Dary jesieni.doc

(33 KB) Pobierz

Dary jesieni

na podstawie opowiadania Heleny Zdzitowieckiej pt. „Gapcio z księżyca”

 

Występują:

- Wiewiórka (W)

- Gapcio (G)

- Jeż (J)

- Ptaki odlatujące do ciepłych krajów

- Dzieci

- Pani Jesień

G – Gdzie jej szukać? Gdzie jej szukać? Muszę sobie przypomnieć, co o niej mówiła pani w przedszkolu. – Jest piękna, złota, otrząsa z drzew liście i owoce, zbiera zapasy na zimowe czasy, jednym zwierzętom daje zimowe futra, inne do snu układa, ptakom każe odlatywać do ciepłych krajów. (G ogląda się i widzi wiewiórkę niosącą orzeszki i żołędzie)

- Dzień dobry! (kłania się)

W – Dzień dobry! Szukasz czegoś? Może ci pomóc?

G – O, tak, proszę – Czy wiesz, gdzie ona jest?

W – Kto?

G – Słyszałaś przecież jej opis. Jest piękna, złota. Czy ją znasz?

W – Cuk, cuk! (cmoknęła rozweselona) Czy ją znam? A to dobre pytanie! To jej szukasz?

G – No, tak.

W – Ty chyba spadłeś z księżyca!

G – Skąd wiesz?

W – Co wiesz?

G – To, że jestem z księżyca.

W – Przyleciałeś z księżyca? (ogląda go, obraca)

G – Tak, tylko nie mów nikomu. Bo ja...... bo widzisz, ja jestem jeszcze za mały na takie samodzielne wyprawy... I bardzo by się na mnie gniewali...A ja już dawno chciałem do Was przylecieć. Kiedy usłyszałem o niej w przedszkolu, postanowiłem, że muszę ją zobaczyć na własne oczy. Czy mogłabyś mnie do niej zaprowadzić?

W – Dokąd mam Cię prowadzić? Przecież ona jest tutaj (pokazuje)

G – Gdzie? (rozgląda się)

W – Ach, ty, Gapciu! Umiałeś przylecieć z księżyca, a nie potrafisz jej znaleźć?

G – A może to ty nią jesteś? (przygląda się W)

W – (rozbawiona, podrzuca liście) Ach! Ty, księżycowy Gapciu! Dawno się tak nie ubawiłam! (chwyciła kasztany i rzuciła nimi w Gapcia)

G – Masz słuszność, że byłem gapciem. Wszystko się zgadza. Strząsasz z drzew liście i zrywasz owoce... Jesteś co prawda ruda, nie złota, ale może nie znam się na kolorach...

W – Słuchaj mnie, Gapciu z księżyca! Zrozum, że to nie o mnie chodzi. Owszem, strząsam liście z drzew i zrywam owoce, ale ja jestem tylko zwykłą wiewiórką.

G – A więc to nie ty? (pyta zadziwiony)

W – Nie, ale Ci ją pokażę. Poczekaj tylko chwileczkę. Schowam te żołędzie i orzeszki do dziupli.

G – To przecież, ona...

W – Tak, to właśnie ona każe nam zbierać zapasy.

G – Muszę to zapamiętać (drapie się po głowie) A co potem zrobisz z tymi zapasami?

W – Będę miała co jeść, kiedy śnieg ziemię pokryje.

G – To one są do jedzenia? Dasz mi spróbować?

W – Żołędzie nie będą Ci smakowały. Są gorzkie, ale masz tu naprawdę coś dobrego – orzeszki (rozłupuje orzeszek i podaje go G)

G – Jakie to smaczne! Nigdy nic podobnego nie jadłem. Gdy wrócę na księżyc, opowiem kolegom. Dopiero się zdziwią!

W – Dam Ci kilka na drogę, żebyś mógł nimi poczęstować znajomych.

G – Wezmę też trochę kolorowych liści. Są takie piękne. I chyba to właśnie jej barwy: czerwone, rdzawe i złote.

W – Ciepło, ciepło...

G – Nie zauważyłem, żeby się ociepliło. Jest tak samo ciepło jak było.

W – Gapciu nad Gapciami. To przecież taka zabawa. Słyszałam nieraz, jak dzieci szukały jakiegoś przedmiotu i ten, kto go schował mówił „ciepło”, gdy był już blisko, a „zimno” kiedy się oddalał.

G – To fajna zabawa. Czy to znaczy, że jestem bliski jej znalezienia?

W – Tak, tak!

G – Dlaczego mi jej nie pokażesz?

W – Bo chcę, żebyś znalazł.

G – Może ona jest schowana w tych liściach? (rozgrzebuje gromadkę liści)

- Aj, aj (odskakuje z okrzykiem) - Tam coś kłuje!

W Zbudziłeś go! Pewnie się biedak przestraszył.... – Nie bój się, jeżu!

G – Więc to jest jeż? Słyszałem o nim.

J – Fu! Fu! Kto mnie obudził?

G – To ja. (zawstydzony) – Przepraszam.

J – Rozwaliłeś mi całe posłanie, gdzie ja będę spał przez całą zimę? (zagrzebuje się w liście, wystawiając ryjek)

G – Jedne zwierzęta układa do snu, innym daje zimowe futra.... To też ona.... (ptaki krążą kluczem) - Co to było? Jakiś wybuch?

W – To stado odlatujących ptaków.

G – Gdzie one poleciały?

W – Na południe.

G – A po co?

J – Niemądre pytanie! Zawsze jesienią, niektóre ptaki, odlatują do ciepłych krajów.

W – No, przecież kiedy kończy się lato, kiedy liście zmieniają kolory i opadają, kiedy słońce coraz słabiej przygrzewa i dni coraz są krótsze, nadchodzi pora jesieni, która....

G – Która jest piękna i złota, otrząsa z drzew liście i owoce, zbiera zapasy na zimowe czasy, jednym zwierzętom daje zimowe futra, inne układa do snu, ptakom każe odlatywać. Nareszcie!

J – Co Cię tak ucieszyło?

G – Nareszcie ją znalazłem.

J – Kogo?

G – Złotą jesień!

J – To trzeba było jej szukać? Masz przecież tyle jej śladów na polu, w lesie i wszędzie!

W – Posłuchaj, jeżu. – On naprawdę przyleciał z księżyca, gdzie nie ma takiej jesieni, jak nasza. Chciał ją koniecznie zobaczyć. A, że nie wiedział, co to jest jesień, prowadziłem go po jej śladach! Ciekawa byłam, kiedy się wreszcie domyśli. No i ty jeżyku, też mu w tym pomogłeś.

G – Tak bardzo ci za to dziękuję i przepraszam, że Cię zbudziłem!

J – Już się nie gniewam. Jeszcze nie zasnąłem prawdziwym, zimowym snem. Teraz, ilekroć wyjdę w noc księżycową na polanie, będę wiedział, że tam jest ktoś znajomy, kto może też patrzy w moją stronę.

G – Ja także was nie zapomnę. Opowiem o was w moim przedszkolu na księżycu. Opowiem im o waszej pięknej, złotej jesieni, która strąca z dębu żołędzie, z leszczyny orzechy, stroi drzewa w różne kolory, daje zwierzętom nowe, jasne futra, układa do snu jeże, niedźwiedzie i borsuki, a ptakom każe odlatywać. Dobrze wszystko zapamiętałem, wiewiórko?

W – Doskonale! Już nie jesteś gapciem z księżyca. Bardzo dużo się nauczyłeś.

G – To ja już chyba wrócę do domu.

W – Zaczekaj. Proszę usiądź tu sobie. Posłuchaj jeszcze, co mają Ci do powiedzenia, dzieci z naszego przedszkola.

G – Bardzo wszystkim dziękuję. Opowiem o was na księżycu.

Pani Jesień – Bardzo prosimy, weź ze sobą dary jesieni wianek warzyw, owoce, orzechy, liście kolorowe, korale jarzębiny.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin