Piotr Abelard- Historia moich niedoli.pdf

(166 KB) Pobierz
Piotr Abelard.doc
PIOTR ABELARD
Historia moich niedoli
przekł. L. Joachimowicz, Warszawa 1952.
1.1) List pierwszy Abelarda do przyjaciela, s. 50-51.
"Po upływie lat kilku, kiedy już zwolna zacząłem wracać do zdrowia, oto mistrz mój
Wilhelm, archidiakon paryski, strój swój odmieniwszy wstąpił do zakonu kanoników
regularnych, a to - jak sobie mówiono - w tym celu, ażeby pod pozorem większej żarliwości
religijnej dosięgnąć wyższego dostojeństwa w godnościach kościelnych. Jakoż nie zawiódł się
w swoich rachubach, albowiem w najbliższym już czasie został powołany na katedrę biskupią
w Châlons. Zmiana ubioru w niczym jednak nie odmieniła jego trybu życia; pozostał nadal w
Paryżu i po staremu zajmował się filozofią, a nawet w samym klasztorze, w którym się
znalazł ponoć z pobudek religijnych, od razu wznowił swoje wykłady publiczne. Wróciłem
do niego, aby pobierać naukę wymowy. W toku dyskusji, jakie przydarzało mi się z nim
miewać, wytaczałem przeciw jego teorii powszechników tak niezbite dowody, iż musiał ją nie
tylko zmodyfikować, lecz całkowicie zarzucić. A oto jaka była jego teoria pojęć ogólnych:
byt powszechny ten sam i cały znajduje się przez istotę równocześnie we wszystkich
osobnikach danego rodzaju; rzeczy jednostkowe nie mają odmiennej istoty, ale różnią się
jedynie rozmaitymi przypadłościami. Tak sformułowane twierdzenie zmienił następnie w ten
sposób, iż utrzymywał, że byt powszechny jest w przedmiotach jednostkowych ten sam, ale
nie przez istotę, tylko przez brak różnicy. Nadmienić należy, że zagadnienie uniwersaliów o
ile z jednej strony jest ogromnej doniosłości, o tyle z drugiej stanowi ono od niepamiętnych
czasów punkt sporny pomiędzy dialektykami. I to do tego stopnia, że nawet sam Porfiriusz w
swoim Wstępie do kategorii Arystotelesa omawiając tę kwestię nie śmiał sprawy
rozstrzygnąć, ale zaznaczył jedynie, że jest to zdanie zbyt trudne do rozwiązania 1 . Gdy zatem
zmusiłem Wilhelma najpierw do przekształcenia swoich poglądów, następnie do ich
całkowitego porzucenia, tak bardzo powaga jego została w szkole zachwiana, że z trudem
tylko pozwolono mu na dalsze prowadzenie wykładów z dialektyki, jak gdyby zagadnienie
powszechników stanowiło jądro i rdzeń całej tej umiejętności."
1.2) List pierwszy Abelarda do przyjaciela, s. 72.
"A co do pogan, to - jakeśmy już powiedzieli - mają oni w to miejsce swoich
filozofów, którzy mianem mądrości lub filozofii nie określali posiadania wiedzy, ale raczej
moralny tryb życia. Łatwo się o tym można przekonać badając źródłosłów tego wyrazu albo
też polegając na świadectwie samych świętych. Św. Augustyn wyliczając różne szkoły
filozoficzne w VIII księdze swojego dzieła O państwie bożym tak pisze: "Filozofowie szkoły
italskiej mają za swego założyciela Pitagorasa z Samos, który - jak się powszechnie mówi -
jest wynalazcą samego słowa <filozofia>. Aż do jego czasów mędrcami ci być się mienili,
którzy przewyższali innych szczególnie chwalebnym sposobem życia. Dopiero gdy zapytano
1 Wspomniany traktat filozofa neoplatonika Porfiriusza (232-304) odegrał doniosłą rolę historyczną jako
najważniejszy tekst logiczny odziedziczony od starożytnych przez średniowiecze.
