BONES - Pewnego razu w Instytucie.doc

(70 KB) Pobierz

Fanfiction

DJ

 

1 cześć


Booth i Bones jada samochodem omawiając kolejna sprawę.
- Mówię Ci Bones to ona zabiła swojego chłopaka, chciał ją zostawić dla innej, wściekła się i walnęła go tym świecznikiem. Zazdrość to częsty motyw, uwierz mi. Bones czy Ty w ogóle mnie słuchasz?? – pyta Booth i spogląda w jej stronę.
- Hee, tak słucham Cię, patrz na drogę.
- Nie, nie słuchasz.
- Słucham i uważam że nie masz racji, dowody wskazują na to że ofiara została uderzona z dużą siła przez osobę powyżej 1,7 metra, ta dziewczyna nie mogła tego zrobić, jest drobnej budowy i jest za niska.
- W złości mogła uderzyć bardzo mocno, uwierz mi jak kobieta się wścieknie to lepiej nie wchodzić jej w drogę hehe.
- Znasz to z własnego doświadczenia?
- Tu nie chodzi o mnie Bones! Tylko o sprawie skup się na sprawie. Hej co ty tam masz? – pyta spoglądając na plik papierów w rękach Bones.
- Nic to nie twój interes. – odpowiada szybko chowając wszystko do torebki.
- OK., tylko spytałem. – tłumaczy się Booth.
- Patrz na drogę.
- OK
Resztę drogi do Instytutu pokonali w milczeniu. Na parkingu Bones wysiadła i szybkim krokiem zmierzała w kierunku wejścia do Instytutu, Booth pobiegł za nią.
- Idę sprawdzić jeszcze raz wyniki badań naszej ofiary – rzuciła przez ramię i zniknęła za rogiem.
- Świetnie – powiedział Booth sam do siebie. Od jakiegoś czasu miał wrażenie że Bones cos przed nim ukrywa, ze nie jest z nim do końca szczera. Przeczuwał że to ma związek z tymi papierami które dziś przed nim schowała. Cała ta sytuacja sprawiała że czuł się odepchnięty, przecież byli partnerami już taka długo, wiele ich łączyło, ufali sobie, a jednak czuł że Bones ukrywa przed nim coś. Przez chwile przemknęła mu przez głowę myśl że ma kogoś i… nie mógł dokończyć myśli bo zabolał go ten brak zaufania. Bo przecież jeśli Bones znalazła sobie kogoś to mogła by mu o tym powiedzieć bez krępacji, przecież byli partnerami, partnerzy mówią sobie takie rzeczy. Nie rozumiał całej tej sytuacji i to go przygnębiało.
Godzinę później Booth szedł do laboratorium z mocnym postanowieniem że zapyta Bones wprost co się dzieje. Właśnie obmyślał treść rozmowy kiedy zauważył Bones rozmawiającą z Angelą, usłyszał końcówkę zdania:
-… łał, podziwiam Cię, ja bym się chyba nie zdobyła na taki krok...
W tej chwili Angela zamilkła spostrzegając nadchodzącego Bootha. Świetnie, wiec wszyscy już wiedza tylko nie on – przemknęło mu przez głowę. Ale zanim zdążył coś powiedzieć Bones zwróciła się do niego:
- Masz chwile, możemy pogadać?
Zaskoczyła go, zdążył tylko odpowiedzieć:
- Yyy.. taa, mam czas, mam dużo czasu.
Bones odwróciła się i poszła w kierunku swojego gabinetu, Booth poszedł za nią lekko zdezorientowany. Za swoimi plecami usłyszał „Powodzenia” – rzucone przez Angele.
O co tu chodzi? – zastanawiał się. Wszedł za Bones do jej gabinetu, usiadł na kanapie i czekał aż zacznie coś mówić.
- No więc – zaczeła – dużo ostatnio myślałam i doszłam do pewnych wniosków.
- Jakich wniosków? – zapytał Booth coraz bardziej zaniepokojony.

 

2 część

- Chce mieć dziecko – odparła, patrząc mu prosto w oczy
Ta wiadomość była dla Booth’a jak kubeł zimnej wody, o mało nie spadł z kanapy kiedy to usłyszał, a jego mina była taka jak by przed chwila usłyszał od Bones, że rzuca prace w Instytucie i od dziś będzie zajmować się czymś bardziej uduchowionym jak np. wróżenie z kart.
- Yyy… co? – zapytał niedowierzając.
- Zdecydowałam, ze chce mieć dziecko, dużo ostatnio myślałam i doszłam do wniosku że posiadanie potomstwa to naturalny etap rozwoju człowieka i że byłam egoistyczna w swoim myśleniu że nie chce mieć dzieci. Mam stabilna sytuacje finansowa i świetne warunki na wychowanie dziecka więc uważam że dam rade. – spokojnie i rzeczowo wyjaśniła Bones
- Wow Bones! Naprawdę? To świetnie, cieszę się że podjęłaś taka decyzje, wiec to kiedy będę wujkiem? – zapytał już wyraźnie rozluźniony Booth.
- Nie tak szybko, dopiero co uświadomiłam sobie ze naprawdę tego chce i…
- Spokojnie nie ma pospiechu - przerwał jej Booth - ale pamiętaj że nie masz za dużo czasu Bones, nie chcesz chyba być na emeryturze kiedy dziecko będzie szło do Collegu? – żartował
- Nie jestem stara! – oburzyła się Bones, mierząc go morderczym spojrzeniem.
- Ok., tylko żartowałem – uśmiechną się.
Właśnie w tej chwili Booth zauważył ze w rekach trzyma te same papiery które wtedy w samochodzie schowała tak szybko do torebki.
- Hej co tam masz? – zapytał
- O tym właśnie chciałam z Tobą porozmawiać – zaczęła
- He.. myślałem ze już mi wszystko powiedziałaś – odrzekł zdziwiony

 

część 3


- Jest coś jeszcze – powiedziała Bones – Otóż zdecydowałam się na zapłodnienie In-vitro, to jest zabieg który polega na tym…
- Bones wiem co to jest In-vitro – przerwał jej, zdenerwowany ze znowu mu tłumaczy tak proste rzeczy,
- Oczywiście ze wiesz – poprawiła się – zdecydowałam się na tą metodę bo jest nowoczesna, wygodna, i daje możliwość…
- Ok., rozumiem – przerwał jej Booth
- I co myślisz? – zapytała
- Cieszę się że zmieniłaś zdanie w sprawie dzieci, chociaż myślałem że zdecydujesz się zrobić to w normalny sposób…
- Booth, In-vitro to nie jest nienormalny sposób – zdenerwowała się
- Ale przyznasz że jest inny sposób, bardziej naturalny – zaśmiał się Booth
- Tak, ale chce skorzystać z możliwości jakie daje współczesna medycyna – odparła rzeczowo Bones
- Ok., twoja decyzja – odparł – hej co tam trzymasz?
- To papiery z Banku Spermy, szukam dawcy – odparła spokojnie Bones
- Wow, weźmiesz kogoś kogo nawet nie znasz? – zdziwił się Booth
- Tak, tu są dane każdego mężczyzny, opis sylwetki, kolor oczu i włosów, zainteresowania…
- Hej, stop dziecko to nie towar w supermarkecie, nie możesz do tego podchodzić w ten sposób! – oburzył się Booth
- Po prostu chce mieć pewność że moje dziecko będzie mieć dobre geny!
- Ale nie możesz wziąć pierwszego lepszego gościa, to nie jest normalne! – sprzeczali się
- Wiedziałam że nie zrozumiesz, nieważne nie potrzebnie Ci mówiłam – odparła spokojniejsza już Bones
- Ja tylko chcę żebyś to jeszcze raz przemyślała, co powiesz dziecku jak zapyta o ojca? Że wzięłaś go z katalogu? Bones proszę Cie zastanów się jeszcze! – przekonywał Booth
- I tak na razie na nikogo się nie zdecydowałam, nikt mi nie odpowiada, chyba mam za wysokie wymagania,
- W takiej sprawie nie można podejmować pochopnych decyzji,
- Może masz racje, nie wiem musze to przemyśleć, już późno, a jutro czeka nas praca, więc chodźmy.
- OK., masz racje nie spiesz się.
Wychodzili z instytutu każdy w stronę swojego auta myśląc o tej rozmowie.
Co będzie jeśli on nie zaakceptuje mojej decyzji – rozmyślała Bones.
Co jeśli ona nie zmieni zdania – zastanawiał się Booth.

 

cześć 4

Kilka kolejnych dni minęło, Booth i Bones nie rozmawiali więcej o jej decyzji. Zajęci byli pracą, choć tak na prawdę bali się poruszyć ten temat. W końcu zwyciężyła ciekawość Bootha i odważył się zapytać:
- I jak zmieniłaś decyzję w sprawie dziecka? – zapytał siadając na brzegu jej biurka
- Co? – zapytała zaskoczona – A chodzi Ci o to czy już wybrałam dawce? Szczerze mówiąc nikt mi nie odpowiada, żaden kandydat nie wydaje się odpowiedni – odparła zrezygnowana – chyba miąłeś racje to nie jest najlepszy pomysł, ja chyba nie nadaje się na matke…
- Co? Ja nic takiego nie powiedziałem! Uważam że będziesz świetna matka, ale powinnaś wybrać na ojca swojego dziecka kogoś odpowiedniego, a nie gościa z katalogu.
- Sama już nie wiem, to trudniejsze niż myślałam – odparła Bones
- Jeśli chcesz znać moje zdanie to uważam że powinnaś wybrać kogoś kogo dobrze znasz, kogoś komu ufasz i w ogóle, no wiesz żeby nie była to przypadkowa osoba.
- Chyba nie znam nikogo takiego, może powinnam poszukać innego banku spermy, albo..
- Ok., zrobisz jak zachcesz – przerwał jej Booth lekko zdenerwowany
- Co? – zdziwiła się Bones
- Nic, to twoja decyzja
- Tak, masz racje, moja decyzja.

Następnego dnia w Instytucie, Bones zaczepiła Bootha
- Hej, masz chwile, możemy porozmawiać
- Za chwile, tylko dokończę tą rozmowę – powiedział Booth pokazując na telefon komórkowy
- Ok., czekam w moim gabinecie

- Co jest? – zapytał Booth wchodząc do gabinetu
- Myślałam o tym co mi powiedziałeś i chyba znalazłam idealnego dawce
- Naprawdę, kogo?
- Ciebie
- Mnie?? – odparł zdziwiony Booth
- Tak, jesteś przystojny, wysoki, inteligentny, kogoś takiego szukałam.
Booth’a zatkało, nie wiedział co ma odpowiedzieć, zaskoczyła go kompletnie.
- Oczywiście możesz odmówić – tłumaczyła Bones – ale gdybyś się zgodził była bym szczęśliwa móc urodzić nasze dziecko – te ostatnie słowa wypowiedziała powoli i cicho.
- Łał Bones! Jestem kompletnie zaskoczony, nie spodziewałem się tego, nie wiem co powiedzieć!
- Po prostu zgódź się – uśmiechnęła się Bones
- Zgadzam się – wstał i podszedł do niej – Twoje geny i moje, to będzie cudowne dziecko! – mówił uradowany – Już sobie to wyobrażam, mądry i przystojny chłopak!
- Albo dziewczynka – wtrąciła Bones
- Może… a w ogóle to dlaczego zdecydowałaś się na mnie? – zapytał Booth
- No wiesz jesteś dobrze zbudowany, masz dar rozumienia ludzi, coś czego mi brakuje, po prostu uznałam że będziesz dobrym materiałem genetycznym – odpowiedziała rzeczowo Bones
- Dobry materiał genetyczny? Dzięki Bones – odpowiedział ironicznie Booth, wychodząc za nią z pokoju
- To był komplement Booth – sprzeczali się jeszcze przez chwile wychodząc z Instytutu
Tego wieczoru Booth był szczęśliwy, czuł się dumny z propozycji jaka złożyła mu Bones, dobrze było wiedzieć że mu ufa, na tyle by poprosić go o taki gest. Czuł się zaszczycony i dumny, a przede wszystkim szczęśliwy.

Tydzień później Bones puka do drzwi mieszkania Bootha, otwiera jej zaskoczony
- Wow Bones, co ty tu robisz?
- Dziś jest dzień kiedy mamy umówioną wizytę w banku spermy nie pamiętasz?
- A tak racja
- No już zbieraj się

Godzinę później czekając w poczekalni na swoja kolej
- Denerwujesz się? – zapytała Bones
- Nie, tylko nie codziennie facet musi, no wiesz co zrobić i to do plastikowego pojemnika
- Spokojnie, to nie boli – żartowała Bones
- Wiem, tylko czy to konieczne?
- Tak, dobrze wiesz że to jedyny sposób, mam ci wytłumaczyć jak to działa?
- Nie, nie trzeba wiem, tylko zastanawiam się czy…
- Booth zgodziłeś się, chcesz się teraz wycofać?
- Ja tylko..
- Mr. Booth pańska kolej – powiedziała pielegniarka – proszę za mną, mamy czasopisma i filmy video i dużo czasu, ale nie za dużo inni czekają w kolejce,
- No to powodzenia – powiedziała Bones
- Taa, dzieki – odrzekł Booth i odmaszerował ze skwaszoną miną trzymając w ręce pudełeczko


Bones usiadł spokojnie na sofie i zaczęła przeglądać czasopisma które leżały na stoliku, większość z nich dotyczyła porad jak pielęgnować i wychowywać dziecko, i w tym momencie powróciła do niej myśl która dręczyła ją od dawna; Czy będę dobrą matka? Czy ja się w ogóle do tego nadaje? Pytania te powracały do niej co jakiś czas odkąd zdecydowała się zostać matka. Ale nie było już odwrotu, już za późno żeby się wycofać. Te rozmyślania przerwał widok Bootha zmierzającego w jej kierunku.
- Szybko poszło – powiedziała zdziwiona
- Nie, nie mogłem tego zrobić – odpowiedział Booth podenerwowany
- Przepraszam ale oddał mi Pan puste pudełko – odezwała się stojąca za nimi pielęgniarka
- Tak, wiem, może nam Pani dać chwilę – powiedział Booth przez ramię
- Nie rozumiem – odpowiedziała zdziwiona Bones
- Po prostu nie mogłem tego zrobić
- To się czasami zdarza, z biologicznego punktu widzenia mężczyzna czasami…
- Tu nie chodzi o biologie, z moją biologią jest wszystko w porządku, - zdenerwował się Booth - chodzi o to że to wszystko jest sztuczne, nienaturalne i w ogóle nie czuje się komfortowo…
- Rozumiem, twoja męska duma nie pozwala ci oddać spermy do pudełka, rozumiem, samiec alfa, powinnam to przewidzieć…
- Ja tylko… przepraszam ale nie mogę tego zrobić
- Rozumiem – powiedziała Bones, odwróciła się na pięcie i pomaszerowała w kierunku drzwi.
Booth stał i patrzył jak wychodzi, czuł się dziwnie, czuł że ją zawiódł i zupełnie nie wiedział co ma teraz zrobić.

Bones wróciła do swojego mieszkania, opadła na kanapę zupełnie bez sił. Czuła się rozczarowana i zawiedziona. Może to znak że nie powinnam mieć dziecka – pomyślała. Bzdura nie wierzę w znaki, bo niby od kogo miały by one być? Liczyła na Bootha, a on się wycofał. Wracamy do punktu wyjścia – pomyślała. W tym samym czasie zadzwonił dzwonek do drzwi, leniwie wstała z kanapy i otworzyła. W drzwiach stał Booth.
- Co ty tu robisz?? Śledziłeś mnie?? Ja naprawdę rozumiem…
- Poczekaj, daj mi skończyć, mogę wejść – zapytał
- Nie za bardzo mam ochotę o tym rozmawiać
- Proszę – odpowiedział cicho Booth
- Ok., wejdź
- Dziękuje i przepraszam nie chciałem żeby tak wyszło, ale znasz mnie wiesz że nie mogłem inaczej
- Tak wiem, i setny raz ci powtarzam że rozumiem twoją decyzję, widocznie nie nadaję się na matkę skoro tak się dzieje, najpierw nie mogłam znaleźć dawcy a kiedy zdecydowałam się na ciebie, to ty zmieniłeś zdanie, może to znak ze nie powinnam być matka.
- Hej, od kiedy ty wierzysz w znaki? A poza tym uważam że będziesz cudowna matką. I ja się wcale nie wycofałem.
- Jak to nie?
- Po prostu nie podobał mi się ten pomysł z pudełkiem, ale zgodziłem się zostać ojcem twojego dziecka i słowa dotrzymam, o ile ty nie zmieniłaś zdania.
- Nie rozumiem
- Chodzi mi o to że jest taka stara sprawdzona metoda żeby zajść w ciążę, tradycyjna bym powiedział – powiedział Booth zbliżając się do niej,
- Proponujesz mi sex? – wybuchła zaskoczona i zmieszana,
- Proponuje ci tradycyjne zajście w ciąże, tak mówimy o sexie – żartował, a potem dodał już całkiem poważnie patrząc jej w oczy – Jeśli tylko chcesz, możemy…
- Nie, to bez sensu jesteśmy partnerami, nie możemy… - cofnęła się
- Masz rację to był głupi pomysł, przepraszam że zaproponowałem, nie powinienem – mówił speszony Booth, unikając jej wzroku – Przeprasza – i odwrócił się w kierunku drzwi, chciał jak najszybciej uciec od tej krepującej sytuacji.
- Zaczekaj - złapała go za rękę - to ja przepraszam, za ostro zareagowałam, po prostu mnie zaskoczyłeś – Booth odwrócił się nie wiedząc co się teraz wydarzy, ich wzrok spotkał się, Bones zrobiła krok do tyłu – Chodź – powiedziała dalej trzymając go za rękę. Za nią była sypialnia

 

część 5 – autor pozostawił wyobraźni czytających

 

cześć 6

Następnego dnia w Instytucie, Booth i Bones nie dali po sobie poznać co miedzy nimi zaszło, zachowywali się normalnie, skupiali się na pracy, jedyna różnica jaka pojawiła się w ich relacjach to, to ż byli dla siebie mili, milsi niż zwykle, nie przedrzeźniali się i nie dokuczali sobie, byli uprzejmi i taktowni względem siebie, bo po prostu byli szczęśliwi. Nie widzieli powodu aby wszystkim oznajmiać co się wydarzyło zeszłej nocy. Oboje uznali że tak będzie najlepiej. Skupili się na pracy, a mieli jej jak zwykle dużo. Kolejne morderstwo, niebezpieczne sytuacje, kolejne zagadki do rozwiązania, to wszystko pochłaniało ich bez reszty przez następne 2 tygodnie. Kiedy wreszcie zakończyli kolejna sprawę i jak zwykle relaksowali się w swojej ulubionej knajpce jedząc ulubione danie, Booth niespodziewanie zapytał:
- Czy wiesz już może czy udało się, no wiesz czy…
- Nie, nie wiem, nie miałam czasu pójść do lekarza.
- Aha, więc może pójdziemy razem – zapytał nieśmiało
- Razem? A po co? – zdziwiła się Bones
- Po prostu myślałem… nieważne.
- Co myślałeś? Powiedz.
- Nic, nieważne, ale już późno musze spadać, jutro przyjeżdża Parker na weekend, wiec musze… - powiedział Booth
- Ok., rozumiem, idź – powiedziała Bones
- Może Cię podwieś? – zapytał
- Nie dzięki, wezmę taksówkę, i tak musze jeszcze coś załatwić, no to na razie.
- Do jutra – powiedział Booth i wyszedł z kawiarni
Bones przez chwile zastanawiała się o co mogło chodzić Booth’owi ale szybko o tym zapomniała, rzeczywiście było już późno, wyszła z kawiarni, udała się w kierunku najbliższej apteki, tam kupiła test ciążowy a następnie złapała taksówkę i pojechała do domu.

Następnego dnia w Instytucie Bons jak zwykle zjawiła się punktualnie, sprawdziła pracę swoich asystentów i zespołu a kiedy zorientowała się że nie ma żadnej pilnej pracy poszła do swojego gabinetu. Zwykle o tej porze wpadał do niej Booth mówiąc że trzeba gdzieś pojechać bo znaleźli kolejne ciał, albo po prostu przychodził bo nudził się w swoim gabinecie i jak zwykle dręczył ją sama swoją obecnością. „Ale ja go czasami nie znoszę” – przemknęło jej przez myśl, ale chwile później uśmiechnęła się sama do siebie. Lecz tym razem Booth nie przyszedł. Przez chwile pomyślała że może ma to związek z jego dziwnym zachowaniem wczoraj, ale sama myśl o tym że musi zastanawiać się nad mechanizmem działania jego psychiki przeraziła ją na tyle że postanowiła pójść do niego i zapytać wprost o co chodzi. Miała też niezła wymówkę, w końcu zrobiła sobie test i chciała powiedzieć mu o wyniku. Wstała i poszła do jego gabinetu. Być może zbyt zdecydowanym ruchem otworzyła drzwi jego pokoju, bo gdy tylko Booth ją zobaczył podskoczył jak oparzony i zapytał:
- Stało się cos? Mamy kolejna sprawę?
- Nie, nic nie wiem, a mamy? – zapytała zmieszana
- Ja nic o tym nie wiem, a ty?
- Ja tym bardziej, zawsze dowiaduje się od ciebie.
- Wiec dlaczego wpadasz tu tak gwałtownie?
- Ja gwałtownie, nie, po prostu chciałam z Tobą porozmawiać.
- O czym,
- Zrobiłam sobie test ciążowy.
- I…

 

cześć 7

- Nie jestem w ciąży - powiedziała spokojnie Bones
- Nie? - zapytał cicho Booth
- Nie, przyszłam Ci powiedzieć, uznałam że powinieneś wiedzieć - mówiła cicho i powoli - wiesz chyba musze wracać do laboratorium - zmieszała sie nagle widzac jak Booth do nie podchodzi powoli
- Nie uciekaj - wyszeptał cicho - możemy porozmawiać - zapytał
- Chyba nie ma o czym - powiedziała zmieszana, nie czuła sie komfortowo w tej sytuacji, wrecz przeciwnie nie wiedziała jak ma sie zachowac - nie jestem w ciąży, nic nas nie łączy...
- Naprawde myślisz że nic nas nie łaczy? - zapytał Booth patrząc jej w oczy
- To co sie stało było tylko wyrazem mojej biologicznej potrzeby posiadania potomstwa, nie ma to nic wspólnego z uczuciami - powiedziała unikając jego wzroku
- Biologiczna potrzeba? - powiedział z nuta zawiedzenia w głosie Booth - rozumiem
- Musze wracać do pracy, na razie - Powiedziała Bones i wyszła
Booth jeszcze przez chwile stał zmieszany i nie wiedział co o tym wszystkim myślec. Z jednej strony czuł sie głupio bo w jego głowie pojawiła sie nadzieja, a z drugiej strony czuł sie jak idiota, no bo czego mógł oczekiwać?? Co on sobie myslal?? Znał Bones juz tyle lat powinien przewidziec ze to tylko "biologiczna potrzeba". Usiadł na swoim krześle i marzył tylko o tym by wreszcie skonczyc prace, pojechac do domu i siaść przed TV z zimnym piwem. Jednak nie dane mu było odpocząć, pare minut później wpadł szef z wiadomościa o kolejnych zwlokach ktorymi ma sie zajać wraz z panią antropolog.

Na miejsce pojechali jak zwykle razem, rutynowe czynności podczas których Bones zachowywała sie jak by nigdy nic sie nie stało, wiec on tez starał sie nie dać po sobie poznać ze cały czas myśli o niej i o tym co sie wydarzyło.
- Skończyła - powiedziała Bones - odwieziesz mnie do laboratorium?
- Tak, jedzmy - odrzekł beznamiętanie Booth

W vanie prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiali, kiedy dojechali Bones wyskoczyła z auta, rzuciła krótkie - do jutra - i poszła w strone Instytutu. Booth stał i patrzyła jak odchodzi, nagle poczuł że stracił coś cennego, poczuł pustke, a przeciez było już tak dobrze, miał być tak dobrze.... Nie mógł zapomnieć tamtej cudownej nocy..

 

Część 8

Kilka dni później...
Bones jak zwykle pojawiła się w instytucie punktualnie, od razu wzięła się za prace, aby nie myśleć o ostatnich wydarzeniach. Nie chciała o tym myśleć, miała mętlik w głowie, i to sprawiało ze czuła się jeszcze gorzej. Nigdy przedtem nie czuła się tak niepewnie, dziwnie, i to ja denerwowało. Po prostu pogubiła się w relacjach miedzy nią a Boothem. A najgorsze było to ze nie wiedziała jak sobie z tym poradzić! Bo przecież zawsze gdy miała jakiś psychologiczny problem pytała Booth'a, ale teraz nie mogla tego zrobić i to wprawiało ją w jeszcze większe przygnębienie. Postanowiła wziąć się za pracę aby o tym nie myśleć, ale to okazało się trudniejsze niż zwykle!! „Nie mogę się skupić” – pomyślała z przerażeniem, pierwszy raz w życiu przytrafiło jej się coś takiego! Zwykle ciężko było ją oderwać od pracy i zmusić do zajęcia się czymś innym, a teraz praca kompletnie ja nie interesowała! Odłożyła stos dokumentów który miała przed sobą i schowała ręce w dłoniach – „Co się ze mną dzieje??” pomyślała.
- Hej co jest – nagle wpadła Angele. Bones podskoczyła na swoim krześle jak by wyrwana ze snu.
- Wystraszyłaś mnie – powiedziała.
- Sorry, hej co się dzieje nie wyglądasz za dobrze – powiedziała powoli Angela.
- Nic, po prostu chyba jestem trochę zmęczona.
- Na pewno to tylko to, nic innego Ci nie dolega – wypytywała Angela – przecież widzę że coś Cie meczy.
- Nie, wszystko w porządku – odpowiedziała Bones
- Ok, w takim razie ja spadam do swojej nudnej pracy – powiedziała wychodząc Angela.
- Zaczekaj, Angela nie gniewaj się, po prostu nie mam dziś nastroju na rozmowę.
- W porządku, rozumiem, ale jak by co, to wiesz gdzie mnie możesz znaleźć.
- Dzięki Angela – powiedziała Bones.

W tym samym czasie Booth spóźnia się po raz kolejny do pracy. Wbiega do budynku FBI, potem po schodach, bo winda jak zwykle jest na ostatnim pietrze, i kiedy wreszcie wpada do swojego gabinetu, opada bezwładnie na swój fotel udając ze siedzi na nim już pół godziny.
Sekundę później puka jego szef (Booth zrywa się z fotela) – Agencie Booth to już 9 spóźnienie w tym miesiącu, trzymaj tak dalej a pobijesz nowy rekord i stracisz 20% wypłaty – te ostatnie słowa powiedział powoli i z naciskiem na 20%.
- To już się nigdy nie powtórzy, korki na mieście, to dlatego – tłumaczył się Booth ledwo łapiąc oddech.
- Oczywiście, korki, to zawsze wina korków, może gdybyśmy odebrali Ci służbowy samochód nie spóźniał byś się więcej przez korki, hee co Ty na to? – powiedział ironicznie i wyszedł.
Booth ponownie opadł na fotel, ten dzień nie mógł zacząć się gorzej, spóźnienie, reprymenda od szefa i jeszcze Bones która udaje ze nic miedzy nimi nie zaszło... To wszystko sprawiło ze Booth nie miał ochoty na nic, a zwłaszcza na prace. Pomyslał ze może urlop by był dobrym rozwiązaniem, może Bones i on powinni odpocząć od siebie. Ale dokąd miał by pojechać, nie miał ochoty na żadne wakacje, tak naprawdę nie miał ochoty na nic, ogarnął go jakiś bezsens.
Bones nie chciała z nim rozmawiać, może żałuje tego co zaszło? Może... ale przecież kiedy tamtego wieczoru leżeli wtuleni w siebie, zapytał ją czy nie żałuje.... „Nie żałuje niczego” – tak mu odpowiedziała, pamiętał te słowa dokładnie, jak każdą sekundę kiedy byli tylko dla siebie...

Z tych rozmyślań zarówno Booth’a jak i Bones wyrwał dźwięk przychodzącej wiadomości e-mail. To od Sweets’a który przypominał im o dzisiejszej sesji w jego gabinecie. I oboje dokładnie w tym samym momencie pomyśleli „Tylko tego mi brakowało....”

 

 

10

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin