Tadeusz Kubiak
Wiersze
Spis treści
Kocham go
(W zielonych oczach matki)
Znam taką bajkę…
Parasol wuja Filipa
(A gdy dorosnę, będę statkiem pływał)
Sowa
Dzieci i latawiec
Taka sobie muzyka
Niby obłoki
Nic dziwnego
Dziwy
Koń by się uśmiał
Dawne dzieje
Co robi bóbr?
Co pan jada?
W złotej klatce
Cztery wrony
Świerk
Depesza
Wielka astronomia małego Kopernika
Karuzela
Bajka o polnym koniku
Kocham go!
Kocham mojego ojca.
Chodzę z ojcem na spacer.
Wtedy jest tyle słońca,
wtedy nigdy nie płaczę.
Idziemy z tatą do parku
albo idziemy nad Wisłę,
bawimy się w chowanego,
w zielone gramy – listkiem.
Lubię, kiedy mój tatuś
***
W zielonych oczach matki
świeci wiosenna łąka.
Słońce na drzewach śpiewa
i budzi kwiaty w pąkach.
W niebieskich oczach matki
szepcze kwitnący strumień.
Tak opowiadać bajki
to tylko mama umie.
W błękitnych oczach matki
pogodne niebo fruwa.
Kiedy zasypiasz – matka
jak gwiazda na snem czuwa.
A w czarnych oczach matki
noc od samego świtu
okrywa cię skrzydłami
ze srebra i błękitu.
wraca z pracy do domu.
Ja zawsze mojemu tacie
mogę powiedzieć – Pomóż…
Gdy się zepsuje latawiec,
wrotki, samochód lub rower,
mój tatuś rower naprawi.
I dalej – ruszaj w drogę!
To tatuś mi opowiada
O gwizdach i ptakach w obłokach.
Dlatego mojego tatę
Tak bardzo, bardzo kocham.
Pyka dziadzio z fajeczki.
Opowiada bajeczki.
A ja znam taką bajkę,
która gasi i fajkę.
Pytasz mnie – jaką?
Na przykład- taką!
„Parasol noś przy pogodzie”
mawiał wuj Filip i nosił co dzień
ogromny, czarny parasol.
Świeciło słońce na czystym niebie,
ale wuj Filip mruczał do siebie:
„Dobrze, żem wziął parasol”.
A że po świecie włóczyć się lubił
ciągle ten piękny parasol gubił,
a potem szukał i szukał.
Szukał w kawiarni, w sklepie, w aptece,
mógłby też szukać w lesie i w rzece,
gdybym mu przyszło do głowy.
Najczęściej jednak, szukając wszędzie –
gdzie parasola nigdy nie będzie,
nosił parasol na ręce.
Więc kiedy znalazł, śmiał się, zaśmiewał,
no i czy trzeba, czy też nie trzeba,
rozpinał piękny parasol.
Bajkę o deszczu.
Gdy sobie dziadzio
tytoń wysuszył,
dym puszczał lżejszy
od skrzydeł muszych.
Dziadzio przez pole
idzie i pyka.
Pyk, pyk, pyk.
niby
cicha muzyka.
Błękitny dymek
w kółka się zwija,
tak za godziną
godzina mija.
Aż na dziadziunia
wśród brzóz czy wierzb
spada wiosenny,
wesoły deszcz.
I fajka gaśnie.
I oto właśnie
zaczynam bajkę.
Był sobie deszcz,
szumiał jak świerszcz,
trzeba nie trzeba,
padając z nieba,
zgasił dziadziowi
fajkę.
A gdy dorosnę, będę statkiem pływał
po morzu lśniącym,
pluszczącym,
jak ryba…
Przez oceany wielkie i głębokie
będę się ścigać z mewą
i z obłokiem.
Co mi tam fale spiętrzone wśród burzy,
marynarzowi,
kiedy będę duży!
Tylko ty, matko poznasz we mnie chłopca,
co list nadawał alfabetem Morse’a…
List od jaskółki, a w liście pytanie:
Czy ci wesoło, kiedy ruszasz w taniec?
Smutno, gdy ma się ku złotej jesieni,
gdy mkniesz ku innej ziemi i zieleni?
Czy mi opowiesz o swojej podróży?
Też tam popłynę, kiedy będę duży…
Wpłynę do portu pięknym, białym statkiem.
I list napiszę.
Pozdrowię w nim matkę.
Gdybym miał w domu
mądrą sowę,
spokojną miałbym
wreszcie głowę.
Ta mądra sowa,
ta mistrzyni,
wiedziałaby – co
i jak czynić.
Jak w nocy nie spać
i nic nie śnić,
jak strzelać – pstryk!-
pestką czereśni…
Jak księżycowi
właśnie rano
szeptać z uśmiechem -
pa, dobranoc…
jak słońcu mówić –
dobry wieczór…
Śpiewać z żabami,
kiedy skrzeczą…
Jak kąpać raki
a piec flądry…
Gdybym miał sowę,
byłbym mądry.
Po zielonej trawce
idą dzieci z latawcem.
Latawiec szarpnął sznurek
i hejże! w górę.
Poleciał bardzo wysoko
ku wiosennym obłokom.
Ma oczy, nos i usta
i w słońcu się pluska.
Uśmiech się do słonka,
do Małgosi i Tomka.
Nagle przymrużył oko
i śmieje się z dzieci,
że nie mogą w górę,
jak on – polecieć!
pawiopióra jak z ognia…
Taka sobie muzyczka,
taka sobie melodia.
Gdzieś widziałem, słyszałem,
jak śpiewały bzy białe,
ojciec dzwonił kluczami,
matka grała szklankami,
talerzami, łyżkami,
na zawiasach drzwi grały,
gdy się drzwi otwierały…
Taka sobie muzyczka –
na patykach i smyczkach
taka sobie muzyka,
na zielonych patykach
i na srebrnych kluczykach,
i na strunach, na smykach,
i na skrzypcach, na smyczkach…
Taka sobie muzyka,
taka sobie muzyczka.
Taka sobie melodia,
melodyjka zielona...
s-ylwunia