Credo Mutwa.pdf

(202 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
Credo Mutwa
Poniższy wywiad z Credo Mutwą przeprowadzony został przez Ricka Martina z magazynu „Spectrum” w 1999
roku.
Wysoki afrykakański szaman Credo Mutwa twierdzi, iż uprowadzony został przez istoty, które jego lud zwie
Mantindane. Co ciekawe przypominają one wyglądem i zachowaniem znanych mieszkańcom Zachodu Szaraków.
Twierdzi, iż istoty te nękają Afrykanów, służąc Chitauli ludziomjaszczurom, których ludzie czcili jako bogów.
Według niego zbliża się moment konfrontacji z nimi. Mutwa mówi też o wielu innych sprawach nieznanej
historii, tajemniczych kompleksach, hybrydach i abdukcjach…
KIM JEST CREDO MUTWA?
Wśród różnic dzielących ludzi mentalność i postrzeganie świata wydaje się być jedną z największych barier. To
nie tylko bariera mentalności pokoleń, znana wszystkim, ale także próg, przez jaki musimy przejść starając się
zrozumieć przedstawicieli innych, często skrajnie odmiennych i znacznie starszych kultur. Bariera ta powoduje,
iż w Zachód z pewnym uprzedzeniem postrzega kulturę i dorobek wielu ludów, w tym Afryki.
Wiele jest historycznych przyczyn, z których tak się stało. Jedną z nich było zapewne szerzenie się
chrześcijaństwa, które wykreowało wizerunek Afryki jako lądu koczowniczych wymagających nawrócenia siłą
analfabetów. Tymczasem wszyscy, którym obcy jest ten tok myślenia wiedzą doskonale, że jest zupełnie
inaczej, zaś ludom niesłusznie postrzeganym jako „dzikie”, w przeszłości udało się zbudować trwałe cywilizacje
o bogatym dorobku kulturalnym oraz wiedzy o naturze, która dla wielu Afrykanów jest czymś zgoła innym, niż
dla przedstawiciela kultury zachodniej.
Drugą kwestią jest tu wiedza, nie tylko ta odnosząca się do sztuki przetrwania i przyrody, ale także wiedza
zapomniana – przekazywana z pokolenia na pokolenie, której głównymi szafarzami jest plemienna starszyzna i
szamani. Białemu człowiekowi wyda się to zapewne obce i prymitywne, jednak niektóre ludy wciąż posiadają
coś, co określić możemy jako „zapomniana wiedza” (zapomniana przez białego człowieka), często przez
zachodnich badaczy szufladkowana w ramach folkloru.
Pochodzący z Republiki Południowej Afryki sangoma (szaman lub uzdrowiciel) i wysoki sanusi (jasnowidz i
znawca tradycji) Vusamazulu Credo Mutwa jest tego typowym przykładem człowieka, który posiadł taką wiedzę
i jako jeden z niewielu, podzielił się ją z innymi. Credo uważany jest przez wielu za najbardziej znanego
afrykańskiego uzdrowiciela XX wieku. Jest on także liderem duchowym sanusich i sangomów w Południowej
Afryce, jak również pisarzem i artystą.
Mutwa przyszedł na świat w roku 1921 roku w południowoafrykańskim Natalu. Jego przydomek Vasamazulu
nadany mu został w czasie inicjacji na sangomę i oznacza „ten, który budzi Zulusów”. Imię Credo nadane
zostało mu przez ojca – chrześcijanina, który odwrócił się jednak od syna, kiedy ten postanowił zostać
szamanem. Dlaczego jednak jego twierdzenia czynią go innym od reszty sangomów?
Pierwszym i najważniejszym powodem jest to, że Mutwa otwarcie przyznał się do uprowadzenia przez istoty,
które w folklorze Zulusów nazywają się Mantindane. Jednak co więcej, przypominają zdumiewająco swym
wyglądem wielkogłowych Szaraków – którzy zadomowili się na dobre w umysłach mieszkańców Zachodu. Istoty
te według słów Mutwy oskarża się o częste uprowadzenia ludzi i poddawanie ich pewnym zabiegom, często
traumatycznym i bolesnym, czego on sam doświadczył w 1959 roku w górach Zimbabwe.
Wśród pierwszych zachodnich badaczy zjawiska UFO, którzy dotarli do Credo Mutwy, znajdował się John E.
Mack.
Credo zdawał się być dostojną, wręcz majestatyczną postacią wraz ze swymi kolorowymi szatami i ciężkimi
ozdobami sangomy, które jak się wydawało ściągały go na ziemię – wyjaśnia Mack w książce pt. „Passport to
Kosmos”.
Po nim rozmawiali z nim australijski ufolog Bill Chalker, kontrowersyjny zwolennik teorii spiskowych David Icke
(który nazwał Mutwę „geniuszem”) a także znany pisarz poruszający tematy nieznanej historii Ziemi, Zecharia
Sitchin. Wszystkich z nich zainteresowały nie tylko wspomnienia Credo odnoszące się do abdukcji przez
Mantindane, ale i jego twierdzenia mówiące o tym, co najprościej określić można jako „obca ingerencja”.
Dla Credo Mutwy, który w swym życiu zwiedził nie tylko całą Afrykę, ale i wiele państw świata i który zapoznał
się z wiedzą i tradycją innych szamanów, zdumiewające wydały się analogie między znanymi mu z Afryki
opowieściami i tym, co opowiedzieli mu azjatyccy lub aborygeńscy szamani. Mutwa, rozdarty jak sam mówi
między dwa światy „uwięziony z jednej strony przez myśl zachodnią, w tym religię chrześcijańską oraz myśl
afrykańską” dziś łatwo akceptuje te zjawiska i rzeczy, które dla innych wydadzą się tylko rzeczą z pogranicza
przesądu, wierzeń i zacofania. Dla niego Ziemia to nie planeta ludzi – przynajmniej nie w całości. Dzielimy ją
bowiem z istotami (zupełnie materialnymi) które wpływając w znaczny sposób na bieg ludzkiej historii, zdają się
być owym ukrytym czynnikiem stojącym za wieloma wydarzeniami. Nie chodzi tu tylko o wymienionych już
Mantindane, które są częścią tej wielkiej całości, lecz ich zwierzchników – istoty znane przez wiele afrykańskich
plemion, zaś przez Zulusów określane jako Chitauli.
Mutwa twierdzi, iż starożytne afrykańskie legendy, znane na całym kontynencie, opowiadają o ich przybyciu z
gwiazd na spokojną Ziemię, na której żyjącym w harmonii ludziom zaszczepione i przekazane zostało to,
wskutek czego dziś cierpią jej mieszkańcy. Przypominający gady Chitauli, którzy przedstawili się jako bogowie
obiecali, iż w pewnym momencie w przyszłości powrócą na Ziemię, która stanie się ich domem. Chitauli, którzy
w przeszłości niszczyli niepokorne ziemskie cywilizacje to niewidoczny czynnik kierujący historią i rozwojem
ludzkości, swe cele osiągający przy pomocy Mantindane, które są „częścią Ziemi” i nie powinno się ich uważać
za obcych.
My i mantindane jesteśmy jedną i tą samą głupią rasą – stwierdził raz Mutwa. Nie są nam obcy. Pewien
jestem, że to nasi przyszli potomkowie.
Przyglądając się różnym typom tych istot stwierdzić można, że Mantindane są najważniejszą dla Afrykanów
rasą, która jednocześnie budzi u nich wielki strach. Samo słowo „mantindane” tłumaczy się jako „krzywdzący”.
Credo opisał je Mackowi jako szkodliwe i „pasożytnicze” istoty, obok których istnieje jeszcze kilkanaście innych
typów. Mutwa twierdzi, iż ludzkość nigdy nie osiągnie prawdziwego postępu, dopóki istoty te – „pasożyty
potrzebujące bardziej nas, niż my ich”, postrzegane będą jako nadludzie – niepokonani bogowie.
ABDUKCJA CREDO MUTWY
Świat przedstawiany przez Mutwę to miejsce, gdzie przenika się to, co niewidzialne, z tym co materialne. Takie
widzenie świata obce jest już białemu człowiekowi, który swe niegdysiejsze wierzenia zastąpił
zinstytucjonalizowaną religią, która w znacznie większym stopniu pozwala na manipulowanie masami i
utrzymanie porządku. Jednak dla wielu Afrykanów (i nie tylko), świat ukryty i ten, jaki my nazywamy
materialnym, stanowią swego rodzaju jedność.
Postrzeganie świata to jedna sprawa. Przyznać trzeba, że twierdzenia Mutwy nie dla wszystkich okażą się łatwe
to zaakceptowania a nawał przekazanych przez niego informacji dotyczących sfer takich jak nieznana historia
ludzkości, obce istoty, podziemne bazy, hybrydy, abdukcje i implanty daje wrażenie opowieści (zbyt)
fantastycznej. Mimo to, jednoznaczne zaklasyfikowanie jego poglądów jako prawdy lub fałszu, jest z jednej
strony zbyt ryzykowne, a z drugiej niesprawiedliwe.
Jest tak, bowiem z punktu widzenia ufologicznego, opowieść Mutwy dotycząca jego uprowadzenia przez obce
istoty (przypominająca nieco przypadek VillasBoasa, który miał miejsce 2 lata wcześniej), zawiera wiele
interesujących szczegółów znanych nam z przypadków europejskich i amerykańskich. Jeśli to prawda, iż Mutwa
nie miał żadnej styczności z literaturą ufologiczną i fantastyczną i swe teorie bazuje jedynie na szamańskiej i
tradycyjnej wiedzy, jego spojrzenie na zjawisko UFO i uprowadzeń przez istoty pozaziemskie wydaje się
niezwykle ciekawe, oryginalne, trafne i pokrywające się z wieloma relacjami osób uprowadzonych. Wiele z
rzeczy, o których wspomina zuluski szaman, dotyczących m.in. sposobów przeprowadzania, celu i skutków
abdukcji, wydają się pasować do szczegółów opowieści innych osób, które tego doświadczyły.
Mówienie o istotach pozaziemskich, według Mutwy, to również pewna nieścisłość, bowiem uważa on, że są one
takimi samymi mieszkańcami Ziemi, jak i my, będąc ponadto istotami w pełni materialnymi.
LOS AFRYKI
Credo Mutwa daje także wyraźnie znać o wielkich problemach Afryki i obawach związanych z przetrwaniem jej
najstarszych ludów i zachowaniem wiedzy, której jest strażnikiem, a także wielu innych zjawiskach, często
luźno związanych z jego opowieściami o Chitauli. Każdy czytelnik gotowy zapoznać się z tym, o czym mówi i co
zawarte zostało w poniższym wywiadzie, po przeanalizowaniu zawartych tam twierdzeń, powinien zadać sobie
wiele pytań, a wśród nich: „Czy naprawdę dobrze odczytujemy sens tego, co mówi?” Zdaje się, że Mutwa, ze
swą wiedzą i twierdzeniami, doskonale (choć nie wiadomo czy celowo) wpasował się w sensacyjny nurt
lansowany przez Davida Icke – postaci (dyplomatycznie rzecz ujmując) wielce „kontrowersyjnej”. Sam Mutwa
wyraźnie prosi wszystkich powątpiewających, w tym naukowców, aby sami próbowali przyjrzeć się bliżej i
zbadać to, o czym mówi.
Gdyby powiązać ze sobą niektóre z tych faktów, jawi nam się przed oczyma wielka teoria konspiracyjna
mówiąca o rasie ludzkiej przygotowującej Ziemię do zasiedlenia przez inne istoty (przypominające wyglądem
te, które spotkał Jim Sparks) doglądaną przez nie i kontrolowaną kolonię, w pewnym sensie będącą nawet ich
tworem. Historie i legendy, a także mitologie wielu ludów świata rzeczywiście wydają się zawierać wiele
podobieństw i zdumiewających analogii. Czy istnieją jednak podstawy, aby tak twierdzić?
Twierdzeniom Mutwy trudno odmówić oryginalności a czasem i racji. Mimo wszystko, sam czytelnik musi
odpowiedzieć sobie na wiele piętrzących się pytań, jakie powstaną w czasie lektury tego materiału.
RICK MARTIN: Na samym początku pozwolę sobie powiedzieć, iż rozmowa z panem to zaszczyt i przywilej.
Chciałbym podziękować Davidowi Ickle i dr Joubertowi, bez których ta rozmowa nie doszłaby do skutku.
Niektórzy z naszych czytelników zdają sobie sprawę z istnienia zmiennokształtnych gadopodobnych stworzeń, o
których chciałbym z panem porozmawiać.
Zatem pierwsze pytanie: Co może pan powiedzieć o zmiennokształtnych istotach i ich pobycie na naszej
planecie? Czy ma pan o nich więcej informacji? Skąd pochodzą?
CREDO MUTWA: Czy pana gazeta może wysłać ludzi do Afryki?
Przepraszam, nie zrozumiałem. Może pan powtórzyć?
Czy pańska gazeta może wysłać kogoś do Afryki w najbliższej przyszłości?
Na razie leży to poza naszymi możliwościami, ale może zmieni się w przyszłości.
Są bowiem pewne rzeczy, które pańska gazeta mogłaby sprawdzić, niezależnie ode mnie. Czy słyszał pan o
kraju o nazwie Rwanda w Środkowej Afryce?
Tak.
Ludy Rwandy jak Hutu, a także Watusi mówią (ale nie jako jedyni w Afryce), że ich najdalsi przodkowie
wywodzili się z rasy istot, które oni nazywają Imanujela, co oznacza dosłownie „Panowie, którzy przybyli”.
Pewne zachodnioafrykańskie plemiona jak Bambara mówią o tym samym. Twierdzą, że przybyli z nieba przed
wieloma pokoleniami jako rasa wysoce rozwiniętych istot o przerażającym wyglądzie, które przypominały
wyglądem ludzi. Nazywają je Zishwezi. Słowo to oznacza istoty, które mogą szybować po niebie albo sunąć po
wodzie.
Ludy Hutu oraz Tutsi (inaczej Watusi) – według uczonych nie różniące się od siebie, znane są głównie wskutek
masakry, jakiej ekstremiści z Hutu dopuścili się na Watusi, w ciągu ok. 3 miesięcy w 1994 zabijając od 800.000
do 1.000.000 ludzi.
Wszyscy, drogi panie, słyszeli o ludzie Dogonów z Zachodniej Afryki, który mówi o pozaziemianach. Nie tylko
jednak Dogoni, ale wiele ludów Afryki twierdzi, iż ich królów namaściła rasa istot nadnaturalnych, która przybyła
z niebios.
Dogonowie to lud zamieszkujący Mali w Zachodniej Afryce. Stali się oni celem wielu badań i kontrowersji
wskutek twierdzeń niektórych naukowców, iż Dogoni posiadają rozległą wiedzę na temat budowy naszego
Układu Słonecznego oraz w szczególności Syriusza. Wiedzieli oni np. rzekomo o istnieniu SyriuszaB, co
niemożliwe jest do stwierdzenia bez użycia nowoczesnych teleskopów.
Wiedza kosmologiczna Dogonów ma odzwierciedlać się także w ich mitologii. Dogonowie, kiedyś uważani za
najlepszy dowód potwierdzający tezę o odwiedzinach cywilizacji pozaziemskiej (lub nawet osiedleniu się jej
członków na Ziemi), dziś stają się obiektem krytyki. Ich wiedza na temat Wszechświata miała zostać im
przekazana przez zachodnich badaczy, zaś cała sprawa według niektórych wydawała się wielką mistyfikacją. –
kliknij, aby dowiedzieć się więcej
Czy słucha mnie pan?
O tak, proszę kontynuować.
Mogę tak mówić i mówić, ale proszę pozwolić mi zwrócić uwagę na mój lud – Zulusów z Południa Afryki.
Proszę.
IMBULU
Zulusi ą sławnymi wojownikami i do których należał król Czaka. Jeśli zapytać antropologa z RPA o znaczenie
nazwy Zulusi, powie on, że „Zulu” oznacza „niebo”, oni sami zaś nazywają się „ludźmi z nieba”. Ale to
nieprawda proszę pana. W języku Zulu, słowem oznaczającym niebo, niebieskie niebo, jest „sibakabaka”. Z
kolei przestrzeń międzyplanetarną określamy „izulu” lub „weduzulu”, co oznacza „ciemne niebo z gwiazdami,
jakie widać nocą”. Ma ono także związek z podróżowaniem. Zuluskim słowem na określającym życie w podróży
jest „izula”.
Rozumie pan, że Zulusi zdawali sobie sprawę z tego, ze można przemierzać przestrzeń kosmiczną, ale
przestrzeń – nie powietrze, jak ptak. Zulusi twierdzą, że wiele, wiele tysięcy lat temu z niebios przybyła na
Ziemię rasa ludzi przypominających jaszczury, które mogły na swe życzenie zmieniać kształty. Ludzie zaś
wydawali swe córki za owe istoty, wskutek czego powstała potężna rasa królów i plemiennych wodzów. Istnieją
setki opowieści, w których kobietajaszczur przybiera postać ludzkiej księżniczki i udaje ją, aby wyjść za mąż za
zuluskiego księcia.
[Księga Rodzaju mówi: „A kiedy ludzie zaczęli się mnożyć na ziemi, rodziły im się córki. Synowie Boga widząc,
że córki człowiecze są piękne, brali je sobie za żony, wszystkie, jakie im się tylko podobały. […] A w owych
czasach byli na ziemi olbrzymi; a także póżniej, gdy synowie Boga zbliżali się do córek człowieczych, te im
rodziły. Byli to więc owi mocarze, mający sławę w owych dawnych czasach.”]
Każde dziecko w RPA zna historię księżniczki o imieniu Khombecansini, która poślubiła księcia Kakakę – którego
imię oznacza „oświecony”. Pewnego dnia, kiedy Khombecansini zbierała w lesie drewno, spotkała się z istotą
zwaną Imbulu. Imbulu był jaszczurką o ciele i kończynach człowieka, ale z długim ogonem. Rzekła on do
Khombecansini: „O, jakaż jesteś piękna. Żałuję, że nie jestem taki jak ty. Chciałbym tak wyglądać. Czy mogę
do ciebie podejść?” – zapytała kobieta Imbulu księżniczkę.
Księżniczka odrzekła: „Tak, możesz.”
Wtedy to jaszczurka, która była wyższa od niej, podeszła bliżej, plunęła w oczy Khombecansini i zaczęła się
zmieniać w człowieka i wyglądać coraz bardziej i bardziej jak dziewczyna, za wyjątkiem swego długiego ogona.
Potem w sposób agresywny kobieta jaszczur unieruchomiła księżniczkę, zabrała jej bransolety i korale a także
suknię i założyła je na siebie. Tak stała się księżniczką.
W buszu pojawiły się zatem dwie identyczne kobiety – zmieniająca kształty kobietajaszczur i Khombecansini.
Jaszczurzyca powiedziała jej: „Teraz jesteś moją niewolnicą. Będziesz moją druhną w czasie ślubu. Ja będę
tobą, a ty będziesz moją niewolnicą – chodź!” Następnie wzięła kij i zaczęła nim okładać biedną księżniczkę.
Potem zaś udała się obok innych dziewcząt – druhen panny młodej, jak to jest w zuluskim zwyczaju, do wioski
księcia Kakaki. Jednak przed przybyciem do wioski musiała zrobić coś ze swym ogonem i jakoś go ukryć.
Zmusiła więc księżniczkę do utkania sitaki, w którą schowała ogon i przywiązała ściśle do ciała. Wyglądała teraz
niczym bardzo atrakcyjna zuluska kobieta.
Potem, kiedy stała się już żoną księcia, w wiosce zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Zaczęło (za sprawą fałszywej
księżniczki) znikać mleko, które nocą wysysała poprzez niewielki otwór na końcu ogona. Jej teściowa rzekła:
„Co to? Dlaczego mleko znika?” W końcu stwierdziła: „Widzę, że wśród nas jest Imbulu.”
Jej teściowa, bardzo mądra starsza kobieta powiedziała: „Należy od frontowej części wioski wykopać dziurę i
wypełnić ją mlekiem.” Tak też zrobiono. Potem wszystkim miejscowym dziewczętom nakazano, aby przeskoczyć
przez nią, co robiły jedna za drugą. Kiedy zmuszono do tego „zmiennokształtną” grożąc włócznią, skoczyła, ale
jej długi ogon wysunął się z siatki. Wojownicy zabili ją a prawdziwa Khombecansini stała się żoną Kakaki.
Ta historia ma wiele wersji. Wśród plemion w RPA znaleźć można podobne historie o niezwykłych stworzeniach
zdolnych do zmiany z jaszczura w człowieka, lub z gada w inną formę życia. Te stworzenia, proszę pana,
naprawdę istnieją. Nie ważne gdzie się udać – do Południowej, Wschodniej, Zachodniej czy Środkowej Afryki –
wszędzie będą one opisywane tak samo, nawet wśród plemion, które nigdy w czasie swej długiej historii nie
miały ze sobą kontaktu.
Takie stworzenia więc istnieją. Ale skąd pochodzą, tego nie wiem. Coś jednak łączy je z pewnymi gwiazdami na
niebie a jedne z dużą grupą gwiazd, które stanowią część Drogi Mlecznej i którą moi ludzie nazywają Ingiyab –
„Wielkim Wężem”. Istnieje tam czerwona, czerwonawa gwiazda w pobliżu wierzchołka tej wielkiej obręczy
gwiazd, który ludzie zwą IsoneNkanyamba.
[Wąż zdaje się być wspólnym symbolem w wielu światowych kulturach i religiach. Wąż to zarówno kusiciel z
edeńskiego drzewa, jak i aztecki Quetzalcoatl. Istnieje wiele innych podobnych przykładów.]
Gwiazda nazywa się IsoneNkanyamba, ale udało mi się znaleźć zachodnią nazwę. To Alfa Centauri. Widzi pan,
że istnieje coś wartego dalszego badania. Bowiem dlaczego ponad 500 plemion w różnych częściach Afryki,
które odwiedziłem w ciągu ostatnich 40 czy 50 lat mówią o podobnych stworzeniach?
Mówi się, że żywią się one ludźmi i pewnego razu zawezwały na wojnę samego Boga, ponieważ chciały
kontrolować nasz Wszechświat. Bóg stoczył z nimi wielką bitwę, pokonał je i zranił, zmuszając, aby skryły się w
podziemnych miastach.
Ukryły się one w podziemnych pieczarach, ponieważ zawsze odczuwają chłód. W nich, jak nam mówiono, palą
się ogromne ognie, podtrzymywane przez niewolników. Mówi się także, że ci Zuswazi, Imbulu, czy jakkolwiek
się je nazywa, nie są w stanie spożywać stałych pokarmów. Żywią się albo krwią człowieka, albo tą energią,
którą ludzie wyzwalają, kiedy na powierzchni walczą ze sobą i zabijają się na wielką skalę.
Opis walki z Bogiem i siedziby Chitauli przypomina niezwykle znane chrześcijanom wyobrażenie piekła, jako
miejsca zamieszkania Szatana – upadłego anioła. Częstokroć przedstawiane jest jako podziemna kraina z
wiecznie płonącym ogniem. Nie wiadomo jednak, czy na legendę, o której mówi Mutwa nie miało wpływu
chrześcijaństwo. W każdy razie, podobieństwo wydaje się uderzające. Warto zwrócić uwagę na kuszenie do
złego, jakiego zarówno Szatan jak i Chitauli się dopuszczają.
Spotkałem ludzi, którzy uszli początkowej masakrze w Rwandzie i którzy przerażeni byli tym, co dzieje się w ich
kraju. Mówili, że rzezie dokonywane przez Watusi i Hutu to w rzeczywistości karmienie Imanujela. Ponieważ
lubią one pobierać energię generowaną przez zastraszanych lub zabijanych ludzi.
Przejdźmy zatem do interesującej sprawy. Jeśli przyjrzeć się językom wielu afrykańskich ludów odkryć można,
że zawierają one słowa podobne do słów z języków orientalnych, bliskowschodnich czy indiańskich. Samo słowo
Imanujela oznacza „Pan, który przychodzi”. Słowo, które napotkać można w Rwandzie, wśród tamtejszych Hutu
i Watusi jest niezwykle podobne do imienia „Immanuel”, co oznacza „Pan jest z nami”. Imanujela może
oznaczać „tych, którzy przybyli, Panów, którzy są z nami.”
PRZYBYCIE CHITAULI
Nasz lud uważa, proszę pana, że my na Ziemi nie jesteśmy panami swego losu, choć w rzeczywistości próbuje
się nas przekonać, że tak właśnie jest. Nasi ludzie mówią, że Czarni ludzie wszystkich plemion, wszyscy
afrykańscy szamani, jeśli już zdecydują się powierzyć komuś swe sekrety to powiedzą, że obok Imanujela są
Imbulu. Jest też kolejna nazwa, którą określa się te istoty – to Chitauli. Ono oznacza „dyktatorów, tych, którzy
przekazali nam prawo” – innymi słowy „tych, którzy w sekrecie powiedzieli nam, co robić.” Mówi się, że Chitauli
dokonali dla nas wielu rzeczy, kiedy przybyli na tą planetę.
Wybaczy pan, ale muszę się podzielić z panem tą historią. To jedna z najbardziej kontrowersyjnych, na jakie
można natrafić w Afryce wśród sekretnych szamańskich stowarzyszeń i innych miejsc, gdzie przechowuje się
starożytną wiedzę i mądrość. Mówi się, że początkowo Ziemia pokryta była bardzo grubą warstwą mgły, tak że
ludzie nie mogli widzieć na niebie Słońca, a jedynie mdłe światło. Nocą Księżyc widzieli jako delikatny pazur z
racji mgieł. Nieprzerwanie padał też deszcz, choć nie było grzmotów ani burz.
[Wizje utraconego raju często przejawiają się w mitologiach i religiach. Najlepszym przykładem jest Ogród
Edenu ukazany w Biblii. Podobne krainy szczęśliwości pojawiały się także później, np. pod postacią Hiperborei.]
Świat gęsto porastały wielkie lasy i dżungle, zaś ludzie żyli w pokoju. Byli wówczas szczęśliwi, choć jak mówi
się, nie posiadali zdolności mowy. Wydawali jedynie śmieszne dźwięki, jak radosne małpy czy pawiany, ale nie
mówili, jak my dziś. W tych wiekach ludzie porozumiewali się z innymi za pomocą swego umysłu.
Mężczyzna mógł zawołać żonę myśląc o niej, o jej kształtach, twarzy, zapachu, dotyku włosów. Myśliwy szedł
do lasu i wzywał zwierzynę, zaś spośród niej delegowano osobniki stare i zmęczone, oferując swe mięso za
szybkie pozbawienie życia.
Nie stosowano przemocy wobec zwierząt. Wówczas nie szkodzono ani naturze, ani ludziom. Człowiek prosił
przyrodę o pożywienie, podchodził do drzew i myślał o owocach, zaś to pozwalało mu wziąć kilka z tych, które
spadły na ziemię.
Mówi się jednak, że potem, kiedy Chitauli przybyli na Ziemię w swych przerażających maszynach, które
poruszały się w powietrzu, maszynach w kształcie wielkich mis, które wydawały z siebie przeraźliwy hałas i
ogień w niebiosach. Chitauli powiedzieli ludziom, których siłą zgromadzili przy pomocy ognistych biczów, że są
wielkimi bogami z nieba, zaś oni otrzymają od nich wiele darów. Tak zwani bogowie, wyglądali jak ludzie, choć
byli od nich znacznie wyżsi, mieli długie ogony i przeraźliwe ogniste oczy. Niektórzy z nich mieli dwoje żółtych
jasnych oczu, inni zaś ich troje, z czerwonym i okrągłym okiem pośrodku czoła. Istoty te odebrały ludziom
moce, jakie ci posiadali: możliwość mówienia przy pomocy umysłu, moc przesuwania obiektów myślą,
możliwość widzenia przyszłości i wglądu w przeszłość i możliwość duchowych podróży do innych światów.
Wszystkie te niezwykłe moce Chitauli zabrali ludziom, zostawiając im nową – dar mowy. Ci odkryli jednak ku
swemu przerażeniu, że dar mowy podzielił ludzkie istoty, zamiast je łączyć, ponieważ Chitauli w zdradziecki
sposób stworzyli różne języki, powodując między ludźmi wielką kłótnię. Chitauli zrobili też coś, czego przedtem
nie zrobił nikt – wyznaczyli nad ludźmi osoby, które miały nimi rządzić i powiedzieli: „To wasi królowie, wasi
wodzowie. Płynie w nich nasza krew. To nasze dzieci a wy musicie ich słuchać, ponieważ mówią oni w naszym
imieniu. Jeśli nie, zemścimy się na was okrutnie.”
[Zadziwiająca analogia do biblijnej opowieści o Wieży Babel. Księga Rodzaju mówi: „Pan pomieszał mowę
mieszkańców całej ziemi. Stamtąd też Pan rozproszył ich po całej powierzchni ziemi”.]
Przed przybyciem Chitauli, przed przybyciem Imbulu, ludzie duchowo stanowili jedność. Ale kiedy pojawili się
Chitauli, ludzie podzielili się, tak duchowo, jak językowo.
Potem Chitauli nadali ludziom nowe nieznane im odczucia. Ci zaczęli czuć się niebezpiecznie i zaczęli budować
wioski z silnymi otoczone wokół ogrodzeniem z drewna. Ludzie zaczęli zakładać kraje. Innymi słowy, zaczęli
tworzyć plemiona i ich ziemie, które miały granice i których bronili przed wrogiem. Ludzie stali się ambitni i
chciwi i chcieli zdobywać bogactwo w formie bydła i muszli.
Kolejną rzeczą, do której Chitauli zmusili ludzi było górnictwo. Przygotowali oni ludzkie kobiety i pozwolili im
odkryć różne typy minerałów i metali. Kobiety odkryły miedź, złoto i srebro… W końcu Chitauli pokierowały je
ku stopieniu tych metali i stworzeniu nowych, jakie nie istniały przedtem w naturze, jak brąz, mosiądz i inne.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin