Wielka niewiadoma.pdf

(1896 KB) Pobierz
Microsoft Word - Wielka niewiadoma
Wielka
niewiadoma
- 1 -
578134034.013.png 578134034.014.png 578134034.015.png 578134034.016.png
PROLOG
Z dziennika Elizabeth Golden
4 listopada 1910
Kochany Dzienniczku, Dzisiaj serce moje pękło.
Uważam, że miłość oznacza zaufanie. Kocham szeryfa Setha Masena
z całej duszy, ale on nie wierzy ani jednemu mojemu słowu. Nie ufa mi
i chętniej dał wiarę tym, którzy mnie oskarżyli, niż mnie. Jestem wobec
niego uczciwa. I tym bardziej boli, że wierzy innym.
Wiem, że złoto, o którego kradzież mnie posądzono, zabrał burmistrz,
James Halifax. Oszukał wszystkich w całym mieście. Nawet szeryfa.
Myślałam, że serce wskaże ci, komu powinieneś wierzyć.
Jestem teraz bardzo nieszczęśliwa. Im bardziej kocham Edwarda, tym
więcej mam kłopotów z prawem. Grano niedawno w pokera o bardzo
wysoką stawkę. Jak powiadają w mieście, Laurent Cullen oszukał
Richarda Windcrofta. To prawda! Wiem, że Laurentowi pomagał
burmistrz. Później udało mi się sprowokować Laurenta i ten przyznał
mi się do oszustwa.
Wyznał mi także, że wie, iż to James ukradł złoto i na mnie skierował
podejrzenia.
Laurent znał prawdę. Myślałam, że zdołam namówić go, żeby
powiedział wszystko Sethowi... szeryfowi Masenowi. Serce mocniej mi
bije, kiedy piszę jego imię. Jakże chciałabym zostać panią Sethową
Masen! Mój najdroższy Sethcie... Nigdy nie dowiesz się, jak bardzo cię
kocham. Moje serce należy do szeryfa Setha Masena, który jednak
widzi tylko, że złamałam prawo, na którego straży on stoi.
Kochany dzienniczku, moje łzy padają na twe stronice, gdy piszę te
słowa. Laurent Cullen, moja ostatnia nadzieja, został zamordowany.
Jestem pewna, że kryje się za tym James, ale nie mam jak tego
udowodnić.
James Halifax... podły, zły człowiek!
W zeszłym tygodniu zabrałam złoto Jamesowi i wysłałam mu liścik.
Nie może oskarżyć mnie po raz drugi, prawda? Wiadomość ode mnie
musi sprowokować go do konfrontacji.
- 2 -
578134034.001.png 578134034.002.png 578134034.003.png
Burmistrz Halifax nic nie mówi na temat złota.
Nie mam wyboru. Wyjeżdżam z miasta. Zniknę na zawsze. Razem ze
złotym skarbem wymknę się późno nocą. Kocham cię, Sethcie Masen.
Opuszczam cię zrozpaczona, ze złamanym sercem...
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Czyżbym właśnie zmieniał historię? – zastanawiał się Edward Cullen,
gdy zjeżdżał swoim czerwonym pickupem z autostrady.
Był słoneczny listopadowy dzień. Edward wjechał przez kutą bramę
na teren posiadłości Swanów i szutrową drogą podążał w stronę domu
z coraz większym niepokojem. Od stu lat żaden Cullen nie postawił
stopy na terenie farmy końskiej Swanów. Przez cały ten czas obie
rodziny pałały do siebie gorącą nienawiścią. A teraz i on został w to
uwikłany.
– Możesz jeszcze zawrócić do domu – powiedział na głos. Rozglądał
się dookoła z zaciekawieniem. Ziemia Swanów była bardzo podobna
do majątku Cullenów.
Miał wokół siebie niezmierzone połacie pastwisk. Południowe wiatry
Teksasu po przyginały ku ziemi kępy drzew. Edward uwielbiał
otwarte przestrzenie i płomienne zachody słońca. Zamierzał osiedlić
się w tych stronach. Kupił już ranczo i zamierzał wprowadzić się tam
wkrótce.
Lubił serdecznych mieszkańców tamtych stron i lubił swoją rodzinę.
Wuj, Carlise Cullen, był człowiekiem mądrym, przyjacielskim i
dobrym. Obawiał się, że pokojowa misja Edwarda była bardzo
nieroztropna. Jego wcześniejsze próby pojednania się z Charliem
Swanem spełzły na niczym. Edward uznał jednak, że powinien
spróbować.
Swan. Nazwisko nie bardzo popularne, ale jemu dobrze znane.
Kojarzyło mu się ono z konferencją informatyczną w Houston, na
której był pięć miesięcy wcześniej. Był tam wtedy specjalnym
gościem. Ona miała dwadzieścia osiem lat, niebieskie oczy i czarne
włosy. Spędził z nią szaloną, namiętną noc. Ku swemu zaskoczeniu,
nie potrafił o niej zapomnieć.
- 3 -
578134034.004.png 578134034.005.png 578134034.006.png
Chociaż zwykle takie rozstania przychodziły mu z łatwością.
Zamierzali wymienić się numerami telefonów, ale musiał
niespodziewanie wyjechać, kiedy jeden z jego klientów zaginął w
dżungli w Kolumbii. Edward pamiętał,
że Isabella Swan mieszkała w Dallas. Odszukanie jej w takim mieście
było jak szukanie igły w stogu siana. Ale miał zamiar spróbować
zrobić to już wkrótce.
Opadły go podniecające wspomnienia. Jak żywe stanęły mu przed
oczami obrazy tamtych chwil. Gdy rozpiął zamek błyskawiczny i
zsunął z jej ramion czarną jedwabną sukienkę, oblał go żar na widok
jej pełnych piersi skrytych w białym, koronkowym staniczku. A
potem pożerał wzrokiem równie białe, mikroskopijne stringi.
W jego ramionach była namiętna, gorąca i dała mu noc prawdziwie
szalonego seksu. Później wiele razy z prawdziwą rozpaczą myślał o
tym, że nie zdobył numeru jej telefonu.
Samochód podskoczył gwałtownie na nierówności drogi i wyrwał
Edwarda z zamyślenia. Wrócił do rzeczywistości i czekającego go
spotkania ze Swanami z Zachodniego Teksasu. Oj, chyba nie będzie
łatwe.
Droga zakręciła łagodnym łukiem i opadła ku błotnistej rzeczułce.
Zaraz za nią, na poboczu, obok ciągnącego się wzdłuż drogi płotu, stał
czarny, lśniący samochód.
Tuż za płotem pasło się kilkanaście koni. Wśród nich stała kobieta.
Głaskała jedno ze zwierząt po szyi. Edward zastanawiał się, czy nie
była to Rose Swan Thorne, którą spodziewał się zobaczyć podczas
spotkania, na które zdążał.
Kiedy przejeżdżał obok, obróciła lekko głowę, żeby spojrzeć w jego
stronę. Jej czarne włosy lśniły w słońcu. Wypłowiałe dżinsy ciasno
opinały smukłe nogi. Miała także na sobie flanelową koszulę i
dżinsową kurtkę.
I wtedy Edwardowi zabrakło tchu, a serce zaczęło łomotać jak
szalone.
Znał ją. Nawet z tej odległości rozpoznał te oczy... Gwałtownie
nacisnął pedał hamulca. Spod kół uniósł się tuman kurzu i żwiru.
Kiedy cofał, nie przestawała mu się przyglądać. Carlise mówił trochę
o Rose Swan, ale nigdy, ani słowem nie wspomniał o Isabelli.
Isabella Swan, gorąca i ponętna... Okazało się, że należała do Swanów
z Zachodniego Teksasu!
- 4 -
578134034.007.png 578134034.008.png 578134034.009.png
Edward zatrzymał auto obok jej samochodu i wysiadł. Czuł łomotanie
serca. Z każdym krokiem coraz szybsze.
Isabella Swan. To była ona.
Kobieta tej jednej, magicznej nocy. A później wielu innych,
nieprzespanych, spędzonych na marzeniach o niej.
Ona też go rozpoznała. Otwarła usta ze zdumienia. A jej oczy robiły
się coraz większe i większe. Gorący rumieniec oblał jej policzki.
Mrugała gwałtownie. W jakimś fragmencie jego mózgu pojawiła się
myśl, że nie mogłaby grywać w pokera, bo na jej twarzy malowały się
wszystkie jej uczucia.
– Co ty tu robisz? – spytała słabym głosem.
Otrząsnął się z pierwszego szoku. Uśmiechnął się do niej.
– Przyglądam się najseksowniejszej dziewczynie w całym Teksasie i
myślę, że to mój najszczęśliwszy dzień – powiedział.
Zaróżowiła się po same uszy. Zacisnęła usta.
– Nie odpowiedziałeś na moje pytanie – skarciła go po chwili.
– Ty jesteś Swan. Swan z Teksasu.
– Wiedziałeś o tym.
– Z tego, co mówiłaś, zrozumiałem, że mieszkasz i pracujesz w
Dallas. Nie miałem pojęcia, że jesteś spokrewniona z tą właśnie
rodziną.
– Przyjechałam do domu, bo mój tata i siostra mają kłopoty.
Edward podszedł bliżej. Poczuł zapach jej perfum i musiał mocno
trzymać ręce przy sobie.
– A co ty tutaj robisz? – spytała takim tonem, jakby zwracała się do
intruza, który naruszył granice posiadłości.
– Mam spotkanie z twoją rodziną. W sprawie starych waśni – odparł
cierpliwie. Był przekonany, że znała powód jego przyjazdu.
– Jesteś krewnym Cullenów. – Zbladła jak papier. Na jej twarzy
malowały się gniew i zaskoczenie. Obrzuciła go badawczym
spojrzeniem. – Mój Boże! Ty jesteś Cullen!
– Tak. Jestem Cullen. Czy to nie zdumiewające? Jestem siostrzeńcem
Carlisea. Zaraz po urodzeniu matka oddała mnie do adopcji. Szczerze
mówiąc, jestem bardzo szczęśliwy, że odnalazłem tę rodzinę –
powiedział.
Zastanawiał się, czy ona była aż tak mocno zaangażowana w
odwieczną waśń między ich rodzinami. – Twoje zaskoczenie nie ma
- 5 -
578134034.010.png 578134034.011.png 578134034.012.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin