Dobry psi obywatel.pdf

(60 KB) Pobierz
Dobry psi obywatel
Dobry psi
obywatel
Agnieszka Jędrzejczak
Konieczność wyprowadzania psa na smyczy i w kagańcu, sprzątania po nim i
pilnowania, by nie szczekał w nocy, psiarze na Zachodzie przyjmują ze
zrozumieniem. W Polsce – z furią.
Ułożony pies nie poturbuje dziecka sąsiadów, nie wykopie tulipanów pani Smith i nie
zanieczyści wypielęgnowanego trawnika pani Martin. Naucz psa zachowywać się w
obecności dzieci – żadnego skakania, pogoni ani tym bardziej podgryzania. Gdy Fafik
będzie miał sześć miesięcy, zadbaj, by zdał test Dobrego Psiego Obywatela – to tylko
niektóre dobre rady jednego z amerykańskich serwisów internetowych dla miłośników
psów. Można też przeczytać, że gdy spotkamy biegacza w parku, psa, trzymanego
oczywiście na smyczy, trzeba schować za własnymi nogami, by przypadkiem się nie
wyrwał.
– W Ameryce czy Niemczech można spokojnie uprawiać jogging. Właściciele psów
respektują prawo, bo się boją kar, a w USA także wielomilionowego odszkodowania,
jakiego mógłby zażądać pogryziony biegacz – mówi Andrzej Doleciński z Polskiej Federacji
Klubów Joggingu. Pogryziony Amerykanin ma prawo domagać się nie tylko zwrotu kosztów
leczenia, ale też pieniędzy, jakich nie zarobił z powodu zwolnienia lekarskiego. Osoby,
których psy kogoś zagryzły, sędziowie często traktują jak nieumyślnych zabójców. Jeden z
kalifornijskich sędziów skazał właścicielkę psa za „atak z użyciem broni”.
Nie szczekaj, bo stracisz struny
W większości europejskich krajów obowiązują surowe restrykcje za wyprowadzanie psa
bez smyczy, niesprzątanie po nim lub nieprzestrzeganie przez psy ciszy nocnej. Większość
psiarzy podchodzi do nich ze zrozumieniem, a nie jak Polacy – z furią. – To, po pierwsze,
kwestia wyższej kultury osobistej, po drugie, prawo obowiązuje dłużej i obywatele zdążyli
się do tego przyzwyczaić, po trzecie, nigdzie nie ma tylu psów co w Polsce – wyjaśnia
Andrzej Panecki ze szczecińskiej straży miejskiej.
W wyżej cywilizowanych krajach władze starają się ograniczyć liczbę miejskich psów. W
miastach amerykańskich nie można ich mieć więcej niż dwa lub trzy, zależnie od lokalnych
przepisów. Jeśli właściciel nie chce się pozbyć nadliczbowego zwierzaka, sprawa trafia do
sądu. Trzy miesiące więzienia i sto dolarów grzywny dostał przed dwoma laty mieszkaniec
Holland w stanie Michigan, który nie chciał się rozstać z jednym z trzech psów. Wyjściem
może być licencja hodowcy, ale wiążą się z nią wyższe podatki i kontrole.
We Francji i Niemczech na trzymanie psa w bloku musi się zgodzić wspólnota
mieszkaniowa. Mniej psów to mniej hałasu i kup. Najbardziej radykalne są władze
Szanghaju, gdzie hałas eliminuje się operacyjnie – usuwając psom struny głosowe. W
1
12681325.004.png 12681325.005.png 12681325.006.png 12681325.007.png 12681325.001.png
Holandii nocne szczekanie może się skończyć interwencją policji i grzywną dla właściciela.
W Wielkiej Brytanii i USA policja stara się nie nakładać mandatów. Sąsiedzi mają prawo do
skargi, gdy „szczekanie jest uporczywe”. W Los Angeles po pierwszej skardze władze
miasta wysyłają do właściciela list z prośbą o rozwiązanie problemu. Pomaga w 70
procentach przypadków. Jeśli pies dalej szczeka, po 15 dniach interweniuje miejski
urzędnik, który w obecności sąsiada poucza właściciela, jak uspokoić psa. W ostateczności
może zalecić wysłanie psa na szkolenie lub go skonfiskować. W USA trzeba się też liczyć z
pozwami cywilnymi. Kilka lat temu mieszkanka stanu Connecticut zażądała od sąsiada
zwrotu kosztów leczenia migreny wywołanej szczekaniem jego psa.
Obywatele potrafią zrobić wiele, by uciszyć pupila. Andrzej Mania, szef Polskiego Związku
Kynologicznego, wspomina odwiedziny u znajomego Holendra, który właśnie sprowadził z
Polski szczeniaka owczarka podhalańskiego. – W nocy obudziło mnie szczekanie.
Zastałem gospodarza na podwórku, gdzie usiłował przeczytać psu karteczkę, którą dostał
od hodowcy. Była na niej napisana po polsku komenda: „Zamknij się, kurwa!”. Pomogło.
Na spacer bez drugiej pary butów
Chodniki Paryża czy Brukseli jeszcze kilkanaście lat temu były upstrzone psimi kupami.
Brukselczycy żartowali nawet, że idąc na spacer, trzeba zabrać ze sobą drugą parę butów.
Dziś Bruksela jest wyposażona we wzorcowe psie ubikacje, czyli specjalnie ogrodzone
wybiegi. W wielu miastach Europy właściciele psów otrzymują łopatki i torebki, a po ulicach
krążą specjalne maszyny, które wciągają odchody i zmywają teren (w Polsce na ich zakup
jak na razie zdecydowało się zaledwie 20 gmin). Kary za niesprzątanie po pupilach wahają
się od stu (Niemcy) do kilkuset euro.
Najostrzej podchodzą do sprawy Brytyjczycy. Ustawa z 1996 roku nakazuje właścicielom
sprzątać po psie, który nabrudzi w przestrzeni publicznej. Złapany na gorącym uczynku
zapłaci 50 funtów, a w razie odmowy sprawa trafia do sądu, gdzie grzywna rośnie do 1000
funtów (zakaz nie dotyczy terenów wiejskich i lasów). Surowo karze się także właścicieli
chodzących z psem bez smyczy. Za złamanie zakazu, podobnie jak za wchodzenie z psem
na plac zabaw dla dzieci, można zapłacić 500 funtów.
W krajach skandynawskich chroni się przede wszystkim spokój obywateli (niektórzy
przecież mogą bać się psów) oraz dziko żyjących zwierząt. Psy mogą przebywać bez
smyczy na wyznaczonych terenach (plażach, lasach), ale wyłącznie od 1 października do
31 marca, czyli poza sezonem turystycznym i okresem godowym dzikich zwierząt. W
lasach wydziela się także specjalne psie parki – tereny ze stosunkowo niedużą populacją
dziko żyjących zwierząt. Tu psa można spuścić ze smyczy, ale zawsze trzeba nad nim
czuwać. Podobne parki, oznaczone zwykle tabliczką leash free (bez smyczy), powstają
także w miastach, zwłaszcza w Kanadzie i USA.
Rejestracja psa jest obowiązkowa. Za brak przy obroży tabliczki z numerkiem rejestracji,
nazwiskiem i adresem właściciela zapłacimy w Wielkiej Brytanii 5000 funtów, w USA za
pierwszym upomnieniem 35, za drugim 50, a za trzecim już 100 dolarów.
Pitbullom już dziękujemy
2
12681325.002.png
W większości krajów europejskich i USA obowiązuje zakaz posiadania, importu oraz
rozmnażania ras niebezpiecznych. Co kraj to inne rasy: pitbulli nie wolno hodować we
Francji, w Danii oraz w Wielkiej Brytanii. Natomiast w Szwecji i Finlandii zakaz obejmuje
mieszańce z wilkiem.
Najbardziej restrykcyjne przepisy wprowadzili w 2000 roku Niemcy po tragicznym wypadku
w Hamburgu, gdy pitbull i staffordshire terier wdarły się na boisko szkolne i zagryzły
sześcioletniego tureckiego chłopca. Właściciel psów został skazany za nieumyślne
zabójstwo na 3,5 roku pozbawienia wolności, a Bundestag przyjął ustawę o zwalczaniu
niebezpiecznych psów, która zabraniała hodowli i importu czterech ras: american
staffordshire teriera, staffordshire bull teriera, bulteriera i pitbulla. Rok później, gdy 52
właścicieli i hodowców zaskarżyło ustawę, zakaz hodowli został uchylony, ale nadal nie
można ich importować i krzyżować.
Psy z ras niebezpiecznych należy obowiązkowo rejestrować, a ich właściciele płacą
kilkakrotnie wyższe podatki niż posiadacze jamników. We Francji właściciel psa groźnej
rasy, jeśli nie zarejestruje go w merostwie i nie wysterylizuje, musi się liczyć z karą pół roku
więzienia i wysoką grzywną. W Wielkiej Brytanii taka grzywna wynosi nawet 5000 funtów.
Niemieckie prawo wymaga, by pies miał wszczepiony mikrochip i posiadał licencję, był
tresowany tylko przez osobę powyżej 18. roku życia, wysterylizowany, prowadzony w
miejscach publicznych na smyczy i w kagańcu. Pies rasy zaliczanej do agresywnych musi
także przejść test temperamentu, podobny do Testu Dobrego Psiego Obywatela – bada się
w nim między innymi reakcję na obce osoby, gwałtownie ruchy, dziwne dźwięki, sprawdza,
czy pies jest posłuszny. Gdyby pies wykazywał agresję, można go odebrać właścicielowi i
uśpić.
W USA właściciel psa groźnej rasy musi wykupić licencję (150–700 dolarów w zależności
od stanu) i obowiązkowe ubezpieczenie (standardowo na 100 tysięcy dolarów), które w
razie czego pokryje koszty leczenia pogryzionej ofiary.
Zachodnie rozwiązania wciąż wprawiają Polaków w niepomierne zdumienie. Psi psycholog
Andrzej Kłosiński opowiada o mieszkającej w Wiedniu polskiej parze, która przyjechała do
niego po ratunek. – Ich pies warczał na sąsiada, sąsiad wezwał policję. Państwo zostali
pouczeni, że za drugim razem dostaną mandat, a jeśli to nie pomoże, będą musieli oddać
psa. Przyjechali do mnie w panice, bym nauczył go być Dobrym Psim Obywatelem.
Agnieszka Jędrzejczak
29/2006
3
12681325.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin