Wariactwa genialnego Tesli.rtf

(11 KB) Pobierz

Wariactwa genialnego Tesli

Oprócz szeregu wynalazków, które znalazły swe praktyczne zastosowanie, Nikola Tesla rozmyślał nad kilkoma przedsięwzięciami, które nie mieszczą się w głowie nawet ludziom XXI wieku. Planował m.in. zbudowanie aparatu latającego w formie spodka, który poruszałby się bez silnika, a nawet i skrzydeł.

Bez wynalazków Nikoli Tesli nasz świat nie wyglądałby tak jak dziś. Genialny, choć zapomniany wynalazca, który położył podwaliny pod rozwój współczesnej techniki stał się równocześnie pierwowzorem postaci szalonego naukowca.

Nikola Tesla przyszedł na świat w lipcu 1856 r. we wsi Smiljan w dzisiejszej Chorwacji. Szalejąca w czasie jego narodzin burza z piorunami była symboliczną zapowiedzią jego dalszej kariery. Od zawsze fascynowała go technika i już w dzieciństwie zbudował swe pierwsze maszyny, w tym koło wodne, choć rozmyślał nawet o maszynie latającej napędzanej próżniowo. Jako uczeń Nikola Tesla był jednak bardzo niepokorny. Po opuszczeniu Serbii, kilka lat spędził w Pradze i Budapeszcie, gdzie pracował m.in. w kompaniach telefonicznych. Następnie osiadł w Paryżu, gdzie zatrudniła go europejska filia firmy Thomasa Edisona, który zwrócił uwagę na zdolnego wynalazcę. W tym czasie rodziły się jego odważne i przełomowe wizje, wśród których znajdowała się koncepcja wolnej darmowej energii, śmiercionośnych broni (tzw. promienia śmierci) czy „samolotu bez skrzydeł”.

Jakiś czas później z kilkoma centami w kieszeni Tesla wyruszył w podróż do Ameryki, gdzie rozpoczął pracę w firmie Edisona. Wizjoner o wielkich ambicjach nie umiał jednak odnaleźć się w świecie rządzonym przez pieniądz. Wynalazca żarówki wykorzystał go nawet w bardzo brzydki sposób, nie wypłacając mu wynagrodzenia, co stało się przyczynkiem do późniejszego konfliktu obu panów. Po awanturze z pracodawcą Tesla założył własne przedsiębiorstwo, które okazało się plajtą, a on sam musiał zarabiać na życie kopaniem rowów. Wkrótce jego znajomi zafascynowani wynalazkami i potencjałem związanymi z wykorzystaniem prądu przemiennego pomogli mu założyć kolejny interes. Po początkowych trudnościach Tesla rozpoczął marsz w kierunku sławy.

Ostatnia dekada XIX w. była dla niego pasmem sukcesów. Wiązała się m.in. z budową elektrowni na wodospadzie Niagara i otrzymaniem amerykańskiego obywatelstwa. W 1893 r. Tesla miał przeprowadzić pierwszą udaną próbę transmisji radiowej a w późniejszych latach procesował się nawet z Marconim o to, kto pierwszy tego dokonał. Choć sprawę przegrał, po śmierci Tesli w 1943 r. przyznano mu prawo do współudziału w rozwoju tego wynalazku. Serbski geniusz rozwijał także wizje urządzeń telekomunikacyjnych mających połączyć Europę z Ameryką (a nawet innymi planetami) oraz bezprzewodowego przesyłu energii. Jego sława rosła, a „przedstawienia” Tesli, pełne piorunów i iskier sprawiały, że zyskał sobie miano „współczesnego czarodzieja”.

Wszystko zaczęło się psuć wraz z próbą wprowadzenia jego największej wizji – budowy parku industrialnego w Wardenclyffe, którego symbolem była ogromna 57-metrowa wieża przekaźnikowa z 55-tonową miedzianą kopułą mająca służyć do bezprzewodowego przesyłu energii i informacji, ale także do obrony. Wizje Tesli wykraczały jednak nie tylko poza ramy czasowe epoki, ale też możliwości finansowe jego sponsorów. Pomysł okazał się nietrafiony, a Tesla stanął na progu bankructwa. Od tego czasu na bałkańskiego wynalazcę zaczęto patrzeć nieco inaczej, widząc w nim już nie geniusza i czarodzieja, ale nieco szalonego naukowca o przerośniętych ambicjach. Wielka metalowa wieża z Wardenclyffe trafiła na złom.

 

Oprócz szeregu wynalazków, które znalazły swe praktyczne zastosowanie, Nikola Tesla rozmyślał nad kilkoma przedsięwzięciami, które nie mieszczą się w głowie nawet ludziom XXI wieku. Planował m.in. zbudowanie aparatu latającego w formie spodka, który poruszałby się bez silnika, a nawet i skrzydeł. Owe „UFO” Tesli miało być zasilane elektrycznie przez naziemne przekaźniki, ale pomysł ten nigdy nie wyszedł poza fazę teoretyczną, choć nie wiadomo, czy Amerykanie w latach powojennych nie próbowali wzorować się na jego pracach w budowie „latającego spodka”. Z kolei w 1928 r. opatentował on urządzenie pionowego startu i lądowania, które z wyglądu przypominało śmigłowiec.

Choć część historii związanych z dokonaniami Tesli wydaje się mocno naciągana, istnieją dowody na to, że rzeczywiście miewał on szalone pomysły. Dla przykładu w 1907 r. amerykański wynalazca Lee Dee Forest oskarżył go o zatopienie francuskiego statku „Irene” za pomocą zdalnie sterowanej torpedy. Tesla na łamach New York Timesa oficjalnie temu zaprzeczył, choć przyznał, że pracuje zarówno nad torpedą, jak i innym, znacznie potężniejszym rodzajem broni.

Miał być to tzw. „promień śmierci”, który wedle słów jego wynalazcy stworzony został po to, aby „położyć kres wszelkim wojnom na świecie”. Tesla pracował nad nim całe życie i próbował sprzedać ten patent rządom wielu krajów świata, jednak nikt nie wydawał się być tym zainteresowany. Sam pisał na ten temat: „Urządzenie będzie w stanie przesyłać skoncentrowane promienie cząstek przez powietrze z tak ogromną mocą, że będzie w stanie zniszczyć flotę 10.000 wrogich samolotów na dystansie 200 mil. Będzie w stanie unicestwiać całe armie na polu bitwy.” Jego traktat na temat super-broni znajduje się dziś w jego muzeum w Belgradzie.

Sam naukowiec miał też dopuszczać się testów swej super-broni na wielką skalę czyniąc z Ziemi poligon doświadczalny. Wśród teorii związanych z jego eksperymentami pojawia się m.in. hipoteza obarczająca Teslę winą za tzw. katastrofę tunguską z 30 czerwca 1908 r. Wtedy to nad syberyjską tajgą doszło do ogromnej eksplozji, która powaliła 30 milionów drzew. Jej zagadki nie udało się wyjaśnić do dziś (mimo że często mówi się o „meteorycie tunguskim”), ale według niektórych biografów Tesli, to właśnie jego eksperyment mógł wyzwolić ogromną i destrukcyjną energię. Podstawą do takich przypuszczeń stała się opowieść o dziwnej prośbie serbskiego wynalazcy skierowanej do polarnika Roberta Peary’ego, który w 1908 r. wyruszył na Biegun Północny. Tesla prosił go, aby podróżnik informował go o wszystkich zaobserwowanych tam nietypowych zjawiskach. Powodem tego były rzekome testy z „promieniem śmierci”, który Tesla wystrzeliwał w kierunku bieguna. Niedługo potem doszło do ogromnej eksplozji w tajdze na terenie Rosji. Czy odpowiedzialny był za nią szalony naukowiec i jego nieudany eksperyment? Brak na to dowodów, choć uczeni do dziś borykają się z wyjaśnieniem zagadki obiektu tunguskiego. Można tylko zastanawiać się, co byłoby gdyby obiekt ten eksplodował nie na odludziu, a nad wielkim miastem.

Inna opowieść wiąże nazwisko Tesli z osławionym „Eksperymentem Filadelfia”, który przeprowadzony miał zostać na okręcie wojennym USS Eldridge 28 października 1943 r. Według tej legendy, w czasie testów z generowaniem jednobiegunowego pola magnetycznego, okręt miał zostać otoczony dziwną mgłą, a następnie zniknął w błysku światła. Jednostka rzekomo teleportowała się, co skończyło się tragicznie dla jej załogi. Mimo, że „Eksperyment Filadelfia” uważany jest za naukową fikcję, wymienia się przy nim nazwiska wielkich uczonych, którzy mieli nad nim pracować. Obok Einsteina i von Neumanna znajdujemy tam również Teslę, choć nie dożył on wprowadzenia eksperymentu w fazę praktyczną.

Pod koniec życia w prasie amerykańskiej pojawiały się wypowiedzi Tesli odnośnie opanowania przez niego metod generowania wolnej energii, a nawet praktycznego wykorzystywania promieni kosmicznych. W swoim życiu pracował także nad rozwojem odbiorników radiowych, promieniowaniem rentgenowskim, fluorescencyjnym oświetleniem, radarem i niezliczoną ilością innych wynalazków, z których korzystały późniejsze pokolenia uczonych.

W 1931 r. magazyn Time poświęcił mu kilkustronicowy artykuł z okazji 75. urodzin. Wkrótce otrzymał on też list rocznicowy, pod którym podpisało się wielu światowej sławy uczonych, w tym Albert Einstein. Ale sława Tesli już przeminęła. Do narodzin wizerunku szalonego naukowca przyczynił się także jego nieco ekscentryczny charakter. Zwykle stronił od ludzi i był małomówny (choć władał ośmioma językami), jednak wzbudzał powszechny szacunek. Cierpiał też na mysofobię (strach przed brudem) oraz wiele innych dziwnych manii, w tym wstręt do biżuterii, brzoskwiń i włosów innych ludzi. Kazał obsłudze informować go o objętości podawanych mu napojów i posiłków, a niekiedy doznawał nawet specyficznych ataków połączonych z halucynacjami. Dużo mówi się także o jego duchowych fascynacjach filozofią wedyjską, kosmologią oraz wszechświatem, nad którego naturą intensywnie rozmyślał.

Nikola Tesla zmarł samotnie w pokoju hotelowym. Mówi się, że po śmierci służby specjalne zabezpieczyły wszystkie jego notatki i prace, aby nie dostały się w niepowołane ręce. Choć w drugiej dekadzie XX w. wymieniano go nawet wśród kandydatów do Nagrody Nobla, pod koniec życia był uznawany za groteskową postać szalonego naukowca, którego wizje były zbyt wielkie nie tylko na jego czasy, ale nawet na XXI wiek.

Piotr Cielebiaś / infra.org.pl

 

http://find-truth.socjum.pl/blog/201

Zgłoś jeśli naruszono regulamin