TERESA WALAS Czesław Miłosz jako historyk literatury polskiej.doc

(108 KB) Pobierz
TERESA WALAS Czesław Miłosz jako historyk literatury polskiej

TERESA WALAS Czesław Miłosz jako historyk literatury polskiej  wydruk

DL 1994, nr 11 (94)
Niewielu jest poetów, którzy swoją literacką aktywność ograniczają do pisania wierszy. Większość zajmuje się krytyką literacką i uprawia eseistykę, wybierając jej tematy zgodnie z własnym upodobaniem czy wykształceniem. Niekiedy poeci trudnią się nauczaniem literatury, co zdarzało się i w przeszłości, a dziś przybiera postać zjawiska coraz powszechniejszego, tak że niebawem ze świecą przyjdzie szukać poety, który nie byłby profesorem, uniwersytetu lub bodaj doktorem nauk humanistycznych. Mimo wszystko wszakże rzadko się trafia, by poeta, i to poeta wybitny, napisał podręcznik historii literatury. A tak właśnie, jak wiadomo, rzecz się miała z Czesławem Miłoszem.

Oczywiście, niemałą rolę odegrał tu przypadek: takie a nie inne koleje losu, który zaprowadził go do Ameryki i uczynił profesorem amerykańskiego uniwersytetu, gdzie jednym z wykładanych przezeń przedmiotów był „Przegląd literatury polskiej”. Wykorzystując gotowe notatki Miłosz podyktował swoje wykłady (opracowanie stylistyczne pozostawiając swojej studentce, Catherine S. Leach) i tak powstała książka, wydana po raz pierwszy po angielsku w r. 1969, po polsku — w 1993 z pominięciem partii końcowej, omawiającej literaturę po r. 1939*. Nie wydaje się jednak, by zewnętrzne okoliczności były dostatecznym powodem pojawienia się tej książki. Można na zamówienie wykonać niejedną pracę, jeśli się jej jednak nie lubi, żadna skrzętność i przywiązanie do wytworów własnego umysłu nie będą dość głębokie, by zajęcie to powtarzać i nadawać mu trwałą postać. Miłosz wszakże — jak sam przyznaje — bawił się raczej niż mozolił przygotowując swoje wykłady, co pozwala mniemać, że sama idea „historii literatury” natrafiła w nim na jakąś naturalną dyspozycję, nawet jeśli kłóciła się ona z innymi jego przeświadczeniami na temat literackiej twórczości. I każdy czytelnik eseistyki Miłosza bez trudu dyspozycję tę znajduje: Miłosz toczy nieustający dialog z tradycją literacką i lubi przemierzać duże jej obszary, intryguje go logika rozwoju literatury, ma wyraźną skłonność do korygowania map sporządzonych przez jej historyków — przemieszcza pisarzy, przewartościowuje zjawiska. Widać te upodobania już we wczesnych powojennych esejach zebranych w tomie ,,Kontynenty”; z wyjątkową wyrazistością tendencja ta przejawia się w ,,Prywatnych obowiązkach” i obecna jest we wszystkich prawie późniejszych książkach eseistycznych z ,,Rokiem myśliwego” włącznie. Sądzić więc wolno, że poeta z własnej woli i bez przymusu potrafi wcielić się w historyka literatury, choć niektóre obowiązki i nawyki z profesją tą związane budzą niekiedy jego zastrzeżenia. Trzeba jednak jasno powiedzieć, że nie wszystko, co wie i spostrzega Miłosz — historyk literatury, może spożytkować Miłosz — autor podręcznika dla cudzoziemców, że więc mamy do czynienia z dwiema postaciami współżyjącymi w jednym umyśle, których drogi od czasu do czasu jedynie przecinają się i schodzą. Zaczniemy od szkicowego portretu Miłosza — historyka, by zobaczyć, jak z tego wizerunku wyłania się Miłosz — autor syntezy.

Oglądając literaturę polską z oddalenia, więc obcym niejako okiem, a zarazem filtrując jej obraz przez pryzmat osobistych wyborów i uprzedzeń Miłosz dokonuje przewartościowania jej obiegowej hierarchii, wedle której miejsce centralne w tradycji przypada romantyzmowi. Na plan pierwszy wysuwa literaturę przedrozbiorową, wysoką wartość przypisując nie tylko Renesansowi, ale i literaturze Baroku. Nie idzie mu zaś o to (czy nie o to jedynie), że literatura polska daje się wówczas mierzyć europejską miarą i stanowi część europejskiej wspólnoty. Raczej ma na uwadze jej osadzenie w realności bytu, jej naturalne wynikanie z form życia i bezpośredni z nimi związek, co dla Miłosza jest wartością o charakterze metafizycznym. W eseju zatytułowanym ,,O historii polskiej literatury, wolnomyślicielach i masonach”, w którym odpowiadał na zarzuty, jakie krytyka emigracyjna postawiła jego Historii literatury, a który wszedłźniej do tomu ,,Prywatne obowiązki” Miłosz pisze:

Łatwo jest odnieść się z ironią do sumiasto-wąsatych staropolskich żarłoków, chłepczących swoją polewkę z piwa, ale renesansowy humanizm znalazł w Polsce grunt przygotowany, był niemalże płodem naturalnym, domowym, a to chyba o czymś świadczy. Tutaj bez żadnej megalomanii wypada stwierdzić, że tylko społeczeństwo o mocno zakorzenionych obyczajach civitas mogło wydać literaturę tak ciepłą, tak pełną łagodnego humoru, tak finezyjną nie tylko w paru wyjątkowych jej osiągnięciach, także w anonimowych pieśniach, podaniach i kolędach”.

Niemniej już w literaturze staropolskiej widzi Miłosz wyraźną ułomność czy niekompletność. Wiek siedemnasty jest tylko barokowy, brak mu drugiego skrzydła, któremu właściwy był kult nauki, racjonalizm, klasycyzm. Wiek osiemnasty przychodzi z opóźnieniem i także w okaleczonej postaci. Potem jest „zbitka oświeceniowo-romantyczna”, czyli — jak powiada Miłosz — odrabianie zaległości dwóch stuleci. W tym momencie następuje narodowe nieszczęście, utrata niepodległości. W tej chorobliwej sytuacji rodzi się polski romantyzm, który dla autora „Ziemi Ulro” jest równocześnie czymś fascynującym i budzącym abominację. Niekwestionowaną wartość romantyzmu stanowi dochodząca w nim znowu do głosu (po raz drugi od czasów literatury renesansowej) inspiracja metafizyczna, zjawiskiem kłopotliwym, a nawet groźnym jest sprzężenie mistyki i polityki, co daje w rezultacie twór tak dziwaczny jak polski mesjanizm, który wedle Miłosza — zatruł na długo polskie umysły odbierając im poczucie rzeczywistości. W romantyzmie polskim dokonało się też tak stanowcze oddzielenie ducha od materii („w szałach lekceważącego materię ducha polski romantyzm przewyższył jakikolwiek inny”), że musiało ono doprowadzić do zachwiania równowagi w kulturze. Romantyzm grzeszy więc „eterycznością”, i postacią emblematyczną całej tej literatury może być Mickiewiczowska „Zosia pasąca baranki”, ,,co nie dotknęła ziemi ni razu”. Litującym się nad sobą Polakom Miłosz surowo przypomina, że gdy Towiańczycy zajmowali się liczeniem kolumn duchów, Europa przeż...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin