Scott Amanda - Konkury (Highland 04).pdf

(1584 KB) Pobierz
Microsoft Word - Scott Amanda - Konkury
Amanda Scott
KONKURY
Dedykuj ħ June F., Sharon K., Mensch, Angeli J., Ginger
i Daynie - i wszystkim pozostałym osobom,
które asystowały przy powstawaniu tej powie Ļ ci.
Dzi ħ kuje, Wam bardzo!
1
Pogórze Szkocji. 25 marca 1765 roku
P enelopa MacCrichton siedziała nieruchomo. Ledwie Ļ miała oddycha ę , kiedy obserwowała
wysok Ģ , barczyst Ģ sylwetk ħ , która zbli Ň ała si ħ do niej przez otulon Ģ w mgł ħ g ħ stwin ħ zagajnika.
Przy boku widma st Ģ pał bezszelestnie olbrzymi czarno-szary ogar, niczym ulotny cie ı szatana.
Był dobrze zbudowanym, przystojnym młodzie ı cem w kilcie w szaro-zielon Ģ krat ħ
przepasanym u boku krótkim szkockim sztyletem. Na ramiona spływały mu kruczoczarne włosy,
faluj Ģ c w rytm kroków bosych, ubłoconych po kostki stóp. Zaci ħ ty grymas na twarzy
nadchodz Ģ cego nadawał jej wyraz zaskoczenia i zło Ļ ci, ale to nie przera Ň ało Penelopy. Widywała
tego m ħŇ czyzn ħ z nieodł Ģ cznym psiskiem wystarczaj Ģ co cz ħ sto, by przywykn Ģę do ich wygl Ģ du.
Ani on, ani pies nie rozgl Ģ dali si ħ po zaro Ļ lach i drzewach, ale dziewczyna doskonale wiedziała,
Ň e nawet najwi ħ ksza g ħ stwina nie jest dla tej osobliwej pary przeszkod Ģ wi ħ ksz Ģ , ni Ň byłaby dla
jakichkolwiek innych duchów.
M ħŇ czyzna miał szerokie usta, których linia zdradzała wrodzone okrucie ı stwo, a w Ģ skie
szparki oczu spogl Ģ dały twardo Jak odpryski stali, znamionuj Ģ c albo gniew, albo bezdenne
przygn ħ bienie. Jak za ka Ň dym poprzednim razem Ň adne z widm nie dawało oznak tego, Ň e jest
Ļ wiadome jej obecno Ļ ci, i jak zawsze min ħ li j Ģ absolutnie bezszelestnie. Brak odgłosów st Ģ pania
mo Ň na było ostatecznie zło Ň y ę na karb wilgotnej, nasi Ģ kni ħ tej topniej Ģ cym Ļ niegiem ziemi,
pokrytej w dodatku grub Ģ warstw Ģ ple Ļ ni z listowia, które w ci Ģ gu minionych stuleci co roku
opadało z g ħ sto rosn Ģ cych drzew. Ale gał ħ zie, zarastaj Ģ ce szlak ich w ħ drówki, powinny
przynajmniej zaszele Ļ ci ę , jak zwykle, gdy kto Ļ przechodził Ļ cie Ň k Ģ . Niezm Ģ cona cisza słusznie
wi ħ c wydała si ħ Penelopie nienaturalna.
Nagle jej uwag ħ odwrócił d Ņ wi ħ czny werbel trznadla. Czarno-biały ptaszek podskakiwał na
gał Ģ zce, zwinnie wybieraj Ģ c ze szczelin w korze insekty i nasionka. Kiedy znowu zwróciła oczy
w kierunku tajemniczej pary, nie ujrzała ani Ļ ladu po postawnym piechurze i olbrzymim psie.
Nie próbowała nawet i Ļę ich tropem, wiedz Ģ c z poprzednich usiłowa ı , jak bezowocny byłby to
wysiłek. Nie wyrzucała sobie nawet chwilowej nieuwagi, bo do Ļ wiadczenie nauczyło j Ģ , Ň e obie
zjawy potrafi Ģ znika ę wprost na jej oczach. M ħŇ czyzna i jego pies nie byli stworzeniami
pochodz Ģ cymi z tej ziemi! Z u Ļ miechem satysfakcji podniosła si ħ ze zwalonego pnia, na którym
siedziała. Chocia Ň znowu jej si ħ wymkn ħ li, wypełniła zamierzony plan: przyszła tu bowiem z
tym zamiarem, by ich ujrze ę - jakby składała wizyt ħ zaprzyja Ņ nionej parze starych przyjaciół.
Ostatni raz widziała ich wiele miesi ħ cy temu, jeszcze zanim zima otuliła górsk Ģ krain ħ pierzyn Ģ
Ļ nie Ň nego puchu. Od dwóch tygodni w powietrzu czu ę było wo ı rychłej wiosny, lecz przed-
wio Ļ nie okazało si ħ tego roku wyj Ģ tkowo wilgotne i deszczowe. Nie mo Ň na było wyprowadza ę
dzieci na dwór tak cz ħ sto, jak by chciały, a to oznaczało, Ň e Penelopa miała mniej czasu dla
siebie. Co prawda Maria, hrabina Baldarcane, okazywała jej du Ň o serdeczno Ļ ci, sama bowiem
miała za sob Ģ dzieci ı stwo sp ħ dzone jako osoba zale Ň na od dobrej woli obcych. Niewielu spo Ļ ród
arystokracji wiedziało - tak jak ona - jakim ci ħŇ arem mo Ň e by ę dla dobroczy ı cy wdzi ħ czno Ļę .
Dokładała stara ı , by nie wykorzystywa ę szczerej sympatii, jak Ģ Penelopa okazywała trojgu jej
pociech, małoletnich dziedziców rodu Baldarcane.
Kiedy wi ħ c w okolicy Dnia Zwiastowania hrabia postanowił wykorzysta ę lepsz Ģ pogod ħ na
podró Ň z rodowego zamku do jednej z posiadło Ļ ci, Dunraven Castle przy brzegu jeziora Creran,
by zebra ę zaległ Ģ dzier Ň aw ħ , jego mał Ň onka uprosiła, Ň eby zabrał ze sob Ģ j Ģ i gromadk ħ dziatwy -
troje rodzonych i dwójk ħ przyj ħ t Ģ na wychowanie z zaprzyja Ņ nionej rodziny. Uczyniła nawet
wi ħ cej, bo gdy ranek po ich przybyciu wstał rze Ļ ki i pogodny, ogrzewaj Ģ c wesołymi promieniami
sło ı ca zamglon Ģ to ı jeziora, oznajmiła Penelopie, Ň e ten dzie ı dziewczyna ma tylko dla siebie.
- Ja zajm ħ si ħ dzie ę mi, skarbie - powiedziała. - Ty za Ļ rób, co ci si ħ Ň ywnie podoba. Duncan
zabrał Chuffa i dwóch ludzi i popłyn ħ li na drug Ģ stron ħ jeziora, do swojego dziedzicznego zamku
Shian, by sprawdzi ę , czy wszystko tam jest w porz Ģ dku. Poleciłam kucharce, Ň eby przygotowała
koszyk piknikowy dla dzieci i dla mnie. Zrobimy sobie wycieczk ħ na szczyt pagórka z tyłu
zamku. Tam powinni Ļ my mie ę przez cały dzie ı słoneczn Ģ i ciepł Ģ pogod ħ . Je Ļ li wi ħ c pó Ņ niej
nabierzesz ochoty na towarzystwo, z łatwo Ļ ci Ģ nas tam odnajdziesz.
Rozkoszuj Ģ c si ħ samotno Ļ ci Ģ , Penelopa zaw ħ drowała a Ň do Zw ħŇ ki, osady poło Ň onej na
północno-wschodnim kra ı cu jeziora, a stamt Ģ d w poszukiwaniu znajomych widm wybrała si ħ na
zachodni brzeg i zagł ħ biła w puszcz ħ , porastaj Ģ c Ģ zbocza nad wie ŇĢ Shian. Teraz, gdy misja
zako ı czyła si ħ sukcesem, z lekkim sercem wracała do Dunraven. Id Ģ c, rozgl Ģ dała si ħ swobodnie
i zauwa Ň ała wiele zmian, które wcze Ļ niej umkn ħ ły jej uwagi. Przez wierzchni Ģ warstw ħ
zmurszałej Ļ ciółki przebijały si ħ ju Ň pierwsze listki przebi Ļ niegów i le Ļ nego szczawiu, spragnione
powietrza i sło ı ca. Wilczomlecz o rozło Ň ystych i grubych li Ļ ciach, które przypominały płaty
br Ģ zowej i czerwonawej skóry, puszczał nowe p ħ dy. Mogła sobie z łatwo Ļ ci Ģ wyobrazi ę , jak za
kilka miesi ħ cy las rozja Ļ ni si ħ złocistymi spodkami, pełnymi dziwacznie ukształtowanych
kwiatów tej ro Ļ liny.
Pokrzywy prostowały łodygi, które wilgotny Ļ nieg przygi Ģ ł i rozpłaszczył na ziemi. W k ħ pach
fiołków w Ļ ród zeszłorocznych li Ļ ci połyskiwały skrawki soczystej zieleni nowych listeczków.
Zagl Ģ daj Ģ c w ich wydłu Ň one sto Ň ki, dojrzała stulone jeszcze nie Ļ miało p Ģ czki kwiatów. W
plamach słonecznego blasku pyszniła si ħ nowymi li Ļę mi chelidonia, a w pobli Ň u strumyka rosła
jej wy Ň sza odmiana o łodygach nabrzmiałych ju Ň Ň ółtawym sokiem, który Maria wykorzystywała
jako płyn do przemywania oczu. Penelopa dowiedziała si ħ od niej, Ň e korzenie tej ro Ļ liny
stanowi Ģ doskonałe remedium na wiele schorze ı .
Wynurzyła si ħ z lasu na wysoko Ļ ci Zw ħŇ ki i przez chwil ħ stała, napawaj Ģ c si ħ panoram Ģ
długiego odgał ħ zienia jeziora, które ci Ģ gn ħ ło si ħ hen w dole. Przypomniała sobie map ħ Pogórza,
która wisiała na Ļ cianie gabinetu hrabiego w Baldarcane. Loch Creran miał kształt litery v o
niesymetrycznych ramionach. Dłu Ň sze rami ħ rozci Ģ gało si ħ niemal sze Ļę mil z północnego
wschodu na południowy zachód, podczas gdy krótsze wrzynało si ħ na dwie mile w l Ģ d z
południowego wschodu na północny zachód. Dłu Ň sza odnoga miała na jednej trzeciej wysoko Ļ ci
przew ħŇ enie, z nieodpart Ģ logik Ģ ochrzczone przez miejscowych Zw ħŇ k Ģ . Przy zachowaniu
pewnej ostro Ň no Ļ ci piechur mógł si ħ tam wa Ň y ę przekroczy ę jezioro w bród.
Jezioro brało swój pocz Ģ tek w nurtach płyn Ģ cej dolin Ģ Creran rzeczki, któr Ģ co roku zasilały
stopione Ļ niegi, spływaj Ģ ce z pobliskich gór. Nadmiaru wód pozbywało si ħ za Ļ w pobli Ň u
wysepki Eriska, gdzie uj Ļ cie Lynn of Lome ł Ģ czyło Loch Creran z jeziorem Linnhe. Zamek Shian
- spu Ļ cizna brata Penelopy - tkwił dokładnie w zagi ħ ciu owego v, a cała posiadło Ļę obejmowała
ziemie na północ od warowni po cie Ļ nin ħ Appin. Na przeciwległym brzegu jeziora rozci Ģ gała si ħ
po horyzont posiadło Ļę Dunraven. Niegdy Ļ była to forteca strzeg Ģ ca ziem mo Ň nych Campbellów
od grabie Ň czych najazdów maruderów, ci Ģ gn Ģ cych z hrabstwa Appin. Obecnie maj Ģ tek ten
stanowił jeszcze jedn Ģ z licznych posiadło Ļ ci rodu Baldarcane’ów. Strome zbocza wzniesienia
Dunraven, zwie ı czonego murami zamku, zieleniły si ħ k ħ pami wrzosu i paproci. Sło ı ce
malowało to ı jeziora w złotawe plamy i syciło ziemi ħ swym dobroczynnym ciepłem. Lasy i
polany rozbrzmiewały szczebiotem wszelakiego ptactwa. Ju Ň od kilku tygodni ich ę wierkot
stawał si ħ coraz Ļ mielszy i nabierał wesoło Ļ ci, w miar ħ jak jeden po drugim znajdowały
rozwi Ģ zanie spory o najlepsze miejsca na budow ħ gniazd i Ņ ródła materiałów budowlanych.
Obecnie skrzydlate plemi ħ zaj ħ ło si ħ wysiadywaniem jaj i karmieniem nienasyconych piskl Ģ t.
Penelopa przeci ħ ła trawiasty stok i znalazła si ħ na drodze, która ł Ģ czyła nadrzeczny szlak ze
szczytem wzniesienia. Sama droga stanowiła naturaln Ģ granic ħ , oddzielaj Ģ c Ģ li Ļ ciasty las d ħ bów,
buków, brzóz i ostrokrzewu od Ļ wierkowego zagajnika, który rozci Ģ gał si ħ a Ň do s Ģ siedniej
doliny. Dziewczyna wyszła wła Ļ nie na grz Ģ ski piach, w którym odcisn ħ ły si ħ wyra Ņ nie Ļ lady kół
lekkich wozów, gdy posłyszała znajomy głos, wołaj Ģ cy jej imi ħ . Odwróciwszy si ħ , ujrzała brata
pod ĢŇ aj Ģ cego niespiesznym truchtem przez ł Ģ k ħ , oddzielaj Ģ c Ģ rodzinny zamek od puszczy, która
otaczała go ze wszystkich stron. Za plecami brata odcinały si ħ na tle nieba kontury blanków,
wie ı cz Ģ cych mury fortecy. Poni Ň ej dostrzegła łód Ņ , odbijaj Ģ c Ģ od przystani nieopodal zwodzonej
bramy, strzeg Ģ cej dost ħ pu do zamku od strony jeziora. Trzech m ħŇ czyzn podnosiło wła Ļ nie
Ň agiel.
- Spodziewałem si ħ , Ň e przyjdziesz wła Ļ nie dzisiaj! - Charles, lord MacCrichton, krzyczał do
niej z drugiego ko ı ca ł Ģ ki, długimi susami przeskakuj Ģ c z głazu na głaz. - Powiedziałem Jego
Własnej Osobie, Ň e pójd ħ piechot Ģ , Ň eby dotrzyma ę ci towarzystwa, gdyby moje przypuszczenia
okazały si ħ prawd Ģ . Czy Ň by Ļ umkn ħ ła bachorom, dziewczyno?
U Ļ miechn ħ ła si ħ i przystan ħ ła, czekaj Ģ c z odpowiedzi Ģ , a Ň brat podejdzie bli Ň ej.
- To nie Ň adne bachory, Chuff, podlec z ciebie, Ň e je tak nazywasz.
W k Ģ cikach młodzie ı czych oczu, zaskakuj Ģ co jasnych w obramowaniu ciemnych rz ħ s, pojawiły
si ħ delikatne zmarszczki. Chuff roze Ļ miał si ħ i wyci Ģ gn Ģ ł r ħ k ħ w kierunku grubych złotych
warkoczy siostry.
- Z tymi zaplecionymi włosami sama wygl Ģ dasz jak dziecko!
Wzruszyła ramionami.
- Wcze Ļ niej były upi ħ te jak u damy, ale kiedy biegłam lasem, powypadały mi niektóre szpilki,
wi ħ c wyj ħ łam reszt ħ .
- Zało Ňħ si ħ , Ň e pogubiła Ļ je co do jednej! - przygadał Ň artobliwie brat.
- No, owszem, kilka... ale cał Ģ gar Ļę wsun ħ łam do kieszeni.
Młodzieniec miał k ħ dziory Ļ ci Ģ gni ħ te u nasady karku i przewi Ģ zane skromn Ģ czarn Ģ wst ĢŇ k Ģ ,
gdy Ň id Ģ c w Ļ lady Czarnego Duncana Campbella, pi Ģ tego hrabiego Baldarcane, Chuff pogardzał
perukami i treskami, którym hołdowali modni panowie ówczesnej epoki. W dzieci ı stwie jego
pukle były niemal tak jasne jak warkocze Penelopy, ale w miar ħ jak doro Ļ lał, Ļ ciemniały i
nabrały odcienia złotawego br Ģ zu. Zbyt wcze Ļ nie spadła na niego odpowiedzialno Ļę za
przyszło Ļę rodu i ramiona wnet przygarbił mu ci ħŇ ar zgryzot, wi ħ c jak na dwadzie Ļ cia lat
wygl Ģ dał powa Ň nie, ale, zdaniem siostry i wielu innych młódek z hrabstwa Appin, i tak był
uderzaj Ģ co przystojny.
Nosił zazwyczaj płaszcz z szorstkiej wełny i takie Ň spodnie, lecz zgrzebna tkanina nie kryła
starannego kroju, a mimo zabłoconych cholew długich butów koszula l Ļ niła Ļ nie Ň n Ģ biało Ļ ci Ģ .
Miał odkryt Ģ głow ħ . Je Ļ li nawet zabrał z Dunraven kapelusz i r ħ kawiczki, to musiał je odło Ň y ę na
bok w której Ļ z komnat warowni i zupełnie o nich zapomnie ę . Penelopa u Ļ miechn ħ ła si ħ jeszcze
szerzej i wsun ħ ła mu r ħ k ħ pod rami ħ . Odpowiedział jej u Ļ miechem, ale gdy ruszyli przed siebie,
jego twarz spochmurniała, a czoło pofałdowało si ħ zmarszczkami.
- Zobacz tam, znowu wida ę dym! - Wyci Ģ gn Ģ ł przed siebie r ħ k ħ . - W hucie Taynhuilt pal Ģ coraz
wi ħ cej drewna, niech diabli porw Ģ ich przewrotne dusze!
Penelopa potrz Ģ sn ħ ła głow Ģ , wpatruj Ģ c si ħ zmartwiona w ciemny pióropusz dymu nad
wzgórzami na południe od jeziora.
- Co za szcz ħĻ cie, Ň e Jego Własna Osoba nie pozwolił im wypala ę naszego lasu. - Westchn ħ ła.
- Mamy szcz ħĻ cie, dziewczyno! Ci, którzy zdecydowali si ħ sprowadzi ę owce, Ň eby przetrwa ę
pogrom klanów, jaki nam urz Ģ dzili Anglicy, musz Ģ teraz wypala ę ziemie pod pastwiska... a skoro
wycinanie drzew daje dodatkowe profity, niewielu jest ludzi, którzy zdołaliby si ħ oprze ę tej
pokusie. Co nie oznacza, Ň e wypalanie lasów tylko po to, by topi ę rud ħ , nie jest zbrodni Ģ !
Niszczy ę puszcz ħ dla odrobiny metalu?
- Jego Własna Osoba mówił, Ň e tylko w Szkocji tak czyni Ģ - przypomniała mu Penelopa. -
Anglicy na swojej ziemi wprowadzili prawa, które zabraniaj Ģ wypalania lasów dla potrzeb
hutnictwa.
- I my mamy prawa chroni Ģ ce nasze puszcze! - sprzeciwił si ħ Chuff. - Ale tutaj nikt nie pilnuje
ich przestrzegania, chocia Ň stró Ň e porz Ģ dku s Ģ skorzy do karania, gdy kto Ļ zniewa Ň y angielskie
prawo. W rezultacie w całej Szkocji powstaj Ģ huty jak grzyby po deszczu. Pono ę jest ich ju Ň
setka albo nawet wi ħ cej. ņ eby wytopi ę zaledwie ton ħ surówki, trzeba spali ę pi ħę ton drewna.
Ň , na metal panuje obecnie wielki popyt, wi ħ c zało Ňħ si ħ , Ň e nie zaprzestan Ģ tego procederu
wcze Ļ niej, a Ň zabraknie lasów w całej Szkocji!
- Mo Ň e dlatego wygl Ģ dał na zagniewanego? - mrukn ħ ła Penelopa w zamy Ļ leniu.
- Kto i czemu miał wygl Ģ da ę na zagniewanego?
Rzuciła mu filuterne spojrzenie.
- Je Ļ li ci powiem, znowu b ħ dziesz mnie przezywał od głuptasów, wi ħ c musisz si ħ udławi ę
własn Ģ ciekawo Ļ ci Ģ !
Próbował przybra ę surowy wyraz twarzy i potrz Ģ sn Ģ ł karc Ģ co głow Ģ , ale w oczach rozbłysły mu
wesołe iskierki.
- Nie chcesz mi chyba da ę do zrozumienia, Ň e znowu widziała Ļ swojego ducha?
- Czy Ň by Ļ o Ļ mielał si ħ w Ģ tpi ę w moje słowa, panie?
- Nie w Ģ tpi ħ , Pinkie, Ň e wierzysz w jego istnienie... - U Ň ył zdrobnienia z czasów ich
dzieci ı stwa. - Tyle Ň e ja osobi Ļ cie nie wierz ħ w duchy!
- Osobliwe, Ň e nigdy go nie widziałe Ļ , skoro nawiedza ziemie granicz Ģ ce z twoimi - szepn ħ ła z
zadum Ģ .
- Nie tylko!
- Widuj ħ go wył Ģ cznie w s Ģ siedztwie Shian!
- Nigdy nie pojawił si ħ w okolicy Baldarcane ani Dunraven? - spytał niedowierzaj Ģ co.
- Nigdy. Pojawia si ħ tylko w lasach nad Shian... dwa razy natkn ħ łam si ħ te Ň na niego w samym
zamku.
- Kiedy? - Chuff naje Ň ył si ħ . - Nie mówiła Ļ mi dotychczas, Ň e widziała Ļ go w zamku! -
Rozumiała jego wzburzenie. Ostatecznie zamek Shian był jego własno Ļ ci Ģ !
- Nigdy tego nikomu nie mówiłam. Ty jeste Ļ jedyn Ģ osob Ģ , której w ogóle napomkn ħ łam o całej
sprawie... ale twierdzisz, Ň e jestem głupia i szydzisz ze mnie, kiedy o nim wspominam!
- Oj, nie szydziłem chyba tak bardzo, Pinkie, co?
Miał głos pełen troski, wi ħ c pospiesznie go pocieszyła.
- Nie, nie tak bardzo. - Pomy Ļ lała jednak, Ň e nawet łagodnych drwin wystarczyło, by jej
skutecznie zwi Ģ za ę j ħ zyk.
- Pami ħ tam pierwszy raz, kiedy mi o nim opowiedziała Ļ . To było latem, rok po Ļ mierci naszego
wuja i starego hrabiego. Przyjechałem wtedy do Dunraven, a ty nie wspomniała Ļ nic, Ň e
widywała Ļ go wewn Ģ trz zamku, chocia Ň to musiało si ħ wydarzy ę jeszcze wcze Ļ niej, bo od lat
twoja noga nie postała za bram Ģ fortecy. Odk Ģ d jako dzieci opu Ļ cili Ļ my ojcowizn ħ , nie sp ħ dziła Ļ
w Shian ani jednej nocy!
- No tak, widziałam go, jeszcze zanim odjechali Ļ my, Ň eby zamieszka ę z Mari Ģ i Jego Własn Ģ
Osob Ģ . - Zawahała si ħ nieznacznie, ale widz Ģ c zmarszczone czoło brata, wiedziała, Ň e nie
pozwoli jej na tym sko ı czy ę . - Chuff, czy pami ħ tasz, jak lord... nasz wuj, posłał mnie do pracy w
kuchni? To było niedługo po tym, jak przyjechali Ļ my do Shian.
- Owszem, wszystko pami ħ tam. - W jego urywanych słowach i zduszonym głosie wci ĢŇ krył si ħ
gniew nad minionymi dniami.
Penelopa ci Ģ gn ħ ła spokojnie:
- Pracował tam pewien człowiek... z perspektywy lat s Ģ dz ħ , Ň e był zwykłym pomywaczem albo
kim Ļ równie niskiej pozycji, ale oczywi Ļ cie wszyscy wtedy byli ode mnie wa Ň niejsi i wi ħ ksi.
Przecie Ň nie miałam jeszcze siedmiu lat.
- W dodatku była Ļ chuda jak szczapa - przypomniał.
- Ty te Ň , braciszku! Tak czy inaczej tamten człowiek czerpał wielk Ģ uciech ħ z dokuczania mi.
Ci Ģ gn Ģ ł mnie za włosy, a raz mnie nawet uderzył. Ale jeszcze gorsze były chwile, gdy mnie
głaskał jak szczeni ħ albo kociaka. Od jego dotyku dostawałam g ħ siej skórki! Jednego dnia był
szczególnie wredny i w ko ı cu wybuchn ħ łam płaczem. Oj, rozchmurz si ħ , braciszku! - dodała. -
Ten obwie Ļ pewnie ju Ň dawno nie Ň yje. Wielu pomarło, kiedy lord sko ı czył Ň ycie, pami ħ tasz?
- Opowiedz mi o tym duchu, dziewczyno!
- No wi ħ c to si ħ stało tamtego dnia. Ten okropny człowiek złapał mnie, a ja próbowałam si ħ mu
wyrwa ę . Potrz Ģ sał mn Ģ z całych sił, ale nagle krzykn Ģ ł przera Ņ liwie i pu Ļ cił mnie tak znienacka,
Ň e upadłam. Kiedy za Ļ podniosłam oczy, on tam stał.
- On?
- Mój duch! Stał mi ħ dzy nami, a mój prze Ļ ladowca miał wybałuszone oczy i nie wa Ň ył si ħ
ruszy ę . Z pocz Ģ tku my Ļ lałam, Ň e to człowiek z krwi i ko Ļ ci, a ten n ħ dznik z kuchni patrzy na
niego z w Ļ ciekło Ļ ci Ģ . Ale on zachowywał si ħ dziwnie: najpierw zrobił krok ku mnie, lecz
zatrzymał si ħ raptownie i obj Ģ ł si ħ ramionami jak kto Ļ , komu jest bardzo zimno. Zacz Ģ ł si ħ
okropnie trz ĢĻę , ale nie mógł marzn Ģę , Chuff, bo stali Ļ my tu Ň koło paleniska. Potem powiedział
kucharzowi, Ň e idzie po opał, i ju Ň nigdy wi ħ cej si ħ do mnie nie zbli Ň ył. Oczywi Ļ cie niedługo
potem wyjechałam z Mari Ģ , jednak to dziwne...
Umilkła, a Chuff kiwn Ģ ł głow Ģ .
- Czemu wcze Ļ niej mi o tym nie mówiła Ļ ?
- S Ģ dz ħ , Ň e byłabym ci powiedziała, gdyby Ļ mi uwierzył, kiedy wspomniałam o spotkaniu
ducha w lesie. Ale ty si ħ Ļ miałe Ļ , wi ħ c uwa Ň ałam, Ň e nie chcesz zna ę Ň adnych szczegółów. Mam
wra Ň enie, Ň e byłe Ļ zazdrosny!
Prychn Ģ ł pogardliwie.
- Chuff, ja nie Ň artuj ħ ! Pami ħ taj, Ň e miałe Ļ wtenczas zaledwie dziewi ħę lat i uwa Ň ałe Ļ si ħ za
samozwa ı czego obro ı c ħ siostry. Nie jestem pewna, czy zechciałby Ļ dzieli ę si ħ tym obowi Ģ zkiem
z kimkolwiek innym!
- Do diaska, dziewczyno! To chyba naturalne, Ň e brat pragnie chroni ę siostr ħ . Pani Conochie,
która zarz Ģ dza kuchni Ģ w Shian, ma dwójk ħ dzieciaków. Nikogo tam nie musz Ģ si ħ ba ę , a
przecie Ň widz ħ , jak ten wyrostek Tam pilnuje małej Flory. Zupełnie jak ja kiedy Ļ pilnowałem
Zgłoś jeśli naruszono regulamin