Bo piękno na to jest, by zachwycało
Do pracy - praca, by się zmartwychwstało 47
"Cóż wiesz o pięknem?..."
-- Spytam się tedy wiecznego-człowieka,Spytam się dziejów o spowiedź piękności:Wiecznego człeka, bo ten nie zazdrości,Wiecznego człeka, bo bez żądzy czeka,Spytam się tego bez namiejętności:"Cóż wiesz o pięknem? ..."
... "Kształtem jest Miłości" -On mi przez Indy - Persy - Egipt - Greków -Stoma języki i wiekami wieków,I granitami rudymi, i złotem,Marmurem - kością słoniów - człeka potem,To mi powiada on Prometej z młotem.
Kształtem miłości piękno jest - i tyle,Ile ją człowiek oglądał na świecie,W ogromnym Bogu albo w sobie-pyle,Na tego Boga wystrojonym dziecię;Tyle o pięknem człowiek wie i głosi -Choć każdy w sobie cień pięknego nosiI każdy - każdy z nas - tym piękna pyłem.Gdyby go czysto uchował w sumieniu,A granitowi rzekł: "Żyj, jako żyłem" -To by się granit poczuł na wyjrzeniu,I może palcem przecierał powieki,Jak przebudzony mąż z ziemi dalekiej ...Lecz to z granitu bryłą ten by zrobił,A inny z tęczy kolorem na ścianie,A inny drzewa by tak usposobił,Żeby się dłońmi splotły w rusztowanie;A jeszcze inny głosu by kolumnę,Rzucając w psalmy akordów rozumne,Porozpowijał jak rzecz zmartwychwstałą,Co się zachwyca w niebo: szłaby duszaTam - tam - a płótno na dół by spadało,Jako jesienny liść, gdy dojrzy grusza.
Promethidion 37
To w tym - o pięknem przypowieść ma leży!...
I tak ja widzę przyszłą w Polsce sztukę,
Jako chorągiew na prac ludzkich wieży,
Nie jak zabawkę ani jak naukę,
Lecz jak najwyższe z rzemiosł apostoła
I jak najniższą modlitwę anioła.
(Promethidion, Bogumił)
O SZTUCE
(DLA POLAKÓW)
Są obrazy Van-Eyka z tym podpisem w rogach
umieszczanym: "Jak mogłem: VE."
ZAWIERA TREŚCI
1. Sztuka w obliczu czasu bieżącego i w obliczu ścisłych umiejętności.
2. Sztuka w obliczu praw natury.
3. Sztuka w obliczu życia.
4. Sztuka w odniesieniu do religii.
5. Pojęcia narodowe.
Razem: Objawienie, uzasadnienie i obrona sztuki u Polaków.
DEDYKACJA
Tym, którzy z wielką Historii zniewagą,
U słupa Prawdę rozebrawszy nago,
Już, już świstali:
- Jako Dziewicy obuwie wężowi,
Spadnie na czoło lada kwiat i powié:
"Dotąd!... nie daléj!..."
*
* *
Tym zaś, co, serca jeszcze mając szczątek,
Nie powstydzili się wielkich pamiątek
Myślą czcić wielką:
- Palmy się schylą od wołań anioła
I, pognębione okrążywszy czoła,
Łzę otrą wszelką...
C.N.
I
Pisać o sztuce dla narodu, który ani muzeów, ani pomników, właściwie mówiąc, nie ma; pisać dla publiczności, która zaledwo biernie albo wypadkowo obznajomiona jest z tym przedmiotem - jest to nie pisać o sztuce, ale objawić ją.
Niemniej, pisać o sztuce dla Polaków i po polsku w chwili, kiedy bardzo niedawno część ta intencji i pracy obwołaną została za niewłaściwą, szkodliwą i osławienia godną; owszem, tak poniżonemu przedmiotowi obywatelską godność zyskać - jest to nie pisać o sztuce, ale uzasadnić ją i postanowić.
Trudność ta druga, gdyby nie była z braku rozwiązania onej wstępnej i pierwszej pochodzącą, byłaby może nie do zwalczenia dla współczesnych.
Skoro zatem okaże się możebność korzystnego obcowania z taką publicznością w takim przedmiocie, znikną przez to samo osławienia i wyklinania owe, albowiem okażą się być, czym są - niewczesnymi!
Okazanie pogodne - po-nad-pamfletystyczne - niewczesności zarzutów bywa zagładzeniem onych wszędzie, a jest nieodzowne w tym przedmiocie.
Gdyby Polska-naród nie wyczekiwała i mogła nie wyczekiwać nic od Polski-społeczeństwa, jak np. w kwestii włościańskiej dziś się dzieje, owszem, gdyby bez obrazy majestatu Cywilizacji mogła Polska-naród uważać Polskę-społeczeństwo za wynik tylko geograficzno-strategicznych widoków i planów swoich, zaiste że ten promień intencji i pracy, który się sztuką zowie, mógłby być dla niej obojętnym, jak też z nim poczynali sobie wielcy nawet pisarze nasi - co wspomniało się indziej.* [*Promethidion, Epilog,XIX.] Kiedy albowiem naród dopiero uzasadnia się, a ważność społeczeństwa nie tylko że wyrównywać mu nie może, ale zupełnie jest wypadkową i podrzędną, i do dalszych poruczeń zostawioną, wtedy zaiste że jedyna tylko sztuka obchodzić go zwykła: inżynieria, lub wyłączniej: sama sztuka wojskowa, jakkolwiek i ta jeszcze - niestety - jest sztuką!
Owszem - dostrzec się daje, iż wyłączenie pierwiastka sztuki spośród licznych darów znamionujących wodza - owszem, ograniczenie się na heroizmie nagim bez udziału tej historycznej estetyki, która epopeję tworzy - dawać zwykło wiele bitew szczęśliwych, wiele przegranych wojen.
Tak i w oddalonej ze wszech miar na pozór sztuce lekarskiej bynajmniej nie płonnym jest przydatkiem, iż umiejętność ta, i ta możność, sztuką się zowie. Nie tylko albowiem wśród licznych szczęśliwego lekarza darów mile witanym bywa, jeżeli jest odgadującym bystro, ale jak dalece rzeźbiarskiego prawie ukształcenia chirurgia wymaga? - o tym nie można wątpić - co zaś fizjonomiki się dotyczy, jak na przykład szanowne dzieła Lavatera, o tym zawyrokować nawet trudno, czyli są dla artystów, czyli dla lekarzy sporządzone.
Mamże i o umiejętności skądinąd ścisłej, to jest o matematyce, nie przypomnieć, iż tam, gdzie astronomii się oddaje i usługi jej pełni, po wielokroć opiera się ona na prawach profetyzmem natchnienia otrzymanych i te za zasadę sobie bierze, sama indziej wszechzasadniczą będąc, tak iż nie skłamię, jeśli powiem, iż skrzydłom owdzie cyrkiel zdąża.
Prawo z czymże obcuje, jeśli bezprawiem nie jest?... jawność, sąd przysięgłych i obrońcy do ileż bez oratorstwa obejść się mogą?
Historii potrafiłżebym archeologię i paleografię, i właściwą nawet monumentalną-sztukę odjąć, bez powalenia jej na ziemię?
Jeżeli więc wojskowa-sztuka, medycyna, matematyka, prawo i historia, zdanie swoje o sztuce wiekami całymi zapisawszy, do nierozdzielnego onąż współudziału stanowczo przypuściły, nie pozostaje nam zaiste poszukiwać, gdzie jest ów głos zaprzeczny, tak niepobłażliwie z istotą sztuki obchodzący się, ale raczej, pominąwszy go, wejrzeć jeszcze w dwie najpoważniejsze sfery bytu: w naturę i w życie - czyli czasem w tych dwóch nie jest sztuki-istota więcej niźli w powyższych i ostatecznie uprawnioną? Po czym już, gdyby tak być miało i tak okazało się, religijnego tylko jeszcze spytać należałoby się namaszczenia, czyli i to nie jest sztuce odmówionym.
II
Sztuka w znaczeniu przyjętym najpowszechniej, dlatego może, że w znaczeniu jej najniższym, będąc "naśladowaniem natury", nie może być już przez to samo w naturze inaczej dociekaną, jeno jako piękno i onego to piękna bezpośredni okres, czynny udział, osobna pora, słowem prawo, wpośród współdziałania wszystkich innych praw natury istniejące i obowiązujące. Takowy to udział, taki okres, osobna pora taka, prawo takie - jestże w cało-sprawie przyrodzenia tak wyraźnym i dzielnie obowiązującym, ażeby na nim się oparłszy uprawnić przeto ową tylo-wiekową pracę intencji i wiedzy, która sztuką zowie się?
Natura wydzieliłaż miejsce i czas prawu takowemu, prawu piękna? - że albowiem wszystko w naturze pięknem jest, albo bywa, to może właśnie dlatego, że wszystko nie ma jeszcze przez to samo osobnej istoty swojej, i podejrzewać dałoby się raczej o zależność od sposobu rzeczy uważania, od sposobu patrzenia na nie. Lecz nie - prawo to, prawo piękna, ma i czas sobie osobno wydzielony w porze kwitnienia wszelakiego, i ma przedmiot swój w kwiecie.
Jakoż kwiat, ta to błaha zawiązka piękna, która wdzięczy się dziś, a jutro wiatr ją zwarzy, pochłonie zwierzę paszczą grubą, człowiek nogą poważną zdepcze; kwiat, który nie tylko w każdym względzie po-nad-użytecznie pięknym bywa, ale jeszcze są kwiaty jakoby na wyłączną posługę piękności, i to bardzo wyszukanej, przeznaczone; kwiat i pora-kwitnięcia, we wszystkim piękna, tak dalece "realnym i praktycznym" - jak to dziś mówią - prawem jest, iż gdyby Attyla lub inny barbarzyniec jaki bicza trzaskiem zmiótł te wdzięczne fraszki i te ozdoby z pól i drzew - zaiste że obozy jego w odwrotnym marszu nawet musiałyby wymierać, głodem wielkim za pogwałcenie onych to praw pobite. Od owoców prawdy albowiem aż do ziarnka rośliny najdrobniejszej, która w szczelinie głazu twardego ma mieszkanie, wszystko przechodzić musi porę kwiatu, porę piękna kwitnienia, jeśli ma być owocem użytecznym i ważność mającym. "Przypatrzcie się - mówi Pan i Mistrz - liliom, jako rosną: nie pracują ani przędą, a powiadam wam, że i Salomon we wszystkiej ozdobie nie był tak ubranym jako jedna z tych..." (Łukasza Ś. XII27)
III
Ale że i o religijne zapytamy się dla sztuki namaszczenie, obiecaliśmy sobie nie tylko praw jej pomiędzy prawami natury poszukiwać, lecz i w sferze moralnej życia wskazać, jakie zajmowałaby ona miejsce.
Pośpieszamy więc orzec, że jeżeli jest w człowieczeństwa dziejach stan prostoty, z której się wychodzi, i tej drugiej prostoty, do której się dochodzi, stan prostactwa i stan prostoty doskonałej, tedy cały on ciąg onego to właśnie dochodzenia nie może się bez arcypoważnego udziału sztuki w życiu obejść i nie obywa się. Zaiste, bardzo prostotliwą, naturalną i bezwikwintną jest rzeczą oddać w dwakroć poszturg mało uważnego przechodnia w ulicy ciasnej. Zaiste, bardzo ofiarnym jest czynem policzek nadstawić po uderzeniu pierwszym - ale ani ofiarną i stygmatyczną, ani naturalną rzeczą jest wymierzyć sobie i bliźniemu swemu sprawiedliwość. Samo słowo wymierzyć zapowiada już coś sztucznego.
W tymże względzie osobie nieprzyjaznej złą nowinę donieść w całej przeraźliwej jej nagości - naturalnym jest czynem i nic w sobie sztucznego nie mającym, ale zaczekać na upamiętanie się czyje, ale uprzedzić one, ale temu, który zranił ciebie, okryć mogącą zabić go wiadomość - są to nienaturalne i wielkiego wymagające artyzmu poruszenia!
Jakoż podłość jest bliższą człowieczości, ale sztuka w życiu więcej jest obowiązującą i potrzebną. "Miej serce - i patrzaj w serce."
Nie tylko "miej", powiada tu poeta, ale zarazem "miej i patrzaj" w nie. Wiersz ten, może największy treścią, jaki kiedykolwiek napisał ś.p. Adam Mickiewicz, pomijamy z żalem, iż nie możemy tutaj, dla szczupłości zakresu, w szerokości chociażby równej całemu temu pismu badać go i wykładać.
Zbliżyliśmy się albowiem już do samego, że tak nazwę, prądu sztuki w życiu, gdzie pomiędzy naturalnością podłą - naturalnością nałogową, wolną od udawania dlatego, iż celu jeszcze nie ma - a pomiędzy siebie tylko na celu mającą ogładą zewnętrzną, jednym słowem: pomiędzy bez-lubstwa a samo-lubstwa grubiaństwem i fałszem, żaden składny dwuznacznik, żadna, mówię, doktryna upogodzić nie może wciąż powstawać muszących przeciwieństw na polu życia - jedynie albowiem tam aż przeprowadzonej sztuki jest to okres. Jakoż gdyby tu technicznego, a przeto wyłącznego, wolno było użyć wyrażenia, powiedzieć dałoby się, iż sztuka ekwacją jest postępu - postępu nawet moralnego, o ile ten historii jest przedmiotem.
Ileż bo to smutków do niewypowiedzenia smutnych, boleści ileż do niewypowiedzenia bolesnych - ileż to i trudności do niewypowiedzenia trudnych dlatego jedynie spotyka się, iż przez niewypowiadanie tychże słuszne aż do onego to niewypowiedzianego wzrosły stopnia!
Hamlet, w domu swych przodków, czemu to aż z aktorami przestawanie za jedyną mieni sobie ulgę?
Zaiste, podrzędnym, przypadkowym lub okolicznościowym, a niekiedy dziwacznym mienią ów głęboko mistrzowski pomysł wprowadzenia aktorów na dwór Książęcia w chwili, kiedy już całe dworu tego rzeczywiste, potoczne i naturalne życie wynaturzonym tylko fałszem stało się. Z stanowiska jednakże, o którym powyżej mówiliśmy, dramatyczny ten obrót najprostszym rzeczy jest następstwem. Kiedy albowiem cały obyczaj familijny i powszednia jego rzeczywistość brudną stały się maską, wtedy maska-teatru zamieniła się tylko w rzeczywistość nieskończenie godniejszą wyboru i pierwszeństwa. Przyjęła nawet siłę akcji i jakoby prawdą stała się.
Na przykładzie następnie umieszczonym, z aktu pierwszego sceny drugiej wziętym, łatwo jest dopatrzyć wszystkich tych zarysów sztuki w życiu, o których dotąd mówiliśmy, a które uprzytomią się wydatniej za zbliżeniem spostrzeżeń z wzorem - pomnieć tylko należy, że rozmowa jest matki z synem po śmierci ojca.
...
qwtomek7