Jiddu Krishnamurti - Dziwne Drogi Jiddu Krishnamurtiego.pdf

(430 KB) Pobierz
280710861 UNPDF
DZIWNE DROGI ŻYCIA JIDDU KRISHNAMURTIEGO
TOWARZYSTWO TEOZOFICZNE I TEOZOFICZNY MAITREJA
Teozofia to "boska mądrość" lub "mądrość bogów" (theos to po grecku Bóg, sophia
to mądrość). Termin ten stosuje się często dla oznaczenia filozoficznej tradycji -
czy raczej splotu tradycji wzajemnie powiązanych - której europejscy
przedstawiciele to Pitagoras, Platon i Szymon Mag, Plotyn i Mistrz Eckhart,
Mikołaj z Kuzy, Paracelsus i Giordano Bruno, Jakub Bohme i F. Schelling.
Teozofia to również jeden z głównych nurtów myśli indyjskiej, bliskie są jej
chiński taoizm i muzułmański sufizm. Wspólny dla wszystkich tych tradycji jest
nacisk na doświadczenie mistyczne, odsłaniające przed człowiekiem głębszą
rzeczywistość duchową; dalej ezoteryczny, dostępny tylko dla wtajemniczonych
charakter doktryny; fascynacja zjawiskami okultystycznymi, niezwykłymi mocami
uzyskiwanymi w miarę osiągania kolejnych stopni rozwoju duchowego; wreszcie
ontologiczny monizm: duchowa rzeczywistość dostępna w doświadczeniu
mistycznym okazuje się, koniec końców, rzeczywistością jedyną.
Nowego - i dziś podstawowego - znaczenia termin "teozofia" nabrał, gdy 17
listopada 1875 Helena Pietrowna Bławacka (1831-1891) i Colonel Henry Steele
Olcott (1832-1907) założyli w Nowym Jorku Towarzystwo Teozoficzne. Ona,
Rosjanka z pochodzenia, o hipnotyzującym spojrzeniu i kontrowersyjnej
osobowości, twierdziła, że podczas kilkuletniego pobytu w Tybecie nawiązała
bezpośredni kontakt z przebywającymi tam Mistrzami. Mistrzowie, zapoznawszy
ją ze ściśle strzeżonymi doktrynami, nakazali jej udać się do Stanów
Zjednoczonych i odszukać Olcotta, prawnika, dziennikarza i badacza
parapsychicznych mocy. Po założeniu organizacji - on został jej pierwszym
prezydentem, ale ona odgrywała wiodącą rolę - wyruszyli w podróż, która
skończyła się w Madrasie. Tam, na południowym brzegu rzeki Adyar, niedaleko od
jej ujścia do Zatoki Bengalskiej, kupili w 1892 r. budynek, który stał się - i do dziś
pozostaje - Siedzibą Główną Towarzystwa Teozoficznego. Stopniowo bogaci
teozofowie - wielu z nich należało do wyższych sfer - wykupywali przyległe tereny
i wznosili na nich własne domy (podczas nieobecności właścicieli budynki
pozostawały do dyspozycji Towarzystwa, przechodziły na jego własność z chwilą
ich śmierci). W pierwszych latach naszego stulecia posiadłość obejmowała już
około 100 hektarów, na jej terenie rósł słynny, drugi co do wielkości w Indiach,
figowiec. Cele Towarzystwa Teozoficznego określono następująco:
1. Utworzyć jądro Uniwersalnego Braterstwa Ludzkości bez podziału na rasy,
wyznania, płeć, kasty czy kolor skóry.
2. Popierać studia w zakresie Porównawczej Religii, Filozofii i Nauki;
3. Badać niewyjaśnione prawa przyrody i drzemiące w człowieku moce.
Podstawą doktrynalną stały się dwa dzieła Bławackiej: Isis Unveiled (Izyda
odsłonięta, 1877) i The Sacred Doctrine (Doktryna Tajemna, 1888). Nie tworzymy,
twierdziła Bławacka, żadnych nowych idei, wydobywamy tylko to, co liczni
mędrcy w różnych czasach i miejscach wiedzieli o Bogu, człowieku i przyrodzie, a
co tkwi - zaszyfrowane - w nauczaniu rozmaitych religii. Porównując ze sobą
religie, a także dzieła wielkich filozofów i artystów, docieramy do ich wspólnego
jądra: Istnieje Wieczna, Wszechobecna, Bezgraniczna, Niezmienna Zasada,
niewyrażalna i wymykająca się wszelkiej spekulacji, z której wyłaniają się i w
której znikają niezliczone światy. W światach tych niezliczone dusze ewoluują
poprzez szereg żywotów zgodnie z karmicznym prawem: to, jacy jesteśmy w
chwili obecnej, jest rezultatem wszystkich naszych wcześniejszych myśli i
uczynków, a przede wszystkim kryjących się za nimi pragnień. Prawo to, według
całej niemal religijno-filozoficznej tradycji indyjskiej, działać ma nie tylko w tym
życiu, ale też pomiędzy kolejnymi żywotami. Zdaniem teozofów, taki ciąg
żywotów zaczynać się miał od bycia w postaci minerałów (rzeczy nieożywionych
nie ma) i wieść dalej poprzez stadia roślinne, zwierzęce, a wreszcie żywoty w
postaciach ludzkich, ku zjednoczeniu z Absolutem. Naszym światem rządzi i
kieruje Wielkie Białe Braterstwo istot, które osiągnęły już odpowiedni szczebel
doskonałości. Niektóre z nich, zwane Mistrzami, dobrowolnie żyją na Ziemi, by
pomagać ludziom w rozwoju duchowym, stosownie do osiągniętego stopnia
doskonałości przekazując im taką czy inną religię. Mistrzowie pomagają zwłaszcza
tym, których dusze wstąpiły już na Ścieżkę Uczniostwa. Dla kroczących po Ścieżce
stworzono w Towarzystwie Teozoficznym wewnętrzną, niedostępną dla zwykłych
członków, Sekcję Ezoteryczną.
Opiekę nad Towarzystwem sprawowali żyjący w Tybecie Mistrz Koot Hoomi
(K.H.) i Mistrz Morya (M.). Obaj mieli ciała zbyt subtelne, by zniosły życie w
zamęcie cywilizacji, ich zaawansowani w rozwoju duchowym uczniowie mogli ich
natomiast odwiedzać podczas snu w ciałach astralnych (płaszczyzna astralna to
druga, znajdująca się bezpośrednio nad fizyczną, z siedmiu płaszczyzn, przez które
ewoluuje uniwersum) w ich tybetańskich domach; bywali też przez nich w
podobny sposób wizytowani, otrzymując stosowne wskazówki i polecenia zarówno
dla siebie, jak i dla Towarzystwa. Co pewien czas Mistrzowie udzielali uczniom
kolejnych Wtajemniczeń, z których ostatnie, piąte, oznaczało osiągnięcie boskości.
Ponad nimi miejsce w hierarchii zajmowali znany z Rygwedy jako ojciec ludzkości
Manu; wyżej Mahachohan (o którym milczą buddyjskie i hinduistyczne księgi); a
wreszcie najważniejszy dla tej opowieści bodhisattwa Maitreja. Jeszcze wyższą
pozycję zajmował Budda, na samym zaś szczycie znajdował się teozoficzny Pan
tego świata, znany z tantrycznych pism wiecznie młody Sanat Kumar.
Bodhisattwa Maitreja to postać doskonale znana wszystkim buddystom.
Bodhisattwa to - w tradycji buddyzmu mahajany - istota, która zbliżyła się do
ostatecznego Wyzwolenia, odkłada je jednak na później, by w trakcie kolejnych
żywotów pomagać wszystkim istotom czującym na drodze duchowego rozwoju.
Wszystko na tym świecie przemija. Również nauka ogłoszona światu przez
Gautamę Siddharthę (zwanego potocznie Buddą) pójdzie kiedyś w zapomnienie.
Wtedy właśnie Maitreja, czekający dziś w jednym z nieb, pojawi się na Ziemi, by
jako kolejny budda znów wskazać istotom czującym Ścieżkę do wygaśnięcia
cierpienia.
Teozoficzny Maitreja dwukrotnie już miał się pojawić na Ziemi: pod postacią
Kriszny w VI w. przed Chr., a potem jako Jezus. Pod koniec XIX w. coraz głośniej
w kręgach teozoficznych szeptano o mającym wkrótce nastąpić jego trzecim
Przyjściu. W międzyczasie przebywał on w Himalajach w pobliżu domów
Mistrzów K.H. i M. w ciele rasy celtyckiej - i poszukiwał ciała odpornego, a przy
tym na tyle wrażliwego, by się przez nie przejawić. W 1889 r. Bławacka oznajmiła,
iż prawdziwym zadaniem Towarzystwa Teozoficznego jest przygotowanie
ludzkości na Przyjście Nauczyciela Świata. [Portret Maitreji po prawej
sporządzono na początku lat 1930-ch: dopiero wtedy Mistrzowie na to pozwolili.]
W 1883 r. członkiem Towarzystwa został były anglikański pastor Charles Webster
Leadbeater (1847-1934). Uważany powszechnie za jasnowidza, znakomity pisarz i
mówca, szybko piął się po szczeblach teozoficznej hierarchii. W 1906 r., oskarżony
o utrzymywanie homoseksualnych kontaktów z oddanymi mu pod opiekę
chłopcami, zmuszony został do wystąpienia z Towarzystwa.
Był to ogromny szok dla Annie Besant (1847-1933), która po śmierci Bławackiej
stawać się poczęła duchową przywódczynią ruchu. Piękna niegdyś kobieta, żona
anglikańskiego pastora, odeszła odeń utraciwszy wiarę w boskość Jezusa - choć w
wyniku rozwodu straciła syna, a potem córkę (oboje powrócili do matki
nawróciwszy się, po osiągnięciu dojrzałości, na teozofię). Znakomita oratorka,
pisarka i organizatorka, zaangażowała się w walkę o wolność myśli, prawa kobiet,
kontrolę urodzin, działała w powstającym właśnie ruchu związków zawodowych
jako blisko związana z Georgem Bernardem Shawem fabianowska socjalistka.
Poproszona o zrecenzowanie książki Bławackiej, nawróciła się nagle w 1889 r. na
teozofię. Wkrótce zetknęła się z Leadbeaterem i odtąd pozostawała pod jego
przemożnym wpływem. Wspólnie prowadzili okultystyczne badania dotyczące
kosmosu, fizycznej i chemicznej budowy ciał, początków ludzkości - ogłoszone
przez nich wyniki jawią się, z perspektywy współczesnej nauki, jako stek bzdur.
Ale przede wszystkim kontaktowali się (w ciałach astralnych) z Mistrzami,
otrzymując kolejne Wtajemniczenia.
Potrzeba działalności społecznej znów się jednak odzywa i od pierwszych lat
naszego stulecia Besant coraz mocniej angażuje się (na polecenie Mistrza M.) w
ruch na rzecz wyzwolenia Indii i społecznych reform w tym kraju, przekazując
zadanie utrzymania łączności z Mistrzami wyłącznie w ręce Leadbeatera. Odtąd ten
ostatni sprawuje pełną niemal kontrolę nad Sekcją Ezoteryczną, przekazując
polecenia Mistrzów, donosząc o udzielanych jej członkom Wtajemniczeniach lub
potwierdzając autentyczność informacji przekazanych przez innych.
Skandal wokół Leadbeatera oznaczał dla Besant podważenie przekonania o
autentyczności własnych duchowych postępów. Zachowanie wstrzemięźliwości
płciowej było koniecznym warunkiem kroczenia ścieżką, a stąd dalej wynikało, że
jej wizje, w których stała wraz z Leadbeaterem przed obliczami Mistrzów, były
złudzeniami. Początkowo też Besant publicznie stwierdza, że uległa "zauroczeniu",
potem jednak powoli odzyskuje swą dawną wiarę w Leadbeatera, tym bardziej, że
wielu kwestionuje prawdziwość wysuniętych przeciw niemu oskarżeń. Po śmierci
Olcotta, Annie Besant zostaje w czerwcu 1907 r. Prezydentem Towarzystwa
Teozoficznego i wkrótce Leadbeater odzyskuje dawną pozycję. A w 1907 r.
donosi, że oboje uzyskali czwarte Wtajemniczenie, stając na progu boskości.
Jeszcze przed wybuchem skandalu Leadbeater odkrył chłopca, w którego ciele miał
się objawić światu Maitreja. Był to przystojny i inteligentny Hubert van Hook, syn
Sekretarza Generalnego Towarzystwa Teozoficznego w Stanach Zjednoczonych.
W 1909 r., za namową Besant, matka Huberta porzuciła męża i wraz z synem
wyruszyła do Adyaru, by tam, pod okiem Leadbeatera, chłopiec przygotował się do
czekającej go wspaniałej roli. Annie Besant nie wiedziała wówczas, co się w
międzyczasie w Adyarze wydarzyło.
DZIECIŃSTWO I ODKRYCIE
Jiddu Krishnamurti urodził się 12 maja 1895 o godz. 0:30 w miasteczku
Madanapalle, 230 km na północ od Madrasu, jako ósme dziecko, używającej
języka Telugu, bramińskiej rodziny. Jego pradziadek, wysoki urzędnik Kompanii
Wschodnioindyjskiej, był sanskryckim uczonym. Ojciec, Jiddu Narianiah,
absolwent Uniwersytetu w Madrasie, pracował jako średniego szczebla urzędnik
brytyjskiej administracji (co powodowało częste przeprowadzki), od 1882 r. należał
do Towarzystwa Teozoficznego. Matka, Jiddu Sanjeevamma, bardzo religijna i
uważana za medium, miała jedenaścioro dzieci. Jiddu to nazwa miejscowości, z
której rodzina pochodziła. Imię Krishnamurti zwyczajowo nadaje się w Indiach
ósmemu z kolei dziecku (Kriszna był ósmym awatarem Wisznu).
Sanjeevamma na własne życzenie urodziła ósme dziecko w pokoju zwanym puja,
stanowiącym rodzaj domowej świątyni. Zdaniem Pupul Jayakar był to fakt
niezwykły: nie do pomyślenia było, zważywszy na panujące w jej środowisku
reguły, rodzić dziecko tam właśnie. Postawiony rano przez znanego astrologa
horoskop zapowiadał, że dziecko napotka wiele przeszkód, wyrośnie jednak na
wielkiego Nauczyciela.
Zrazu nic nie wskazywało na spełnienie przepowiedni. Kriszna był chłopcem
wątłym, mając dwa lata omal nie umarł na malarię. Przez rok nie chodził do szkoły
z powodu ciągłych krwotoków z nosa i z ust. Nauką w szkole nie przejawiał
zainteresowania, spędzał natomiast całe godziny zapatrzony w chmury, na rośliny i
zwierzęta lub spoglądając w nieokreśloną dal. Wielu nauczycieli miało go za
umysłowo niedorozwiniętego. W szkole często był bity i spędzał większość dnia za
drzwiami. Szkolne niepowodzenia rekompensował sobie przywiązaniem do matki.
Nieustannie chorując spędzał z nią całe dnie, wysłuchując fragmentów religijnych
ksiąg i uczestnicząc w odprawianych przez nią obrzędach. Kiedy miał 8 czy 9 lat
ujawniły się jego zdolności metapsychiczne. Oto jak wspominał te zdarzenia w
pamiętniku z 1913 r.:
Pisząc o mojej matce przypominam sobie pewne zdarzenia, o których warto
może wspomnieć. Miała pewne zdolności metapsychiczne i często widywała moją
zmarłą dwa czy trzy lata wcześniej siostrę. Rozmawiały ze sobą, w ogrodzie było
specjalne miejsce, gdzie siostra zwykła przychodzić. Matka zawsze wiedziała,
kiedy siostra tam jest, czasem zabierała mnie ze sobą w to miejsce i pytała, czy
również swą siostrę widzę. Początkowo śmiałem się z tego pytania, ona jednak
nalegała, bym spojrzał raz jeszcze, a wtedy czasem siostrę dostrzegałem. Później
widywałem ją ciągle. (...) Matka moja dostrzegała również [otaczające] ludzi aury,
ja też czasem je widziałem.
Pasja oglądania, połączona z niechęcią do abstrakcyjnej wiedzy, charakteryzowała
go do końca życia. W przedziwnym z nią kontraście pozostawała inna niezmienna
cecha jego osobowości, jaką była fascynacja urządzeniami mechanicznymi.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin