Jak to jest z graniem na chwałę Bożą (i śpiewaniem)? Dla mnie jest to najlepsza modlitwa (kto śpiewa - dwa razy się modli). I jeśli staję przed ołtarzem, to zawsze staram się, aby ta posługa była najdoskonalsza. Żeby - na ile jest to możliwe - odzwierciedlała idealny obraz Boga. Im forma jest lepsza, lepiej wypracowana, tym głębsza jest moja modlitwa, bo zbliżam się w pięknie muzyki do natury Bożej.
Tak ja to odbieram.
Oczywiście piękna jest też muzyka spontaniczna, prosta w formie ale bardzo radosna i żywiołowa. Wolę jednak sama nie sprowadzać śpiewu liturgicznego li tylko do takiej formy. Jeśli tak zdarza się śpiewać mi, czy mojej scholi - chwała Panu - znaczy, że Duch Święty w nas działa. Moim natomiast zadaniem jest dopilnowanie wszystkiego, czego tylko mogę dopilnować.
Jeszcze raz piszę - takie jest moje zdanie.
Mam jedno pytanie - co robić z ludźmi, którzy dbając o piękno formy, zapominają o modlitwie? A może po prostu każdy modli się inaczej i inaczej o tym mówi?
Marta
Ja też się często nad tym zastanawiam i ostatnio doszłam do wniosku, że dbanie o formę to też pewnego rodzaju modlitwa. Przecież "wszystko co robicie na chwałę Bożą czyńcie". Skoro jesteś odpowiedzialna za piękną liturgię, to czynienie jej piękną jest twoją modlitwą i twoją służbą dla Pana. Owszem - ważne jest żeby pamiętać, że to nie sztuka dla sztuki, ale mimo wszystko, skoro Pan Bóg daje Ci talent to właśnie po to, żeby nim służyć we wspólnocie. Czyż nie?
Psycheza
Martusiu, bo ja to zauważyłem, że niektórzy przychodzą do scholi pośpiewać i nie traktują tego jako modlitwy - a tak powinni. Przychodzą żeby jakoś tam rozwinąć swoje zainteresowania. Chociaż trudno jest kogokolwiek krytykować, bo nie wiemy co Ci ludzie myślą. Święty Tomasz - patron dnia dzisiejszego mówi, że modlitwa też może być ,,słowem serca''. Krótko mówiąc - ich serce myśli o Panu... A myślę, że na próbie też trzeba się starać zwrócić uwagę po co się przychodzi. Służy się dla Pana ...☺
Loczek
Martuś powiem szczerze, że ja także często śpiewając nie myślę, co śpiewam. Myślę, jak zrobić, żeby wyszło jak najlepiej....ale nie uważam, że przez to moja modlitwa traci na wartości. Jeśli staram się myślami powrócić do Boga, to staje się ona bardzo ważna....tak jak w normalnej modlitwie nie da się uniknąć rozproszeń, ale jeśli zaczyna się "bujać w obłokach", to trzeba starać się powrócić na ziemię i swoje myśli skierować w stronę Pana......Bóg docenia nasze starania....
Kordianek
Co do naszych śpiewów to uważam, że sekret tkwi gdzieś po środku. Nie możemy przedkładać formy nad treść ale także zupełny spontan i założenie, że jeżeli się modlimy to ‘jakoś wyjdzie’ jest błędem. W końcu jesteśmy po to w naszych Kościołach aby przybliżać Boga ludziom, a jakieś fałsze czy dezorganizacja nie pomogą im w skupieniu. Musimy starać się wykonywać to co robimy jak najlepiej. Jeśli czasami coś nie wyjdzie, to trudno. Mamy czyste sumienie, jeśli staraliśmy się.
Karolinha
Dla mnie najważniejszy w śpiewaniu jest Bóg. I nieważne, czy śpiewamy coś na trzy głosy, czy na jeden. Schola w mojej parafii nic nie śpiewa na głosy i ja jestem jej zwykłym uczestnikiem, nie żadnym animatorem. Pozwala mi to inaczej spojrzeć na śpiew w liturgii.
Nawet nie potrafię policzyć, ile razy chciałam to wszystko zostawić ale zawsze wtedy mówiłam sobie, że jestem tu dla Boga i przypominałam sobie te chwile, w których moją jedyną modlitwą był śpiew, bo nie potrafiłam inaczej.
A co do tej modlitwy zauważonej u innych osób, myślę, że to jest tak jak z byciem we wspólnocie. Często ludzie po prostu nie wiedzą po co w niej uczestniczą (dobrze jest, jeśli uczestniczą, bo czasami „należą”, a należeć to się można na kanapie - tak żartował pewien ksiądz). Jakoś ucieka im to, że jesteśmy tu dla Boga i Jemu służymy.
Uważam, że śpiew w Kościele ma ludzi jednoczyć i dlatego jestem za tradycyjnymi pieśniami, które pozwolą wiernym też pośpiewać dla Boga. Myślę, że temu sprzyja śpiew jednogłosowy. Poza tym mój najwspanialszy animator (najwspanialszy, bo jedyny Rożek ☺) na Kamuzo mówił, że jeśli autor pieśni nie chciał napisać drugiego głosu to znaczy, że go tam nie powinno być. Bo Ci autorzy byli na tyle zdolni, że bez problemu mogliby napisać jakiś drugi, a nawet i czwarty głos. Oczywiście pięknie jest jeśli wykorzystujemy nasze talenty i śpiewamy coś na kilka głosów z instrumentami, ale należy pamiętać, że to co piękne jest proste, i że śpiew liturgiczny ma swoje korzenie w chorale gregoriański, czyli śpiewie jednogłosowym - bez akompaniamentu.
Wszystko ma swoje miejsce, tym bardziej w liturgii. Najważniejsze jest to, by sfałszowany psalm czy pobrzmiewający harmonią utwór był modlitwą ku większej chwale Boga.
P.S. Przepraszam za jakiś nieład, ale jest już późno.
Moniś
Uważam, że śpiewać każdy może i im piękniej to robi tym lepiej. W końcu przez śpiew modlimy się, a jest to - ni mniej ni więcej - okazywanie Bogu miłości, wiec chyba każdy, kto wyznaje komuś miłość stara się aby zrobić to jak najwspanialej, najlepiej i najpiękniej jak potrafi. Więc jest wspaniale jeśli staramy się śpiewać Panu jak najpiękniej i najdoskonalej. Zwłaszcza że nie śpiewamy byle komu ale właśnie Jemu. Używamy do tego talentów jakie ON nam dał.
Nie widzę nic złego w tym, że ktoś bardzo troszczy się o jakość tych śpiewów, a wręcz przeciwnie - bardzo dobrze, że tak jest.
Ja prowadzę w swojej parafii scholkę dziecięcą. Przychodzi do niej cała masa dzieciaczków. Jedne śpiewają lepiej, inne gorzej ale są też takie, dla których śpiewanie powinno być ostatnią rzeczą jaką powinny robić☺. I właśnie one śpiewają (przynajmniej mam takie wrażenie) z największym zaangażowaniem☺. Czy mam wtedy powiedzieć takiemu malcowi żeby nie przychodził? Żeby dał sobie spokój ze śpiewaniem, bo nie ma głosu, słuchu ani talentu? Nie, nie mogę tego zrobić i w sumie wychodzi to wszystko tak jak wychodzi. Myślę też, że te dzieciaczki często zapominają o tym dla KOGO śpiewają, więc trzeba im to często przypominać i uświadamiać. Ja sama nie uważam się za kogoś szczególnie utalentowanego, ale skoro już jakiś tam talent dostałam to wiem, że muszę go odpowiednio wykorzystać - służąc. I dlatego wyznaje zasadę „nie ważne jak, ważne Komu” Nie oznacza to oczywiście, że nie staramy się śpiewać najładniej jak tylko potrafimy.
Jest taka fajna historyjka, którą kiedyś usłyszałam na jakiś rekolekcjach. Teraz chcę ją tu napisać.
W pewnym zakonie męskim dawno nie było nowych powołań. Byli w nim sami dość wiekowi zakonnicy, którzy, choć talentów muzycznych nie przejawiali, to codziennie odśpiewywali różne modlitwy, a wykonanie było takie że uszy więdły. Pewnego dnia do tego właśnie zakonu przywędrował młody chłopak o pięknym głosie. Mnisi chętnie go przyjęli i choć nie był zakonnikiem, to zamieszkał z nimi. Codziennie stawał na chórze aby wyśpiewać modlitwy, a bracia siedzieli w ławkach i - jak to wiekowi staruszkowie - przysypiali nieco.
Pewnego dnia do przeora zakonu przybył anioł i pyta: "Dlaczego przestaliście się modlić?"
Przeor zdziwiony zapytał:" Jak to? Przecież teraz jest wspaniały śpiewak, który robi to o niebo lepiej niż nasi fałszujący bracia!?"
Na to Anioł odrzekł ku zdziwieniu przeora: "No tak, ale w niebie nic nie słychać."
Efcia
Marto, w związku z zaistniałym tematem pragnę się wypowiedzieć. W końcu mimo tej samej parafii, różni nas godzina mszy na których służymy - może to ma jakiś wpływ na modlitwę w tej formie? ☺
Kiedyś, w pierwszych latach mojej posługi w scholi, najważniejszą rzeczą była właśnie piękna technika i to bardziej indywidualna niż wspólna. Starałam się śpiewać jak tylko najpiękniej potrafię i osiągałam cel. Byłam nawet z siebie zadowolona. Dostawałam pochwały. Jak to bardzo cieszyło! Do czasu, kiedy przestało mi wychodzić, jakbym nagle ogłuchła...Szukałam na to antidotum (od foniatry po rezygnację z posługi), nie było łatwo...Aż w końcu dotarło do mnie, że kościół nie jest estradą, na której mam się pochwalić swoim talentem, zaprezentować swoje umiejętności. Kościół to miejsce gdzie mam się modlić, oddawać cześć Bogu. A otrzymany talent ma mi w tym pomóc. Tak też zrobiłam. Odrzuciłam wszelkie techniki i formy. I wiesz co? Pomogło. Ba! Jest jeszcze piękniej, bo na Bożą chwałę!
Kiedy myślę o tym, w jaki sposób zaśpiewać żeby było jak najlepiej - nic mi nie wychodzi. Dopiero kiedy zaczynam się tym śpiewem modlić, wychodzi niemalże doskonale. ☺
Dyśka
Śpiew jest jednym z wielu sposobów wielbienia Pana, jest to modlitwa i - jeśli jest śpiewana w prawdziwej wierze - ma ona wtedy potężny skutek. To dzięki niej ludzie łączą się ze sobą, pozwala ona skupić się tylko na Panu. Śpiew jest bardzo ważną formą pokazania swojej wiary.
Izek
Bardzo podziwiam ludzi, którzy potrafią zgrać piękną modlitwę z pięknym śpiewaniem. (w tym miejscu chylę przed nimi czoło). Myślę że to jest wielka sztuka i wielki talent (Mt 25, 14-30). Myślę że bardzo ważne jest, aby nie przesadzić i nie pozwolić formie górować nad treścią (choć to bardzo trudne). Ja osobiście mało mam wspólnego z muzyką ale mogę to porównać z czytaniem na mszy. Często kiedy przygotowuję się i później ...
rani333