Matka Pana - Traktat Mariologiczny.doc

(1987 KB) Pobierz

RENĘ   LAURENTIN

MATKA PANA

TRAKTAT MARIOLOGICZNY

CZĘSTOCHOWSKIE WYDAWNICTWO DIECEZJALNE REGINA  POLONIAE CZĘSTOCHOWA 1989


Tytuł oryginału'

Court traite de thśologie mariale. Cinąuieme edłtion, refondue a la suitę du Concile, 1968

P. Lethielleux, Editeur 10, rue Cassette, Paris-VIe

WSTĘP   DO   POLSKIEGO   WYDANIA


Przekład: Boża Siemieńska

Opracowanie literackie i korekta maszynopisu: Urszula Szykuła

Redakcja techniczna: Ks. Jerzy Kuliberda

Projekt okładki: Andrzej Poiło


Court traite był moją pierwszą książką. Poprzednie prace to
doktorat z literatury na Sorbonie i z teologii w Instytucie Kato­
lickim (1952 - 1953) — obie dotyczące głośnego tematu kapłań­
stwa Matki Bożej. W wyniku tych prac, Ojciec Henry poprosił
mnie o napisanie rozdziału o Maryi do Initiation theologiąue.
Musiałem ograniczyć się do 50 stron tekstu i to bez przypisów.
Chciałem jednak powiedzieć więcej, dlatego w 1953 r. napisałem
Court traite. Został on wyróżniony pochlebną oceną przyszłego
papieża Jana XXIII, wówczas kardynała Roncalli.-              -

Miłość do Matki Bożej wyniosłem z domu, od mojej matki,
która mając pięcioro dzieci, wszystkie oddawała Bogu przez Ma­
ryję od chwili, gdy wiedziała o ich życiu w sobie. Mój ojciec .był
architektem, jego zamiłowaniem było budowanie kościołów, kał-
wąrii i figur Matki Bożej. Oboje byli oddani w niewolę Maryi
w myśl nauki głoszonej przez św. Ludwika Marię Grignion de
Montfort. Tak jak kardynał WyszyńsM i kardynał Woj tyła w Pol­
sce. Mój ojciec zajmował się też poszukiwaniem rzeźb Matki Bo­
żej, wykonanych przez św. Ludwika Marię. Postanowiłem więc
i trzecią moją pracę napisać o Niej, chociaż profesor Robert pro^-
ponował mi ciekawy temat z egzegezy.              -

W obozie jenieckim odkryłem, jak wielkie było niezrozumie­nie roli Maryi w Kościele przedsoborowym. Znaczna część semi­narzystów mówiła: „Po co mi Matka Boska, Chrystus mi wystar­czy. Pośredniczka oddala mnie od Chrystusa. Po co mi to?".

Rozumiałem doniosłość Maryi, a jednocześnie dostrzegłem ba­rierę, jaką stwarza język mówiący o Niej: ciężki, napuszony, na koturnach. Często zniekształcał Jej głębię, Jej prostotę, Jej po­korę. Widziałem trafność ujęcia Grigniona de Montfort, według którego nie można traktować Maryi jak bogini (o oó fałszywie go posądzano). Wręcz odwrotnie, Ona jest zwykłą istotą ludzką, a Jej zadaniem było przekazanie Synowi Bożemu człowieczego uniżenia, pokory, ciała podlegającego cierpieniu i śmierci. Zosta­ła wybrana, by urzeczywistnić przedziwną wymianę między Bo-


5

 


giem a ludźmi: dała Jezusowi człowieczeństwo, aby On nas wszystkich przebóstwił, na pierwszym miejscu Ją, swoją Matkę.

Uchwyciłem nowe, niejasno jeszcze zarysowane wymagania kultury (znaki naszego przyspieszonego czasu) torujące sobie już drogę. By odnaleźć Maryję, trzeba powrócić do źródeł, przede wszystkim lepiej poznać Pismo Święte i naukę Ojców Kościoła. W teologii należy przywrócić prawdziwy charyzmat. Ukazać Ma­ryję w Kościele, ponieważ jest jego pierwowzorem, a także Jej rolę w historii zbawienia, gdyż zajmuje tam miejsce wyjątkowe i centralne. Chcąc poznać Maryję, trzeba Ją zobaczyć w wymia­rze dla Niej istotnym: liturgicznym i misyjnym, nie zapominając o ekumenizmie.

To aggiornamento wymagało nowego planu rozwoju mariolo-gii zorientowanej teraz bardziej historycznie niż dogmatycznie. A więc:

1.   Najpierw postęp (rozwój) nauki o Matce Bożej przez wieki (wyróżniłem tu 6 okresów).

2.   Następnie etapy rozwoju powołania Maryi, od Niepokalanego Poczęcia do Wniebowzięcia i do eschatologii (również 6 okre­sów).

Ten zupełnie nowy podział został przyjęty przez Sobór, na którym byłem ekspertem.

Sobór był więc dla mnie, mimo trudnych napięć i doznanych przykrości, potwierdzeniem nowej drogi, którą próbowałem uka­zać. Aprobata Soboru i dalsze osiągnięcia w poszukiwaniu pomo­gły mi rozwinąć i uściślić Court traite. To właśnie wydanie po­soborowe z 1967 r. zostało przetłumaczone w Polsce. Jest to dla mnie wielka radość.

Często odwiedzałem Polskę w latach 1970-1981. Powoli ro­zumiałem jej zadziwiającą przygodę duchową: polski cud. Nie mogłem pojąć tego zdumiewającego rozkwitu, w czasach kiedy we Francji i tylu innych krajach Zachodu Kościół upadał. Zapy­tałem o tę tajemnicę kardynała Wyszyńskiego, niedługo przed jego śmiercią:

— Jak wytłumaczyć niepojętą żywotność waszego kraju, który w tak trudnych warunkach stał się bardziej katolicki, bardziej żarliwy, bardziej twórczy niż kiedykolwiek?

Odpowiedział mi bez wahania:

— Przecież to Matka Boża.

I pojąłem, że to wszystko wynikło z aktu oddania się w nie­wolę Chrystusowi przez Maryję, którego Prymas Polski dokonał 8 grudnia 1953 r., w czasie gdy uwięziony, odcięty od swojej die­cezji i jakichkolwiek możliwości prowadzenia jej, czuł się zupeł­nie bezsilny. Trzy tygodnie przygotowywał się do tego aktu za­wierzenia według Grigniona de Montfort. Stąd zrodziła się myśl oddania całej Polski w niewolę Maryi i dalej wszystko to, o czym

6


już wiemy, aż po wybór polskiego Papieża, aż po tę przyszłość, którą Kościół w Polsce przygotowuje dla Kościoła powszechnego w niepojętym i głębokim doświadczeniu. Pragnąłbym, aby to tłumaczenie było świadectwem mojej jedności z Kościołem w Polsce.

Renę Laurentin


WSTĘP   OGÓLNY

Uroczystości maryjne pontyfikatu Piusa XII, definicja Wnie­bowzięcia (1950), rok maryjny (1954) i stulecie Lourdes (1958), potem pewien rodzaj odpływu i wreszcie trudności, które wyni­kły na Soborze (1963 - 64), wszystkie te wydarzenia doprowa­dziły do tego, co dziś nazywa się „problemem maryjnym". Pow­stało tysiące pytań. Treścią wiary chrześcijańskiej jest sam Bóg. Żaden święty nie był nigdy przedmiotem definicji wiary, dla­czego więc poświęcono tyle: dogmatów Maryi? Przy istniejącym na Jej temat „milczeniu Pisma Świętego", jak mogła zająć tak dużo miejsca w dogmatach? W jakiej mierze nadzwyczajny roz­wój doktryny maryjnej ma swoje źródło w Objawieniu, a w ja­kiej mierze w podświadomości, o której mówi psychoanaliza? Czy naturalny poryw ku Maryi, jaki mają chrześcijanie, wypły­wa z uczucia czy z wiary? Jeśli pominiemy pobożną twórczość literacko-wychowawczą, czy pozostanie jakaś naukowa podstawa? I wreszcie, czy „era ekumeniczna", w którą weszliśmy dzisiaj, nie domaga się odsunięcia Maryi w cień? Czy właśnie na tym polega sens odnowy? Czy to odsunięcie Maryi jest słuszne, czy też niewłaściwe? Słowem, jaka jest przyszłość nauki i pobożności maryjnej w sytuacji posoborowej?

Ci, którzy zadają sobie te i wiele innych pytań przeczuwają, że nie chodzi o znalezienie odpowiedzi na każde z nich z osob­na, gdyż są one wszystkie ze sobą powiązane. Współcześni chrze­ścijanie chcą mieć spojrzenie na całość zagadnienia, w którym każdy problem ma własne miejsce i własne naświetlenie, jakby plan miasta, gdzie można odnaleźć drogę, której się szuka. Court traite sur la Yierge Marie chce być zwięzłą i obiektywną odpo­wiedzią na te pytania.

Dlaczego zmieniono tytuł poprzedniego wydania Court traile de theólogie mariale? Dlaczego dwa ostatnie słowa zostały zmie­nione? Stało się to z trzech powodów. Najpierw dlatego, by jaś­niej ukazać przedmiot traktatu: Najświętszą Maryję Pannę, Mat­kę Boga. Następnie, by szata sztucznej wiedzy i niepotrzebnej

9


abstrakcji nie ukryła egzystencjalnej rzeczywistości, jaką jest rola Maryi w historii zbawienia i w świętych obcowaniu. I wresz­cie, nie ma „teologii maryjnej", to znaczy maryjnej wiedzy o Bogu, lecz jest teologia chrześcijańska, która ukazuje miejsce Maryi. Jesteśmy przyzwyczajeni do dawnego określenia, ale So­bór wyprowadza nas z wąskiego i przestarzałego słownictwa. Starano się nieraz uczynić z „mariologii" zamkniętą spec­jalizację, a „kult maryjny" oddzielić od całości kultu chrze­ścijańskiego. Mimo przyzwyczajeń, postaramy się oprzeć pozna­nie Maryi na bazie słownictwa nie podlegającego dyskusji. Ła­twiej będzie wtedy rozwiać uprzedzenia, podsycane przez błędną terminologię, którą nieraz posługiwała się „mariologia" ostatnich stuleci. Dzisiaj należy wyjść od rzeczywistości zawartej w źró­dłach i wyrazić ją przy pomocy słów, które każdej rzeczy na­dają właściwe określenie.


szej chwili Jej istnienia, aż do ujawnionej pełni, którą promie­niuje dzisiaj w świętych obcowaniu.

Prześledzimy ten podwójny rozwój. Na początku zobaczymy jak Kościół uświadamiał sobie stopniowo tajemnicę Maryi; po­tem wejdziemy w samą istotę tajemnicy, aby rozważyć rozwój powołania Maryi od Niepokalanego Poczęcia do Wniebowzięcia i Paruzji.


MARYJA   I   CZAS

Gdyby słowo „traktat" znaczyło skostniałą, abstrakcyjną de­dukcję, rozmijałoby się to z założeniem tej pracy. Tajemnica Maryi nie posiada logiki twierdzenia matematycznego, lecz lo­gikę wolnego życia ludzkiego, w które, często wkracza, w sposób nieoczekiwany Duch Święty. Rysem najbardziej charaktery­stycznym, choć może nie najgłębszym, życia Maryi i dociekań, które usiłują wyrazić to życie, jest czas, czyli prawo trwania i rozwoju. Gdyby traktat, przez źle rozumianą logikę, nie wziął pod uwagę tak ważnego czynnika, jakim jest czas, pominąłby coś bardzo istotnego.

NASZ  PLAN

Kościół stopniowo poznawał Maryję według praw trwania i rozwoju. Niemal nieobecna w pierwotnym głoszeniu Dobrej Nowiny, nieobecna w katechezie, dopóki żyła na tym świecie pośród Kościoła, zostaje później dosłownie „oxikryta".

Trwanie i rozwój: oto prawa, którym było poddane życie Ma­ryi na ziemi. Całe Jej życie jest rozwojem: od ciemności wiary do światła widzenia uszczęśliwiającego; od daru otrzymanego przy poczęciu, do pełni zasług, które dzięki łasce Bożej owoco­wały w Niej w ciągu całego Jej życia; od początkowej gotowości na przyjęcie woli Boga, aż do ostatecznego rozwoju Jej macie­rzyńskiej misji; od fundamentalnej a ukrytej pełni łask w pierw-

10


CZĘŚĆ  PIERWSZA

ROZWÓJ NAUKI O MATCE BOŻEJ


WSTĘP   DO   CZĘŚCI   PIERWSZEJ

Poznawanie Najświętszej Maryi Panny wzrasta w Kościele w charakterystyczny sposób: nie jest to wzrost stały, lecz posia­da swoisty rytm. Badając ten rozwój, dostrzegamy jakby ruch przypływu morza. Fale podnoszą się, dochodzą do swego szczytu, potem rozlewają się i cofają dopóki następne nie poniosą dalej ich zrywu. Każdy okres najpierw przeczuwa jakiś ukryty rys postaci Maryi, odkrywa go z entuzjazmem, wpadającym niekie­dy w przesadę, i często o niego walczy. Potem wszystko się ucisza i nowe odkrycia dojrzewają w milczeniu. Rozwój dogma­tów przypomina też zmiany, jakie zachodzą w przyrodzie: np. w rosnącym drzewie, które zmienia się w następujących po so­bie porach roku. Trzy rodzaje faktów: ilość pism, ich war­tość oraz pojawianie się nowych myśli i formuł ukazują nam w ciągu dwudziestu wieków to następstwo budzenia się do życia i milczącego dojrzewania.

Rozwój, który prześledzimy, dzieli się w sposób naturalny na sześć wielkich okresów:

1.   Czas Objawienia zawarty w Piśmie Świętym.

2.   Wiek patrystyki aż do Soboru w Efezie (431).

3.   Od Efezu aż do Reformy Gregoriańskiej (około 1050).

4.   Od końca XI w. do zakończenia Soboru Trydenckiego (1563).

5.   Okres potrydencki.

6.   Era Soboru Watykańskiego II.

Na progu tego rozwoju znajduje się okres wstępny, w którym milcząca obecność Maryi nie jest jeszcze przedmiotem nauczania.


OKRES   WSTĘPNY OBECNOŚĆ   I   MILCZENIE

Wyjdźmy od sytuacji, która zaistniała w dniu Zielonych Świąt. Jest to dzień widzialnego początku Kościoła. Zaczyna się apostolskie przepowiadanie. Pod tchnieniem Ducha Świętego powstaje pierwsza chrześcijańska katecheza. Piotr mówi, a Ma­ryja jest tam obecna (Dz l, 14).

Jest tam z Apostołami, z kilkoma kobietami i krewnymi Je^ zusa (Dz l, 14), w grupie około „stu dwudziestu osób", zebranych w Wieczerniku. Jest tam nie tylko między dwunastoma „świad­kami z urzędu" (Dz l, 22, por. 13), sługami Słowa (Łk l, 2), któ­rzy występują na pierwszym planie (Dz l, 21-22; 2, 14, por. 32), lecz jest wśród stu innych. Piotr przemawia (2,17), ale nie mówi o Niej.

To milczenie nie jest ani zapomnieniem, ani przypadkiem. Na­leży do programu katechezy chrześcijańskiej, jasno określonej przez św. Piotra jeszcze przed Zesłaniem Ducha Świętego: Jezus (...) od chrztu Janowego aż do dnia, w którym zostal wzięty od nas do nieba (Dz l, 22). Temu pierwotnemu założeniu Piotr po­zostanie wierny w czasie całego swojego przepowiadania, jak o tym świadczą jego mowy, zawarte w Dziejach Apostolskich (Dz 2, 17-36; 10, 36-43) i w Ewangelii św. Marka, który spisuje jego, ustną katechezę. Wiemy, że Maryja, poza nielicznymi mo­mentami, nie uczestniczyła w życiu publicznym Jezusa.

W początkach drugiej połowy I w. opowiadanie o narodzeniu i dzieciństwie Jezusa, w którym Maryja zajmuje tyle miejsca, zostało dodane w formie prologu do. katechezy chrześcijańskiej (Mi 1-2; Łk 1-2). Pod koniec I w., wraz z Ewangelią św. Jana (J 2, 1-12; 19, 25-27; por. l, 13), dwa epizody z życia publicznego wchodzą do Ewangelii; w nich ujawniona jest obecność i rola Maryi. Te pierwsze dane o Matce Jezusa zostały niewątpliwie wprowadzone do pierwotnej katechezy, by przeciwstawiać się he­rezjom typu dokeckiego, które twierdziły, że Chrystus nie posia­dał zwykłego ludzkiego ciała, że ukazał się nagle, zstąpił z nieba jako dorosły człowiek, nowy Adam. Przypominanie: że Jezus na­rodził się, że miał matkę, było głoszeniem prawdy, że należy On do rodzaju ludzkiego.

16

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin