O radiestezji.doc

(281 KB) Pobierz
OD AUTORA

OD AUTORA

Wrzesień 1994

13 lat temu, we wrześniu 1981 roku, na sesji plakatowej Zjazdu Polskiego Towarzystwa Fizycznego w Lublinie, prezentowałem negatywne rezultaty prawie siedmioletnich badań nad radiestezją, a konkretnie różdżkarstwem. Stałem obok wywieszonego tekstu mojego referatu przez parę godzin, ale zainteresowanie było niewielkie. Wcześniej odbyłem telefoniczną rozmowę z profesorem Uniwersytetu Londyńskiego Johnem Taylorem. Od kilku lat pozostawaliśmy bowiem w stałym kontakcie właśnie w sprawach wyników naszych badań nad radiestezją. Opowiedziałem mu o ich załamaniu. Odrzekł mi na to, że trzeba się przyznać do niepowodzenia. Z jego wystąpień w programach naukowych BBC oraz z artykułu w prestiżowym czasopiśmie "Nature" wiedziałem, że i on przeszedł podobne rozczarowanie. Zgromadziwszy bardzo dużą ilość aparatury, badał wszelkie dostępne zjawiska paranormalne: różdżkarstwo, telepatię, telekinezę (poruszanie przedmiotów na odległość), zginanie łyżeczek oraz fenomen uzdrawiania. Taylor sprawdzał, czy w zjawiskach paranormalnych nie mamy przypadkiem do czynienia z wytwarzaniem jakiegoś pola elektromagnetycznego i czy w oparciu o to, nie można owych zjawisk wytłumaczyć. Szereg przeprowadzonych przez Taylora eksperymentów zdecydowanie nie potwierdziło jego oczekiwań.

Jestem fizykiem, za rok kończę 70 lat. Całe życie zawodowe spędziłem prowadząc badania naukowe, które nadal kontynuuję. Interesowały mnie jednak również zagadnienia filozofii (zwłaszcza katolickiej), teologii, medycyny, a obecnie także archeologii. W trakcie mej pracy na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza (UAM) w Poznaniu, w Instytucie Fizyki, straciłem wzrok. Działo się to powoli. Musiałem więc stopniowo przestawić się na inny sposób pracy oraz częściej korzystać z magnetofonu i maszyny do pisania. Piszę "na ślepo", podobnie jak każda doświadczona maszynistka. Mam dobrą pamięć i mogę na niej polegać. Zawsze ceniłem niezależność myśli i unikałem wejścia w rutynę. Miałem też czas, by przemyśleć wiele zagadnień, z których tylko niektóre analizuję w tym opracowaniu. Nauczyłem się wykonywać w pamięci wiele wyprowadzeń matematycznych i tylko do trudniejszych używam magnetofonu, tego właśnie, za pomocąktórego nagrywam te słowa. Mam wszechstronne wykształcenie fizyczne. Moja praca magisterska polegała na zaprojektowaniu aparatury elektronicznej dla celów medycznych, natomiast doktorat robiłem z fizyki teoretycznej, w zakresie fizyki ciała stałego. Już po studiach nauczyłem się łaciny, aby czytać w oryginale św. Tomasza z Akwinu. Swobodnie posługuję się językiem angielskim, niemieckim i rosyjskim. Dzięki mym przyjaciołom z Kanady od 18 lat co miesiąc otrzymuję dźwiękowąwersję miesięcznika "Scientific American" (Świat Nauki). Słucham regularnie cotygodniowych przeglądów naukowych stacji radiowej BBC, aby zorientować się w bieżących wynikach różnorodnych badań naukowych. Wszystkie te informacje podaję jedynie w celu uwiarygodnienia dalszych swoich rozważań. Spotykałem się bowiem wielokrotnie z postawami pewnej rezerwy u osób znających mnie tylko pobieżnie, poddających w wątpliwość mojąwiedzę i zdolność do przeprowadzenia rzetelnych badań naukowych, ze względu na utratę wzroku.

Pragnę podziękować wszystkim, którzy poddawali się cierpliwie naszym badaniom, pomagali nam w laboratorium, na obozach naukowych, a nawet na spotkaniach towarzyskich w mieszkaniach prywatnych. Dziękuję osobom, które pomogły mi w ostatecznym zredagowaniu niniejszego opracowania, zajęły się nie tylko korektąjęzykowąi przepisaniem tekstu, ale zwróciły mi również uwagę na konieczność wprowadzenia uzupełnień, bowiem niektóre z moich myśli sformułowane były w sposób zrozumiały wyłącznie dla fizyka.

Wszystkich nazwisk nie jestem w stanie wymienić, ale zdaję sobie sprawę, że bez ich udziału przygotowanie opracowania w jego aktualnym kształcie nie byłoby możliwe.

 

 

 



1. WSTĘP O RADIESTEZJI

Odczuwanie promieni

Posługiwanie się różdżką i wahadełkiem jest praktyką bardzo dawną i trudno dziś ustalić jej początki. W latach trzydziestych XX wieku jej zwolennicy utworzyli nowy termin radiestezja od greckiego radios - promień i aisthesis - odczuwanie. Jest to zatem sztuka odczuwania jakiegoś bliżej nieokreślonego promieniowania przy pomocy tzw. "szóstego" zmysłu, mającego znacznie poszerzać ludzkie możliwości.

Co obiecuje radiestezja

Radiestezję można podzielić na radiestezję fizyczną i mentalną. Ta pierwsza polega na beznamiętnym obserwowaniu reakcji różdżki czy wahadła, druga zakłada istnienie umownego kodu porozumiewania się radiestety z różdżką czy wahadłem, który pozwala otrzymywać odpowiedzi na zadawane pytania z różnych dziedzin wiedzy. Sprawami wykrywania wody zajmuje się radiestezja fizyczna.

Radiestezja mentalna, badająca rzeczywistość na odległość przy pomocy myśli, twierdzi z kolei, że jej możliwości są nieograniczone w czasie i przestrzeni. W takim ujęciu wahadełko i różdżka pełnią podobne funkcje jak wirujące stoliki, umożliwiające spirytystom uzyskiwanie odpowiedzi na zadawane duchom pytania. Teleradiestezja ma umożliwiać prowadzenie badań radiestezyjnych na odległość przy pomocy mapy i głównie wahadełka. Chodzi tu o wykrywanie wody, złóż mineralnych, zaginionych ludzi, diagnozowanie chorób, a nawet pomaganie i szkodzenie ludziom na odległość. Trudno oczekiwać, aby tego typu podejście współczesna nauka traktowała poważnie i aby mogło się ono stać przedmiotem badań fizycznych.

W bogatej literaturze różdżkarskiej, wydawanej np. przez Wielkopolskie Stowarzyszenie Różdżkarzy i inne lokalne związki radiestetów, mówi się o tym, że możliwe jest wykrywanie tzw. żył wodnych, złóż różnorodnych minerałów, zagubionych przedmiotów i ludzi, diagnozowanie chorób, określanie przydatności i dawkowania leków, dokonywanie pomiaru ciśnienia krwi bez użycia aparatury medycznej, itp.

Praca w terenie wykonywana jest przez radiestetów za pomocąróżdżki. Istnieje kilka odmian różdżek, z których najbardziej znana ma kształt rozwidlonej gałęzi. Obecnie stosuje się często różdżki wykonane z drutu stalowego z rękojeściami o łącznej długości od 30 do 40 cm. W niektórych przypadkach stosuje się również wahadełko, czyli ciężarek zawieszony na nitce, ważący od kilku do stukilkudziesięciu gramów. Na temat posługiwania się tymi przyrządami istnieje rozległa literatura o rozmaitym poziomie kompetencji. Teoria radiestezji jest tam zazwyczaj bardzo rozbudowana, jednak główny nacisk kładzie się na doświadczenie, podając sporo fascynujących przykładów osiągnięć radiestetów graniczących wręcz z cudami. Autorzy operująwieloma pojęciami naukowymi, zwłaszcza tymi najnowszymi, ujawniając niejednokrotnie zasadnicze luki w swym wykształceniu. Miałem okazję osobiście zapoznać się z literaturą, jak również uczestniczyć w wielu wykładach i prelekcjach popularyzujących radiestezję. Spotkałem tam sporo ludzi dobrej woli, ale również wielu szarlatanów zdradzających objawy wręcz schizofrenii. Ci ostatni, wykorzystując ludzkąnaiwność i chęć ratowania zdrowia za wszelkącenę, zapewniają, że znająrozwiązania wielu tajemnic z tej dziedziny. Ciągnąprzy tej okazji krociowe zyski ze swej działalności. Często też, zupełnie bezpodstawnie, stwierdzająwystępowanie wyimaginowanych chorób, zwłaszcza raka, powodując u badanych nieuzasadniony niepokój i przyjmowanie niepotrzebnych lekarstw.

Tajemnicze ,,żyły wodne''

Ludziom sugeruje się istnienie tajemniczych "żył wodnych" wysyłających promieniowanie szkodliwe, a może nawet zabójcze dla życia ludzkiego. Radiesteci utrzymują, że pod ziemiąistnieje bliżej nieokreślona sieć strumyków z płynącąw nich wartko wodą. Mająone szerokość do kilkudziesięciu centymetrów i służąrzekomo do zasilania studni wodą. Jednocześnie ich szkodliwy wpływ ma sięgać najwyższych pięter naszych budynków. Sposoby wykrywania żył wodnych oraz zabezpieczenie się przed ich ponoć szkodliwym wpływem stanowiąprzedmiot większości publikacji radiestezyjnych oraz praktycznej działalności różdżkarzy i wahadlarzy.



2. NASZE BADANIA

Grupa poznańska, która zajęła się badaniami nad radiestezją, składała się z 4 osób. Kierownikiem grupy był prof. dr hab. Henryk Szydłowski, kierownik Zakładu Nauczania Eksperymentu Fizycznego Instytutu Fizyki UAM. W naszych pracach brali również udział mgr fizyki Ewa Ogórkiewicz-Szulczewska, mgr fizyki Roman Smuszkiewicz i piszący te słowa. Badania rozpocząłem jesienią1974 r, a cały zespół ukonstytuował się w maju 1975 r. W ramach zespołu badawczego zajmowałem się nie tylko całościązagadnienia, ale także teoretycznym wyjaśnieniem wyników eksperymentalnych jak i całego zagadnienia, doborem, wykonaniem i interpretacjąeksperymentów oraz weryfikacjąróżnych hipotez. Trzy osoby pracujące w naszym zespole posiadały szczególne uzdolnienia różdżkarskie i stosowały wahadełka. Ja natomiast nauczyłem się wykrywania tak zwanych żył wodnych przy pomocy podniesionych rąk, jak to podobno praktykuje się w Indiach. Według tej metody pojawiające się mrowienie dłoni ma świadczyć o występowaniu tajemniczego promieniowania.

1. POCZĄTEK BADAŃ

Byłem wielkim zwolennikiem radiestezji

Byłem wówczas wielkim zwolennikiem radiestezji. Moja entuzjastyczna postawa uległa zmianie dopiero po podsumowaniu rezultatów obozu naukowego w Objezierzu k/Obornik Wlkp. w roku 1981, a stała się jeszcze bardziej krytyczna po opracowaniu wyników dwóch następnych obozów naukowych: 1982r.- Gniezno i 1983r.- Strzelce Krajeńskie. Po tym ostatnim obozie, i po przeanalizowaniu wszystkich dotychczasowych wyników, zmuszeni byliśmy definitywnie zakończyć nasze badania. W sumie w terenie odbyło się 8 obozów naukowych głównie z udziałem studentów fizyki oraz członków naszej grupy badawczej. Równolegle do badań terenowych przebiegała praca doświadczalna w laboratorium i interpretacja teoretyczna wyników w naszym Zakładzie Nauczania Eksperymentu Fizycznego Instytutu Fizyki Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu przy ulicy Grunwaldzkiej 6. Opracowanie wyników stanowiło temat siedmui prac magisterskich, których byłem opiekunem.

Geologia, elektrochemia, neurologia

Badacz zajmujący się radiestezjąnapotyka na podstawowątrudność, którąstanowi brak wiarygodnych danych. Po weryfikacji dostępnych informacji z tej dziedziny należy się zapoznać z innymi dyscyplinami nauki, niezbędnymi przy wyjaśnianiu zagadnień radiestezyjnych. Ich wachlarz jest bardzo szeroki; od zagadnień geologii, elektrochemii przez fizjologię, zwłaszcza neurologię, aż do psychologii. Rozmowy ze specjalistami z tych dziedzin stanowiły dla nas źródło bardzo cennych informacji. Szukaliśmy również kontaktu z różdżkarzami zdolnymi do praktycznej weryfikacji naszych hipotez.

2. BADANIA NAD WAHADŁEM

W naszych pracach dążyliśmy do opracowania fizycznych podstaw działania instrumentów radiestezyjnych. Z dwóch tajemniczych przyrządów radiestezyjnych, jakimi sąróżdżka i wahadełko, na początku naszych badań zajęliśmy się tym ostatnim, ponieważ łatwiej się nim posługiwać. Trzeba było sprawdzić, jakie parametry fizyczne sątu istotne. W pierwszej kolejności badaliśmy materiał stosowany do wykonywania wahadełka. Okazało się, że pozytywne rezultaty osiągano zarówno z metalami magnetycznymi (żelazo) jak i niemagnetycznymi (mosiądz i miedź) oraz izolatorami (szkło, tworzywa sztuczne, a nawet plastelina), jak również materiałami organicznymi, np. owoc kasztanowca. Wahadlarze często używająmałych wahadełek z ostrym czubkiem, zwłaszcza przy pracy z mapą, co ma dawać bardziej precyzyjne ustalenia.

Teoria wahadła

Teoria wahadła zajmuje kilka stron w każdym uniwersyteckim podręczniku fizyki. Pomijając wzory matematyczne można powiedzieć, że drgania wahadła polegająna okresowej zamianie energii ruchu (energii kinetycznej) na energię przyciągania ziemskiego (energię potencjalną). Wahadło wytrącone ze stanu spoczynku podczas wychylania lekko unosi się tracąc prędkość aż do zatrzymania ruchu, następnie opada znowu nabierając prędkości. W położeniu środkowym, najniższym, osiąga prędkość maksymalnąi dalej znowu się wznosi wytracając prędkość. Jeśli do układu nie dostarczamy energii z zewnątrz, energia wahadła powoli zamienia się na ciepło, wskutek oporu stawianego przez powietrze, tarcia w nitce, na której zawieszono ciężarek, bądź tarcia w łożysku. W miarę upływu czasu, w wyniku utraty energii, drgania stająsię coraz mniejsze, co w końcu powoduje zatrzymanie wahadła. Czas, w jakim wahadło z jednego skrajnego wychylenia poprzez drugie skrajne wychylenie wraca z powrotem do pierwszego nazywamy okresem wahadła, a ilość przebiegów wahadła w jednej sekundzie nazywana jest częstotliwościądrgań.

Mimowolne drgania mięśni

Zawieszając skupionąw małej objętości masę na bardzo cienkiej i elastycznej nitce, minimalizujemy straty energii, osiągając wydłużenie czasu wahania. Tak dzieje się również, kiedy obrączkę zawiesić na długim kobiecym włosie, co dla wahadłującego może mieć znaczenie psychologiczne lub wręcz magiczne. Pierwsze próby posługiwania się wahadełkiem wykonywano często właśnie przy pomocy złotej obrączki zawieszonej na włosie. Pozycja ręki trzymającej wahadło jest stosunkowo męcząca, co w rezultacie powoduje zmęczenie pewnych partii mięśni i mimowolne ich drganie. Drgania mięśni powodujądostarczanie energii do układu wahadła zawieszonego na nitce, pobudzając z kolei do ruchu samo wahadło. Radiesteta obserwujący drgania wahadła może im przeciwdziałać przez ich kompensowanie ruchem ręki bądź je wzbudzać przez podtrzymywanie drgań. Konieczna tu jest obserwacja wahadła i dlatego dobre rezultaty osiąga się przy pracy z wahadłem błyszczącym. W naszych badaniach zaobserwowaliśmy też pewnąprawidłowość. Zamknięcie oczu powodowało wytłumienie drgań wahadła, a osoby niewidome w ogóle nie mogły się nim posługiwać.

Okres drgań wahadła zależy bezpośrednio od długości nici. Dla wahadła o długości 25 cm okres drgań wynosi 1 sekundę. Przy wahadle 4 razy krótszym (6,25 cm) otrzymujemy dwa okresy drgań na jednąsekundę. Okres drgań jest wprost proporcjonalny do pierwiastka kwadratowego z długości nici. Badając amplitudę, czyli odległość między dwoma skrajnymi położeniami wahadła w zależności od długości nici, w czasie pomiarów przetestowaliśmy kilkadziesiąt osób. Najlepiej w ręku radiestety poruszało się wahadło o długości 5-30 cm, przy czym długości były różne dla różnych osób. Nie zaobserwowano jednak występowania jakiejś jednoznacznej zależności od długości nici. Gdyby ręka miała drgać z określonączęstotliwością, to należało się spodziewać drgań wahadła jedynie przy określonej długości nici. Tak jednak nie jest. Wskazuje to na bezpośredniązależność ruchów wahadła od zmysłu wzroku, pozwalającego na korelowanie drgnień ręki z ruchami wahadła.

Wzmaczniacz mechaniczny

Nasze badania potwierdziły, że wahadełko jest wzmacniaczem mechanicznym o bardzo dużym wzmocnieniu (200 do 300 razy). Stwierdziliśmy to doświadczalnie. Przy takim wzmocnieniu drgnienie ręki zaledwie o 0,1 milimetra powoduje 2-3 centymetrowe wychylenie wahadła. Warto dodać, że drgnienie ręki o 0,1 milimetra jest zupełnie nieuchwytne zarówno dla różdżkarza jak i obserwatora. Zaobserwowaliśmy również, że różdżkarz wprawia wahadło w ruch nie przez jednostajne kiwanie ręką(co wydłużałoby czas rozbujania wahadełka), lecz przez serię pojedynczych drgań. Doskonale widać to gdy patrzymy na rękę radiestety a nie trzymane przez niego wahadło.

Wzór matematyczny

Dla bardziej dociekliwego czytelnika podaję, że można wyznaczyć wzmocnienie wahadła przez jego zawieszenie na sztywnym podłożu i wprowadzenie go w ruch. Liczymy ilość okresów (wahnięć w kierunku tam i z powrotem) do momentu, gdy amplituda zmaleje do wartości 1/e równej około 0,37 wychylenia początkowego. Oznaczmy tę wartość przez N. Wówczas wzmocnienie K wyniesie A x N. Możemy też liczyć wahnięcia do momentu, kiedy amplituda zmniejszy się o połowę i wówczas współczynnik wzmocnienia obliczamy ze wzoru:

gdzie N0,5 oznacza ilość okresów potrzebnych do zmniejszenia amplitudy o połowę. W naszym doświadczeniu otrzymaliśmy N = 100, co odpowiada wartości N0,5 na poziomie 70 i współczynnikowi wzmocnienia ponad 300. Jeżeli ręka drgałaby równomiernie z amplitudąnp. 0,1 mm, to dopiero po 70 okresach wahadełko osiągnęłoby amplitudę 1,5 cm, czyli połowę maksymalnej wartości. Tymczasem obserwowaliśmy, że u różdżkarzy następuje bardzo szybkie osiągnięcie maksymalnej amplitudy, np. po 5-10 sekundach, czyli najwyżej kilkunastu okresach.

Poziom podświadomości

Wyobraźmy sobie dziecko siedzące na huśtawce. Jedna sekwencja pchnięć spowoduje rozbujanie huśtawki, inna może doprowadzić do wytłumienia jej ruchu. Innymi słowy pchnięcia musząbyć skorelowane w czasie. Podobnie drobne drgnienia dłoni różdżkarza obserwującego wahadło mogąwzmocnić jego drgania, bądź je wytłumić. Sam proces wzbudzania niekoniecznie musi być świadomy i może zachodzić na poziomie podświadomości.

Kształty i drgania.

Zmysł wzroku odgrywa tu jeszcze jedną ważną rolę. Jak podająsami różdżkarze w swej literaturze, wahadełko odtwarza w pewnym sensie kształty, np. nad liniąprostądrgania sąrównoległe lub prostopadłe do niej, a nad kołem - kołowe. W przypadku nożyczek nad rękojeściami zaobserwujemy drgania kołowe, a drgania proste - nad ostrzem. Przy kształtach nieregularnych wahadełko w ręku różdżkarza zatrzymuje się. Efekt ten wykorzystuje się przy konstruowaniu tzw. odpromienników, mających zniwelować szkodliwe wpływy tzw. żył wodnych. Kształty odpromienników sąbardzo często nieregularne. Układając w tzw. miejscu zapromieniowanym, np. kłębek drutu (chodzi tu raczej o kształt, a nie metal) obserwuje się zatrzymanie wahadełka, co według różdżkarza ma świadczyć o zniwelowaniu szkodliwego promieniowania. Jednocześnie należy pamiętać, że sam kształt takiego odpromiennika jest zbyt skomplikowany, by ruchy wahadełka mogły odtworzyć jego zarys. Według mnie, działanie odpromienników ogranicza się wyłącznie do wspomnianego aspektu psychologicznego.

Mechanizm kompensacji

Wykonajmy pewien eksperyment. Spróbujmy utrzymać ołówek na czubku palca w pozycji pionowej. W tym celu musimy wykonywać drobne korekcyjne ruchy dłonią, zapobiegające spadaniu ołówka. Mózg człowieka posiada zakodowany odpowiedni program umożliwiający wykonanie takiego przedsięwzięcia. Jest on jednak dostosowany do bryły sztywnej. Natomiast różdżka, czy też wahadełko, które sąwzmacniaczami mechanicznymi, powodująpewne przekompensowanie. Zamiast utrzymać wahadełko w pozycji nieruchomej, inicjujemy jego drgania (czy też drgania czubka rożdżki). Nasz mózg daje się niejako oszukać przez nietypowe dla niego zachowanie. Jest to mechanizm kompensacji.

3. BADANIA NAD RÓŻDŻKĽ

Drugim przyrządem radiestezyjnym jest różdżka. Dawniej posługiwano się sprężystągałęziąo kształcie rozwidlonym. Współcześni różdżkarze stosująnajczęściej różdżkę z drutu stalowego o długości 30-40 cm z mosiężnymi rękojeściami o długości około 10 cm. Czubek łączący oba druty jest błyszczący i również wykonany z mosiądzu. Różdżka trzymana jest w taki sposób, aby jej rękojeści znalazły się możliwie dokładnie w linii prostej. Powstaje w ten sposób dźwignia o dużej przekładni, przy czym sprężystość materiału może powodować złudzenie, że różdżka wykonuje samoistne drgania. Znajduje się ona w równowadze nietrwałej. W pewnych sytuacjach może dochodzić nawet do trzydziestokrotnego wzmocnienia drgnięcia ręki trzymającej różdżkę. Przy odpowiednim skręceniu rąk możemy zaobserwować tzw. wybicie różdżki, kiedy błyszczący czubek przemieszcza się gwałtownie w górę lub w dół. Mamy tu również do czynienia z mechanizmem kompensacji, który został omówiony wyżej. Literatura różdżkarska zaleca początkującym adeptom takie trzymanie różdżki, by jej czubek wskazywał linię horyzontu, podczas gdy łokcie powinny być mocno przyciśnięte do klatki piersiowej. Jeśli się zastanowić, to staje się jasne, że w miarę oddychania i poruszania się klatki piersiowej, przyciśnięte łokcie będąsię również poruszały. Obserwowany czubek zacznie więc wykonywać drgania, które mózg będzie się starał skompensować. Musimy również uwzględnić możliwość występowania niekontrolowanych drgań zmęczonych mięśni. Rezultatem takiego procesu może być subiektywne wrażenie, że różdżka wykonuje samoistne ruchy. W naszych badaniach zajęliśmy się również innymi rodzajami różdżek, łącznie z chętnie stosowanąróżdżkąjednoramienną, tzw. hiszpańską. Badania wykazały, że wszystkie one sąwzmacniaczami mechanicznymi, o prawie trzydziestokrotnym stopniu wzmocnienia.

Teoretycznie możliwe jest nawet jeszcze większe wzmocnienie, ale w praktyce tylko takie udawało się nam uzyskać. Wcześniej wspomniałem o związku między kształtem badanego przedmiotu a ruchami wykonywanymi przez wahadło. Podobny mechanizm daje się zaobserwować przy posługiwaniu się różdżką. Jeden ze znajomych różdżkarzy wyznał, że kiedy nie bardzo wie, gdzie się znajduje tzw. żyła wodna, to najczęściej lokalizuje jąpod środkiem drogi, wzdłuż jej osi. Występuje tu więc swoisty punkt lub kierunek odniesienia (np. droga czy miedza), sugerujący różdżkarzowi pewne zachowania. Podobne reakcje zaobserwowałem i u innych różdżkarzy.



3. POSZUKIWANIE PRAWDY

Hipoteza robocza

Rozpoczęcie badań nad różdżkąi wahadełkiem było możliwe dzięki postawieniu hipotezy roboczej, której autorem był piszący te słowa. Wysunąłem przypuszczenie, że różdżkarz reaguje na pole elektryczne niskiej i bardzo niskiej częstotliwości. Wiadomo, że między ziemiąa jonosferąistnieje stałe pole elektryczne o natężeniu około 100 V/m. Drgająca powierzchnia wody w otwartych zbiornikach wodnych może być przyrównana do drgającej okładki kondensatora. Drgania wody powinny więc wytwarzać zmienne pole elektryczne. Udało się je rzeczywiście wykryć nad powierzchniąjeziora przy pomocy czułej aparatury konstrukcji mgr Romana Smuszkiewicza. W miarę kontynuowania badań doszedłem do wniosku, że stałe pole elektryczne pod ziemiąjest miliony miliardów razy mniejsze od pola między ziemiąa jonosferą. Wynika to z porównania przewodnictwa elektrycznego ziemi i powietrza. Zatem generowanie zmiennego pola elektrycznego przez płynące wody podziemne praktycznie nie zachodzi ze względu na znikome wartości stałego pola elektrycznego. Jednocześnie faktyczny mechanizm przepływu wody pod ziemią, polegający na powolnym jej sączeniu (zaobserwowaliśmy prędkość 10 - 20 cm na dobę - na obozie w Strzelcach Krajeńskich w 1983 roku), znacznie się różnił od modelu, jaki sobie wyobrażałem przez pierwszych kilka lat. Skoro nie mamy tu do czynienia z intensywnym falowaniem powierzchni sączącej się wody, a stałe pole elektryczne jest właściwie znikome, to praktycznie nie można mówić o generowaniu pod ziemią, przy pomocy tego właśnie mechanizmu, jakiegoś sygnału stanowiącego efektywny nośnik informacji odbieranej przez różdżkarza. Do postawienia hipotezy o wrażliwości organizmu ludzkiego na pola elektromagnetyczne niskiej i bardzo niskiej częstotliwości przyczynił się również fakt, że częstotliwość impulsów nerwowych, dzięki którym mózg kontaktuje się z całym ciałem, mieści się w granicach od zera do 100, czy 200 impulsów na sekundę. Wyobrażałem sobie, że drobne zakłócenia przebiegających impulsów sąodbierane przez organizm radiestety i mogąwyzwalać reakcję wahadełka czy różdżki. Zaczęliśmy wobec tego badać wpływ na organizm ludzki pola o częstotliwości od kilku Hz (1Hz = jedno drganie na sekundę) do kilku tysięcy Hz. Przykładane napięcia były bardzo małe i nie przekraczały nawet poziomu napięcia impulsu nerwowego (0,07 V). Wpływowi pola elektrycznego poddawaliśmy rękę, bądź inne części ciała radiestety. Celem eksperymentów było ustalenie wrażliwości różdżkarza na poszczególne częstotliwości i w konsekwencji stwierdzenie istnienia oraz zlokalizowanie poszukiwanego przez nas tzw. "szóstego zmysłu" radiestezyjnego.

Sugestia i autosugestia

W warunkach laboratoryjnych udało się nam stworzyć model sztucznej żyły wodnej. Tak nam się przynajmiej wtedy wydawało na podstawie eksperymentów przeprowadzonych zarówno ze znajomymi różdżkarzami jak i z członkami naszej ekipy. Dzięki temu mogliśmy przejść do badań bardziej szczegółowych. Wyniki tej fazy badań zostały ogłoszone w miesięczniku "Problemy" z sierpnia 1976, w artykule pod tytułem: Człowiek detektorem pól elektromagnetycznych bardzo niskich częstotliwości". Dziś, z perspektywy czasu, uważam, że w ówczesnych badaniach nie uwzględniono bardzo istotnego czynnika, jakim jest wpływ sugestii i autosugestii na otrzymywane rezultaty. Przyroda nie oszukuje i nie podlega sugestii. Nasze badania zakładały więc podejście raczej przyrodnicze niż psychologiczne. Człowiek był tu traktowany podobnie jak przyrząd pomiarowy służący do odczytywania fizycznych wskazań. Osoby poddane eksperymentom informowaliśmy o częstotliwości przykładanego im napięcia, wprowadzając tym samym element nieobiektywnej sugestii.

Upadek hipotezy

Uświadomienie sobie wagi czynnika sugestii następowało stopniowo. Najpierw zaskoczeniem dla nas był fakt rzekomego reagowania radiestety na bardzo niskie natężenia pola elektromagnetycznego. Chodziło o natężenia leżące znacznie poniżej poziomu otaczającego nas pola elektrycznego i magnetycznego generowanego przez przewody sieci elektrycznej o częstotliwości 50 Hz znajdującej się w budynku. Na naszej aparaturze obserwowaliśmy reagowanie osób badanych na znacznie słabsze pola o tej samej częstotliwości.

Natężenie pola elektromagnetycznego o częstotliwości 50 Hz wynosiło w pokoju np. 100 V/m, a pole przykładane do lewej dłoni różdżkarza nie przekraczało wartości 1 V/m. Starałem się wtedy ratować pierwotnąhipotezę przez wprowadzenie dodatkowych założeń. Dzisiaj wiem jednak, że były to pierwsze sygnały załamywania się hipotezy, których wówczas nie chciałem dokładniej analizować.W ciągu roku przebadaliśmy w naszym laboratorium około 200 osób. Uzdolnienia radiestezyjne stwierdziliśmy u ok. 30 % badanych.

W poszukiwaniu żył

Podczas naszego pierwszego obozu radiestezyjnego w okolicach Leszna Wielkopolskiego staraliśmy się wyszukiwać w terenie tzw. żyły wodne przy pomocy metod radiestezyjnych. Wiedzieliśmy już z literatury, że tzw. żyła wodna nie emituje sygnałów możliwych do zbadania przyrządami pomiarowymi, a przynajmniej jak dotąd nikomu nie udało się wykryć takiego sygnału. Doszliśmy do wniosku, że może to być sygnał ukryty w "szumach". Takimi szumami w terenie sąbrzęczenia sieci energetycznej, tzn. częstotliwość 50 Hz i jej harmoniczne (wielokrotności tej częstotliwości).

Początkowo do poszukiwań sygnału tzw. żyły wodnej stosowaliśmy magnetofon kasetowy. W terenie, gdzie różdżkarz stwierdził występowanie zjawiska tzw. żyły wodnej, wbijaliśmy w ziemię dwie elektrody wzdłuż osi żyły i łączyliśmy je przewodami z gniazdem wejściowym wzmacniacza magnetofonu. Następnie uruchamialiśmy zapis magnetofonowy rejestrując sygnał akustyczny. Po podłączeniu do gniazda głośnikowego długiego przewodu układaliśmy go na terenie, według opinii różdżkarzy, wolnym od tzw. zapromieniowania. Tam odtwarzaliśmy zapisany na taśmie sygnał i obserwowaliśmy zachowanie różdżkarzy. Nad naszym przewodem elektrycznym ich wahadełka i różdżki reagowały identycznie jak nad żyłąwodną. Niestety, wcześniej informowaliśmy uczestników eksperymentu o fakcie uruchomienia magnetofonu, zamiast testować ich zdolność do ustalenia, czy magnetofon w danej chwili pracuje.

W tej fazie badań kierowaliśmy się wyłącznie opiniąradiestetów, którzy potwierdzali w terenie występowanie tzw. żył wodnych. Skromny budżet naszych badań nie przewidywał finansowania prac związanych z wierceniami geologicznymi, a wyłącznie one mogłyby potwierdzić lub też wykluczyć istnienie żyły wodnej w miejscu wskazywanym przez różdżkarza. Stąd kierowaliśmy się opiniami kilku różdżkarzy, którzy byli zgodni, że w konkretnym miejscu występuje tzw. żyła wodna. Drobne różnice w ich odczytach tłumaczyliśmy sobie niejednakowąwrażliwościąorganizmu różdżkarzy na odbierany sygnał. Jednocześnie pozwalaliśmy im na wzajemne kontaktowanie się w czasie pracy, co, jak się okazało, nie pozostało bez wpływu na uzgadnianie wyników. W takim przypadku decyduje bowiem autorytet szefa grupy lub bardziej doświadczonego różdżkarza, któremu reszta na ogół bezwiednie podporządkowuje się.

Sztuczna żyła wodna

Wracając do kwestii nagrań magnetofonowych: dokonywaliśmy ich także w terenie, gdzie według opinii różdżkarzy nie ma tzw. żyły wodnej. Nasi koledzy akustycy analizowali szczegółowo oba sygnały, lecz nie znaleźli żadnych widocznych róźnic. Były one identyczne. Obserwacje na oscyloskopie skłaniały do przypuszczeń, że jedyne różnice mogąwystępować w samym kształcie przebiegu sygnału. Dziś jest dla mnie oczywiste, że magnetofon kasetowy zupełnie nie nadawał się do prowadzonych badań, ze względu na ograniczony zakres przenoszonego pasma, co w konsekwencji powodowało znacznądeformację przebiegów obserwowanych na ekranie oscyloskopu.

Badanie sygnału tzw. żył wodnych wiązało się z koniecznościąwyjazdów w teren. Ze względu na uciążliwości częstego przenoszenia naszej specjalistycznej aparatury laboratoryjnej postanowiliśmy sztucznie symulować kształty przebiegów towarzyszących efektowi żył wodnych i analizować ten sygnał w warunkach laboratoryjnych. Testowani różdżkarze znali oczywiście cel naszych badań i wiedzieli, czego od nich oczekujemy. W końcu metodąprób i błędów wykonaliśmy układ pojemnościowo - oporowy z diodązasilany generatorem. Miał on działać podobnie jak nagrany sygnał żyły wodnej z magnetofonu kasetowego.Tak samo wprowadzaliśmy prąd elektryczny do rozłożonego w terenie lub laboratorium przewodu, który przez radiestetów rozpoznawany był jako tzw. żyła wodna.W rezultacie badań doszliśmy do wniosku, że poszukiwany przez nas sygnał tzw. żyły wodnej nie daje się wyodrębnić z "szumów" przy pomocy posiadanej przez nas aparatury. Należało więc podejść do zagadnienia niejako z drugiej strony. Chcieliśmy utworzyć sztucznie odpowiedni sygnał przypominający możliwie wiernie sygnał emitowany przez tzw. żyłę, by w ten sposób pośrednio zorientować się, co właściwie wysyła sama żyła wodna. W trakcie badań powstawały i upadały coraz to nowe hipotezy. Wśród wielu możliwych braliśmy pod uwagę również wyżej wspomnianąhipotezę zmiany kształtu sygnału, nie wykluczaliśmy też hipotezy lokalnie przesuwającego się pola i wielu innych. Każda z hipotez wymagała podbudowy fizycznej i mozolnych obliczeń, które tu pominę.

Płynie czy nie płynie?

Innym żródłem zdobywania informacji był eksperyment związany z wykrywaniem wody płynącej z kranu przez rurkę przy pomocy wahadełka. Stosowaliśmy rurki szklane, plastykowe, metalowe czy nawet na przemian: plastykowe i metalowe. Naszym celem było stwierdzenie, kiedy płynąca woda oddziałuje na radiestetę, a kiedy nie. Zauważyliśmy wtedy zjawisko wówczas zupełnie dla mnie niezrozumiałe. Jeśli woda płynąca przez szklanąrurkę zawierała widoczne przez szkło bańki powietrza, za każdym razem wahadełka reagowały mocniej. Dziś rozumiem, że eksperymentatorzy orientowali się w ten sposób, że woda faktycznie płynie. Kiedy natomiast rurkę wykonanąz plastyku umieściliśmy pod blatem stołu, to wystąpiły trudności z jej lokalizacjąi to mimo że taka sama rurka położona na stole z przepływającąprzez niąwodąwywołuje wyraźnąreakcję różdżkarzy. Wystarczała prędkość przepływu 1 do 2 litrów wody na godzinę. Ponadto, przy badaniu żył modelowanych przez układ elektroniczny zdarzały się nam pomyłki w podłączeniu przewodów. Ku mojemu zdumieniu nawet w sytuacji, kiedy w układzie nie mógł płynąć prąd z powodu błędnego połączenia, wahadełka wskazywały na obecność tzw. żyły wodnej modelowanej elektrycznie. Sugerowało to wyraźnie, że różdżkarz oczekujący efektu żyły wodnej działa pod wpływem sugestii i autosugestii. Dopiero kiedy poinformowałem go, że osobiście stwierdziłem przerwę w układzie elektrycznym, jego wahadełko zatrzymywało się. Nie pamiętam przypadku, aby którykolwiek różdżkarz samodzielnie wykrył błąd w połączeniu układu elektrycznego.

Pętla elektryczna

W roku 1978 zaczęliśmy nowąserię eksperymentów, stosując metodę kompensacyjną. Wyniki zdawały się być bardzo obiecujące. W jednym z pomieszczeń budynku, gdzie różdżkarze stwierdzali występowanie efektu żyły wodnej, rozciągaliśmy pętlę wykonanąz przewodu elektrycznego. Następnie pętlę zwieraliśmy przy pomocy regulowanego rezystora i kondensatora. Dobierając odpowiednio rezystancję i pojemność (stała czasowa dla 50 Hz - co jest częstotliwościąsieci energetycznej), dążyliśmy do sytuacji, w której różdżkarz informował nas o stwierdzeniu zaniku efektu żyły wodnej. Można tu zadać pytanie dlaczego dostrajaliśmy pętle do częstotliwości sieci energetycznej 50 Hz i co wspólnego ma ona z radiestezją. Przecież różdżkarze działali na długo przed tym zanim pobudowano pierwsząlinie energetyczną, czy nawet przeprowadzono pierwsze doświadczenia z prądem. W owym czasie sądziliśmy, że różdżkarz działa przez porównanie pola elektromagnetycznego występującego powszechnie w środowisku (pola tła) z lokalnąjego deformacjąwywołanąprzez żyłę wodną. Pole tła istniało zawsze. Powodowane one było choćby wyładowaniami atmosferycznymi czy zjawiskami zachodzącymi w jonosferze itp. Dziś największy przyczynek do pola tła wnosi właśnie sieć energetyczna. W czasie badań rozciągaliśmy nasząpętlę wokół całego budynku lub też wokół rzekomo zapromieniowanych obszarów na terenie otwartym. Metoda kompensacyjna wydawała się bardzo obiecująca. Pozwalała na wykonywanie pomiarów ilościowych, których dokładność wydawała się wzrastać z dnia na dzień. Wszyscy byliśmy zafascynowani naszymi wynikami, a zwłaszcza wysokądokładnościąjakąosiągaliśmy przez zbliżanie się do punktu zerowego, czyli wygaszenia efektu żyły wodnej. Wydawało się nam, że zbliżamy się do wyjaśnienia tajemnicy charakteru promieniowania tzw. żyły wodnej i wkrótce będz...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin