Giaur.pdf

(301 KB) Pobierz
20963786 UNPDF
Giaur
George Gordon Byron
Przekład: Adam Mickiewicz
2
 
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000
3
PRZEDMOWA TŁUMACZA
O wpływie Byrona na całą tegoczesną literaturę przekonywają się co dzień
czytelnicy, bo widzą na wszystkich utworach późniejszych barwę i piętno tego wielkiego
poety. O zaletach i wadach dzieł jego tyle ksiąg napisano, że z nich można by ułożyć
małą bibliotekę; nie myślimy poruszać tej pleśni krytyczno-panegirycznej, głęboko już
zasypanej innymi, ważniejszymi polemikami.
Ale tłumacz czuł się obowiązanym powiedzieć zdanie swoje o dziełach autora pod
jednym przynajmniej względem – pod względem moralnego ich charakteru i dążenia.
Wiadomo, iż Byrona oskarżano o bezbożność i antysocjalizm; zarzucano mu, że
występnych ludzi wybierając na bohatyrów swoich pieśni, robił niejako apoteozę
zbrodni; Fryderyk Szlegel nazwał go emisariuszem szatana, a wszyscy zgodzili się, że
był apostołem sceptycyzmu.
Wszakże, jeśli sądząc dzieła pod względem sztuki, krytycy zwykli je odnosić do
wieku, w którym wzięły początek, porównywać z dziełami spółczesnymi i późniejszymi,
należałoby równą zachować metodę oceniając moralny charakter autorów.
Byron był dzieckiem przeszłego wieku; wszedł na świat w epoce moralnej
najnieszczęśliwszej dla człowieka, dla poety. Właśnie wtenczas spadała zasłona po
pierwszym akcie rewolucji. Straszna walka piśmienna i słowna przecięta została
giliotynami i zagłuszona grzmotem wojny europejskiej. Stronnictwa osłabione
wzajemnym mordem ustąpiły z placu boju; niedobitków Napoleon rozbroił i wziął na
kagańce. Wszystko ucichło. Był to czas dziwnego otrętwienia; o tych wielkich pytaniach,
które świat zaburzyły, lękano się już mówić, zaprzestano myślić. Dzieła wszystkie
ówczesne noszą cechę trwogi umysłowej i moralnego upadku. Są to niby rozmowy
winowajców zamkniętych w więzieniu, którzy wstydzą się wspominać przeszłość – bo
haniebna, boją się pomyśleć o przyszłości – bo okropna, i – bawią się gawędką o
pogodzie i deszczu.
Dusza Byrona nie mogła żyć śród takiej literatury, gwałtem wyrywała się za jej sferę.
Młody autor, prześladowany od krytyków, ścigał ich wzajem, a z krytyków sądząc o
czytelnikach, zaczął lekceważyć całą publiczność. Po tej kłótni autorskiej z literatami
nastąpił rozbrat moralny z ludźmi, którego szczegóły należą do biografii.
Zalśniony gniewem, złorzecząc obłudzie,
Choć znał, zapomniał, że są lepsi ludzie.
Korsarz
Odtąd zdało się Byronowi, że człowiek z sercem nie może żyć w towarzystwie, że
musi uciec od świata lub mścić się nad nim. Odtąd bohatyrów swoich, dzieci duszy
swojej, wychowywał na pustyni lub w jaskiniach łotrów.
Ale dzieci Byrona nie są to pospolici zbrodniarze, nie zimni egoiści albo szaleni
fanatycy zakochani w swojej przewrotności i głupstwie. Poeta zostawia im jedną
przynajmniej cnotę, jedno szlachetne uczucie, które ich mimowolnie z rodzajem ludzkim
wiąże, które nie pozwala im pogrążyć się w zupełną moralną ciemność i, świecąc na
dnie sumnienia, tym wyraźniej daje widzieć wszystkie jego szczerby i plamy. Ludzie
Byrona mają sumnienie. I tu jest główna różnica między naszym autorem i pisarzami
przeszłego wieku. Przeszły wiek był sofistą, a więc nie znał różnicy złego i dobrego,
ćwiczył się tylko w rozumkowaniu i za cel sobie położył: ze wszystkiego wytłumaczyć
się, a raczej wygadać. Typem przeszłego wieku jest Panglos 1 Woltera. Ten Panglos,
francuski Hiob, w największym spodleniu moralnym nie traci dobrego humoru; walając
się w śmieciach i wypluwając zęby, zawsze pyszni się i cieszy się, że był i jest filozofem.
1 Po polsku: Wszystkomowny albo Najjęzyczliwszy[przyp. Mickiewicza]
4
Ludzie Byrona gardzą taką sofisterią, czują, że są winni, cierpią; duma tylko nie dozwala
im błagać przebaczenia, a czytelnik czuje, że do poprawy brak im tylko – czasu, bo
wszyscy zbyt rychło giną. Czytelnik pewny jest, że Giaur ani Korsarz, ani nawet Don
Juan nie skończyliby jak Panglos albo Foblas.
I sceptycyzm Byrona różny jest od tej obojętności na wszystko, co jest wysokie i
piękne, od tej zwierzęcej nieczułości, którą sofiści ochrzcili sceptycyzmem, a która jest
tylko dobrowolną głucho-ślepotą. Cała filozofia przeszłego wieku dążyła do tego, ażeby
ludzi już pochlebstwem odwieść, już groźbą i śmiechem odstraszyć od poszukiwania
prawd wyższych i zasadniczych, ażeby wmówić, że te prawdy albo są do pojęcia
niepodobne, albo niewarte dochodzenia. Byron pierwszy z poetów nie dał się zaspokoić
taką sofistyczną kondemnatą myślenia i uczucia. Wielka zagadka świata, zagadka
przeznaczeń rodu ludzkiego, przyszłego życia, stała mu zawsze przed oczyma. Poruszył
on wszystkie zasadnicze pytania moralne i filozoficzne, pasował się ze wszystkimi
trudnościami dogmatów i tradycyj, klął i dąsał się jak tytan Prometeusz, którego cień tak
często lubił wywoływać. Nie rozwiązał sobie zagadnienia, nie uspokoił duszy; ależ mu
brakło, równie jak jego bohatyrom – czasu! Może dlatego tylko nie sprawdziła się
przepowiednia Walter-Skota.
Nie był tedy Byron kontynuatorem przeszłego wieku; owszem, powiedzieć można, że
ruch umysłowy, dążący ku sofisterii, on jeden na drodze literatury zatrzymał i wstecz
zawrócił. Odgłos powszechny nazwał Byrona Napoleonem poetów, również Napoleona
uznano za jedynego poetę Francji. Wiele wieków minie, nim się znajdzie ręka, która by
jedno z tych bereł dźwignąć mogła.
Uważano, że w dwojakim sposobie sceptycyzm ukazuje się na świecie: raz jako mrok
wilgotny i zimny, wróżący noc długą; drugi raz jako te chwilowe ściemnienie
porankowe, połączone z powiewem orzeźwiającym, które zapowiada dzień. Byron
wyobraża tą drugą epokę sceptyków, niepewnych w swoim dążeniu, ale pełnych ducha i
rzeźwości.
5
PRZEDMOWA AUTORA
Rozerwane ułamki niniejszego poematu składają powieść o smutnych losach branki
muzułmańskiej, która za niewierność ukaraną została sposobem tureckim, utopiona w
morzu, i której zgonu pomścił się kochanek jej, młody Wenecjanin. Zdarzenia podobne
trafiały się dawniej często na Wschodzie; teraz rzadsze. Może kobiety muzułmańskie
nauczyły się więcej ostrożności, może chrześcijanie mniej są teraz pochopni do śmiałych
przedsięwzięć miłosnych i mniej w nich szczęśliwi. Zdarzenie, które jest treścią naszej
powieści, odnieść należy do owych czasów, kiedy Wyspy Jońskie ulegały panowaniu
Rzeczypospolitej Weneckiej, kiedy Arnauci, na chwilę wyparci z Morei, znowu, po
bezskutecznym wtargnieniu Moskalów, zaczęli ją plądrować. Wiadomo, że
odstrychnienie się Majnotów, obrażonych tym, że im zabroniono Mistrę rabować,
ściągnęło nowe klęski na Grecyją. Kraj ten stał się naówczas teatrem okrucieństw,
których przykład trudno znaleźć, nawet w dziejach prawowiernego ludu
muzułmańskiego.
6
Zgłoś jeśli naruszono regulamin