Historia muzyki Disco Polo.rtf

(27 KB) Pobierz

Historia muzyki Disco Polo

 

 

Wraz z przemianami polityczno-gospodarczymi końca lat osiemdziesiątych pojawiły się w Polsce reklamy, kieszonkowe wydania wzruszających romansów i mrożących krew w żyłach sensacyjnych opowieści, dziesiątki kolorowych czasopism oraz "łatwa, miła i przyjemna" muzyka. Tak zwana kultura popularna, czy jeśli kto woli - masowa, niosąca jednym radość, a innym zgryzotę, budzi kontrowersje. Co ciekawsze, najbardziej krytykowane nie są importowane tasiemcowe seriale, wszechobecna reklama ani czytadła wydawane w setkach tysięcy egzemplarzy, ale rodzime disco polo.

BRUKOWE KORZENIE

Dalekich krewnych piosenki disco polo, zwanej początkowo chodnikową, można szukać już na początku naszego stulecia. W miastach dużą popularnością cieszyła się wtedy piosenka nazywana brukową, podwórzową czy uliczną. Różne były rodowody przedwojennych miejskich piosenek. Część z nich stanowiła oryginalną twórczość domorosłych poetów i ulicznych śpiewaków. Inne z kolei weszły do publicznego śpiewnika z repertuarów kabaretów, operetek i teatrzyków.

Powszechną własnością stawały się szlagiery z patefonowych płyt, radia i filmów. Rozmaite podwórzowe i uliczne zespoły śpiewały przeboje wylansowane przez międzywojenne gwiazdy i rzadko kto pamiętał, czy ich autorem był znany tekściarz, czy zostały zaczerpnięte ze zbioru piosenek popularnych niewiadomego pochodzenia. Teksty uliczno-podwórkowych piosenek wydawane były w pierwszych dziesięcioleciach naszego wieku w tanich broszurkach, dzięki którym możemy dziś zapoznać się z ich treścią.

Przedwojenni śpiewacy opiewali w swoich utworach życie ówczesnych miast i przedmieść, bohaterów zaułków, zabawy "na drewnianej sali", a nawet kryzys gospodarczy. Głównymi szlagierami były jednak, tak jak i dzisiaj, sentymentalne i frywolne piosnki o miłości.

PIOSENKA Z PRL-U

 

Po drugiej wojnie światowej, wraz ze zmianami ustrojowymi, zmieniła się sytuacja piosenki popularnej. Z ulic i jarmarków zniknęli sprzedawcy broszurek z piosenkami, nie istniały już zresztą, zamknięte nakazem władz, prywatne wydawnictwa brukowej literatury. Coraz rzadziej można było zobaczyć występy kapel podwórkowych, a nagrywanie muzyki zmonopolizowały państwowe firmy. Szansę na zdobycie szerokiej popularności mieli tylko ci wykonawcy, którzy uzyskali poparcie odpowiednich urzędników.

Mimo że przez 40 lat Polski Ludowej usiłowano stworzyć i utrzymać jeden, oficjalny nurt kultury, nie dało się kontrolować prywatnych upodobań obywateli. Wśród powszechnie śpiewanych po wojnie piosenek pozostało dużo przedwojennych przebojów. Przy okazji rodzinnych uroczystości, spotkań towarzyskich, zabaw, ognisk itp. powstawały także nowe utwory, wykorzystujące czasem jakieś stare motywy czy oficjalny "repertuar nagraniowy". Do popularnego śpiewnika wchodziły też przeboje grane przez piosenkarzy estradowych, telewizyjnych i zespoły młodzieżowe. Wiele osób zapisywało teksty ulubionych piosenek w zeszytach, prowadzonych specjalnie w tym celu. Z takich starych zeszytów czerpały potem natchnienie pierwsze zespoły disco polo.


Stołeczna Estrada przy współpracy z Telewizją Polską 29 lutego 1992 roku zorganizowała w Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie pierwszą Galę Piosenki Popularnej i Chodnikowej

Poważne zmiany nastąpiły również w kulturze muzycznej powojennej wsi. Muzykę ludową próbowano podnieść do rangi narodowej, państwo objęło ją swoim mecenatem. Powstawały wielkie zespoły pieśni i tańca, prezentujące "ludowy" repertuar całego kraju, a także regionalne zespoły folklorystyczne. Widowiska reżyserowanego folkloru, kierowane do masowej publiczności, miały coraz słabszy związek z kulturą tradycyjną. Równocześnie działali na wsi autentyczni muzycy i istniały zespoły, promowane przez festiwale muzyki ludowej. Grana przez nie muzyka nie zadowalała jednak gustów wszystkich mieszkańców wsi.

