Biała flaga kapitulacji.doc

(52 KB) Pobierz
Biała flaga kapitulacji

Biała flaga kapitulacji

Ks. Czesław S. Bartnik

 

W 84. rocznicę odzyskania niepodległości i suwerenności, na Wawelu ponad 200 osób: pisarzy, artystów, polityków SLD, PO i UW, uczonych, lekarzy, dziennikarzy, duchownych - wystosowało apel do społeczeństwa o nasze szybkie wejście do UE. Jest to jeszcze jedno wsparcie pełnej pustosłowia propagandy naszych władz za bezwarunkowym i rychłym przystąpieniem Polski do UE.

 

Trzeba wyrazić żal, że i takie duże gremium znakomitych osobistości nie zdobyło się na żądanie od władz pełnego wykazu fundamentalnych danych, jak będzie wyglądała nasza sytuacja w UE w dziedzinie gospodarczej, społecznej, politycznej, kulturalnej, religijnej, naukowej, prawnej, administracyjnej, medycznej, ludnościowej, ekologicznej itd. Odpowiedź na to wszystko jest istotna, bo nawet zjednoczenie tak bliskich sobie części Niemiec, jak NRD i NRF nie powiodło się do końca i we wszystkich tych dziedzinach położenie Wschodnich Niemiec jest nadal dużo gorsze niż Zachodnich.

 

Na przykład RFN nie chce przyjmować ludzi z b. NRD: profesorów, lekarzy, prawników, urzędników, artystów, pisarzy itd. Nie wolno się łudzić, że my będziemy lepiej traktowani. Toteż grupa sygnatariuszy Apelu Wawelskiego przysłużyłaby się sprawie realnie, gdyby się zwróciła do rządu, negocjatorów, do telewizji i do innych decydentów, by przedstawiono nam wszystkim całościowy obraz przewidywanej sytuacji po ewentualnej integracji. Takie nawoływanie do zaślubin z UE w ciemno, nie tyle opłacalne, ile opłacane, przypomina jako żywo wzywanie na wiecach po roku 1944 o wieczną przyjaźń ze Związkiem Sowieckim.

 

1.

Apel Wawelski woła o "poparcie idei zjednoczonej Europy i o głosowanie za wejściem Polski do UE".

 

Ale co znaczy "zjednoczenie"? Czy administracyjne, czy tylko gospodarcze? Czy także polityczne? Duchowe? Kulturowe? Czy wszystkie razem? Jakie mają być najgłębsze podstawy i treści owego zjednoczenia? Dlaczego nie apeluje się jednocześnie do społeczeństw UE, by chciały nas przyjąć i nie pozwoliły nam wpaść w łapy grup mafijnych, masońskich i rekinów gospodarczych? Dlaczego apelujący nie ręczą umęczonemu ogółowi swoją głową, swoimi stanowiskami i swoim mieniem? Jak okaże się źle, jak zostaniemy oszukani, jak obecne rządy wyprą się odpowiedzialności, jak okaże się niekorzystna konstytucja UE, czy nakłaniający zrezygnują na rzecz poszkodowanych ze swoich majętności, domów, kont bankowych, emerytur, stanowisk? To samo dotyczy administracji Kościoła. Jak wynika z badań (ks. prof. H. Juros), większość prezbiterów katolickich wyraża obawę, że jeśli administracja Kościoła poprze zdecydowanie integrację, a wypadnie ona źle, zwłaszcza w najbliższych latach, to całe społeczeństwo obwini za to Kościół, zwróci się przeciwko hierarchii i może zażądać różnych rekompensat materialnych. Apel mówi: "nie wolno nam tej szansy historycznej zmarnować". Żeby się to nie okazało dla nas szansą w drugą stronę, a mianowicie szansą na powalenie Kościoła.

 

2.

"Droga polskiej wolności prowadzi przez wspólną Europę".

 

Co dają takie komunały i banały? Przede wszystkim o jaką wolność tu chodzi? Przecież wolność gospodarczą, polityczną, socjalną, militarną i po części także kulturalną składamy w ofierze ideologom Zachodu! Od kogo i od czego mamy być wolni? Od Rosji? Od Chin? Od Arabów? Od Żydów? A może tu chodzi o wolność od polskości, od kultury polskiej, od chrześcijaństwa? Tak coś komentuje Adam Michnik, który pisze, że jest to "odwołanie się do Polski tolerancyjnej i wielokulturowej, żeby zakotwiczyła się w rodzinie demokratycznej Europy" ("Gazeta Wyborcza", 12 XI 2002 r., s. 1). A więc Polska nie jest "demokratyczna", bo "polska" i "katolicka", demokratyczna jest dopiero Europa Zachodnia? Polska dziś rzekomo zapomina o pluralizmie, czyli nie chce równouprawnienia prawdy i fałszu, nie chce wielu prawd sprzecznych o tym samym (postmodernizm) i nie chce koktajlu religijnego i narodowego; no i jest "nietolerancyjna", bo ma Radio Maryja i "Nasz Dziennik", które nie godzą się na obcą okupację w Polsce. A zatem uzyskamy wolność, gdy ją oddamy Niemcom, Francuzom, Holendrom, Belgom... Jest to logika Sowietów, którzy 9 maja, dzień klęski i okupacji Niemiec Wschodnich, ustanowili "Dniem Zwycięstwa i Wolności Niemiec". Opanowanie nas przez różne siły gospodarczo-polityczne ma być naszą "zdobytą" wolnością? Tak, w Krakowie ciągle pokutuje tradycja tzw. pesymistycznej szkoły historycznej (J Szujski, W. Kalinka, M. Bobrzyński), według której Polska upadła, uległa trzem zaborcom z własnej winy, bo popadła w chaos demokracji szlacheckiej, nie była zdolna się rządzić, nie miała wybitnych ludzi (poza Żydami), nie powodowała się wielkimi ideami politycznymi. Apel Wawelski idzie bodajże po tej samej linii: Polski nie stać na suwerenność, nie stać na pełną państwowość, musi pójść na służbę do Gospodyni Europejskiej.

 

3.

Wolność mamy mieć przez "wspólną Europę". Że to niby Europa ma być Zachodowi i nam "wspólna".

 

Wolne żarty. Mieliśmy już nieraz taki udział we "wspólnej Europie": za cesarzy niemieckich, za Napoleona, za cesarzy austriackich, za Hitlera, częściowo za Stalina... Tymczasem nam chodziłoby o współwładanie, a tego nie będzie przy obecnych ustaleniach. Widać wyraźnie, jak Zachód nie chce Polski silnej, bo tylko Polska mogłaby załamać ich plany ekspansji kolonialnej wewnątrzeuropejskiej. Poza tym dlaczego nie ma najwyższej instancji odwoławczej, gwarantującej nam prawa, wolność i ową wspólność? Trybunał Strasburski jest jednostronny i stronniczy. Dlaczego w pertraktacjach nie biorą znaczącego udziału nasi wybitni uczeni? Nauka ciągle jest traktowana jak zbędne dziwactwo.

 

4.

Apel - podkreśla się - jest kierowany "z miasta, z rynku i uniwersytetu, gdzie splatały się szlaki najprzeróżniejszych kultur".

 

Po co to samochwalstwo? Liczne drogi handlowe i kulturowe splatały się i krzyżowały w każdym mieście Królestwa Polskiego, a w moim Szczebrzeszynie jeszcze bardziej niż w Krakowie, bo dochodził wpływ całego Wschodu. W Krakowie splatały się zasadniczo tylko trzy kultury i narodowości: polska, niemiecka i żydowska. Autorzy Apelu chcą w Polsce koniecznie owego pełnego pluralizmu, który jednak bez czynnika jednoczącego, nadrzędnego, u nas polskiego, prowadzi do waśni, walk, chaosu. Pluralizm musi mieć jakiś jeden wspólny fundament, inaczej niesie chaos i śmierć. Postmodernizm, propagujący radykalny pluralizm, bardzo się myli. Właśnie i w Krakowie z powodu pluralizmu były wielkie walki międzyludnościowe, słynny krwawy bunt wójta Alberta, pogromy Żydów, których też w pewnym momencie wypędzono wszystkich z Krakowa i zbudowano dla nich Kazimierz za miastem. Pluralizm bez fundamentu jedności to główny błąd postmodernizmu.

 

5.

Sygnatariusze wołają: "Apelujemy z Wawelu, skąd przez wieki od chwili wejścia Polaków do rodziny narodów chrześcijańskich, prowadzono politykę europejską naszego Państwa".

 

Tak! Właśnie nasza polityka europejska polegała głównie na powstrzymywaniu żywiołu germańskiego, żeby nas nie zmiótł politycznie, gospodarczo i militarnie, jak Lutyków, Obodrytów, Wenedów, Łużyczan, Prusów i innych.

W każdym razie nasza polityka nie polegała na przechodzeniu na służbę materialną i duchową do panów niemieckich. Autorzy Apelu mylą politykę z kontaktami handlowymi, przejmowaniem techniki i osmozą kulturalną, co ma miejsce w historii od początku, nawet między narodami i krajami walczącymi między sobą.

 

6.

"Tu właśnie - mówi Apel - groby królów i poetów każą pamiętać (...) o tym, co daliśmy innym narodom i cośmy od nich otrzymali".

 

Właśnie świadczą groby. Chyba głównie grób oświęcimski. I dziś ludzie nie stali się już aniołami, historia się nie kończy, walki międzyludzkie będą trwały dalej, choćby zmieniały swoje techniki i formy. Trzeba dążyć do pokoju, przebaczać i miłować także wrogów, ale trzeba się też zabezpieczać. Najgłębszą podstawą i rękojmią dawania i przyjmowania prawdziwych darów między narodami nie są żadne groby, lecz zachowanie życia, wiara w Boga i przyjęcie orędzia Chrystusowego, a o tym Apel milczy, jakby był zbudowany na ideologii masońskiej.

 

7.

Apel głosi, że "powinniśmy być w Europie obecni w myśl starej zasady: nic o nas bez nas".

 

Dobra ironia! Wyżej było, że jesteśmy już w Europie. Zasada zaś "Nic o nas bez nas" to uchwała Konstytucji Radomskiej z 1505 roku: "Nihil novi" ("Nic nowego bez wspólnej zgody"). Wówczas szlachta polska wprawdzie broniła swych przywilejów przed magnaterią i królem Aleksandrem Jagiellończykiem, ale osłabiała państwo i władzę króla, pozostawiając w jego ręku tylko dysponowanie dobrami królewskimi i sprawy żydowskie. Dziś Europa ma nie uczynić niczego nowego "bez nas"? Obecny Parlament Europejski ma 518 posłów, po ewentualnym dojściu 10 nowych państw będzie miał jeszcze więcej, Polska otrzyma ok. 27 miejsc dla posłów z kilku partii. Dopiero zatrzęsie Europą i weźmie w cugle setki tysięcy urzędników i polityków oraz tchnie nowe idee w liberalizm, postmodernizm i masonerię!

Poza tym po co szukać daleko, nasz rząd już działa na rzecz źle pojętej integracji "bez nas", nie dopuszczając głosów przestrogi i rozwagi. A zresztą nie będzie to zjednoczenie i rozwój UE "bez nas", bo to my w obecnych warunkach będziemy kolonizowani. Na przykład francuski nabywca Ożarowa - Kabli "niczego nie robi bez nas": nie dotrzymuje umowy z nami, niszczy zakład ze względu na robotników polskich, najmuje polskich ochroniarzy, którzy od tygodni tłuką naszych robotników, łącznie z przewodniczącym "S", wystraszyli tamtejsze dzieci w przedszkolu (lekcja Europy od podstaw!), nasza policja ochrania prywatnych ochraniarzy i nasz minister rozkłada ręce i mówi, że bijący mają prawo bić Polaków i niszczyć polskie zakłady, których państwo nie miało prawa sprzedać obcym. Tak. Nic o nas bez nas. I nic nowego nie będzie w Europie bez nas, bo "bez nas" nie powstaną kolonie w Europie Środkowej i Wschodniej.

 

8.

"Europa, która (...) się dziś jednoczy, bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje przyjaznej i owocnej, międzynarodowej wymiany".

 

Apelujący mają rację, że w unifikującym się świecie wszelka wymiana dóbr, kapitałów, idei, technik i ludzi musi być szczególnie wzmożona. Następnie dla Polski nieodzowna jest wielostronna pomoc. Ale przede wszystkim Polska musi się podnieść, okrzepnąć, rozwinąć, oczyścić z szarańczy przestępców i oszustów, zacząć rzetelnie pracować. Tymczasem euroentuzjaści liczą, że my u siebie nie musimy łapać twardego gruntu, a tylko uciec z Polski do Europy Zachodniej, która da nam pieniądze, pracę, mieszkanie, ubezpieczenie, wygodę życia, życzliwość, bezkarność, możność wysokich zarobków, a także bumelowania i kombinowania. W takiej sytuacji, istotnie, mogą się znaleźć może nawet tysiące czy setki tysięcy Polaków, ale co z resztą, która pozostanie w kraju? Ta naiwność i lekkomyślność euroentuzjastów jest zatrważająca. Przede wszystkim, po co taki szalony pośpiech? Już dziś możemy jeździć po całej Europie, handlować, rozwijać naukę i kulturę, bronić się razem w NATO, korzystać z najnowszej techniki... Nie ma mowy o izolacji.

Cały problem leży nie w fakcie wymiany, lecz w jej jakości: wymiana musi być sprawiedliwa, wolna, rzetelna, uczciwa, zgodna z etyką ogólnoludzką. Wymiana międzyludzka w zasadzie dokonywała się zawsze i będzie się dokonywała bez Unii i poza Unią Europejską. Wszystkie walki i wojny były nie tyle z powodu braku wymiany, ile z powodu wymiany nieetycznej, kiedy pewne ludy, kraje, narody napadały na dobra innych, szerzyły ucisk, zależność, niewolę. Nie wolno głosić, że wymiana będzie idealna, gdy słabsze kraje, wyzyskiwane, wywieszą białą flagę, zgodzą się na wyzysk ze strony potentatów gospodarczych i pójdą w niewolę bez walki u hegemonów Europy. Trzeba pamiętać, że wszystkie państwa bogatsze: germańskie i romańskie - Anglia, Francja, Hiszpania, Portugalia, Holandia, Belgia, Niemcy (najmniej) miały - niektóre już od XV wieku - "owocną międzynarodową wymianę" dla siebie, gdy kolonizowały niemal cały świat, często, niestety, pod przykrywką chrześcijaństwa. Kolonizacja: szukanie nowych terenów dla osadnictwa, ruchy ludnościowe, zdobywanie surowców, monopolizacja handlu międzynarodowego, poszukiwanie rynków zbytu, przestrzeni dla eksportu kapitału oraz żądza panowania nad innymi - były zawsze i będą, tylko zmieniają się ich formy.

Ludzie, którzy sądzą, że np. wielkie koncerny międzynarodowe zmienią się po naszej żebraninie w Świętych Mikołajów, są większymi utopistami niż socjaliści utopijni.

Apelujący mówią o potrzebie w Europie "międzynarodowej wymiany przyjaznej i owocnej", ale nie domagają się już niczego od rządu, nie żądają gwarancji, nie wspominają o odpowiedzialności moralnej żadnej ze stron, nie wkraczają w meritum wymiany, a tylko wzywają obywateli, by uznali negocjacje rządowe. Obawiamy się więc, że Apel jest jednostronny i napisany na zamówienie ośrodka Unii Wolności. Ludzie, którzy chcą zmieniać świat, wierzą jednocześnie, że wymiana dóbr dokona się samoczynnie i będzie ona dla wszystkich idealna bez wysiłku intelektualnego i moralnego.

 

9.

"Polska - mówi Apel - duchem i kulturą zawsze była w Europie. Włączenie się do europejskiej wspólnoty politycznej i gospodarczej będzie naturalnym i długo oczekiwanym etapem naszych dziejów."

 

Więc jak to jest, byliśmy w Europie tylko myślami, czy właśnie raczej politycznie i gospodarczo? Ciągle nie jest podawane, o jakiego rodzaju wspólnotę chodzi. Może tylko wyczuwa się, że chodzi o taki nowy rodzaj wspólnoty, w której najważniejszy głos miałoby międzynarodowe lobby żydowskie. W historii od początku występowały wspólnoty polityczne i gospodarcze: Rzym i państwa stowarzyszone (Romania, confoederati), Brytyjska Wspólnota Narodów, ONZ, Wspólnota Niepodległych Państw (Rosja)... Istotną sprawą są podstawy, kryteria i reguły wspólnoty, te zaś w UE są nadal do końca nieustalone, projekty zaś są fatalne, po Maastricht I w roku 1992 i Maastricht II w roku 1997 są w większości oparte na ideach masońskich. Sygnatariusze Apelu grają w ciemno, a mimo to nawołują i innych do UE. Prawdopodobnie czują się niezwiązani z Polską historyczną, a jedynie poprzestają na więziach geograficznych, gospodarczych i kulturowych. Dlatego też Apel milczy o rzeczach najważniejszych: o duchowości nowej Europy, o religii, o kodeksie etycznym i społeczno-prawnym, z zachowaniem sprawiedliwości. Apelujący zdają się wychodzić z ogólnego i znanego skądinąd założenia, że nowa Europa będzie prawdziwym rajem, jeśli będzie bez religii, bez chrześcijaństwa i bez Dziesięciorga Przykazań.

W rezultacie Apel należało skierować raczej do sfer rządzących w Polsce i do decydentów zachodnich, jak słynny list ks. biskupów z 1965 roku. U nas rząd i Kościół źle zadbały o warunki zjednoczenia (np. Irlandia i Malta wymówiły sobie europejskie prawo do nieskrępowanej aborcji). W ogóle Apel wyraża nie tyle ducha gospodarza polskiego, ile raczej gromadę turystów, chcących się udać wygodniej na dłuższy odpoczynek na Zachodzie. Jest to brak odpowiedzialności i duch zdrady Ojczyzny w ciężkiej chwili. Jest to wywieszenie flagi nie biało-czerwonej, lecz białej: kapitulacji i poddaństwa. Sygnatariusze dostaną na pewno wcześniej czy później Order Orła Białego. Taka jest praktyka Trzeciej Rzeczypospolitej.

W każdym razie przed referendum powinna nastąpić zmiana rządu, jednostronna i ślepa propaganda za UE wszystko pomieszała. Istnieje obawa przed fatum: jak trzeciomajowa uchwała o Świątyni Opatrzności miała miejsce tuż przed ponadstuletnimi zaborami, tak żeby położenie kamienia węgielnego pod tę świątynię nie rozpoczęło naszej niewoli, mającej trwać aż do rozpadu Imperium Zachodnioeuropejskiego.

 

Ks. Czesław S. Bartnik

1

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin