Stanis�aw Broniewski Ca�ym �yciem � Szare szeregi w relacji naczelnika Mam szczer� wol� ca�ym �yciem pe�ni� s�u�b�... Pa�stwowe Wydawnictwo Naukowe Warszawa 1982 Ok�adk� projektowa� Andrzej Pilich Redaktor W�odzimierz Barbasiewicz Redaktor techniczny Witold Motyl Korektorki Jadwiga Szychoicska, Bogumi�a Zieli�ska (f* Copyright by Pa�stwowe Wydawnictwo Naukowe Warszawa 1583 ISBN 83-01-05322-4 Pa�stwowe Wydawnictwo Naukowo Wydanie drugie. Nak�ad 59 750+250 egzemplarzy. Arkuszy wydawniczych 26,00. Arkuszy drukarskich 23+32 s. wk�adek. Papier druk. mat. kl. V, 70 g, 26X122 cm. Oddano do wznowienia w czerwcu 1D83 r. Podpisano do druku w grudniu 1983 r. Druk uko�czono w czerwcu 1984 r. Zam�wienie nr 680/11GC83. L-10. Csna z� 300.-- ��dzka Drukarnia Dzie�owa, ��d�, ul. Rewolucji liio� r. nr 45 NAST�PNYM POKOLENIOM HARCEREK I HARCERZY PRAC� SW� PO�WI�CA Autor, PRZEDMOWA Niecz�sto si� zdarza, aby �wiadek donios�ych zdarze� I ich pami�tnikarz by� w takim stopniu ich wsp�tw�rc� jak Stanis�aw Broniewski w Szarych Szeregach. Spowite dumn� i tragiczn� legend�, �yj� one w �wiadomo�ci Polak�w przekazywane kolejnym pokoleniom g��wnie jako historia ustna. Wspieraj� j� jako samotne s�upy no�ne epoki, ksi��ki Aleksandra Kami�skiego. Nap�ywaj� rozproszone relacje i pr�by uj�� w wi�kszej skali spojrzenia. Walor zdania wielkiej sprawy Szarych Szereg�w przez Stanis�awa Broniewskiego ,,Orsz�", ,,Witolda" le�y w pe�ni jego informacji jako naczelnika harcerzy, i w tym, �e przekazuje nam tyle, ile w�wczas widzia�. Zalet� jest bowiem czas spisania tego pami�tnika walki i wychowywania w dzielno�ci; ksi��ka powsta�a ju� w latach 1955-1958, za �wie�ej pami�ci zdarze� i ludzi. Je�li inne relacje i akta z innych szczebli dowodzenia i dzia�ania mog� wiele uzupe�ni�, a nawet sprostowa� to, co widziano z g�ry, tym co si� zdarzy�o w szeregach, to g��wny zr�b dzie�a pozostanie jako �wiadectwo godne najwy�szego zaufania, jako wierna pami�� tamtej prze�ytej chwili. Niepo�lednim walorem tego �wiadectwa jest wreszcie indywidualno�� jego tw�rcy, ukszta�towana przez wieloletni� s�u�b� harcersk�, ale te� o wybitnych w�asnych cechach osobowych, kt�re u�o�y�y stosunek mi�dzy stylem pisania i cz�owiekiem pisz�cym. WTidzia� on ogrom spraw i tak� ich intensywno��, �e p�yn�y i k��bi�y si� one gor�c� law� trudn� do uj�cia w jak�kolwiek kronikarsk� form�. Potrzebne by�y refleksja i uporz�dkowanie, kt�re przynios�y w rezultacie ko�cowym konstrukcj� umo�liwiaj�c� przekazanie olbrzymiej sumy fakt�w, wy�o�onych przejrzy�cie, ale nie bez ocen, zawsze wywa�onych, i nie bez wielu portret�w ludzkich, o�ywiaj�cych przed czytelnikami tych co odeszli. I nie bez emocji, kt�r� relacja ta potrafi przekaz-a� p�nym wnukom. Cenny materia� �r�d�owy dla historyk�w Polski walcz�cej, z kt�rych niejeden korzysta� ju� z udost�pnianego przez Autora maszyno- pisu, ksi��ka ta jest tak�e prezentacj� postaw moralnych oby^atelSdch i humanistycznych, takich jak harcerskie Prawda odwaga i karno��, koniecznie potrzebnych naszej zbiorowo�ci, a zw�aszcza rocznikom wchodz�cym w �ycie spo�eczne, i takich jak P � ^ a c o dziennej odpowiedzi na pytanie, rozwa�ana w wirze zdarze� tamtych lat, a zawarta w s�owach: my i Polska, Polska i my. Aleksander Gieysztor WST�P W latach II wojny �wiatowej nar�d polski sk�ada� jeden ze swych najtrudniejszych egzamin�w dziejowych. Wiele nauk, wiele do�wiadcze� wyp�ywa z jego przebiegu dla przysz�ych pokole� polskich. Jest obowi�zkiem naszego wojennego pokolenia nauki te i do�wiadczenia zebra�, utrwali�, przekaza�. Gdyby praca taka nie zosta�a wykonana, przysz�y historyk stan��by przed obrazem bardzo niepe�nym, kt�rego ju� nikt dope�ni� wiernie nie by�by w stanie. Przecie� by�y to lata konspiracji -- lata, w kt�rych wiele spraw nigdy nie zosta�o zapisanych. Lata, z kt�rych nawet dokumenty b�d� niezrozumia�e dla przysz�ego badacza bez komentarza wsp�czesnych, tyle w tych dokumentach skr�t�w, szyfr�w, kryptonim�w; lata zako�czone wielk� zawieruch� powsta� i przewalaj�cego si� frontu, zawieruch� niszcz�c� skromne z natury rzeczy ilo�ci konspiracyjnych papier�w, lata przerzedzaj�ce bardzo szeregi tych, kt�rzy jedyni mogli pami�ta�. Przecie� po tych latach nast�pi� czas dalszego topnienia ilo�ci dokument�w, dalszego wygasania pami�ci. Z histori� wojenn� Zwi�zku Harcerstwa Polskiego, nosz�cego w�wczas nazw� Szare Szeregi, nie by�o inaczej. I tylko potrzeba przekazywania tych spraw nie historykowi jedynie, lecz tak�e m�odzie�y polskiej, m�odzie�y harcerskiej, dla kt�rej szczeg�lnie bliskie, a zatem i szczeg�lnie wychowuj�ce s� dzieje jej starszych koleg�w, nak�ada na barki szaroszeregowego pokolenia wi�ksze obowi�zki. Oto motywy, dla kt�rych autor przyst�pi� w kwietniu 1955 roku do pisania niniejszej pracy. Warunki pierwszych dw�ch lat pisania spowodowa�y, �e autor opiera� si� m�g� jedynie na swej pami�ci. Dlatego czytelnik b�dzie chcia� zapewne wiedzie� jakie fakty oraz jaki k�t patrzenia na te fakty mia� autor mo�no�� zarejestrowa� w swej pami�ci. Zmusza to do podania na tym miejscu kr�tkiego przebiegu s�u�by autora w Szarych Szeregach. Przebieg ten by� nast�puj�cy: 1. od 9 pa�dziernika 1939 roku do 30 wrze�nia 1941 roku -- r�ne funkcje w m�skim harcerstwie warszawskim, 2. od 1 pa�dziernika 1941 roku do 6 maja 1943 roku -- kierowanie m�skim harcerstwem warszawskim, 3. od 6 maja 1943 roku do 3 pa�dziernika 1944 roku -- kierowanie ca�oici� m�skiego harcerstwa. Ten przebieg s�u�by wyznaczy� granice czasowe relacji -- autor nie si�gn�� w niej ani do spraw kampanii wrze�niowej, ani do spraw po powstaniu warszawskim. Natomiast okres zarysowany tymi granicami uj�� autor z punktu widzenia ca�o�ci organizacji, bez wzgl�du na to, czy kierowa� ni� on sam, czy przedtem Florian Marciniak. Wsp�praca i osobista przyja�� z Florianem Marciniakiem oraz konieczno�� wej�cia z chwil� obj�cia kierownictwa ca�o�ci� organizacji we wszystkie sprawy, od samego ich pocz�tku, upowa�ni�a autora do takiego uj�cia. Ten przebieg s�u�by spowodowa� ponadto, �e wi�cej znalaz�o si� w relacji fakt�w z p�niejszego okresu wojny ni� z wcze�niejszego, wi�cej z terenu Warszawy ni� z pozosta�ych teren�w Polski. Wydarzenia p�niejsze i warszawskie, bardziej osobi�cie doznane, a nie tylko za po�rednictwem opowiada�, rozkaz�w i meldunk�w, okaza�y si� trwa�ej zakorzenione w pami�ci. Szczeg�lnie wyrazistsze rysowanie si� Warszawy wymaga kilku s��w wyja�nienia. W Warszawie praca konspiracyjna by�a �atwiejsza ni� gdziekolwiek indziej w Polsce. Spowodowane by�o to wyj�tkowo znacznym zgrupowaniem zwartego, solidarnego elementu polskiego. Ta zwarto�� i solidarno�� pi�knie zreszt� m�wi o spo�ecze�stwie warszawskim. Skoro w Warszawie praca by�a �atwiejsza, czytelnik b�dzie musia� specjaln� wag� przywi�zywa� do ka�dego opisywanego zdarzenia pozawarszawskiego -- chc�c uzyska� prawdziwy obraz ca�o�ci. Tak zreszt� post�powali�my te� w czasie wojny. Pisanie relacji, b�d�ce przecie� ubocznym zaj�ciem autora, trwa�o d�ugo. Przemiany pa�dziernikowe zasta�y autora w po�owie pracy. W�wczas wraz z przemianami pocz�y pojawia� si� zachowane wojenne dokumenty, zanotowane wspomnienia. Powstawa�a ambitna pokusa porzucenia dotychczasowego systemu pracy, zaprzestania pisania relacji, a rozpocz�cia opartego na materia�ach �r�d�owych opracowania historycznego. Lecz pokusa kr�tko trwa�a. Histori�, lepiej nawet, opracuje jaki� nieznany historyk. Od obowi�zku napisania relacji nic natomiast nie jest w stanie autora zwolni�. I praca pozosta�a relacj�, a niekt�re dokumenty pos�u�y�y jedynie dla dokonania kilku cytat, zw�aszcza w najp�niej pisanych rozdzia�ach (,,Organizacja"). Przy okazji zetkni�cia si� z dokumentami przyjemnie by�o autorowi stwierdzi�, �e jego pami�� poprawnie odtwarza�a fakty i ich motywy. Warszawa, luty 1958 roku W ostatniej fazie pisania pracy jedno z wydawnictw zawar�o z autorem umow� wydawnicz�. Jednak�e ani do tego wydania, ani do �adnego innego, mimo kilkakrotnego rozpoczynania rozm�w z innymi wydawnictwami -- nie dosz�o. W�wczas w d��eniu do udost�pnienia pracy osobom zainteresowanym autor zdeponowa� j� w lutym 1967 roku w Archiwum Pa�stwowym m. st. Warszawy. Od tej pory prac� czyta�o lub przegl�da�o na miejscu w archiwum wiele os�b; mo�na to stwierdzi� cho�by na podstawie znacznej ju� liczby powolywa� si� na ni� w innych pracach, wydanych drukiem w p�niejszych latach. Gdy wiosn� bie��cego roku pojawi�a si� zn�w mo�liwo�� wydania pracy, autor stan�� przed nie�atw� decyzj�. Z jednej strony �wier�wiecze, kt�re min�o od napisania, spowodowa�o, �e dzi� otacza nas ju� inny �wiat, czyta� b�d� prac� inni ju� ludzie, autor wreszcie ma za sob� dalsze dwadzie�cia pi�� lat dozna�, informacji i przemy�le�. ,,Nigdy ten sam cz�owiek nie wchodzi drugi raz do tej samej rzeki". Chcia�o by si� wi�c napisa� dzi� nieco inaczej, wydoby� te tony, kt�re z dzisiejszego punktu widzenia wydaj� si� szczeg�lnie fascynuj�ce, stonowa� te, kt�re wydaj� si� przebrzmia�e. Taka selekcja, kt�rej z regu�y dokonuje czas, niesie w sobie wiele m�dro�ci -- podkre�la rzeczy trwa�e, gubi przemijaj�ce. Lecz z drugiej strony fakt, �e praca w swym archiwalnym wcieleniu tylokrotnie by�a czytana i powo�ywana przes�dzi�, �e ma to by� jednak ta sama w zasadzie, praca; w zasadzie, gdy� w kilku miejscach trzeba by�o dokona� poprawek ewidentnych b��d�w oraz w kilku innych trudno si� by�o powstrzyma� od dopisania nowych odsy�aczy, b�d�cych wyrazem tego, co dzi� my�li autor; te odsy�acze, w odr�nieniu od odsy�aczy napisanych przed laty, opatrzone s� oznaczeniem (1981). I tak� niedzisiejsz� prac� oddaje autor do r�k dzisiejszych czytelnik�w. Gdyby w zwi�zku z ow� ,,niedzisiejszo�ci�" pracy powsta�y pod jej adresem jakie� zarzuty, autor ma na nie jedn� tylko odpowied�: tak by�o i tak w pi�tna�cie lat po wydarzeniach ...
quillis