Coraz więcej odbiorców zyskiwała muzyka nadawana przez radio i telewizję oraz nagrywana na płytach i kasetach. Na zabawy i wesela często zapraszano amatorskie grupy, śpiewające popularne piosenki we współczesnej aranżacji. W całej Polsce działała niezliczona ilość takich zespołów. Lokalny śpiewnik kształtował się w zależności od upodobań muzycznych danej okolicy, od umiejętności i wyposażenia technicznego zespołów.

 

Rodzaj granej muzyki był w dużym stopniu uwarunkowany rozwojem "sprzętu" grającego. Bardzo szybko tradycyjne instrumentarium wiejskiej kapeli zaczęły zastępować akordeon, gitary i perkusja, potem coraz częściej używano automatycznej perkusji i instrumentów klawiszowych, aż wreszcie przyszedł czas na syntezatory i urządzenia, które odtwarzają zaprogramowane sekwencje muzyczne bądź cały schemat utworu. Na weselach przeważnie grano w sposób bardziej tradycyjny, a nowinki techniczne testowano najpierw na zabawach. Im bardziej rosła mechanizacja instrumentów, tym łatwiej było na nich grać, więcej osób mogło to robić i powstawały nowe zespoły. Te z kolei mogły częściej grać, więcej zarobić, zarobione pieniądze zainwestować w nowocześniejszy sprzęt, i tak dalej.

Zespoły amatorskie, nawet te, które w swoim regionie cieszyły się dużym wzięciem, nie miały szans na zdobycie szerszej popularności. Rodzaj granej przez nie muzyki nie pozwalał im na branie udziału w organizowanych tematycznie konkursach i festiwalach, a o trafieniu do państwowych wytwórni nagraniowych w ogóle nie było mowy. Jedynym nośnikiem muzycznym, nie podlegającym ścisłej kontroli ideologicznej, były pocztówki dźwiękowe. Grające kartki pocztowe wydawane były w latach siedemdziesiątych nie tylko przez państwowe firmy fonograficzne, produkowano je także w prywatnych warsztatach nagraniowych. W wiejskich i miejskich miniwytwórniach nagrywano zarówno muzykę oficjalnie uznanych wykonawców, jak i piosenki śpiewane przez lokalne zespoły ludowe i amatorskie, rozmaite zagraniczne przeboje i ich polskie przeróbki, a nawet utwory zespołów polonijnych.

DISCO POLONIA

Piosenki ludowe i popularne, które po drugiej wojnie światowej nie były w Ojczyźnie doceniane, dla emigrantów miały zupełnie inną wartość. Były polskie. W repertuarze polonijnych zespołów znalazło się dużo utworów pochodzenia ludowego, o frywolnej lub wręcz rubasznej treści, sentymentalne i rzewne przedwojenne szlagiery o miłości oraz patriotyczne piosenki pełne nostalgii. Osiągnięcia techniki fonograficznej, wcześniej znane "na Zachodzie" niż w Polsce i powszechnie dostępne, umożliwiły amatorskim zespołom rejestrowanie i szerokie rozpowszechnianie swoich piosenek. Nagrania polonijnych kapel trafiały nawet, oczywiście drogą nieoficjalną, do Polski.
 

Klub dyskotekowy Milano w Starej Wsi koło Węgrowa. W budynkach wyglądających z zewnątrz jak olbrzymie stodoły, a wystrojem wnętrza nie różniących się od wielkomiejskich dyskotek, w soboty i niedziele bawią się przy muzyce disco polo tysiące osób


Już w latach siedemdziesiątych na pocztówkach dźwiękowych pojawiły się piosenki śpiewane przez Małego Władzia z Chicago. Kolejne polonijne utwory przybyły zza Oceanu w połowie lat osiemdziesiątych. Nagrane w Stanach Zjednoczonych kasety z piosenkami Polskich Orłów, Biało-Czerwonych i Boby'ego Vintona można było kupić na polskim "czarnym rynku". Muzycy z Chicago grali proste, zabawne lub sentymentalne piosenki, wykonywane w stylu muzyki weselnej i knajpianej doskonale nadającej się do tańca. W wielu z nich wykorzystywano teksty i melodie wcześniej już u nas znane, pochodzące z popularnie śpiewanego repertuaru (np. Panno Walerciu, Cyganeczka, Krakowianka). Najbardziej wpadały w ucho rubaszne śpiewanki Polskich Orłów (np. Cztery razy po dwa razy) i nagrane przez ten zespół stare rzewne piosenki, niewiadomego autorstwa (np. Biały miś, Taka mała). Wiele z nich, wyciągniętych z otchłani pamięci (chyba gdzieś z lat międzywojennych) za sprawą polonijnych kaset, wróciło pod koniec stulecia do śpiewnika Polaków. Na muzyce Polskich Orłów wzorowały się kapele grające na zabawach i weselach. Dzięki nim zaczęło się też disco polo.

GWIAZDY BLUE STAR

Po roku 1989 przed polską fonografią otworzyły się nowe możliwości. Nietrudno było dostać koncesję na nagrywanie, a przestarzałe prawo autorskie i brak antypirackich przepisów ułatwiały działalność powstającym firmom fonograficznym. Nie ulega wątpliwości, że tym razem rozwój produkcji nagraniowej podyktowany był głównie względami finansowymi, a nie ideologicznymi. Zainteresowanie prywatnych producentów skierowało się ku muzyce, na którą było duże zapotrzebowanie.

Można by przypuszczać, że karierę muzyki chodnikowej zapoczątkował jakiś zespół doskonale znający przeboje wiejskich wesel i zabaw z własnej praktyki muzycznej. Udało się to jednak amatorskiej grupie Top One, ćwiczącej w domu kultury w podwarszawskim Pruszkowie. Marzący o sławie młodzi chłopcy, zafascynowani muzyką Italo Disco, wpadli na pomysł, żeby nagrać doskonale znane, popularne piosenki w dyskotekowej aranżacji. Wzorów nie szukali na zabawach ani weselach. Kupili kasety Polskich Orłów, przerobili kilka najbardziej znanych utworów i za uzbierane pieniądze nagrali je w prywatnej firmie fonograficznej. Kopie wydanej w 1989 roku kasety Poland Disco doskonale się sprzedawały na ulicznych straganach. Piosenki Biały miś, Santa Maria, Złoty krążek rozbrzmiewały na wsiach i w miasteczkach całej Polski.

 

Wiele amatorskich zespołów zaczęło się wzorować na tych aranżacjach popularnych piosenek oraz układać swoje utwory na dyskotekową nutę. Jednym z nich była grupa Fanatic, grająca na zabawach w okolicach Żyrardowa. Kopie kasety, nagranej domową metodą przez zespół mający liczne rzesze wielbicieli, krążyły po okolicy. Właściciel hurtowni kaset w Żyrardowie, pan Sławomir Skręta, zafascynowany rosnącą sławą grupy, odnalazł muzyków i zaproponował im współpracę. Założył firmę Blue Star, mającą zajmować się nagrywaniem, wydawaniem i promocją kaset z polską piosenką popularną.

Po sukcesie tego zespołu do Blue Star zaczęły się zgłaszać kolejne. W latach 1990-1993 przyjmowano prawie wszystkich wykonawców chętnych do współpracy. Potem, gdy było ich zbyt wielu, nagrywano tylko najlepszych. Kopalnią discopolowych talentów były przede wszystkim dwa regiony: białostocki i podwarszawski (okolice Sochaczewa i Żyrardowa). W roku 1994 Blue Star, który był wtedy jedyną firmą nagrywającą tego typu muzykę, współpracował z dwudziestoma zespołami.


Podczas pierwszej Gali Piosenki Popularnej i Chodnikowej scenografia Sali Kongresowej odzwierciedlała stereotypowe wyobrażenia na temat kiczu i odpustowości

Trafiające do Blue Star zespoły miały różne rodowody. W pierwszych latach działalności firmy najliczniejsze były takie, które (jak Fanatic) grały wcześniej na zabawach czy na weselach (np. Atlantis, Akcent, Milano, Ex Problem, Chanel). Niektóre z nich występowały nawet za granicą w polonijnych klubach i restauracjach. Szansę na zdobycie popularności, dzięki współpracy z firmą pana Skręty, miały także te zespoły amatorskie, które przedtem, bez większego powodzenia, próbowały grać inne rodzaje muzyki, a potem odnalazły powołanie w śpiewaniu popularnych piosenek (np. BFC przerzucił się na disco polo z grania muzyki rockowej, istniejący zaś od 1986 roku Bayer Full brał wcześniej udział w przeglądach piosenki turystycznej i poezji śpiewanej). Gdy muzyka disco polo zyskała wielu słuchaczy i wiadomo było, że granie jej może przynieść wykonawcom popularność i nie najgorsze dochody, powstało wiele nowych zespołów śpiewających chodnikowe piosenki nie z zamiłowania do tego gatunku, ale ze względów finansowych.
 

Początkowo firma Blue Star zapewniała swoim zespołom tylko nagrywanie, promocję i dystrybucję kaset. Kasety te można było kupić na bazarowych straganach lub "na chodnikach", czyli u sprzedawców wykładających towary na łóżkach polowych rozstawianych na ulicach, gdzie skupiało się życie handlowe miast i miasteczek początku lat dziewięćdziesiątych. Od miejsca sprzedaży kaset z odnoszącymi coraz większe sukcesy nagraniami utarła się właśnie nazwa - muzyka chodnikowa. Do jej zalegalizowania i utrwalenia przyczyniła się pierwsza Gala Piosenki Popularnej i Chodnikowej.

MUZYKA NA GALOWO

Mimo że piosenki z Blue Star rozbrzmiewały na "chodnikach", na zabawach i na weselach w całej Polsce, przez trzy lata (od 1989 do 1992) media zdawały się nie zauważać tego nowego w kulturze popularnej zjawiska. O muzyce chodnikowej milczały gazety i telewizja. Nie chciała jej grać żadna z uznanych stacji radiowych. Pierwsi zainteresowali się nią artyści. W lecie 1991 roku piosenkarka Marlena Drozdowska i aktor Marek Kondrat nagrali kasetę z pastiszami piosenek chodnikowych. Tytułowe Mydełko Fa, z tekstem Andrzeja Korzyńskiego, stało się wielkim przebojem "chodnika". Miłośnicy polskiego disco nie zauważyli prześmiewczego charakteru piosenki i przyjęli ją niemalże za swój hymn.

Kiedy stało się oczywiste, że łatwa i przyjemna muzyka zawładnęła gustami niemałej części Polaków, zajęli się nią przedstawiciele państwowego show-businessu. Stołeczna Estrada przy współpracy z Telewizją Polską 29 lutego 1992 roku zorganizowała w Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie Galę Piosenki Popularnej i Chodnikowej. Można odnieść wrażenie, że ten spektakl, autorstwa znanego reżysera kabaretowego, pomyślany był jako kpina z gustu zwolenników tego rodzaju muzyki. Scenografia Sali Kongresowej realizowała stereotypowe wyobrażenia na temat kiczu i odpustowości, wykonawców ubrano w wymyślne stroje, a prowadzący koncert konferansjer pozwalał sobie na drwiny.

Mimo że Gala wydawała się być apelem, żeby nie traktować poważnie piosenki chodnikowej, jej efekt przeszedł wszelkie oczekiwania. Publiczność była zachwycona i bawiła się wspaniale. Zrealizowany podczas Gali program telewizyjny i nagrana wtedy kaseta wideo zrobiły temu nurtowi muzyki popularnej jeszcze większą reklamę. Znacznie wzrosła liczba sprzedawanych kaset, a bilety na trzy kolejne koncerty (w Gdańsku, Opolu i Poznaniu) były błyskawicznie wyprzedawane.

 

Menedżer Blue Star nie był jednak zadowolony z prześmiewczego charakteru koncertów, a współpracujący z nim muzycy narzekali na niskie gaże. Jesienią 1993 roku Sławomir Skręta sam zajął się organizowaniem koncertów. Zmienił też nazwę promowanej przez siebie muzyki z chodnikowej, która jego zdaniem źle się kojarzyła, na disco polo.

Blue Star się rozrastał. Współpracowało z nim coraz więcej zespołów. Oprócz kaset zaczęto wydawać płyty kompaktowe z muzyką disco polo i kręcić do niej teledyski. Piosenki pojawiały się na antenie lokalnych rozgłośni radiowych i telewizji kablowych. Wkrótce disco polo doczekało się cotygodniowych programów w telewizji Polsat, audycji w radiu "Eska" i dwóch kolorowych miesięczników. W 1994 roku firma Blue Star straciła monopol na nagrywanie i promowanie tego typu muzyki. Powstało kilka nowych wytwórni kaset, część zespołów zaczęła działać na własną rękę.

Z chałupniczej produkcji chodnikowych kaset rozwinął się potężny discopolowy przemysł. Muzyka ta powróciła też tam, gdzie chyba można szukać jej korzeni - na wiejskie zabawy.

DISCO ZABAWA

Od początku 1992 roku zaczęły powstawać na wsi pierwsze profesjonalne kluby dyskotekowe. Wcześniej wiejskie zabawy odbywały się zwykle w remizach strażackich lub okresowo pustych stodołach. Grające na nich lokalne zespoły nie zawsze było stać na zorganizowanie dobrego nagłośnienia i oświetlenia sali. Nie było też nikogo, kto starałby się zapanować nad pijanymi uczestnikami, toteż zabawy często kończyły się burdami i bijatykami.


Uczestnicy gal Disco Polo, organizowanych w Sali Kongresowej, najbardziej eleganckiej sali koncertowej stolicy, są traktowani wreszcie jak "szanowna publiczność", którą profesjonaliści od rozrywki mają obowiązek zabawiać

 

Współpracownik Blue Star, Jerzy Suszycki z Białegostoku, wybudował niedaleko Janowa w województwie białostockim lokal wyposażony w najnowocześniejsze oświetlenie dyskotekowe, profesjonalne nagłośnienie, w barek oraz strzeżony parking. Zatrudnił pilnujących porządku ochroniarzy i zorganizował specjalny transport autobusowy, dowożący chętnych nawet z odległych o pięćdziesiąt kilometrów miejscowości. Na organizowanych tam zabawach grały wyłącznie zespoły z Blue Star.

Zainteresowanie discopolowymi zabawami było tak wielkie, że w ciągu dwóch lat Suszyckiemu udało się stworzyć sieć dwudziestu takich dyskotek. Co tydzień, w soboty i niedziele (z wyjątkiem okresu postu i adwentu) od godziny dwudziestej do trzeciej nad ranem, w budynkach wyglądających z zewnątrz jak olbrzymie stodoły, a wystrojem wnętrza nie różniących się od wielkomiejskich dyskotek, bawią się przy muzyce disco polo tysiące osób. W każdym, oddalonym od innych o co najmniej pięćdziesiąt kilometrów, lokalu przez całą noc gra jeden zespół. Trasy muzyków tak są ustalane, aby żadna grupa nie grała zbyt często w tym samym miejscu. Na terenie klubów dyskotekowych rzeczywiście utrzymywany jest spokój i porządek, natomiast za to, co dzieje się za siatką strzeżonych parkingów, organizatorzy zabaw nie biorą odpowiedzialności.

W regionach, gdzie powstawały discopolowe dyskoteki (głównie wschodnia i centralna Polska) lokalne wiejskie potańcówki zaczęły tracić popularność. Występującym na nich amatorskim zespołom pozostaje granie na weselach albo próbowanie szczęścia w firmach nagrywających disco polo. Prowadzić to może, niestety, do ujednolicania muzyki popularnej granej na wsi i do zanikania folkloru spontanicznych wiejskich zabaw.

SWOJSKIE KLIMATY

Przez siedem lat istnienia muzyka chodnikowa uległa znacznym przeobrażeniom. Poprawiła się jakość nagrywanych kaset, zaczęto bardziej dbać o stylistykę i treść tekstów piosenek, zmienił się image wielu wykonawców. Disco polo podzieliło się na kilka nurtów. Część zespołów gra teraz muzykę zbliżoną do techno i dance, inne pozostały przy wykonywanym na początku "ludowopodobnym" stylu. Muzycy amatorzy stali się w pewnym sensie profesjonalistami, utrzymującymi się wyłącznie z grania. Wzrosła liczba zespołów, a zarazem i procent wykonawców, którzy grają disco polo wyłącznie dla pieniędzy, a nie z zamiłowania. Jednocześnie muzyka chodnikowa straciła na autentyczności, stając się w dużej mierze masową produkcją nagrań.

 

Ostatnio zmniejszyła się liczba sprzedawanych kaset, co prawdopodobnie spowodowane jest tak zwanym "nasyceniem rynku". Przypuszczam jednak, że nadal istnieje olbrzymie zapotrzebowanie na muzykę tego typu. O jej powodzeniu decydują bowiem, oprócz walorów zabawowo-rozrywkowych, dwie istotne wartości. Muzyka disco polo daje swoim wielbicielom zarówno potwierdzenie poczucia swojskości, jak i światowości.

O piosence chodnikowej fani mówią: to jest nasza muzyka, a mają ku temu kilka powodów. Teksty wielu utworów są dobrze znane słuchaczom (bo wywodzą się ze starego, popularnie śpiewanego repertuaru), nowe zaś często powtarzają narracyjne schematy ulubionych piosenek. Dystans pomiędzy wykonawcami, zarazem przeważnie autorami szlagierów disco polo, a ich odbiorcami jest minimalny. Popularność zdobyli bowiem "ludzie tacy jak my", a droga do chodnikowego sukcesu otwarta jest dla wszystkich, niezależnie od wykształcenia (także muzycznego), pozycji społecznej czy posiadanych "znajomości". Muzykę tę wykreowali i wypromowali sami jej słuchacze. Atutem stają się nawet trudności, jakie napotyka na swojej drodze. Kariera disco polo, niezależna od środków masowego przekazu, przekonuje o tym, że nie było ono sztucznie lansowane ani nikomu przez nikogo narzucane.

Poczuciu swojskości sprzyja także akceptacja i promowanie w tekstach piosenek przyjętego już przez odbiorców modelu obyczajowego, stylu myślenia, zachowania i gustów. Poza tym dość ważną zaletą disco polo jest spełniana przez nie funkcja identyfikacji regionalnej, a nawet narodowej. Wykonawcy szczycą się tym, że śpiewają wyłącznie po polsku, a odbiorcy cieszą się muzyką tylko dla nich, "dla polskich ludzi". O wyborze ulubieńców decydują też często "lokalne patriotyzmy".

Mimo silnie akcentowanej swojskości nie mniejsze znaczenie ma światowość, na pozór z nią sprzeczna. Wielbiciele z zapałem słuchają muzyki, która co prawda zawiera wiele narodowych akcentów, ale jednocześnie hołduje międzynarodowym trendom, wykorzystuje modne rytmy i nowoczesny sprzęt muzyczny. Fanom muzyki dyskotekowej jest zapewne nieobojętne, że Polacy tworzą swoje nagrania w stylu podobnym do zachodniego "disco", rodzime zespoły prezentują się nie gorzej niż zagraniczne, a ich utwory stają się przebojami nawet za Oceanem (nieważne, że tylko wśród Polonii).

 

Poczucie światowości podtrzymuje w słuchaczach także fakt bycia pewnego rodzaju "elitą". Uczestnicy Gal Disco Polo, organizowanych w Sali Kongresowej, najbardziej eleganckiej sali koncertowej stolicy, są wreszcie traktowani jak "szanowna publiczność", którą profesjonaliści od rozrywki mają obowiązek zabawiać. Na koncertach i zabawach obcują z wykonawcami swojskimi, ale będącymi jednak "gwiazdami", znanymi z kaset, a coraz częściej także z radia i z telewizji. Muzycy, zachowujący się poufale i familiarnie, przekonują słuchaczy, że są ludźmi takimi samymi jak oni, zarazem wzbudzając w nich poczucie wyjątkowości i współuczestnictwa w "bardziej interesującym", niż ich własny, świecie.

Nie ma zbytniego sensu ubolewać nad poziomem tak zwanej kultury popularnej. Fakt, że istnieje ona niezależnie od okoliczności i systemów polityczno-gospodarczych, świadczy chyba o tym, że jest potrzebna. Pozwala uczestniczącym w niej ludziom oderwać się od codzienności i przenieść się w świat marzeń, gdzie króluje spełniona miłość, wakacje i lenistwo. Jeśli natomiast jest w niej mowa o zawodach miłosnych i kłopotach życiowych, pociesza to odbiorców, że nie tylko oni borykają się z przeciwnościami losu.

 

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin