Lech Brywczyński - Herold.pdf

(133 KB) Pobierz
Lech Brywczyński
Lech Brywczyński
Herold
Dramat w jednym akcie
MOTTO:
Szkatułkę z pieniędzmi mam zawsze pełną, a tę z podziękowaniami
zawsze pustą.
Simonides
OSOBY:
Król
Kanclerz
Błazen
Królowa
Herold I, czyli Lord Protektor
Herold II
Wartownik I
Wartownik II
Chór Demonstrantów, czyli Polityków
SCENA PIERWSZA
Bogato przystrojona sala tronowa królewskiego pałacu. Na wielkim, pozłacanym tronie
siedzi Król. Monarcha, w koronie na głowie, jest pogrążony w lekturze - trzyma przed sobą
rozwinięty rulon, opatrzony urzędowymi pieczęciami. Z tyłu, za tronem, stoją na baczność
dwaj Wartownicy, z halabardami w dłoniach. Po pomieszczeniu swobodnym krokiem
przechadza się Błazen, mający na sobie strój, charakterystyczny dla swojej profesji.
Naprzeciwko tronu, na małym foteliku, siedzi w wyczekującej pozie siwowłosy dostojnik -
Kanclerz. Po dłuższej chwili Król kończy czytanie i powoli zwija rulon.
Król: - (z aprobatą) Drogi Kanclerzu, należy ci się moje uznanie. Wielkie
uznanie! Sumiennie wykonałeś swoją pracę - twój raport o stanie państwa jest
rzeczowy, wnikliwy i obiektywny. Brawo! (wyciąga dłoń, by oddać rulon
Kanclerzowi)
Kanclerz: - (unosi się na chwilę z fotela. bierze rulon i kłania się Królowi) Dziękuję
Waszej Królewskiej Mości za wyrazy uznania. Jestem zaszczycony... (siada)
1
 
Król: - Właściwie, to nie ma w tym raporcie nic, czego bym sam przedtem nie
wiedział, ale ty potrafiłeś tak ubrać to wszystko w słowa, tak podsumować, że
daje mi to lepszy obraz całości... Zgadzam się też z większością wniosków,
jakie z naszej sytuacji wyciągnąłeś.
Kanclerz: - Miło mi to słyszeć, Najjaśniejszy Panie...
Król: - Niestety, nie mogę się zgodzić z jedną radą, której mi w tym piśmie
udzieliłeś. Sugerujesz mi mianowicie, żebym rozpoczął wojnę z Hiszpanią, a
zdobytymi łupami uzupełnił nasz państwowy skarbiec... Czyż nie tak?
Kanclerz: - Tak jest, Miłościwy Panie! Nasz skarbiec świeci pustkami! Można
go zapełnić złotem, jakie Hiszpanie wciąż sprowadzają ze swoich kolonii! (z
entuzjazmem) Nasza flota powinna dokonać inwazji na hiszpańskie miasta
portowe i nałożyć na nie kontrybucję, powinna też napadać ich statki,
wyładowane złotem...
Król: - (żartobliwie) Widzę, że ten pomysł rozpala twoją wyobraźnię, Kanclerzu!
To mnie nie dziwi, bo od dawna mamy z Hiszpanią porachunki. Ja sam, na myśl
o wojnie z Hiszpanią, czuję się o jakieś dziesięć lat młodszy! (po chwili
zastanowienia) Ale nie mogę się zgodzić z twoją radą, nie chcę wszczynać tej
wojny. Wojna zabiera dobrych ludzi, a rodzi złych... Wojna jest zawsze złem i
to dla obu stron. Złoto nie może być usprawiedliwieniem dla przelewu krwi. (z
ironią) I tak uważają mnie w Europie za krwiożerczego despotę, żądnego
zwycięstw i podbojów...
Błazen: - (do Króla, żartobliwym tonem) Czy nie czytałeś, Panie, Makiawela?
Ludzie, oręż, pieniądze i chleb to cztery nerwy wojny. Wysyłając do Hiszpanii
ludzi i oręż, możesz zdobyć chleb i pieniądze. Zwycięski władca zyskuje
poklask, ot, co! A ci europejscy demokraci... Poza tym, że pochodzą z wyboru,
niczym się nie różnią od despotów...
Król: - (do Błazna) Masz rację, mój błazenku. Demokratyczni politycy schlebiają
ludowi, żeby zyskać poklask. Zachowują się tak, jak niewolnicy, żeby tylko
móc panować. Ale ja tak postępował nie będę. Jestem dziedzicznym władcą!
Kanclerz: - (do Króla, uniżonym tonem) Ale życzliwość ludu przyda się nawet
królowi. A tę zyskać możesz, Panie, właśnie dzięki wojnie. Pozwól sobie
zwrócić uwagę, królu, że mamy realną szansę na zwycięstwo w tej walce. Po
zwycięstwie lud będzie szalał z radości i nikt nie będzie pamiętał o ofiarach...
Ważne jest i to, że podczas wojny wszelki opór poddanych wobec rządów
Waszej Królewskiej Mości można będzie potraktować jako zdradę narodową i
karać tym surowiej... (stanowczo) Poza tym, nie widzę innego wyjścia, by
2
 
zapełnić państwowy skarbiec. Albo wojna, albo nowy, dodatkowy podatek -
tylko taki masz wybór, Najjaśniejszy Panie!
Król: - (potakując) To prawda, tylko taki mam wybór. Wiem o tym dobrze, mój
wierny sługo... Tylko wy obaj (spogląda przelotnie na Błazna) zawsze mówicie mi
prawdę i za to właśnie was tak cenię. Ale nowy podatek? Aż boję się o tym
pomyśleć...
Milknie, bo drzwi się otwierają i do sali tanecznym krokiem wchodzi Królowa. Jest ubrana
w piękne, powłóczyste szaty. Nie zwraca uwagi na otoczenie, jest zachwycona swoim
strojem. Przechodząc obok tronu, zatrzymuje się na moment.
Królowa: - (do Króla, głosem pełnym słodyczy) Panie, jak znajdujesz moją nową
suknię? Czyż nie jest urocza?
Król: - (z ukłonem) Ta suknia jest godna twej urody, łaskawa pani. A ty jesteś
dziś piękniejsza, niż kiedykolwiek...
Królowa oddala się tanecznym krokiem i wychodzi z sali.
Król: - (do Kanclerza, ze smutnym uśmiechem) Moja kochana, młoda żoneczka, jak
widzę, szykuje się na wielki bal. To dobrze, to jej daje tyle radości... (po chwili)
Ale o czym to mówiliśmy?
Kanclerz: - O tym, że... Że nasi kupcy i rzemieślnicy nie dają sobie rady z
płaceniem obecnych podatków. Zwiększenie tych podatków albo wprowadzenie
nowych byłoby przyjęte z wściekłością i z oburzeniem. Groziłoby to
powszechnym buntem!
Król: - (z niepokojem) I co w tej sytuacji mam zrobić? Bo odwlekać decyzji też
nie mogę...
Kanclerz: - (klękając przed tronem) Błagam cię, najszlachetniejszy królu, wybierz
wojnę! Zwyciężysz, przywieziesz złoto i zapewnisz sobie długie lata
spokojnych rządów, a krajowi - dobrobyt. Wprowadzenie dodatkowych
podatków to też wojna, ale wojna domowa - wojna, w której nasz kraj może
tylko stracić, a nigdy wygrać...
Król: - (tonem łagodnym, ale zdecydowanym) Wstań, Kanclerzu! Nie lubię, jak
przede mną klękają... (Kanclerz wstaje z klęczek i siada na swoim fotelu) Moja decyzja
jest nieodwołalna - wprowadzam nowy podatek! Przygotuj stosowny dokument,
to go podpiszę.
Kanclerz: - (z ukłonem) Stanie się wedle twej woli, Najjaśniejszy Panie...
3
 
Dokument będzie gotowy jeszcze dziś. Chciałbym tylko wiedzieć... jaki to
będzie podatek? Co Wasza Królewska Mość raczy tym razem opodatkować? Bo
tak naprawdę, to wszystko, co się da, już dawno zostało w naszym kraju
opodatkowane...
Król: - To prawda! (po namyśle) Wieśniacy ledwo dyszą, nie da się z nich nic
wycisnąć... Kupcy też cienko przędą...
Błazen: - (robiąc fikołki i rozmaite ćwiczenia gimnastyczne) Najjaśniejszy Panie,
najlepiej opodatkuj ...głupotę! Wówczas prawie wszyscy mieszkańcy królestwa
staną się twoimi dłużnikami... A może opodatkujesz przywóz towarów z obcych
krajów? Albo przekraczanie granicy? Albo... ponuractwo? Albo robienie
głupich min, o takich... (wykrzywia twarz w najdziwniejszych grymasach) A może
opodatkujesz domy rozpusty? Tam chadzają tylko ci, którzy mają pieniądze...
Kanclerz: - (do Króla, nie zwracając uwagi na Błazna) Może obłożymy podatkiem
kler...
Król: - Kler? Nie! To nie wchodzi w grę! Duchowieństwo to podpora tronu!
Tak samo jak szlachta i arystokracja.
Błazen: - (śmiejąc się) Gdyby duchowieństwo stawało w obronie wszystkich
walących się tronów i upadających państw, to chrześcijaństwo już dawno by
znikło z powierzchni ziemi...
Kanclerz: - (z kwaśną miną) Przykro mi, ale ten Błazen mówi prawdę.
Najjaśniejszy Panie, te wszystkie podpory pierwsze odwrócą się od ciebie, gdy
tylko twoja władza będzie zagrożona. W chwilach klęski każdy władca jest
samotny... Twoją jedyną, rzeczywistą podporą są ci, którzy płacą podatki, a w
nich właśnie zamierzamy uderzyć...
Król: - (nie zwraca uwagi na słowa Kanclerza, jest zamyślony) Nie ma chyba innego
wyjścia, trzeba obciążyć miejskich sklepikarzy i rzemieślników... (do Kanclerza,
zdecydowanym tonem) Wprowadzam dodatkowy, jednorazowy podatek od
każdego kramu i warsztatu, w wysokości jednej trzeciej podatku rocznego,
płaconego dotychczas przez ich właścicieli! Przygotuj stosowny dekret.
Kanclerz: - (z niepokojem) To na pewno wzbudzi protesty, które oby nie trwały
zbyt długo! Dla wielu kupców ten podatek może oznaczać ruinę... Ale wiem, że
w skarbcu pusto i nie ma innego wyjścia... Najjaśniejszy Panie, pozwól, że
pójdę do kancelarii i każę niezwłocznie napisać ten dokument. (Król potakuje w
milczeniu, po czym Kanclerz wstaje i kłania się) Ale jak mam uzasadnić
wprowadzenie nowego podatku? Jaki powód mam podać w dekrecie?
4
 
Król: - Napisz, że jest to (zastanawia się przez dłuższą chwilę) ...jednorazowy dar
dla monarchy z okazji przypadających niedługo, jeszcze w tym miesiącu, moich
siedemdziesiątych urodzin. Niech to się w ogóle nie nazywa podatek, nazwa
Dar Urodzinowy brzmi znacznie lepiej.
Kanclerz: - Tak uczynię. Jak zwykle, zadziwiasz mnie swoją przenikliwością,
Najjaśniejszy Panie. (kłania się raz jeszcze i wychodzi)
Błazen: - (drapiąc się po głowie) Coś ty najlepszego uczynił, Królu? Obawiam się,
że przez twoje fanaberie stracę źródło utrzymania. I gdzie ja teraz znajdę tak
dobrą posadę? Czy znajdzie się ktoś równie głupi jak ty, Panie, kto będzie mi
płacił za to, że się z niego naśmiewam?
Król: - Masz rację, drugiego takiego durnia w całym moim królestwie nie ma!
(obaj z Błaznem śmieją się głośno)
SCENA DRUGA
Do sali wchodzi Kanclerz, który trzyma w dłoni ogromny rulon z pieczęciami. Kanclerz
kłania się, a potem podchodzi do tronu. Rozwija rulon i wręcza go Królowi. Król czyta,
kiwa głową z zadowoleniem, a potem wstaje i podchodzi do ogromnego biurka, stojącego
pośrodku sali. Kładzie rulon na biurku. Sięga po gęsie pióro, macza je w kałamarzu i
podpisuje dokument. Odkłada pióro, a potem oddaje dokument Kanclerzowi. Błazen przez
cały czas siedzi w kącie, zamyślony.
Kanclerz: - (zwijając dokument w rulon) Teraz mogę już przystąpić do
wprowadzenie nowego podatku. To jest, chciałem powiedzieć, Daru
Urodzinowego dla Waszej Królewskiej Mości.
Król: - (ponownie rozsiadając się na swoim tronie) Uczyń to! Jak najrychlej!
Najlepiej jeszcze dziś. Podatek wejdzie w życie niezwłocznie, od razu w chwili
ogłoszenia dekretu.
Kanclerz: - (stając naprzeciwko tronu) I właśnie z tym jest problem, Najjaśniejszy
Panie. W myśl odwiecznego obyczaju, każdy nowy podatek musi zostać
ogłoszony przez herolda, na głównym rynku stolicy. Herold wjeżdża konno na
środek placu, odgrywa hejnał na trąbce, a potem głośno odczytuje tekst
dekretu...
Król: - (ze zdziwieniem) Wiem, że tak to się zawsze odbywa. Czy coś stoi na
przeszkodzie, żeby i tym razem tak się stało?
Kanclerz: - (odchrząkując) Problem jest natury ...zasadniczej. W całym pałacu
5
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin