Young_Karen_Jeszcze_jedna_szansa.pdf

(725 KB) Pobierz
131840048 UNPDF
Karen Young .Jeszcze jedna szansa.
STRESZCZENIE:
Julieodesz³aodlexaniemog¹cznieæniechêciteciowejibrakuzaufaniamêa
Kariera zawodowa wype³ni³a jej ¿yciow¹ pustkê.
Szybkoawansowa³aista³asiêcenionymracownikiemNiestetyz³oliwyloss³ata³jejfigla- na
jednym ze spotkañ zawodowych natknê³a siê na by³ego mê¿a...
ROZDZIA£ PIERWSZY
Julie Dunaway bezskutecznie usi³owa³a trafiæ kluczem do zamka. W lewej rêce z trudem trzyma³a wie
wychaneobrzegitorbyzz¹kuamialecamius³ysza³aczyjekroki
. - Zdajesz sobie sprawê, ¿e dochodzi siódma?
- W'g³osiennLawsonrzyjació³kiis¹siadkizabrzmia³awyranarzygana'- Czeænn
Julie zerknê³a przez ramiê, a jedna z toreb zachwi¹.³a siê niebezpiecznie. Ann z³apa³a j¹ w ostatniej
chwiliJuliechwyci³amocniejdrug¹aleuuci³aklucznnzauway³agoierwszairzysunê³asto¹
- Musia³amwst¹iædoskleuDlategowracamóniejnizwykleWpadniesz do mnie na kawê?
- Julierzeuci³arzedsob¹nniwesz³azani¹domieszkaniaKoniêciemzamknê³adrzwi
- Wiem, ¿e siê powtarzam, ale powiem ci to jeszcze raz. .Musisz zwolniæ tempo. Za ciê¿ko pracujesz .
skarci³a j¹ Ann. - Ruszy³a w stronê wnêki s³u¿¹cej za kuchniê. Postawi³a torbê na blacie i odwróci³a siê do
Julie. - Nawet w weekendy nie pozwalasz sobie na ¿adne rozrywki. - Na piegowatej twarzy Ann malowa³
-siê autentyczny niepokój. - Uwaajmojadrogaboktóregodniaadnieszzrzemêczenia i
niedopieszczenia. , Julie zachichota³a. Ann nie zamierza³a jej obraziæ.
Po prostu wyra¿a³a w ten sposób swoj¹ szczer¹ troskê.
- Rozumiemtwojeintencjennaleracasrawiamirzyjemnoæozatymmamwraeniee
w firmie nie dzieje siê najlepiej. Dlatego chcê pomóc panu Petersowi. - Julie spowa¿nia³a. Przypomnia³a
sobie swoje pierwsze tygodnie w Peters-WintonEngineering. - Du¿o mu zawdziêczam. Dosta³am
przecie¿ tê posadê, chocia¿ brakowa³o mi kwalifikacji.
Ann skrzywi³a siê lekko. Stwierdzenie Julie nie trafi³o jej do przekonania.
- Samawieszedajeszzsiebiewiêcejniowinnaanetersoczekujeodciebiezawodowej
lojalnociiomiugodzindziennieaniedziesiêciulubwiêcejaczynaszwadaæwrzesadê
W s³owach Ann by³o du¿o racji. Mimo to bursztynowe oczy Julie gli³y siê lekko, gdy na chwilê wróci³a
mylamidobiuraJejszefchodzi³zzasêion¹min¹Cogonieokoi³ochociastara³siêtegonie
okazywaæ. . .
Odwróci³a siê do przyjació³ki.
- Oczywicie, masz racjê. Nie powinnam siê a¿ tak anga¿owaæ w swoj¹ pracê. Ale jestem pewna, ¿e pan
Peters martwi siê problemami przedsiêbiorstwa. Nie orientujê siê tylko, o co chodzi.
Ann Iillasnê³a wspó³czuj¹co jêzykiem i zaczê³a wyjmowaæ zakupy.
- Mo¿liwe, ¿e ma jakiek³ootyNierzyuszczamjednakabyzwróci³siêoomocdociebie
Dysonujerzeciezeso³embardziejdowiadczonychracownikówWiêcjelichceszmojejrady-
kontynuowa³azumiechemtosiêataknierzejmujostawsrawybiznesubiznesmenom.
Biznesmeni. Julie nie nale¿a³a do ich krêgu. Nie dotar³a jeszcze na ten szczebel kariery i chyba tego
wcale nie pragnê³a. Lubi³a swoje zajêcie, które ca³kiem j¹ poch³ania³o. Franka Petersa zna³a od dawna.
By³ przyjacielem jej ojca i od trzydziestu latw³acicielemeters-Winton Engineering. Traktowa³ Julie
niemal jak córkê. Pomóg³ jej bez wahania, gdy przed dwóma laty znalaz³a siê w trudnym po³o¿eniu. Nie
zawiod³a go. Szybko wci¹gnê³a siê w nowe obowi¹zki.
dowodni³a, ¿e jest, bystra i potrafiracowaæwydajrueSêdza³awbUrzeduoczasuiz³atwoci¹
wyczuwa³a panuj¹ce tam nastroje. Dlatego ostatnio nab a³a podejrzeñ, ¿e nie wszystko jest tak, jak byæ
pOWInno., .
lerzeczywicieniemasensuzarz¹taæsobietymg³owyuznaJlifirma wymaga, na przyk³ad,
wprowadzerua ZDllan w systemie zarz¹dzania,· to pan Peters mo¿e skorzystaæ z pomocy specjalistów.
Wielu zn omityc konsultantów oferowa³o w tej dziedzinie swoJe us³ugi. Na przyk³ad... Julie potrz¹snê³a
g³ow¹ jakby chcia³a odpêdziæ od siebietenatrêtnemyli
aczyna³ybowiemzmierzaæwniew³aciwymkierunkuwslk¹nêua³aunikn¹æbolnych
wspomruen; NIe zamIerza³a Jeszcze raz wpasc w tê sam¹ pu³apkê. Peters-Winton Engineering poradzi
sobiebezjejwiat³ychsugestii
Z wysi³kiem skupi³a uwagê na tym, co mówi³a Ann.
- Postanowi³am, ¿e spêdzimy u nich te dwa dni.
Ty odpoczniesz, pospacerujesz po lesie. Lubisz takie piesze wêdrówki. A ja dajê s³owo, ¿e ¿aden ch³opak
nie bêdzie ci siê naprzykrza³. - Przerwa³a na moment potok wymowy. - Julie! Ty mnie chyba w ogóle nie
s³yszysz?
- Wybacz. - Julieumiechnê³asiêrzeraszaj¹co
- Trochê siê zagapi³am. - W³o¿y³a do szafki paczkê makaronu i zamknê³a drzwiczki. Ann patrzy³a na ni¹ z
rezygnacj¹. - Teraz ca³a zamieniam siê w s³uch. Na co róbowa³amnienamówiæ
Ann wymownie wznios³a oczy do nieba i zaczê³a od pocz¹tku. . ' - Halsteadowie zaprosili nas na weekend
do ich omku nad jeziorem - wyjania³acierliwie- Tam Jest po prost bosko. Jak zobaczysz ten pejza¿,
od razu zapomrusz o pracywzakurzonymródmieciu
Towarzystwo te¿ chyba ciê zadowoli. Bêd¹ tylko oni z dwojgiem dzieci, Jim i ja. Nikogo wiêcej. Powiedz,
eojedziez
- Dobrze - obieca³a natychmiast, a Ann spojrza³a na ni¹ zaskoczona.
- Jestem prawie rozczarowana - mruknê³a. - Ju¿ sobie przygotowa³am niezbite argumenty, a tu nie ma
siê z kim k³óciæ.
- Wobec tego czas na kawê - owiadczy³aJulie
W³¹czy³a ekspres i siêgnê³a po fili¿anki. .
Ann usiad³a na wysokim barowyln sto³ku i z przyjemnoci¹rzygl¹da³asiêrzyjació³ceJulie-by³a wy- ..
soka i smuk³a. Gêste w³osy o z³ocistym odcieniu miodu opada³y miêkkimi falami na ramiona. Wowalnej
buzidominowa³ywielkieoczywkolorzerzejrzystegobursztynuWysokoskleionekocioliczkowe
gwarantowa³y zachowanie wspania³ej urody jeszcze przez d³ugie lata. Pe³ne, miêkko wykrojone usta
sprawia³y, ¿e Julie wygl¹da³a delikatnie i kobieco. Mog³a mieæ adoratorów na pêczki i prowadziæ
osza³amiaj¹ce ¿ycie towarzyskie. Ajednak, od kiedy rzuci³a siê w wir.
racyresztawiatarzesta³adlaJulieistnieæue³niejakbytadziewczynaniemia³aadnychemocji
anitêsknotktórekii¹winnychkobietachomyla³annNiew¹ti³aewrzesz³ocirzykre
dowiadczeniazrani³yJuliedog³êbi'Julienala³a aromatyczny napój i przysunê³a Ann pojemnik z
cukrem. Nie zauwa¿y³a jej zatroskanego spojrzenia.
- Wiesz, Ann, sama dosz³am do wniosku, ¿e trzeba oderwaæ siê od tej harówki chocia¿ w sobotê i w
niedzielê. - Wzamyleniuoci¹gnê³a³ykkawy- RzeczywiciezachowujêsiêjakrobotWstajêgnam
dobiurawracamónymwieczoremDzieñwdzieñtosamo- obowi¹kiinicwiêcejCzegochybaw
tymwszystkimbrakujeMusibyæjeszczeco- Na twarzy Julie pojawi³ siê przelotnie wyraz bólu.
Wargi
.nrsZCZE JEDNA SZANSA
jejzadra³yOstatniocOrazczêciejczu³agoryczial
Gdyby tylko... ' Wyprostowa³a siê gwa³townie. Otworzy³a pude³ko z herbatnikami i poczêstowa³a Aim,
któraobserwowa³aj¹uwanieJuliezawszeusi³owa³azaj¹æczymrêcegdyzaczyna³y j¹ atakowaæ
myliwrodzajucobyby³ogdybyWdziera³ysiêwjejwiadomoæchoæusi³owa³adotegonie
douciæMoeotrzebowa³ategoweekenduuHalsteadówMoewrelaksowejatmosferzezdo³a
uporz¹dkowaæ sprzeczne uczucia, które ni¹ miota³y. Dwa lata temu podjê³a przecie¿ decyzjê.
ostanowi³awtedyrozocz¹ænoweycieowinnawiêcoszerzyæswójma³ywiatbywaæmiêdzy
ludmiDosyæsamotnociuzna³askutecznieodsuwaj¹codsiebierzykrerozwaaniaSiad³a
naprzeciw Ann i zaczê³a s³uchaæ jej paplamny.
Nastênegodniawi¹tekobudzi³asiêóniejnizwykleniechêci¹sojrza³anazegareknówsiê
zepsu³. Ju¿ dawno zamierza³a oddaæ go do naprawy.
larmczasemniedzia³a³W³anietakjakdzi
Julie wyskoczy³a .z ³ó¿ka i pogna³a do ³azienki.
Szybkoumy³atwarzizêbyRobi¹cdelikatnymakijauk³ada³awmylikolejnoæsrawbiurowych
któremusia³aza³atwiæoiesznieubra³asiêwbr¹zowykostiumorazkremow¹bluzkêiwybieg³az
mieszkania. .
Silnikjejma³egosamochodunaszczêciezaali³odrazuUzna³aejelinieutkniewkorkutosóni
siêdoracynajwyejdziesiêælubiêtnacieminut
Wyjecha³azrzeznaczonegodlamieszkañcówblokuarkinguiruszy³adoródmieciaBostonu
. Podczas jazdy z roztargnieniem zerka³a na strzeliste zarysy wie¿owców. Miasto, jak zwykle, emanowa³o
specyficznym urokiem. By³o jedn¹ z najstarszych i najbardziej stymuluj¹cych amerykañskich
metrooliiJulieczêstomia³asobiezaz³eeobecnieowiêcazbytma³oczasunazwiedzanielicznych
zabytków. A przecie¿ nie tak dawno z zachwytem odkrywa³a coraz to nowe atrakcje, które oferowa³
Boston i jego okolice. Ale wtedy... ' D³ugo t³amszone uczucia domaga³y siê uwolnienia.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin