Moralność pani Dulskiej – Gabriela Zapolska
Akcja toczy się w mieszkaniu Dulskich, które jest częścią lwowskiej (lub krakowskiej) kamienicy należącej do Dulskich.
AKT I
O godzinie szóstej rano pani Dulska wstaje i jak co dzień podrywa ze snu cały dom, zapędza służbę do pracy, sama osobiście nadzoruje całą krzątaninę, nie szczędząc gromkich okrzyków, którymi skutecznie unicestwia objawy jakiejkolwiek opieszałości zarówno służby, jak i członków rodziny. Po pewnym czasie pojawia się Zbyszko, który właśnie powraca z całonocnej hulanki. Usiłuje się przemknąć niepostrzeżenie do swego pokoju, jednak Dulska zatrzymuje go i robi mu wymówki. Młodzieniec zbywa wszystkie słowa matki cynicznymi uwagami. Będąc przez chwilę sam na sam z Hanką, z którą za cichym przyzwoleniem Dulskiej od dłuższego już czasu romansuje, Zbyszko usiłuje objąć służącą, co spostrzega przypadkiem wchodząca do pokoju Mela. Epizod ten utwierdza dziewczynkę w przekonaniu, że Zbyszko i Hanka kochają się. Nieco później Hesia i Mela wychodzą do szkoły. Do Dulskiej przychodzi Lokatorka. Kobieta ta przed kilkoma dniami usiłowała popełnić samobójstwo z powodu zdrady męża, co stało się przyczyną skandalu. Dulska, która nie mogła znieść świadomości, że skandal ten miał miejsce w jej kamienicy, wymówiła Lokatorce mieszkanie. Nieszczęśliwa kobieta, która dopiero co opuściła szpital, przyszła właśnie prosić właścicielkę kamienicy o cofnięcie tej decyzji, motywując swą prośbę złym stanem zdrowia i, ze względu na zimową porę, niemożliwością znalezienia innego mieszkania. Pomiędzy obiema kobietami dochodzi do ostrej sprzeczki. Dulska wypowiada między innymi kilka zdań, które po części charakteryzują jej poglądy na moralność: "dobrze, że samobójców chowają osobno, niech się nie pchają między porządnych ludzi" oraz "na to mamy cztery ściany i sufit, aby brudy swoje prać w domu i aby nikt o nich nie wiedział. Rozwłóczyć je po świecie to ani moralne, ani uczciwe. Ja zawsze tak żyłam, aby nikt nie mógł powiedzieć, że byłam powodem skandalu".
Rozgoryczona i zdenerwowana Lokatorka opuszcza mieszkanie Dulskiej. W drzwiach mija się z Juliasiewiczową. Do rozmowy Juliasiewiczowej z Dulską przyłącza się Zbyszko który między innymi stwierdza, że "być Dulskim to katastrofa". Nieco później, pod nieobecność matki, Zbyszko przypuszcza ostry atak na kołtunerię i kołtuństwo. Mówi m.in.: "mam tam pod spodem w duszy całą warstwę kołtunerii, której nic wyplenić nie zdoła". Po pewnym czasie młodzieniec wychodzi do biura. Dulska zaś je z Juliasiewiczową drugie śniadanie. Podczas rozmowy Juliasiewiczowa sugeruje, aby pani domu odprawiła Hankę ze względu na Zbyszka. Dulska w sposób aluzyjny przyznaje się, że wie o romansie syna, ale twierdzi, iż młodzieniec musi się "wyszumieć", a niech się to dzieje "lepiej w domu", pod okiem matki, niż poza domem.
AKT II
Jest późne popołudnie. Dulski dostaje od małżonki swoje dwadzieścia centów i wychodzi do kawiarni. Hesia i Mela wybierają się wraz z matką na lekcję tańca. Z powodu bólu głowy Mela zostaje w domu. Pod nieobecność Dulskiej Mela nawiązuje ze Zbyszkiem rozmowę. Zwierza się ze swoich osobistych przeżyć i spostrzeżeń dotyczących związku brata ze służącą. Dziewczynka wierzy, że Zbyszko będzie chciał poślubić Hankę i ofiaruje im swoją pomoc. Początkowo młodzieniec oburza się na siostrę, ale po chwili uspokaja się i prosi tylko dziewczynkę, aby nie zajmowała się tą sprawą. W czasie, gdy Mela znajduje się w swoim pokoju, Hanka powraca z miasta, gdzie została uprzednio wysłana przez Zbyszka w tajemnicy przed panią Dulską. Z rozmowy panicza i służącej wynika (choć nie zostaje to wypowiedziane wprost), że Hanka spodziewa się dziecka. Zbyszko jest wzburzony tą wiadomością, ale niepokój ten bardziej jest wywołany mogącymi spaść na głowę młodzieńca kłopotami niż zainteresowaniem losem Hanki, która znalazła się teraz w bardzo trudnej sytuacji. Po wyjściu Zbyszka z salonu wchodzi tu Mela, próbując uspokoić i pocieszyć Hankę. W tej sytuacji zastaje je Juliasiewiczowa. Hanka ucieka z salonu, Mela zaś prosi krewną o pomoc w wyjściu z trudnej sytuacji. Juliasiewiczowa z relacji dziewczynki po części dowiaduje się, a po części domyśla, jak się sprawy mają i uspokaja Melę, nakazując jej jednocześnie dyskrecję. Niezwykle rozdrażniony Zbyszku wychodzi z domu. Wkrótce potem powracają Dulska z Hesią i Dulski. Podczas podwieczorku, w którym uczestniczy również Juliasiewiczowa, dochodzi między nią a Dulską do sprzeczki. Juliasiewiczowa sprowokowana przytykami do swego sposobu bycia stwierdza, że do sumienia pani Dulskiej "lepiej w biały dzień nie zaglądać", bo "dopatrzyć by się tu można niejednego". Gospodyni wyprasza męża i dzieci z salonu, aby wysłuchać zarzutów stawianych jej przez krewną. Jest pewna że nie ma zarzutu, którego nie mogłaby odeprzeć. Dowiedziawszy się prawdy o Zbyszku i Hance początkowo nie chce wierzyć, a następnie - słysząc z ust służącej potwierdzenie zarzutu - wpada w gniew. W domu rozpętuje się awantura. Dulska decyduje się natychmiast wymówić Hance pracę. Juliasiewiczowa korzystając z okazji odpłaca za wszystkie przytyki wymówki i obelgi, które zostały wypowiedziane pod jej adresem i oznajmia Zbyszkowi, że jego matka od samego początku wiedziała o jego romansie, a nawet celowo przyjęła Hankę, aby zatrzymać syna w domu. Młodzieniec słysząc to wpada w pasję i oznajmia, że ożeni się z Hanką. Słowa te doprowadzają Dulską do wściekłości.
AKT III
Jest ranek następnego dnia. Meta budzi Hankę, która jeszcze nie doszła do siebie po minionych wydarzeniach. Panienka pociesza nieszczęśliwą dziewczynę i obiecuje jej swoją pomoc oraz, że poświęci się całkowicie dla niej i wychowania jej dziecka. Prawie zrozpaczona pani Dulska prosi Juliasiewiczową o pomoc w wybrnięciu z trudnego położenia. Dulska posyła też po Tadrachową. Juliasiewiczowa bierze na siebie ciężar przeprowadzenia rozmowy z matką chrzestną Hanki i z początku nic nie wspomina o zamiarach Zbyszka, a próbuje tylko delikatnie ową kobietę wybadać i dowiedzieć się czegoś więcej o Hance. Ich rozmowę przerywa Zbyszko, który zasięgał w mieście informacji dotyczących formalności jakie należy załatwić w związku ze ślubem. Oznajmia, że ma zamiar ożenić się z Hanką i wychodzi do swego pokoju. Słysząc jego słowa Tadrachowa od razu zmienia front i twierdzi, że wiedziała już dawno co się święci, stwierdzając zarazem, iż całym posagiem Hanki była uczciwość, a w tej sytuacji jeszcze tylko "pieniądzami ludziom oczy mydlić można". Juliasiewiczowa radzi Dulskiej, aby wyłożyć pewną sumę dla zażegnania wiszącego w powietrzu skandalu, do jakiego może doprowadzić Hanka. Dulska nalega, aby Juliasiewiczowa spróbowała jeszcze odwieść Zbyszka od spełnienia jego zamiarów co zdaniem gospodyni może spowodować, że "wszystko się ułoży bez straty choćby jednego grosza". Juliasiewiczowa zgadza się i w poufnej rozmowie ze Zbyszkiem sprytnie przedstawia mu w jak najciemniejszych kolorach jego przyszłe małżeństwo z Hanką. Wykorzystuje przy tym całą swoją przebiegłość i umiejętnie gra na uczuciach młodego Dulskiego. Wreszcie Zbyszko daje się przekonać, poprzestając na zapewnieniu swej krewnej, że Hanka nie zostanie pokrzywdzona. W momencie, gdy przeprasza matkę, wpada jednak we wściekłość i wybiega. Juliasiewiczowa kwituje to stwierdzeniem, że należy młodzieńcowi pozwolić się "wyburczyć". Obie panie wzywają ponownie Tadrachową, a Juliasiewiczowa oznajmia jej, że Zbyszko zmienił swe zamiary, zaś "pani gospodyni (...) może tam coś niecoś da Hance jako odszkodowanie". Tadrachowa jest nieco zdziwiona, ale przystaje na taki układ. Chce jednak najpierw porozmawiać z Hanką. Na osobności oznajmia dziewczynie, że panicz nie chce się żenić, a zamiast tego otrzyma ona "coś na rękę". Hanka godzi się z losem, ale nie chce też pieniędzy. Znajduje się w stanie wewnętrznego rozbicia i głębokiego przygnębienia. Po powrocie Dulskiej i Juliasiewiczowej Tadrachowa ostro stawia sprawę nie chcąc, aby jej chrześnica odeszła z pustymi rękami. Na propozycję kwoty kilkudziesięciu koron do rozmowy włącza się nieoczekiwanie Hanka i z niespotykaną u niej do tej pory zuchwałością stawia warunek: otrzyma tysiąc koron, albo będzie dochodzić swego przez sądy. Nie chcąc dopuścić do skandalu Dulska ustępuje. Niedługo potem Tadrachowa z Hanką opuszczają kamienicę, Dulska zaś stwierdza: "teraz muszę odbić to, co mi wydarli". Chwilę później, po wyjściu Juliasiewiczowej, życie rodziny Dulskich powraca "do normy" według słów gospodyni: "będzie znów można zacząć żyć po bożemu".
k_pawelko1969