@Feather Jane - Występny Kochanek.rtf

(1949 KB) Pobierz

 

 

Jane

Feather

 

Występny kochanek

 

Tytuł orginału  Vice

 

Przekład Aleksandra Januszewska

 

 

 

 


powieść, w końcu, poświęcam Jimowi.

Jest dla mnie stałym źem inspiracji.

Zawsze no, prawie zawsze uosobieniem cierpliwości.

y mi wsparciem i pomocą.

Jest moją miłcią od zawsze i na zawsze.

 

 


Prolog

 

Londyn, 1750

W tej chwili nie mam czegoś takiego, Wasza Wysokość.

- Nie sądziłem, że mogłaby pani mieć. Mniemam jednak, że mog­łaby pani się o to postarać. - Tarquin, trzeci książę Redmayne, pochy­lił się, aby poczuć różany zapach, rozchodzący się z głębokiej misy na stole.

- Nie będzie łatwo sprostać tak szczególnym życzeniom - odezwa­ła się w zamyśleniu pani Dennison zza malowanego wachlarza.

Na szczupłej twarzy księcia pojawił się przelotny uśmiech.

- Pani i pan Dennison przekonacie się, że wasz wysiłek się opłaci. Oczy gospodyni rozbłysły.

- Ha, książę, wiesz, jak nienawidzę rozmawiać o warunkach... to takie prostackie.

- Bardzo prostackie - przyznał. - Jednakże przedmiot musi być autentyczny. Nie interesuje mnie fałszywe dziewictwo, choćby dziew­czyna wydawała się nietknięta.

Elizabeth Dennison wyglądała na urażoną.

- Jakże Wasza Wysokość może podejrzewać coś podobnego?

Książęmiechnął się jeszcze szerzej, ale lekko pokręciłową, wyj­mując tabakierę z lapis- lazuli z kieszeni aksamitnego surduta. W sło­necznej bawialni zapadła cisza, podczas gdy leniwie wciągnął szczyptę tabaki, schował puzderko, po czym wytarł nos koronkową chusteczką.

- Pozwolę sobie zapytać, czy przedmiot ma być do osobistego użyt­ku Waszej Wysokości? zapytała dama z lekkim wahaniem. Z księciem Redmayne'em nigdy nie było wiadomo, gdzie, według niego, przebiega granica między zwykłym pytaniem a impertynencją.

- Może pani przyjąć, czyniąc poszukiwania, że ma być do mojego wyłącznego użytku. - Książę wstał. - Dzięki temu będziemy pewni, że sprosta najwyższym wymaganiom.

- Ufam, iż Wasza Wysokość nie wątpi, że wszystkie nasze damy mo­ zaspokoić najwyższe wymagania. - W jej głosie brzmiała lekka przygana, kiedy z szelestem jedwabiu wstała z krzesła. - Mój mąż i ja oferu­jemy najwyższą jakość usług w naszym domu. - Pociągnęła za sznurek od dzwonka.

- Gdybym myślał inaczej, Elizabeth, nie prosiłbym pani o pomoc - odparł uprzejmie książę, zabierając rękawiczki i laskę ze stolika.

Pani Dennison sprawiała wrażenie nieco ułagodzonej.

- Bezzwłocznie rozpocznę poszukiwania, Wasza Wysokość.

- Proszę informować mnie o postępach. Życzę dobrego dnia. - Gość ukłonił się dwornie, ale błysk w jego pochmurnych szarych oczach za­niepokoił gospodynię, która dygnęła uniżenie. To uczucie nieodmien­nie towarzyszyło prowadzeniu interesów z księciem Redmayne'em i nie tylko ona go doznawała.

Zwróciła się z nieco sztuczną pewnością siebie do lokaja, który zja­wił się w odpowiedzi na dzwonek.

- Jego Wysokość wychodzi.

- Najpokorniejszy pani... - wyszeptał książę, kłaniając się ponow­nie. Wyszedł za lokajem na korytarz. W słoneczny ranek w domu pano­wała cisza; służące poruszały się bezszelestnie, jakby nie chcąc przeszka­dzać śpiącym na górze - tym, którzy trudzili się nocą i poświęcali dzień na dobrze zasłony odpoczynek.

miech zniknął z twarzy pani Dennison, kiedy drzwi zamknęły się za gościem. Zlecenie księcia nie było łatwe do wykonania. Znaleźć dziewczynę, która nie straciła jeszcze dziewictwa i któ można by zmu­sić do uległci wobec zachcianek księcia.

Dziewicę dałoby się znaleźć bez większego trudu... wśd niewin­nych wiejskich dziewcząt, które, pozbawione jakiegokolwiek wsparcia, przybywały tłumnie do miasta. Ale taką, która miałaby powód, żeby zgodzić się na warunki księcia...

I to nie takie warunki, które zwykle stawiano przy tego rodzaju transakcjach, jak z naciskiem podkreślił książę. Nie chciał zwykłej la­dacznicy; potrzebował kogoś do czegoś niezwyczajnego. Nie powiedział do czego.

Elizabeth Dennison wzruszyła pulchnymi białymi ramionami. Przedstawi sytuację Richardowi. Jej mąż i wspólnik z pewnością obmy­śli plan. Nie można zawieść klienta tak bogatego i potężnego, jak Tarquin, książę Redmayne.


1

 

Juliana się dusiła. Mąż w najmniejszym stopniu nie starał się nie przy­gniatać jej własnym ciężarem, sapał przy tym i prychał, czerwony na twa­rzy, tocząc wzrokiem mętnym od weselnego wina. Poddała się bezwolnie aktowi i w istocie była przychylnie usposobiona do sir Johna pomimo je­go wieku i znaczącej tuszy. Przyszło jej jednak do głowy, że jeśli nie da mu w jakiś sposób znać o swojej męce, to wyzionie pod nim ducha.

Jej nos rozpłaszczył się na jego potężnej piersi, gardło zacisnęło. Nie miała na tyle jasnego umysłu, żeby stwierdzić, co dzieje się z resz jej ciała, ale sądząc po przekleństwach i wysiłkach Johna, sprawy nie postę­powały tak, jak powinny. Ciemne płatki zaczęły tańczyć jej przed ocza­mi, pierś beznadziejnie walczyła o haust powietrza. Ogarnięta paniką, przesunęła rękami po pościeli i wtedy jej lewa dł zacisnęła się na gład­kiej mosiężnej rączce termofora.

Z rozpaczliwą desperacją uniosła go i opuściła na ramiona męża. Nie było to silne uderzenie i miało jedynie przywoł go do porządku, wywarło jednak, jak się wydawało, skutek przeciwny.

Zamglone oczy, utkwione w ścianie za głową Juliany, otworzyły się szerzej, usta łapiące z trudem powietrze rozwarły, a potem, z dziwnym westchnieniem, przypominającym syk uchodzącego z przekłutego balo­nu powietrza, sir John oklapł, przygważającjąc do łóżka.

Jeżeli przedtem sądziła, że jest ciężki, to teraz ów ciężar stał się nie do wytrzymania; Juliana usiłowała go zepchnąć, wołając po imieniu, aby oprzytomniał. Wcześniej wpadła w panikę, teraz ogarnęło ją śmiertelne przeraże­nie. Próbowała krzyczeć, ale jego ciało i bogato wyszywane brokatowe zasłony przy łóżku tłumiły głos. Za mocno zamkniętymi dębowymi drzwiami nikt nie mó jej usłyszeć. Domownicy spali, a George stracił przytomność po trzeciej butelce porto na kanapie w bibliotece. Nie to, żeby chciała, aby znienawidzony pasierb znalazł w tej upokarzającej sytuacji.

Juliana wiła się jak piskorz; jej ciało stało się śliskie od potu, w końcu zdoła unieść kolana i uwolnić nogi. Wbijając pięty w materac, uniosła się tak, ż...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin