padł ofiarą twej
rażącej niesprawiedliwości, że jesteś moim synem? - rzuciła z
pogardliwą miną. - Przez ciebie znalazłam się w bardzo
niezręcznej sytuacji, Jasonie...
- Przykro mi, mamo - powiedział, myśląc z ulgą o tym, że
resztki dyskrecji zapanowały nad jej współczuciem.
- Jak byś się czuł, otrzymawszy list, który przekreśla
twoje marzenia słowami... - Sięgnęła do torebki i wyciągnęła
stamtąd wysłane przez niego pismo. - „Z ogromnym żalem..."
Jak możesz czegokolwiek głęboko żałować, skoro nawet nie
kiwnąłeś palcem?
- To tylko grzecznościowa formułka...
- To wstrętne, Jasonie. Nieuczciwe i ohydne. A dalej jest
tak...
- Mamo, wiem, co napisałem - przerwał grzecznie, lecz
stanowczo. - Wysłałem sześćdziesiąt sześć takich listów, a
każdy kosztował mnie papier listowy i znaczek za czterdzieści
pięć centów, nie wspominając o czasie mojej sekretarki.
Prawdę mówiąc, niewielu pracodawców zdobywa się dziś na
taką uprzejmość. A co twoim zdaniem powinienem napisać?
„Masz pecha, nie załapałaś się na listę"?
Jason pomyślał z goryczą, że to on miał pecha, że jakaś
nieszczęsna kandydatka wypłakiwała się jego matce. Teraz
czeka go akcja dobroczynna.
- Dlaczego uznałeś, że Sophie się nie nadaje?
- Nie pamiętam - westchnął wściekły.
- No cóż, bez względu na to, co brałeś pod uwagę,
pomyliłeś się co do niej. To nie jej wina, że wróciła akurat w
czasie recesji. To wina rządu.
- Skąd niby wróciła? - spytał przytomnie Jason.
231516435.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin