BAHDAJ_1963 - Uwaga, czarny parasol.pdf

(1484 KB) Pobierz
341978392 UNPDF
341978392.003.png
Adam BAHDAJ
UWAGA! CZARNY PARASOL!
Księgozbiór DiGG
f
2010
341978392.004.png 341978392.005.png
CZĘŚĆ PIERWSZA
FG
Czerwony notes
D okąd idziesz, Kubusiu?
- Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia.
- Obiad będziesz miał w lodówce.
- Dziękuję, mamo.
- Uważaj, żebyś nie przypalił kotleta.
- Niech się mama nie boi.
- Co masz zamiar robić?
- Przecież mówiłem, - że mam jeszcze kilka spraw do załatwienia.
- Mój drogi, żeby tylko nie było wsypy.
- O to nie ma obawy.
- A jednak pan Kowalski skarżył się, że posądziłeś go o kradzież
wycieraczki.
- To się już wyjaśniło.
- Przeprosiłeś go?
- Oczywiście.
- A kto ukradł wycieraczkę?
- Pryszczaty Bolek, ten od Sikorów.
- Ciekawa jestem, jak ty do tego doszedłeś?
- Ba, mam swoje metody - chłopiec wydął lekko wargi, zrobił tajemniczą
minę i jeszcze o krok zbliżył się do drzwi. Miał ochotę ulotnić się, zanim
matka przypomni sobie, że śmieci nie wyniesione i trzeba iść do pani
Skarbińskiej po pończochy. Spojrzał ukradkiem na matkę. Siedziała na
małym taboreciku przed lustrem. Zaczesywała włosy. Miała pogodną twarz
i łagodne wejrzenie. Kubusiowi bardzo się podobała. Uważał, że jest
najpiękniejsza z wszystkich matek na świecie.
Mieszkali w nowych blokach na Sadybie. Prowadzili - jak matka zwykła
mówić - kawalerską gospodarkę. Pani Pawlikowa była bowiem redaktorką
w Polskiej Agencji Prasowej, pracowała o różnych porach dnia. Stale
narzekała, że ma za mało czasu dla syna.
W czasie roku szkolnego Kubuś chodził na zajęcia świetlicowe w szkole.
W szkole również jadał obiady. Teraz, gdy rok szkolny się skończył, a
chłopiec przeszedł do piątej klasy, prowadził zupełnie samodzielne życie.
Nauczył się nawet odgrzewać przechowywane w lodówce kotlety, gotować
kawę, smażyć jajka i robić omlet, wspaniały omlet z dżemem. Jednym
słowem, był to chłopiec samodzielny i nad wyraz zaradny. Teraz, gdy
patrzył na matkę, pomyślał, że właściwie wypadałoby wynieść śmieci,
wstąpić do pani Skarbińskiej i zapytać, czy już oczka załapane w
pończochach. Wahał się. Wnet jednak doszedł do przekonania, że śmieci i
pończochy mogą poczekać do wieczora. On ma ważniejsze sprawy.
341978392.006.png
Już chciał nacisnąć klamkę, gdy nagle matka zatrzymała go gwałtownym
gestem ręki.
- Zaczekaj... - jeszcze raz przeciągnęła grzebieniem włosy, wolno
odwróciła się od lustra. - Jestem trochę zaniepokojona twoim
zachowaniem... Ostatnio stałeś się strasznie tajemniczy.
- To się mamie tylko tak zdaje.
- Podobno nazywają cię Kubuś Detektyw?
Chłopiec spłonął rumieńcem po same czubki uszu, utkwił spojrzenie w
rzemykach sandałów. Wymamrotał niepewnie:
- No tak... ale co w tym złego?
- Oczywiście, że to nic strasznego, tylko... czy nie możesz wymyślić
sobie jakiejś innej zabawy?
- To wcale nie zabawa - zaprotestował żywo.
- Jesteś na to za młody i możesz narazić się na nieprzyjemności.
Podobno pani Kasprusiowa nakryła cię u siebie w mieszkaniu w szafie.
- To bujda! - krzyknął niemal Kubuś. - To nie była szafa, tylko skrzynia
w sieni.
- A coś tam robił?
- Śledziłem starego Macieja, tego, co naprawia garnki.
Matka załamała ręce.
- Mój Boże, czy ty nie masz innego zajęcia!
- Chodziło przecież o kradzież kury z kurnika pani Kasprusiowej.
Na twarzy matki pojawił się przelotny uśmiech.
- Oczywiście wyśledziłeś złodzieja.
- Nie. To był nietypowy wypadek. Okazało się, że kurę zagryzł Zbój, ten
kundel od Fariaszewskich.
Matka roześmiała się.
- Oj, Kubusiu, moje dziecko, kiedy ty nareszcie zmądrzejesz? Marzę o
tym, żebyśmy nareszcie mogli wyjechać z Warszawy.
Przesłuchanie skończyło się szczęśliwie. Matka podeszła do szafy,
wyjęła torebkę, zaczęła wrzucać do niej rozmaite drobiazgi: grzebyk,
puderniczkę, portmonetkę, czystą chusteczkę, kalendarzyk... Kubuś
podsunął się bliżej, szybko ucałował matkę w policzek i jednym skokiem
znalazł się przy drzwiach.
- Ciao, mamusiu! - Pchnął mocno drzwi, wypadł na klatkę schodową.
Odetchnął z ulgą: - Przeszło na sucho...
Na dole wyjął z kieszeni czerwony notes. Był to jego największy skarb.
Na pierwszej stronie widniał wykaligrafowany dużymi literami napis:
NOTATNIK DETEKTYWA. Dalej roiło się od tajemniczych, jemu tylko
znanych zapisków. Spojrzał na ostatnią stronę. Wzrok jego zatrzymał się na
zdaniu podkreślonym czerwonym ołówkiem: Afera z wycieraczką
zakończona dnia dwudziestego czwartego czerwca. Sprawca: Pryszczaty
Bolek.
Pomyślał, że okłamał matkę. Wszystkie zagadki kryminalne ostatnich
dni zostały już rozwiązane. Właściwie nie miał nic do roboty. Nie przejął
się tym jednak. Wiedział, że każdy dzień przynosi coś nowego. Szedł
zamyślony, gdy nagle na ławce ujrzał Janka Pieroga, zwanego przez
chłopców Leniwcem. Janek rozparł się wygodnie, zwrócił swą pełną,
341978392.001.png
lśniącą twarz ku słońcu, przymknął oczy i z wyrazem błogiego nieróbstwa
spluwał na ścieżkę.
- Ciao! - przywitał go Kubuś.
Leniwiec ledwie raczył rozkleić powieki.
- Ciao! - bąknął nie zmieniając pozycji.
- Co robisz?
- A nic.
- Jak to: nic? Przecież siedzisz.
- Siedzę i tak sobie myślę.
- O czym?
- Że dobrze by było iść nad Wisłę.
- To dlaczego nie idziesz?
- Bo mi się nie chce.
- To dlaczego o tym myślisz?
- Bo tak przyjemnie świeci słońce i miło jest pomarzyć o Wiśle.
„Wariat” - pomyślał Kubuś, ale lubił Janka Leniwca, więc nie
powiedział tego głośno. Po chwili jednak zapytał:
- Jak długo będziesz tu siedział?
- A czy ja wiem.
- W takim razie kapuj dobrze, czy nie będzie tu jakiegoś podejrzanego
faceta.
Leniwiec szerzej otworzył oczy.
- A co to jest podejrzany facet?
- Taki, co to niby chodzi jakby nigdy nic, a tymczasem coś kombinuje.
Rozumiesz?
- Nie bardzo, ale dla ciebie będę kapował.
- No to ciao!
- Ciao! - ziewnął Leniwiec i z rozkoszą przymknął powieki.
FG
Uwaga! Zginął jamnik
S łońce przypiekało przyjemnie. Świat był jasny, wesoły. Chmurka
rozćwierkanych wróbli przepłynęła z wierzby na sąsiednie topole, a nad
dachami krążyły gołębie. Kubuś Detektyw szedł wzdłuż nowych bloków
krokiem pewnym i zrównoważonym. Był zamyślony, poważny. Chwilę
wspominał Leniwca. „Jak ten typ może pół dnia bez ruchu przesiedzieć na
ławce? Pewno już ma na pośladkach porządne odciski. I w ogóle jak to jest,
że rodzą się takie Leniwce?” Kubuś był urodzonym myślicielem. Każdą
sprawę gotów wytłumaczyć na swój sposób, ale dla lenistwa Leniwca do
tej pory nie mógł znaleźć wytłumaczenia.
Naraz zatrzymał się. Przed sklepem samoobsługowym WSS ujrzał
grupkę dzieciaków, a wśród nich korpulentną siwą panią w ciemnej,
jedwabnej sukni i białym słomkowym kapeluszu. Poznał ją z daleka. Była
to pani Szrotowa, żona doktora, babcia Zysia Szrota z trzeciej B. Tkwiła w
wianuszku rozczochranych łebków, jak potężny głaz wśród jasnych
kamieni. Mówiła coś z przejęciem i żywo gestykulowała.
341978392.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin