Prolog.pdf

(76 KB) Pobierz
398333490 UNPDF
398333490.001.png
Prolog
Urodziłam się w noc Samhain, kiedy bariera między światami
była najcieńsza; gdy szept i piosenka magii, starej magii, jest mocną i
słodką pieśnią dla każdego, kto jest w stanie ją usłyszeć. Moja matka
walczyła całą noc, a kiedy w końcu przyszłam na ten świat, moja
babcia unosiła się nade mną, skręcając w palcach tajemnicze kształty i
mrucząc w języku, który tylko ona znała.
- I jak?- wyjęczała moja mama, odwracając twarz do poduszki o
zapachu lawendy.
- Co się stało?- zapytała.
Wreszcie moja babcia odpowiedziała pewnym siebie i
triumfalnym głosem.
- Twoja córka będzie jedną z najpotężniejszych osób, jakie
kiedykolwiek były w tej rodzinie. Będzie inspiracją dla nas
wszystkich.
Zawsze zastanawiałam się, jak moja starsza siostra, Rowena,
która została wpuszczona do pokoju, zareagowała na to wszystko.
Nikt nie pomyślał aby sprawdzić tę część historii, ja tak na prawdę
byłam zachwycona tylko jedną rzeczą, tym że to ja byłam słońcem,
księżycem i gwiazdami razem wziętymi, a nie Rowena. Mówią, że nie
płakałam po urodzeniu, że nie wydałam żadnego dźwięku, ale
otworzyłam oczy i natychmiast zdobyłam ich uznanie cichym i
spokojnym wzrokiem.
- Jakby wiedziała już tak wiele- mama szepnęła, dotykając mojej
twarzy.
Oczywiście gdybym nawet wiedziała cokolwiek, to dawno o tym
zapomniałam. A jeśli chodzi o obietnice mojej babki, ona również
została zapomniana. A może nie zapomniana, ale z całą pewnością
wymazana z pamięci. Nawet teraz, siedemnaście lat później wciąż
wyłapuję tęskne spojrzenia mojej matki, przyglądającej się mi i
zapewne zastanawiającej się gdzie podziało się dziecko, które zostało
jej obiecane.
Często też zastanawiam się nad tym czy moja babka wraca do
słów, które wtedy wypowiedziała: jedna z najsilniejszych…
inspiracja .
Wątpię.
Historia ta była opowiadana w gorliwym oczekiwaniu do czasu
moich ósmych urodzin. Wtedy to, cała moja rodzina zebrała się
wspólnie w naszym domu. Stanęli w kręgu śpiewając. W tym samym
czasie moja matka, zapaliła osiem złotych świec reprezentujących
cztery żywioły i cztery kierunki świata. W trakcie, gdy ja stałam
pośrodku tego kręgu wszyscy mi się przyglądali. Niektórzy otwarcie
inni ukradkiem.
A co ja zrobiłam?
Nic. Zupełnie nic.
Nic, co po mnie oczekiwano, jeśli mam być dokładna. Po jakimś
czasie, zmęczyło mnie, to ich przypatrywanie się mi i sobie nawzajem,
więc powoli zaczęłam zdmuchiwać świece, jedna po drugiej, czując
się o wiele lepiej w mroku, który powstał. Oczywiście dwa kawałki
mojego urodzinowego ciasta też się do tego przyczyniły. W końcu,
wszyscy udali się do swoich domów.
Pochodzę z rodziny czarownic.
Każdy… Wszyscy w mojej rodzinie czy to chłopak czy
dziewczyna, nawet moja najmłodsza kuzynka objawiła swój dar
przed, a już na pewno nie później niż do ósmych urodzin.
Prócz mnie…
Dziewięć lat minęło od tamtych urodzin, a ja nadal nie mam
żadnych oznak dających nadzieję, że mogę mieć jakiekolwiek dar.
Nawet troszeczkę, kropelkę czy chociaż pół kropli, połówkę połówki
magii płynącej w moich najwyraźniej przyziemnych żyłach.
A co do słów mojej babki o mnie – najpotężniejsza… inspiracja
itd. itp. – one tylko udowodniły, że nawet najstarsza, najmądrzejsza
wiedźma może się śmiertelnie mylić.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin