1
HERODOT DZIEJE2
Skoro i to usłyszeli Lacedemończycy, nie mniej niż przedtemdalecy byli mimo wszelkich poszukiwań od odnalezienia grobu,aż go wreszcie odkrył Liches, jeden z tak zwanych „dobroczyń-ców" Sparty. Dobroczyńcy są to obywatele, którzy wychodząz rycerzy*, zawsze najstarsi, co rok po pięciu. W tym roku,w którym występują z rycerzy, muszą oni w celach państwo-wych Spartiatów być wysyłani bezustannie do rozmaitychmiejsc.
Z tych więc mężów jednym był Liches, który odnalazł gróbw Tegei dzięki przypadkowi i własnej roztropności. Wtedy wła-śnie była dozwolona komunikacja z Tegeatami, poszedł więc dokuźni i przypatrywał się, jak obrabiano żelazo, a ta praca bu-dziła jego podziw. Kowal, zauważywszy, że on się tak dziwi,przerwał pracę i rzekł: — Gościu lakoński, zaiste byłbyś tymocno zdziwiony, gdybyś to widział, co ja widziałem, skoro te-raz już taki okazujesz podziw z powodu obróbki żelaza. Ja bo-wiem chciałem sobie tu na podwórzu zrobić studnię i natrafi-łem przy kopaniu na trumnę długą na siedem łokci; ponieważnie wierzyłem, żeby kiedyś byli ludzie więksi niż teraz, otwo-rzyłem ją i ujrzałem zwłoki tej samej długości co trumna. Od-mierzyłem je i znów zasypałem. — Tak mu ten człowiek opo-wiedział, co widział, a Liches całe opowiadanie rozważył i do-szedł do wniosku, że są to, zgodnie z boską przepowiednią,zwłoki Orestesa. Wnioskował zaś w ten sposób: dwa miechykowalskie, które widział, są to dwa wiatry; kowadło i młotobjaśniał jako cios i cios przeciwny, a kowane żelazo uznał zaszkodę, która na szkodę się wali — na podstawie tej analogii, żeżelazo na szkodę ludzi wynaleziono. Tak kombinując, wróciłdo Sparty i opowiedział o całej sprawie Lacedemończykom.Ci na mocy zmyślonego powodu obwinili go i wygnali. A onwtedy poszedł do Tegei, opowiedział kowalowi o swoim nie-szczęściu i próbował wynająć od niego podwórze, ale ten niechciał mu go odstąpić. Po jakimś czasie wreszcie zdołał go na-mówić; tam więc zamieszkał, rozkopał grób, pozbierał kościi wrócił z nimi do Sparty. I od tego czasu, ilekroć mierzyli sięnawzajem w boju, znacznie górowali Lacedemończycy nad
wrogami, a także większa część Peloponezu była im już pod-legła.
Skoro o tym wszystkim dowiedział się Krezus, wysłał doSparty posłów z darami, aby ubiegali się o przymierze, i przy-kazał im, co mieli powiedzieć. Ci przybyli i tak oświadczyli: —Przysłał nas Krezus, król Lidyjczyków i innych ludów, takmówiąc: Lacedemończycy, ponieważ bóg przez wyrocznię swąporadził mi, żebym w Helladzie pozyskał sobie przyjaciela, wyzaś, jak słyszę, przodujecie w Helladzie, przeto was wedle wy-roczni wzywam, bo chcę stać się waszym przyjacielem i sprzy-mierzeńcem bez podstępu i oszukaństwa. — Tak przez swychposłów obwieszczał Krezus, a Lacedemończycy, którzy takżejuż słyszeli o udzielonej Krezusowi boskiej przepowiedni, ucie-szyli się przybyciem Lidyjczyków i zawarli z nimi zaprzysię-żoną przyjaźń i przymierze: czuli się bowiem zobowiązani takżepewnymi dobrodziejstwami, jakie im Krezus już przedtem wy-świadczył. Kiedy mianowicie Lacedemończycy posłali byli doSardes po zakup złota, chcąc go użyć do budowy posągu Apol-lona, który teraz wznosi się na Tornaks w ziemi lakońskiej,dał im je Krezus nie za cenę kupna, lecz za darmo.
Lacedemończycy przyjęli sojusz i z tej przyczyny, i jeszczedlatego, że ich spośród wszystkich Hellenów wyróżniając Krezuswybrał na przyjaciół. Nie tylko więc osobiście gotowi byli stanąćna jego wezwanie, lecz kazali nadto sporządzić mieszalnik spi-żowy, którego brzeg od zewnątrz był ozdobiony dookoła figu-rami zwierząt; a był on tak wielki, że mieścił w sobie trzystaamfor. Z tym pojechali, aby się odwzajemnić takim upomin-kiem Krezusowi. Ale ów mieszalnik nie dotarł do Sardes z przy-czyny, którą w dwojaki sposób podają: Lacedemończycy mówią,że kiedy odwożony do Sardes mieszalnik znalazł się w okolicySamos, Samijczycy na tę wiadomość nadpłynęli na swychokrętach wojennych i zabrali go; sami natomiast Samijczycyopowiadają, że Lacedemończycy, wioząc mieszalnik, przybyliza późno, a skoro się dowiedzieli o zdobyciu Sardes i wzięciuKrezusa do niewoli, sprzedali na Samos ów mieszalnik; odku-pili go od nich prywatni ludzie i ofiarowali do świątyni Hery;
może też sprzedawcy po powrocie do Sparty opowiedzieli, żeodebrali im go Samijczycy.
Tak się miała sprawa z mieszalnikiem. Krezus jednak fał-szywie tłumaczył sobie sens wyroczni i chciał przedsięwziąćwyprawę na Kapadocję, spodziewając się, że zniweczy Cyrusai perską potęgę. W chwili gdy on zajęty był przygotowaniamiwojennymi przeciw Persom, jeden z Lidyjczyków, imieniemSandanis, który już przedtem uchodził za rozumnego człowieka,ale zwłaszcza od następującej rady pozyskał wśród Lidyjczy-ków rozgłos, tak doradzał Krezusowi: — Królu, szykujesz siędo kampanii przeciw mężom, którzy noszą skórzane spodnie,a także reszta ich odzieży jest ze skóry; którzy jedzą nie tyle,ile zechcą, lecz ile mają, gdyż zamieszkują kraj skalisty. Prócztego nie piją wina, lecz wodę, a nawet fig nie mają na wetyani w ogóle nic dobrego. Jeżeli więc zwyciężysz, cóż im zabie-rzesz, skoro nic nie posiadają? Z drugiej strony rozważ, ile stra-cisz w razie przegranej. Bo jeżeli zakosztują naszych dóbr, będąsię ich kurczowo trzymali i nie da się ich wypędzić. Co do mnie,wdzięczny jestem bogom, że nie poddają Persom myśli o wy-prawie wojennej przeciw Lidyjczykom. — Taką mową nieprzekonał Krezusa. Istotnie Persowie przed podbojem Lidii nieznali nic z wykwintu i wygód życiowych.
Kapadokowie nazywani są przez Hellenów Syryjczykami*.Przed panowaniem Persów byli ci Syryjczycy poddanymi Me-dów, wtedy zaś Cyrusa. Granicę bowiem między medyjskima lidyjskim państwem stanowiła rzeka Halys, która od armeń-skich gór począwszy płynie przez kraj Cylicyjczyków, potemz prawej strony ma Matienów, z lewej Frygów, następnie,mijając ich, biegnie w górę na północ, przy czym odgraniczana prawo Syrokapadoków, na lewo Paflagonów. Tak rzekaHalys przecina prawie całą dolną część Azji* od morza leżą-cego naprzeciw Cypru aż do Morza Czarnego. Jest to najwęż-sza część tego całego pasma ziemi, a co się tyczy długości dro-gi, to krzepki człowiek zużywa na nią pięć dni marszu *.
Wyruszył zaś Krezus przeciw Kapadocji naprzód dlatego,że, chciwy ziemi, chciał ja do swego terytorium przyłączyć,
a potem głównie z tego powodu, że ufał wyroczni i zamierzałwywrzeć zemstę na Cyrusie za Astiagesa. Albowiem Astiagesa,syna Kyaksaresa, a zarazem szwagra Krezusa i króla Medów,obalił Cyrus, syn Kambizesa, i w moc swą dostał. A szwagremKrezusa został w ten sposób. Gromada Scytów-koczowników,wznieciwszy u siebie bunt, wyszła do kraju medyjskiego.Panował wtedy nad Medami Kyaksares, syn Fraortesa, a wnukDejokesa. Z początku obchodził się on dobrotliwie z tymiScytami jako z podopiecznymi, a ponieważ wielce ich sobiecenił, oddał im swoich synów, żeby wyuczyli się ich językai sztuki strzelania z łuku. Po jakimś czasie zdarzyło się, żeScytowie, którzy zawsze, ilekroć szli na polowanie, cośz sobą przynosili, pewnego razu nic nie upolowali, a Kya-ksares, widząc ich wracających z próżnymi rękami, obszedł sięz nimi bardzo szorstko i nieprzystojnie (był bowiem, jak samtego dowiódł, w wysokim stopniu porywczy). Ci więc, potrak-towani w tak niegodny sposób przez Kyaksaresa, postanowilijednego z oddanych im do nauki chłopców zabić, przyrządzićgo tak samo, jak zwykli byli przyrządzać dziczyznę, i podaćKyaksaresowi niby upolowaną zwierzynę, a potem jak naj-prędzej wynieść się do Alyattesa, syna Sadyattesa, do Sardes.Tak się też stało; bo Kyaksares i jego goście mięso to jedli,a Scytowie po tym czynie przeszli pod opiekę Alyattesa.
Następnie, ponieważ Alyattes mimo żądania Kyaksaresa niechciał wydać mu Scytów, wybuchła pięcioletnia wojna międzyLidyjczykami i Medami, w ciągu której nieraz Medowie zwy-ciężyli Lidyjczyków, nieraz też Lidyjczycy Medów, a wśródtego raz nawet było coś na kształt nocnej potyczki. Kiedymianowicie przy równych szansach przedłużali wojnę, zda-rzyło się w szóstym roku wrogich ich zmagań, że podczas wal-ki dzień nagle ustąpił* przed nocą. Tę przemianę dnia prze-powiedział był Jończykom Tales z Miletu, a jako termin usta-lił właśnie ten rok, w którym istotnie ona nastąpiła. Lidyj-czycy jednak i Medowie, widząc, że z dnia zrobiła się noc, za-niechali walki i obie strony tym bardziej się pospieszyły, żebyzawrzeć pokój. Tymi zaś, którzy skłonili ich do układów, byli
Syennesis z Cylicji i Labynetos z Babilonu. Zabiegali oni kołozawarcia przymierza i doprowadzili do skutku związek mał-żeński; postanowili mianowicie, żeby Alyattes dał za żonę As-tiagesowi, synowi Kyaksaresa, córkę swą Aryenis: boć bez moc-nych węzłów pokrewieństwa nie zwykły trwać mocno układy.Przymierza zawierają te ludy tak jak Hellenowie, prócz tegonacinają skórę na ramionach i zlizują jeden drugiemu krew.
Tego więc Astiagesa, swego dziadka ze strony matki, Cyrusobalił i w moc swą dostał — z przyczyny, którą wskażę w dal-szym ciągu opowiadania. Dlatego Krezus zagniewany był naCyrusa i posłał do wyroczni, zapytując, czy ma wyprawić sięprzeciw Persom. A skoro nadeszła dwuznaczna przepowied-nia, przypuszczał, że wyrocznia stoi po jego stronie, i wyru-szył na terytorium Persów*. Kiedy zaś przybył nad rzekę Ha-lys, przeprowadził stąd sam, jak sądzę, wojsko przez istniejącetam mosty; jak jednak mocno rozpowszechniona wśród Hel-lenów wieść głosi, uczynił to Tales z Miletu. Podobno bowiemKrezus nie wiedział, jak jego wojsko zdoła przeprawić sięprzez rzekę (bo w owym czasie jeszcze tych mostów nie było);wtedy, jak opowiadają, Tales, który znajdował się w obozie,sprawił, że rzeka, która dotąd płynęła po lewej stronie woj-ska*, teraz także po prawej stronie płynąć zaczęła. A miał touczynić w ten sposób: Kazał wykopać głęboki rów, zaczynającysię powyżej obozu, i dalej poprowadzić go w kształcie półksię-życa, tak żeby objął obóz od tyłu. W ten sposób rzeka, skie-rowana do kanału z dawnego łożyska i przepływając obokobozu, miała znów wpadać do dawnego łożyska. Skoro więcrzeka istotnie podzieliła się, można było oba jej ramiona prze-kroczyć. Niektórzy jeszcze utrzymują, że stare łożysko całko-wicie zostało osuszone. Ale ja w to nie wierzę; bo jakżeż w dro-dze powrotnej mogliby byli rzekę przekroczyć?
Kiedy więc Krezus z swoim wojskiem przeszedł rzekę i przy-był do miejscowości, która nazywa się Pteria i jest najsilniej-szą twierdzą w Kapadocji (położoną prawie w pobliżu miastaSynope nad Morzem Czarnym), rozbił tam obóz i pustoszyłpola Syryjczyków. Miasto Pteria zajął i mieszkańców jego za-
przedał w niewolę; zdobył też wszystkie okoliczne miasta,a Syryjczyków, którzy całkiem byli niewinni, wypędził z ichsiedzib. Ale Cyrus zgromadził swoją armię, wciągnął do niejwszystkie mieszkające w pośrodku ludy i wyszedł na spotkanieKrezusa. Zanim jednak wyruszył z wojskiem, posłał heroldówdo Jończyków i próbował ich nakłonić, aby opuścili Krezusa;lecz Jończycy nie dali się namówić. Kiedy więc Cyrus przybyłw okolicę Pterii i stanął obozem naprzeciw Krezusa, wtedyzmierzyli się z sobą całą siłą. Przyszło do gwałtownej walkii po obu stronach wielu padło, aż wreszcie nadeszła noc i roz-dzieliła walczących, przy czym ani jedni, ani drudzy nie od-nieśli zwycięstwa. Taki przebieg miała walka obu wojsk.
Krezus jednak nie był zadowolony z ilości swego wojska(istotnie to wojsko, które walczyło, było znacznie mniejsze odCyrusowego); z tego więc niezadowolony, skoro nadto Cyrusnastępnego dnia nie próbował nowego ataku — zarządził od-marsz do Sardes. Zamiarem jego było wezwać Egipcjan sto-sownie do układu (bo także z Amazysem, królem Egiptu, za-warł był jeszcze wcześniej niż z Lacedemończykami przy-mierze), potem też po Babilończyków posłać (bo i z nimi ist-niało przymierze, a ich władcą w owym czasie był Labynetos),a tak samo Lacedemończykom oznajmić, aby stawili się w ozna-czonym terminie. Gdyby tych wszystkich zjednoczył i swojewłasne wojsko zgromadził, zamyślał, po przeczekaniu zimy,wyprawić się z nastaniem wiosny przeciw Persom. Z takiminosząc się myślami, wysłał po swym przybyciu do Sardes he-roldów do sprzymierzeńców, którym ci mieli zapowiedzieć,aby na piąty miesiąc zebrali się w Sardes. Z wojska zaś, któremiał przy sobie, a które biło się z Persami, kazał wszystkimzaciężnym żołnierzom ustąpić i rozejść się, bo bynajmniej nieoczekiwał, żeby Cyrus po tak nie rozstrzygniętej walce miałistotnie pomknąć na Sardes.
Podczas gdy Krezus takie snuł myśli, napełniło się całeprzedmieście wężami. Z ich pojawieniem się przestały koniepaść się na pastwiskach, lecz pobiegły tam i zjadały węże. Kre-zus, widząc to zjawisko, uznał je za cudowny znak, jak też istot-
nie było. Natychmiast więc wysłał posłów do telmessyjskichwyjaśniaczy. Posłańcy przybyli i dowiedzieli się od Telmessyj-czyków, co to zjawisko ma oznaczać, ale nie było im już danedonieść o tym Krezusowi; zanim bowiem z powrotem odpłynęlido Sardes, Krezus został pojmany. Otóż Telmessyjczycy takrzecz wyjaśnili, że Krezus ma oczekiwać obcego wojska w kra-ju i że ono po swym przybyciu podbije krajowców; wąż, zda-niem ich, jest dzieckiem ziemi, koń zaś nieprzyjacielem i przy-byszem. Takiej odpowiedzi udzielili Telmessyjczycy pójmanemujuż Krezusowi, nie wiedząc jeszcze nic o tym, co stało sięz Sardes i z samym Krezusem.
" A Cyrus, który zaraz przy odwrocie Krezusa po bitwie pte-ryjskiej dowiedział się, że ten zamierza potem wojsko swe roz-proszyć, doszedł po namyśle do przekonania, iż jest dlań ko-rzystniej pomaszerować, o ile możności jak najspieszniej, naSardes, zanim jeszcze po raz drugi zbierze się potęga Lidyj-czyków. I jak postanowił, tak też szybko rzecz wykonał: po-wiódł swoje wojsko do Lidii i sam z tą wiadomością przybyłdo Krezusa. Wtedy Krezus znalazł się w bardzo trudnym po-łożeniu, ponieważ okoliczności wbrew oczekiwaniu całkieminaczej się ukształtowały, niż sam przewidywał; mimo to po-prowadził Lidyjczyków do walki. A w owym czasie nie byłow Azji ludu mężniejszego i silniejszego niż lidyjski; walczylioni konno, mieli długie lance i byli z natury wybornymi jeźdź-cami.
Oba wojska spotkały się na wielkiej i płaskiej równinie,która rozciąga się przed miastem Sardes. Przez nią płynie wrazz innymi rzekami także Hyllos i z szumem zlewają się onez największą rzeką, zwaną Hermos, która, wypływając ze świę-tej góry dindymeńskiej matki* — uchodzi do morza koło mia-sta Fokai. Kiedy Cyrus ujrzał tam Lidyjczyków, ustawionychw szyku bojowym, wtedy z obawy przed ich jazdą, za radąMeda Harpagosa, tak postąpił: Wszystkie wielbłądy, jakie z ła-dunkiem prowiantu i bagaży szły za wojskiem, zebrał razem,kazał im zdjąć ciężary i wsadził na nie mężów w mundurachjazdy; ci, odpowiednio uzbrojeni, musieli przed resztą wojska
ruszyć przeciw jeździe Krezusa, za wielbłądami miała iść pie-chota, a dopiero za nią ustawił całą jazdę. Skoro uszeregowałwszystkich, wydał rozkaz, aby nie szczędząc zabijali każdegoLidyjczyka, który im wejdzie w drogę, tylko samego Krezusażeby nie uśmiercali, nawet gdyby się bronił przed wzięciem godo niewoli. To im surowo nakazał. Wielbłądy zaś dlatego usta-wił naprzeciw konnicy, że koń lęka się wielbłąda i nie znosiani jego widoku, gdy go spostrzeże, ani odoru, gdy mu ten donozdrzy zaleci. Otóż właśnie w tym celu to wymyślił, żebyKrezusowi na nic nie przydała się jego jazda, którą właśnieLidyjczyk chciał zabłysnąć. I rzeczywiście, kiedy wojska ru-szyły przeciw sobie do bitwy, konie, zwietrzywszy i ujrzawszywielbłądy, zawróciły w tył, i tak poszły wniwecz nadziejeKrezusa. Lidyjczycy, co prawda, nawet wtedy nie stchórzyli,lecz zmiarkowawszy, co zaszło, zeskoczyli z koni i pieszo dalejwalczyli z Persami. Dopiero po wielkich obustronnych stra-tach zaczęli uciekać, po czym zepchnięto ich do twierdzy, któ-rą obiegli Persowie.
Zaczęło się więc oblężenie. Krezus, sądząc, że ono długo po-trwa, wysłał z twierdzy nowe poselstwo do swoich sprzymie-rzeńców: poprzednie miało ich wezwać, aby się na piąty miesiącw Sardes zebrali; teraz przesyłał prośbę o jak najszybszą po-moc, gdyż jest oblegany.
Zarówno więc do innych sprzymierzeńców, jak i do Lacede-monu wiadomość tę przekazał. Ale właśnie w tym czasie* samiSpartiaci uwikłani byli w spór z Argiwami z powodu krainyzwanej Tyrea. Tę bowiem Tyreę, która należała do terytoriumArgolidy, odcięli dla siebie i zajęli Lacedemończycy. Do Ar-giwów zaś należał też cały kraj na zachód aż do Malei, na lą-dzie stałym, a także wyspa Kytera i reszta wysp. Kiedy więcArgiwowie stanęli w obronie wydzieranego im obszaru, przy-szło do układów i zgodzono się, żeby walczyło po trzystu mę-żów z obu stron, a którzy z nich zwyciężą, do tych ma krainanależeć; główne zaś wojska miały się oddalić, każde do swegokraju, a nie pozostawać podczas tych zapasów, bo gdyby byłyobecne, a jedna strona widziała, że jej ludzie ulegają, mogłaby
im przyjść na pomoc. Po tej umowie oddalili się, a pozostawieniz obu stron wybrańcy starli się z sobą. Gdy oni z równym wal-czyli skutkiem, ostało się z sześciuset mężów trzech, miano-wicie z Argiwów Alkenor i Chromios, z Lacedemończyków —Otryades. Ci jeszcze się ostali, kiedy noc nadeszła. Otóż dwajArgiwowie myśleli, że są zwycięzcami, i pobiegli do Argos,a Lacedemończyk Otryades odarł ze zbroi zwłoki Argiwów,zaniósł ich broń do swego obozu, potem zaś stanął na swoimmiejscu. Na drugi dzień zjawiły się obie strony, aby zasięgnąćjęzyka. Przez jakiś czas jedni i drudzy twierdzili, że są zwy-cięzcami, bo jedni mówili, że więcej ich ludzi pozostało przyżyciu, drudzy oświadczali, że tamci uciekli, a tylko ich czło-wiek pozostał na miejscu i trupy argiwskie odarł ze zbroi.Wreszcie od kłótni przyszło do wzajemnej walki, a kiedy poobu stronach wielu padło, zwycięzcami zostali Lacedemoń-czycy. Od tego czasu Argiwowie strzygli sobie głowy, choćprzedtem musieli nosić długie włosy, a nadto ustanowili prawoi obciążyli je klątwą, że żaden z Argiwów wprzód włosów niezapuści i żadna niewiasta złotych ozdób nosić nie będzie, ażz powrotem odzyskają Tyreę. Lacedemończycy zaś ustanowiliprzeciwne temu prawo, bo choć nie nosili przedtem długich wło-sów, odtąd je zapuszczali. A jedyny, co ocalał z owych trzystumężów, Otryades, jak mówią, wstydząc się wrócić do Sparty,skoro padli jego druhowie, tam w Tyrei odebrał sobie życie.
W takim położeniu znajdowali się Spartiaci w chwili, kiedyprzybył z Sardes herold z prośbą o udzielenie pomocy oble-ganemu Krezusowi. Mimo to po wysłuchaniu herolda bylizdecydowani pomoc tę wysłać. I już ukończyli swe zbrojenia,a okręty były do odjazdu gotowe, kiedy nadeszła inna wia-domość: że twierdzę Lidyjczyków zdobyto, Krezus zaś dostałsię do niewoli. To ku wielkiemu ich ubolewaniu położyło ko-niec wyprawie.
Sardes zaś w ten sposób zostało zdobyte *: Kiedy już czter-naście dni przeciągało się oblężenie, kazał Cyrus przez kon-nych posłańców obwieścić swojemu wojsku, że hojnie obdaru-je tego, kto pierwszy wejdzie na mury. Przedsiębrane przez
wielu wojowników próby zawodziły, tak że inni ich zanie-chali; ale pewien Mardyjczyk, imieniem Hyrojades, spróbowałwspiąć się z tej strony zamku, gdzie żadnego posterunku nie...
isabela3