Taylor Jennifer - Pamiętny dyżur.pdf

(646 KB) Pobierz
Kobieta z ambicjami
Jennifer Taylor
Pamiętny dyżur
Tytu ł orygina ł u: A Night to Remember
224189880.001.png 224189880.002.png 224189880.003.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Piątek, godz. 15.00
Ołowiane chmury na niebie zapowiadały burzę. Lib-
by Bridges zatrzymała auto w zatoczce i rozłożyła mapę.
Zaraz pewnie się rozpada...
Przesunęła palcem wzdłuż plątaniny dróg i z niezado-
woleniem stwierdziła, że do szpitala zostało jeszcze
dobre osiemdziesiąt kilometrów. Przez chwilę zastana-
wiała się, czy nie poprosić Seba, by na nią czekał
w pracy. Co prawda miała jego nowy adres, ale nigdy
tam nie była i bała się, że zabłądzi.
Wyjęła z torebki telefon, lecz w ostatniej chwili
zrezygnowała. Jeśli powiadomi go o przyjeździe, Seb
z pewnością zapyta o przyczynę tej wizyty, a przecież
nie będzie mówić mu przez telefon, że chodzi jej
o rozwód. Ich małżeństwo nie udało się, lecz to jeszcze
nie powód, by pozbawiać się godności.
Schowała telefon i z ciężkim sercem ruszyła w dalszą
drogę. Najbliższe godziny nie będą miłe, ale czy istnieje
inne wyjście? Chwila, w której można jeszcze było mieć
nadzieję, minęła. Teraz ani on, ani ona w niczym nie
przypominają pary zakochanych po uszy studentów
medycyny biorących ślub w dniu rozdania dyplomów.
Bolesne było nawet samo wspomnienie tamtych dni.
Nie podejrzewali wtedy, że praca na zmiany, gdy
widywali się tylko przelotnie, to ciężar trudny do unie-
sienia. W końcu Libby postanowiła zmienić pracę. Jako
lekarz w przychodni miała ustalony grafik i nareszcie
spędzali ze sobą więcej czasu. Byli całkiem szczęśliwi
do chwili, gdy Sebowi zaproponowano wymarzoną po-
sadę - niestety w oddalonej, północno-wschodniej częś-
ci kraju.
Piękne usta Libby zacisnęły się na wspomnienie
awantury, jaka wtedy między nimi wybuchła. Ona
właśnie okrzepła w swojej nowej pracy, a tu nieoczeki-
wanie okazało się, że Seb planuje wyjazd. Tylko skoń-
czony egoista mógł spodziewać się, że ona wszystko
zostawi i podąży za nim. On z kolei zarzucił jej, że jest
małostkowa. Żadne z nich nie ustąpiło na cal i sprzeczka
nie zakończyła się nawet w łóżku.
Smętnie pokiwała głową. Po raz pierwszy spali
osobno i to był początek końca. Od tej pory wszystkie
kłótnie kończyły się w ten sposób. Ani razu nie zdołali
usiąść i spokojnie porozmawiać. Zamknięci w sobie,
zaczęli żyć obok siebie.
Ostatecznie Seb objął posadę szefa nowo otwartego
oddziału urazowego daleko na północy. W początko-
wym okresie osiągnęli nietrwały, jak się wkrótce okaza-
ło, kompromis: spędzali wspólnie weekendy - raz u niej,
w Sussex, raz u niego. Z góry było wiadomo, że długo
nie da się tak żyć. Ofiarą padło ich małżeństwo. A już
wkrótce ma nastąpić koniec. Decyzja ta, mimo że
bolesna, daje przynajmniej szansę na ocalenie miłych
wspomnień.
- Gotowe. - Seb Bridges umieścił elektrody na
klatce piersiowej chłopca i nacisnął przycisk. Dziewie-
ciolatek wpadł pod autobus w drodze ze szkoły i doznał
poważnych obrażeń. Seb wpatrywał się z natężeniem
w dziecko, pragnąc siłą woli wyrwać je z objęć śmierci.
- Wykres w normie - oznajmiła po chwili pielęg-
niarka i wszyscy odetchnęli z ulgą.
- Dobra robota - pochwalił ich Seb z uśmiechem.
- Kolejny sukces na naszej liście. Tylko tak dalej i za-
czniemy zdobywać nagrody!
Jego słowa spotkały się z ogólnym aplauzem. Szansa,
że ktokolwiek doceni ich wysiłki, była złudą. Mogą
liczyć jedynie na zdawkowe podziękowania życzliwych
pacjentów. Cathy, przełożona pielęgniarek, mrugnęła do
Seba porozumiewawczo.
- Nie wywietrzało ci jeszcze z głowy pragnienie
sławy?
- Masz mnie za marzyciela? - odparł, naśladując
lokalny akcent.
Cathy podniosła głowę i demonstracyjnie wyszła
z sali. Najbardziej w swojej pracy Seb cenił sobie
stosunki panujące wśród personelu. Poczucie przyjaźni
i wspólnoty choć w części zastąpiły mu uczucia, które
stracił.
Pomyślał o Libby i na wspomnienie dawnych chwil
ogarnął go smutek. Odwrócił się, by ukryć grymas bólu.
Nic nie przywróci tego, co było między nimi. Otrząsnął
się z zadumy. Trzeba zająć się dniem dzisiejszym.
Pacjenci czekają, więc nie ma co tracić czasu na próżne
rozmyślania.
Na tablicy z harmonogramem zajęć spostrzegł, że
wszystkie stanowiska są zajęte. Nawet w gabinecie za-
biegowym przyjmowano chorego. Kolejny ciężki dzień
zbliża się do końca. Po zamknięciu kilku okolicznych
szpitali ich doskonale wyposażona placówka, Grace
Darling Hospital, świadczyła usługi dla kilku tysięcy
mieszkańców.
- Normalny dzień w domu wariatów - zażartował,
widząc zbliżającego się Gary'ego Parra, stażystę, któ-
rym się opiekował.
- A będzie jeszcze gorzej - odparł Gary. - Dzwonili
ze Straży Przybrzeżnej. Podobno jakiś tankowiec dryfu-
je w kierunku platformy wiertniczej.
- A niech to! Co jest na pokładzie?-wykrzyknąłSeb.
- Jakieś chemikalia, ale armator nie spieszy się z u-
jawnieniem informacji.
- Czy uda się zmienić kurs tak, żeby nie doszło do
katastrofy? - Na samą myśl o skutkach zderzenia Seb
poczuł się nieswojo. Ofiary ze statków to jedno, ale
wyciek trujących substancji może zagrozić nawet set-
kom ludzi.
- Posłali holowniki, ale nadchodzi silny sztorm.
- Przygotujemy się na najgorsze. - Seb pospiesznie
udał się do swojego gabinetu i zamknął drzwi za Garym.
- Czy trzeba będzie ogłosić stan najwyższej gotowo-
ści? - Młody lekarz aż pobladł z emocji.
- Przynajmniej niech wszyscy wiedzą, co się kroi.
- Seb zdecydowanym ruchem podniósł słuchawkę. -
Musimy być przygotowani.
Oficer dyżurny w centrum dowodzenia powiadomił
go, że w ciągu pół godziny ogłoszą przez radio specjalny
komunikat do mieszkańców zagrożonych terenów.
Seb odłożył słuchawkę i wyciągnął z szuflady biurka
listę osób, które miały być w gotowości w przypadkach
nadzwyczajnych.
- Sprawdź, kto już jest na miejscu. - Podał listę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin