Poznańskie Targi.doc

(50 KB) Pobierz

POZNAŃSKIE TARGI
Kropek



  Jak co roku, Poznańskie Targi Turystyczne przyciągają ludzi z całego kraju i z zagranicy. Biura podróży oraz inne firmy i przedsiębiorstwa biją się o jak najlepsze miejsca podczas tych kilku dni, aby w nadchodzącym sezonie wykroić jak największy kawałek z turystycznego tortu. Udział w Targach oraz reprezentowanie naszej firmy tym razem spadło na mnie. Wraz z naszym poznańskim przedstawicielem mieliśmy spędzić wspólnie trzy dni, uśmiechając się do wszystkich w koło i proponując ofertę mojego biura. Piotra znałem tylko z rozmów telefonicznych, ale tak naprawdę nie wiedziałem o nim właściwie nic, łącznie z tym, jak wygląda.
  Wsiadałem w pociąg w Warszawie tylko z małą walizką z upchanymi koszulami i bielizną na zmianę. W końcu po co mi więcej rzeczy, to tylko trzy dni. Podróż pierwszą klasą (oczywiście na koszt biura) przeleciała bardzo szybko i już po kilku godzinach widziałem pierwsze zabudowania stolicy Wielkopolski. Poznań był dla mnie miastem właściwie całkowicie obcym, co najwyżej parę razy przejeżdżałem przez nie, zmierzając do Berlina. Pełen obaw wysiadłem na dworcu. Centrum miasta. Wiedziałem, że Piotr ma na mnie czekać i odstawić mnie do hotelu. Tylko jak go rozpoznam? Żałowałem, że nie wymieniliśmy się fotkami. Nagle telefon zaczął wibrować w mojej kieszeni. Zanim wyjąłem go, połączenie zostało zakończone. Szybko sprawdziłem, kto dzwonił, mając nadzieję, że był to właśnie przedstawiciel biura. „Numer prywatny” – taką informację ujrzałem na wyświetlaczu mojej czarnej Nokii.
  – Cześć, ty musisz być Patryk, zgadłem? – ładnie wyrecytował stojący obok mnie chłopak,  śmiejąc się i wyciągając rękę w moim kierunku. – Sięgnąłeś po telefon...
  – Tak, to ja. No... cześć – odpowiedziałem. – Już się bałem, że się nie znajdziemy na dworcu.
  – Spokojnie, peron już prawie pusty, o pomyłce nie ma mowy.
  – Sprytny jesteś – odwdzięczyłem się uśmiechem.
   Spodziewałem się jakiegoś średnio rozgarniętego chłopaka w średnim wieku, a tymczasem
gawędziłem sobie z przystojnym blondynem, starszym o kilka lat ode mnie. Zaprowadził mnie do swojego samochodu i odwiózł do hotelu.
  „IBB Andersia Hotel” był miejscem wspaniałym, cztery gwiazdki, przytulny pokoik z elegancką łazienką, wszystko starannie zaprojektowane z dbałością o najmniejsze detale. Super! Mogę tu mieszkać nawet i tydzień! Firma porządna, więc i o odpowiedni hotel zadbali, co bardzo mnie ucieszyło.
  Piotr pomógł mi wnieść moją walizeczkę, chociaż się wzbraniałem, że nie trzeba. Obiecał, że za cztery godziny wróci po mnie i zabierzemy się za robotę – czyli zaczniemy swój pierwszy dzień na targach.
  Pogoda cudowna jak na koniec października, słońce wdzierało się przez oszklony dach i muskało nasze twarze. Nie wiem, kto wpadł na taki głupi pomysł, aby w targach brały udział tylko dwie osoby... Ilość zainteresowanych stoiskiem naszego biura była powalająca, ustawiały się kolejki, a my nawet nie mieliśmy czasu, żeby trochę pogadać czy lepiej się poznać. Nawet nie było czasu, żeby się wysikać!
  Po pierwszym dniu pracy padałem na twarz. Jak tylko dotarłem do hotelowego pokoju, padłem na łóżko jak stówa na tacę i odpoczywałem. Po godzinie leżenia podniosłem swoje zmęczone ciało i zaprowadziłem się pod prysznic. Stałem tam chyba z godzinę (w końcu za wodę nie płacę, zresztą za nic nie płacę), zamówiłem kolację do pokoju, zjadłem i poszedłem spać.
  Następny dzień był tak samo męczący jak poprzednio. Dopiero ostatniego dnia targów – w niedzielę, mogliśmy trochę pogadać i bliżej się poznać. Dowiedziałem się, że Piotrek parę lat temu skończył AWF (chociaż dało się zaważyć mały zarys rosnącej oponki na brzuszki) i od roku pracuje dla naszej firmy. Opowiadał trochę o tym, co zwiedził, co lubi, czym się interesuje. Mówił, że bardzo lubi czytać książki Mankell'a i sączyć białe półsłodkie wino – czyli zupełnie tak samo jak ja! Od razu złapaliśmy wspólny temat i już do końca targów rozmawialiśmy, o czym tylko się dało. O 16:00 zwinęliśmy nasze stanowisko i Piotr zaprosił mnie na krótkie zwiedzanie miasta. Pokazał mi Maltę, Rynek i Stary Browar. Zapytał mnie, czy mam ochotę wyjść gdzieś wieczorem skoro pociąg mam dopiero w poniedziałek rano a on też właściwie nie ma żadnych planów.
  – Znasz jakie kluby w Poznaniu może? – zapytał.
  – Nie znam. Słyszałem tylko o Volierze – odpowiedziałem bez namysłu... Oczywiście język zadziałał szybciej niż mózg i dopiero po uśmiechu mojego towarzysza zorientowałem się, że to branżowy lokal...
  – Pomyślimy – odpowiedział z uśmiechem na twarzy, zanim zdążyłem coś dodać i wyjaśnić. Byłem na siebie zły.
  Pożegnaliśmy się, umówieni na 21:00 przed wejściem do Browaru. Był punktualnie, ubrany w ciemne spodnie lekko zwężające się do dołu, modne trampki, biała koszulka z jakimś świecącym napisem i zarzuconym na plecy szarym sweterkiem. Pasek z ćwiekami i "banan" przewiązany przez biodra. Wyglądał odjazdowo. Wcześniej widziałem go tylko w poważnym garniturze a teraz... po prostu modny, przystojny facet, z którym miałem spędzić wieczór. Poszliśmy w nieznanym mi kierunku, jak się okazało, do wspomnianej wyżej Voliery. Pół nocy spędziliśmy na parkiecie, tańcząc i co jakiś czas ocierając się o siebie, sącząc wyszukane drinki. Szałowa zabawa skończyła się o trzeciej w nocy pod moim hotelem, gdzie mieliśmy się pożegnać. Nie chciałem, żeby tak szybko uciekał do domu, więc zaprosiłem go na drinka do pokoju. Gdy tylko weszliśmy, Piotr chwycił mnie za rękę i podciągnął w swoją stronę. Dłońmi objął moją twarz. Patrzył na mnie swoimi dużymi, granatowymi oczami, patrzył tak słodko i niewinnie, że wiedziałem, że nie będę się umiał mu oprzeć... ba! nawet o tym nie myślałem! Nasze usta zmniejszały odległość i w końcu poczułem, jak swoimi wargami muska moje usta, zaciska je na mojej dolnej wardze, językiem dotyka mojej górnej wargi, powoli otwierając usta, czekając na mój język. Całowaliśmy się namiętnie. Opierałem się plecami o ścianę a on stał przede mną i pieścił moje usta swoimi. Czułem, jak jego ręka dotyka mojego uda, jak przechodzi od biodra po moją klatkę, jak palcem głaszcze moje nabrzmiałe sutki, odznaczające się na bawełnianej koszulce. Czułem, jak w jego kroczu pulsuje ciepła krew, gdy ocierał swój nabrzmiały rozporek o moje spodnie, w których czekał mój mały. Bez słowa przenieśliśmy się na łóżko. Leżałem ze swobodnie opuszczonymi wzdłuż ciała rękami, a on z rękami na moich bicepsach całował mnie, ocierał się policzkiem o moją twarz, ustami muskał mój nos, językiem jeździł po brwiach. Nasze nogi ocierały się o siebie, co chwilę się plątały. Ze sobą. Moje ręce znalazły się na jego biodrach, podwinąłem jego koszulkę pod samą szyję, i opuszkami palców jeździłem w górę i w dół, powodując dreszcz na jego ciele. Na chwilę przestał, prostując się i zrzucając z siebie koszulkę, by zaraz potem zedrzeć ze mnie moją. Jego język walczył z moim, a jago ciepłe ciało ocierało się o mój brzuch i klatkę. Mięśnie, których dawno nie trenował, straciły już trochę ze swojej świetności, ale ciało miał bardzo atrakcyjne. Spore sutki, podkreślona klatka, brzuszek z mała warstewką tłuszczyku, ogolone pachy i gładka reszta ciała. Moje paznokcie wbijały się lekko w jego plecy, a język w gardło. Gryzł moje stuki, oblizywał je, zgniatał wargami, dotykał językiem, ssał brzegi pępka, całował brzuch jednocześnie rozpinając rozporek w moich spodniach, który szybko ustąpił, a moje spodnie znalazły się na podłodze. Jego dołączyły tam chwilkę później. Leżeliśmy na boku splątani uściskiem, cały czas się całując i ocierając. Jego twardy penis chciał wyrwać się z białych, dopasowanych majtek. Biodrami zbliżaliśmy się do siebie, coraz mocniej ocierając o siebie nasze sterczące pałki. Moja ręka pierwsza znalazła się na jego kroczu, wyczuwałem naprężonego kutaska, który nie mógł się doczekać, aż ktoś się nim zajmie. Ułożyliśmy się w pozycji „69”. Lizałem przez majtki jego fiutka, całowałem pachwiny, cmokałem jądra. Zębami złapałem gumkę w jego majtkach i powoli zdzierałem z niego resztki ubrania. On sprawnym ruchem ręki zdjął moje majtki, od razu wsadzając sobie całego mojego kutasa do ust. Rozkosz rozlewała się po moim ciele, wkładał go co chwilę w usta, jeździł po nim językiem, palcami bawił się napletkiem całując przy tym jądra. Tak samo jak on kosztowałem jego penisa, na oko szesnaście centymetrów, który idealnie mieścił mi się w ustach oraz pieściłem jego wyjątkowo duże jądra. Obciągałem jego pałkę, a on robił dokładnie to samo z moją. Palcem pieściłem jego wilgotną dziurkę, co jakiś czas zanurzając w niej swój palec. Jego oddech stawał się coraz szybszy i co jakiś czas wydobywał z siebie ciche jęki. Lizałem jego pokaźne jądra, od czasu do czasu przygryzając je, lizałem to miejsce między jajkami a odbytem, by w końcu odwrócić mojego kolegę na brzuch. Rozszerzyłem jego nogi i zanurkowałem językiem między jego pośladki. Całowałem tyłeczek, w szczególności pieszcząc językiem jego dziurkę. Rękoma rozszerzałem jego tyłeczek i wpychałem język w jego czerwonawy otworek, masując go jednocześnie kciukiem. Wypiął się w moim kierunku i czekał, kiedy ten język i palec zamienię na swojego penisa. Oparłem dłoń o jego plecy, a drugą podtrzymując mojego sztywnego kutasa, ruszyłem do ataku. Cicho jęknął podczas pierwszego podejścia, więc szybko się wycofałem. Wiem, że mam grubego kutaska, chociaż nie jest duży, i nie od razu udaje mi się go wsadzić. Bardziej rozchyliłem mu pośladki, ułożyłem je, dokładnie dopasowując do siebie i podciągnąłem go na kolanach nieco wyżej. Teraz poszło mi o wiele lepiej. Naciskałem wolniej, ale mocniej i wciąż do przodu. Powolnymi ruchami zagłębiałem się w nim, aż cały mój penis zniknął pomiędzy jego pośladkami. Kręciłem biodrami, żeby mój penis dobrze się w nim ułożył, przytulałem się do jego pleców, lekko poruszając kutaskiem, a moja ręka gniotła jego jądra. Poznałem, że już jest dobrze i przyspieszyłem, a jego oddech i stękanie przyspieszało razem ze mną. Posuwałem go na pieska, coraz mocniej, a on ruchem pośladków doskonale mi w tym pomagał, wzdychając z rozkoszy. Poczułem skurcze moich mięśni, ciepło rozchodzące się po całym ciele, napięcie w palcach, delikatne kłucie w okolicach podbrzusza. Cały czas coraz intensywniej jeździłem swoim fiutkiem w jego tyłku. Wiedziałem, że już za chwilę dojdę do szczytu. Na sekundę przed wytryskiem zatrzymałem się, a mój penis pulsował jak w Matrixie – pomyślałem. Sekunda stała się niemal wiecznością, świat tak, jakby zatrzymał się w miejscu. Ruszyłem do ponownego ataku, waląc z całej siły w jego tyłek. Stękałem z rozkoszy, a moje ciało przeszywały skurcze, byłem w ekstazie. Wpakowałem całe swoje nasienie w jego tyłeczek, do samego końca ostro go ruchając... Wycofałem się powoli i położyłem się jak kłoda obok Piotra. Sperma pokrywała jego dziurkę, powoli wypływała ze środka i zatrzymywała się na lekko owłosionych udach. Z rozkoszą na twarzy klęknął nad mną i masując szybo swojego penisa wystrzelił na moją klatę, pokrywając ją perłowymi kroplami. Jego wytrysk był bardzo intensywny. Głośno sapał i stękał, a jego sperma strzelała mocnymi rzutami. Skończył... Położył się obok mnie i mocno mnie przytulił. Szepnął mi do ucha, że dawno przy nikim tak dobrze się nie czuł i pocałował mnie w czoło. Bardzo się cieszyłem, że zaprosiłem go do siebie na drinka, którego tak naprawdę w ogóle nie wypiliśmy... Wtuleni w siebie, z uśmiechami na twarzy zasnęliśmy, owinięci jedynie prześcieradłem.
  Rano obudził mnie pocałunkiem w czoło i powiedział, że czas już wstawać. Nie wiem, która była godzina, ale śniadanie czekało na mnie na stole. Zjedliśmy w milczeniu. Spakowałem się i razem z Piotrem zjechaliśmy windą do recepcji (oczywiście wykorzystaliśmy windę na kilka pocałunków). Po kłótni w recepcji o rachunek za dwie osoby – za jedną!, mój gość odwiedził mnie wczesnym rankiem i razem wychodzimy! – opuściliśmy hotel. Piotr oprowadził mnie na pociąg. Patrzyłem z okna, jak jego smutna twarz coraz bardziej się oddala wraz z całym peronem. Jechałem, ciągle myśląc o nim, już nie jak o moim współpracowniku, ale...
  Piotrek jest wspaniałym chłopakiem, bardzo czułym, dbającym o mnie, okazującym zainteresowanie i troskę. Od ponad roku spotykamy się, raz w Warszawie, raz w Poznaniu. Jednego jestem pewien – o takim chłopaku zawsze marzyłem, zanim jeszcze go poznałem, zanim jeszcze miałem pierwszy kontakt z mężczyznami. Tak zawsze wyobrażałem sobie mojego partnera. I znalazłem go. Jestem najszczęśliwszym facetem na świecie. W moim własnym świecie. Reszta mnie nie obchodzi...
                                                                                                                    Kropek

Zgłoś jeśli naruszono regulamin