1
PDF created with pdfFactory trial version www.pdffactory.com
 
Pitagorasa, co jest za jeden, odpowiedział, że jest <filozofem>, to znaczy miłośnikiem albo
poszukiwaczem mądrości. Uważał bowiem, że nazywanie siebie mędrcem jest
zuchwalstwem." Z powiedzenia zatem: "którzy przewyższali innych szczególnie chwalebnym
sposobem życia" wynika niezbicie, że mędrców pogańskich zwano filozofami raczej w
uznaniu ich nienagannych obyczajów niźli dla ich nauki."
1.3) List pierwszy Abelarda do przyjaciela, s. 83-84.
"Razu jednego Alberyk po społu z kilkoma uczniami swymi zbliżył się do mnie, ażeby
wplątać mnie w matnię, i w słowach obleśnych szczwanie nadmienił, że jedno miejsce w
dziele moim 2 budzi w nim pewne zakłopotanie, a mianowicie: jeżeli Bóg zrodził Boga, a Bóg
jeden jest tylko, jakże śmiem przeczyć, że Bóg zrodził samego siebie? Na to mu wprost
odparłem: "Wedle życzenia zaraz w tej sprawie przytoczę dowody." "Za nic nam są -
odrzecze - rozumy ludzkie wraz z ich mądrością, jako że w tych rzeczach jedynie i wyłącznie
uznajemy autorytety." Szukajcie - odpowiem - w mej książce, a znajdziecie autorytet." A była
na podorędziu książka moja, którą on przyniósł ze sobą. Zabrałem się skrzętnie do
wyszukania miejsca jednego, które mi znane było na pamięć, a które wymknęło się spod
cenzorstwa Alberyka, jako że przy czytaniu dybał tylko na to, co mogło mi szkodę przynieść.
Szczęśliwym trafem wnet odnalazłem, czegom szukał. Był to wyimek z I księgi rozprawy
Augustyna O Trójcy św. , który miał takie brzmienie: "Ktokolwiek by mniemał, że Bóg jest
władny siebie samego zrodzić, tym bardziej jest uwikłany w sieć błędu, ponieważ nie tylko
Bogu samemu, lecz również żadnemu stworzeniu, duchowemu czy cielesnemu, nie jest dana
podobna władza. I nie ma w ogóle takiej rzeczy, która by sama siebie rodziła." Zesromali się
szpetnie i mocno zdumieli uczniowie Alberyka słysząc te słowa. On sam zaś, ażeby jakoś
ratować swoją powagę, rzekł: "Należy dobrze rozumieć znaczenie słów." Odpowiedziałem
mu, że podobna nauka nie jest żadną nowością i nie ma nic do rzeczy w obecnej dyskusji,
zwłaszcza że on przychwyta słowa jedynie, nie wnikając zgoła w ich treść wewnętrzną.
Gdyby myśl jego podatna była na zrozumienie znaczenia i związku słów, w każdej chwili z
ust jego mógłbym mu dowieść, że właśnie on sam jest kacerzem, ponieważ wedle niego Bóg
byłby w jednej osobie Ojcem i Synem zarazem. Na to on rozbiesił się srodze i na rozstaniu
odgrażał mi się, że teraz na nic mi się nie zda ni mądrość moja, ani też żadne autorytety."
1.4) List pierwszy Abelarda do przyjaciela, s. 88-90.
"Pozwany tedy, natychmiast stanąłem przed zborem. Tam bez żadnego badania ni
przesłuchania zniewolili mnie do tego, żem własną ręką wrzucił do ognia wspomnianą
książkę moją. 3 A kiedy tak płonęła, panowała wśród zebranych cisza i tylko jeden z
prześladowców moich lękliwie wyszeptał, iż w książce mojej nadybał jeden wyjątek, w
którym napisano jest, że tylko Bóg Ojciec jest wszechmocny; co usłyszawszy legat zdziwił
się wielce i odpowiedział mu na to, że przecie na myśl nam nawet nie przyjdzie, ażeby
dziecko plotąc podobne brednie aż tak daleko zbłądziło. A to tym bardziej, powiada, że
wspólne dla wszystkich wyznanie wiary obwieszcza i głosi, że wszystkie trzy osoby boskie są
wszechmocne. Na to powtórzył z przekornym uśmiechem niejaki Teodoryk, mistrz i bakałarz,
słowa Atanazego: "Wszelako nie trzech wszechmocnych, lecz jeden jest wszechmocny." A
kiedy jego biskup strofować go począł i poskramiać jako winnego obrazy majestatu - ten
sztorcem stawał i niby ów Daniel drugi tak orędował czupurnie, mówiąc: "Tak to, szaleni
2 O jedności i troistości Boskiej
3 Z wyroku Kościoła spalono w ciągu stuleci wiele milionów książek, w tym tysiące rękopisów, straconych dla
ludzkości na zawsze.
2
PDF created with pdfFactory trial version www.pdffactory.com
 
synowie Izraela, nie rozsądziwszy ani się prawdy dowiedziawszy skazaliście na śmierć syna
Izraela? Wróćcie się do sądu i wyrok wydajcie na samego sędziego, boć sędzia, któregoście
ustanowili, ażeby to niby wiary nauczał i błędy prostował, sam siebie potępił przez własne
usta zamiast sąd nad innymi sprawować. Wszak boże miłosierdzie okazało dzisiaj wszystkim
na oczy niewinność tego człowieka, jak ongiś Zuzanne, od oskarżycieli fałszywe świadectwo
mówiących." Natenczas arcybiskup powstał z miejsca i odmieniając słowa wedle potrzeby
chwili, potwierdził orzeczenie legata rzekąc: "Zaprawdę, wasze Dostojności, Wszechmocny
Ojciec, Wszechmocny Syn, Wszechmocny Duch św. A kto by się ważył przeciwko tej
prawdzie występować, niech za jawnego odszczepieńca poczytan będzie i niechaj nikt jemu
nie daje wiary! A teraz, jeśli upodobanie takie, rzeczą byłoby wielce pożyteczną, ażeby ten
oto braciszek nam tu wszem wobec wiarę swą wyznał, abyśmy mogli wedle potrzeby albo ją
przyjąć, albo odrzucić, albo sprostować." A kiedym się podniósł, aby wyłuszczyć i wyznać
swą wiarę, i kiedym chciał dać wodze swym myślom i upust uczuciom, już wrogowie moi
zaczęli krzyczeć, że więcej niczego nie trzeba, jak tylko żebym słowo po słowie odmówił
wyznanie wiary Atanazego, tak jakby to zresztą i każde dziecko potrafiło uczynić. Ażebym
się jednak nie zasłaniał wymówką, że słowa nie są mi znane na pamięć, do rąk mi włożono
kartę z wypisanymi na niej prawdami wiary, abym je po kolei wygłaszał. I tak łzy połykając,
wśród szlochów i łkania drżącym głosem czytałem, jak mogłem. Następnie wydany w ręce
opata, który był na zgromadzeniu obecny, niby złoczyńca i zbrodzień do klasztoru św.
Medarda jak do więzienia wleczony byłem. Wrychle też rozeszło się i całe zgromadzenie."
1.5) List pierwszy Abelarda do przyjaciela, s. 99-102.
"Swego czasu kaplicę (...) postawiłem i poświęciłem Trójcy św., a teraz nadałem jej
imię Parakleta-Pocieszyciela, pamiętny będąc onego dobrodziejstwa, kiedy to jako
zrozpaczony tułacz tu właśnie znalazłem odpocznienie i zaznałem niejakiej pociechy bożej.
Wielu ludzi mocno się oburzało z powodu tej nazwy, niektórzy nawet głośno szemrali, że się
nie godzi wznosić świątyni ani samemu Bogu Ojcu, ani samemu Duchowi św., lecz
odpowiednio do starych zwyczajów należy ją stawiać albo ku chwale Syna, albo też całej
Trójcy św. Gorszyli się zaś przede wszystkim dlatego, że byli w błędzie nie mając żadnego
rozeznania, że co innego jest "Pocieszyciel" a co innego "Duch pocieszyciel". W rzeczy zaś
samej można miano Parakleta, czyli Pocieszyciela, jednako nadać zarówno Trójcy św. jak i
każdej poszczególnej osobie boskiej, podobnie jak to czynimy używając nazwy "Bóg" lub
"wspomożyciel" stosownie do tego, co mówi Apostoł: "Błogosławiony Bóg Ojciec Pana
naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec miłosierdzia a Bóg wszelkiej pociechy, który nas pociesza
w każdym utrapieniu naszym" (II do Korynt., r. I, w. 3), i wedle tego, co mówi nam sama
Prawda: "A ja poproszę Ojca, a innego Pocieszyciela da wam" (Jan, r. 14, w. 16). Jeżeli
jednak każdą świątynię poświęca się zarazem w imieniu Ojca i Syna, i Ducha św. i jeśli
stanowi ona niepodzielną ich własność - jakąż nadto zdrożnością, być może wznosić
przybytki ku czci Ojca lub Syna, albo też Ducha św., każdemu z osobna? I kto by się ważył
wymazać wyryte u wnijścia imię tego, którego dom ten jest własnością? Albo jeśli się Syn na
ołtarzu składa Ojcu w ofierze i przy odprawianiu nabożeństw większą część modłów śle się
do Ojca i samą ofiarę mu się poświęca, przecz nie słuszniejszą jest rzeczą, iżby sam ołtarz
poświęcony był raczej temu, któremu się ofiaruje, niżeli temu, kogo się ofiaruje? Czy śmiałby
ktoś utrzymywać, że na cześć krzyża czy grobu Zbawiciela albo św. Michała, Jana czy Piotra
lub innej duszy błogosławionej godzi się wznosić ołtarze, jeśli się ani z nich, ani dla nich
obiaty nie czyni, ani się do nich modłów nie zanosi? Wszak nawet wśród bałwochwalców
zwyczajną jest rzeczą tym tylko istotom stawiać ołtarze albo świątynie, którym ofiary się
składa i boską oddaje cześć. Rzeknie ktoś może, że właśnie dlatego nie przystoi wznosić
świątyń lub stawiać ołtarzy na chwałę Ojca, że przecież ani jednego nie świętujemy dnia, w
3
PDF created with pdfFactory trial version www.pdffactory.com
którym byśmy go szczególnie sławili. Wszelako rozumowanie podobne zmierza przeciw
Trójcy św., nie tyczy się jednak Ducha św., na którego zesłania pamiątkę chwalebnie
obchodzimy Zielone Świątki, równie jak w dniu narodzenia Syna święcimy Gody. Albowiem
jak ongi wysłany był na świat Syn, podobnie i Duch św. zstąpił na uczniów, a przeto słuszną
jest, abyśmy go dnia owego szczególnie sławili i błogosławili. Jeżelibyśmy baczniej śledzili
myśl apostołów i działanie samego Ducha, zaiste godniejszą byłoby rzeczą stawiać świątynie
dla niego samego raczej aniżeli dla innej osoby boskiej. Boć okrom Ducha żadnej innej osoby
nie wspomina szczegółowo Apostoł mówiąc o przybytku duchowym jako o jego własności.
W liście swym bowiem do Koryntian nie wymienia ani świątyni Ojca, ani Syna, jedno Duch a
św., tak oto mówiąc: "A kto łączy się z Panem, jednym duchem jest" oraz "Czy nie wiecie, że
członki wasze są kościołem Ducha świętego, który w was jest, którego macie od Boga, że nie
jesteście swoi?" (I do Korynt., r. 6, w. 17 i 19).
Komu nie jest wiadomo, że dobrodziejstwa boskich sakramentów, które sprawuje
Kościół, spływają na nas dzięki szczególnemu działaniu łaski bożej, czyli Ducha św.? Przez
wodę przecie i ducha odradzamy się przy chrzcie i wtedy po raz pierwszy stajemy się
osobliwą niejako świątynią bożą. Również przy bierzmowaniu otrzymujemy siedmiorakie
dary Ducha św., które ową świątynię przyozdabiają i uświęcają. Cóż zatem dziwnego, jeśli
widzialną wznosimy świątynie temu, komu Apostoł duchową szczególnie poświęca? Albo też
której osobie boskiej słuszniej należy budować przybytek niźli tej właśnie, a której
szczodrości za pośrednictwem Kościoła spływają na nas łask zdroje? Jeżelim zresztą swojej
kaplicy nadał z początku imię Parakleta, nie zamierzałem przez to jednej osobie boskiej
wyrazić szczególnej czci, ale jak powiedziałem, uczyniłem to na pamiątkę owego
pocieszenia, któregom tu doznał. A jeślibym nawet dla innej przyczyny, jak mi to
przypisywano, tę nazwę obmyślił, ni byłoby to sprzeczne z rozumem, ale jedynie niezgodne z
tradycją."
2.1) Pięć listów Bernarda z Clairvaux. Fragmenty. Do Innocentego II, s. 162-163.
"(...) chcąc skomentować myśl Salomona: "Kto łatwo wierzy, jest lekkiego serca" tak
[P. Abelard] prawi: "Łatwo wierzyć jest niczym innym, jak dawać wiarę rzeczom bez
uprzedniego ich zrozumienia ..." Nie dziw przeto, jeżeli człowiek ów targa się na rozwiązanie
zawiłych zagadek wiary, bez cienia szacunku rozrzuca i depcze ukryte skarby religii. Nie
mając należytego ani godnego wyobrażenia o wierze, zaraz na samym wstępie swej Teologii -
powiedzmy raczej swej durnologii - określa wiarę jako mniemanie, tak jakby w tym
przedmiocie wolno było myśleć i mówić, co się komu żywnie spodoba, tak jakby prawdy
naszej wiary wisiały niepewnie na włosku i były uzależnione od pstrych domysłów i różnych
dociekań, a nie wspierały się na niewzruszonym fundamencie.
Ten tylko ma czelność zwać wiarę mniemaniem, kto dotąd nie doznał łaski ducha,
któremu obca jest Ewangelia albo też wydaje się bajką ... Innego zdania jest Augustyn:
"Wiara - powiada - nie zasadza się na przypuszczeniach człowieka, w którego duszę puściła
korzenie, ale jest wiedzą tym mniej zawodną, że wspiera się na świadectwie sumienia ..."
Tylko zwyczajem akademików jest snuć ciągłe domysłu, we wszystko wątpić - niczego nie
wiedzieć.
Co do mnie, spokojnie polegam na zdaniu apostoła narodów i przekonany jestem, że
nie będę zawstydzon. Wyznaję, że bardzo mi się podoba sformułowane przez niego
określenie wiary, które Abelard ukrycie zabija, jako rzekomo fałszywe. "Wiara zaś - mówi
Apostoł - jest podstawą tych rzeczy, których się spodziewamy, i przeświadczeniem o
rzeczach niewidzialnych." Jest zatem wiara podstawą rzeczy, których wyglądamy, a nie
rojeniem i czczym zgadywaniem ... pewnością, nie chwiejnym domysłem.
4
PDF created with pdfFactory trial version www.pdffactory.com
Lecz posłuchajmy dalej. Twierdzi, jakoby Duch św. był duszą świata, z Platonem zaś
trzyma, że świat jest tym doskonalszym stworzeniem, im szlachetniejsza ożywia go dusza i
duch boży. Do siódmego potu się trudząc, by ochrzcić Platona, dowody składa, że sam
spoganiał ze szczętem."
2.2) Pięć listów Bernarda z Clairvaux. Fragmenty. Do magistra Iwona, kardynała Kurii
rzymskiej, s. 166-167.
"Magister Piotr Abelard jest mnichem wyzutym ze czci i wiary, opatem bez żadnej
pieczy nad poddanymi; reguł nie strzeże, z klasztorem nic go nie wiąże. Człowiek sam sobie
sprzeczny: od wewnątrz Herod, na zewnątrz Jan. Jest cały zagadką, nic nie ma z mnicha
okrom imienia i stroju.
Ale co to ma do mnie? Każdy własne brzemię poniesie. Lecz jedno jest, czego mu w
żaden sposób płazem nie mogę puścić; rozpowiada nieprawdziwość na wysokości, w całości
wiary czyni szczerby, zatruwa czystość nauki kościelnej. Przekracza granice zakreślone przez
ojców naszych. Tak w dyskursach jak w swych dziełach czyniąc wywody o wierze, o
sakramentach i Trójcy św., rzeczą każdą według własnego uznania zmienia, poszerza,
zacieśnia. W księgach i czynach okazuje się zawołanym mistrzem kłamstwa i zapalonym
rzecznikiem przewrotnych dogmatów. Jest odszczepieńcem nie tyle przez błędy, ile przez
zakamieniały upór, z jakim staje w ich obronie. We wszystkim przebiera miarę, a
mędrkowaniem nadwątla moc krzyża. Zbadał już wszystkie zjawiska na niebie i ziemi: kim
sam jest, jeszcze nie odgadł. Wyklęty został w Soissons w obliczu legata Kościoła
rzymskiego, potępiona został tamże i księga jego. Lecz widno, że nie wystarcza mu klątwa na
wiatr rzucona: nowe warzy herezje, iżby na nowo być potępionym. W ten sposób ostatni błąd
staje się gorszy niż pierwszy. A przecież czuje się bezpiecznym, ponieważ się chełpi, że w
Kurii ma kardynałów i dygnitarzy spośród swych uczniów, których obiera obrońcami starych
i nowych zbereżeństw. Na dobrą sprawę winien by raczej z ich strony wyroku się lękać i
sądu. W kimkolwiek mieszka duch boży, niech zapamięta te słowa: "Izalim nie miał w
nienawiści tych, którzy cię nienawidzą, Panie, i czy nie schnąłem dla nieprzyjaciół twoich?"
Oby też w końcu wyzwolił Bóg przez was i innych swych synów Kościół święty od
ust nieprawość mówiących i od języków złośliwych."
3) Berengarda nauczyciela apologia. Fragmenty, s. 181-182.
"Pominąwszy wszystkich Piotra Abelarda wziąłeś sobie na cel łuku, chcąc wylać na
niego cała swą żółć, oddalić go z kraju żyjących, umieścić pośród umarłych. Sprosiwszy
zewsząd biskupów na synod w Soissons, ogłosiłeś go jawnym kacerzem i niby płód
poroniony odciąłeś od łona matki Kościoła. Chadzającego drogami Chrystusowymi jak zbójca
napadłeś z zasadzki, z szat go odarłeś. Przed zgromadzonym narodem prawiłeś kazania, by
orędował za nim modlitwą przed Bogiem: w tym samym czasie skrycie uknułeś dekret, co go
miał skazać na banicję z krajów chrześcijańskich. Cóż począć miało ciemne pospólstwo, o co
się modlić nie wiedząc zgoła za kogo? A Ty, mąż boży, który działałeś cuda i któryś
pospólnie z Marią siedział u stóp Chrystusa i wszystkieś słowa wiernie zachował w sercu
swoim, Ty właśnie winieneś był spalać co najwonniejsze kadzidła modlitwy przed
oblicznością świętych, by grzeszny Abelard przejrzał i stał się innym człowiekiem, obmytym
z brudnych podejrzeń. Lecz nam się zdaje, że było Ci raczej na rękę, aby pozostał takim, jak
jest, gdyż wtedy miałeś lepszą sposobność napastowania go."
5
PDF created with pdfFactory trial version www.pdffactory.com
Zgłoś jeśli naruszono regulamin