Paulo Coelho - Być jak płynąca rzeka.pdf

(521 KB) Pobierz
(13810 \227 Notatnik)
13810
Być jak płynąca rzeka
Paulo Coelho
Być jak płynąca rzeka
Myśli i impresje 19982005
Z portugalskiego przełoŜyła Zofia StanisiawskaKocińska
Tytuł oryginału SER COMO O RIO QUE FLUL.
Redaktor prowadzący ElŜbieta Kobusińska
Redakcja merytoryczna Maria Radzimińska
Redakcja techniczna Lidia Lamparska
Korekta
Marianna Filipkowska Jolanta Rososińska
Copyright © 2006 by Paulo Coelho This edition was published by arrangements with Sant Jordi Asociados,
Barcelona, Spain
Ali rights reserved
www.paulocoelho.com
Copyright © for the Polish translation
by Bertelsmann Media sp. z o.o., Warszawa 2006
Być jak płynąca rzeka
Milcząc w środku nocy
Bez strachu przed jej mrokiem
Gdy na niebie gwiazdy być ich odbiciem
Kiedy niebo zaciąŜy chmurami
A chmury jak rzeka wodą się staną
Być ich odbiciem beztroskim
W spokojnych głębinach
Manoel Bandeira
Świat KsiąŜki
Warszawa 2006
Bertelsmann Media sp. z o.o.
ul. Rosoła 10, 02786 Warszawa
Skład i łamanie Joanna Duchnowska
Druk i oprawa GGP Media GmbH, Póssneck
ISBN 8324700854 Nr 5371
Wstęp
Kiedy miałem piętnaście lat, powiedziałem matce:
Odkryłem swoje powołanie. Chcę być pisarzem.
Synu odparła ze smutkiem matka twój ojciec został inŜynierem. Jest człowiekiem myślącym logicznie,
rozsądnym, praktycznie patrzy na świat. Wiesz, czym się zajmuje pisarz?
Pisze ksiąŜki.
Twój wujek Haroldo jest lekarzem i teŜ pisze ksiąŜki, a kilka nawet wydał. Zostań inŜynierem, a w wolnych
chwilach pisz ksiąŜki.
Nie, mamo. Ja chcę być tylko pisarzem, a nie inŜynierem piszącym ksiąŜki.
A czy ty w ogóle znasz jakiegoś pisarza? Widziałeś kiedyś pisarza?
Nie widziałem. Jedynie na zdjęciach.
7
No to jak chcesz zostać pisarzem, skoro nie wiesz, co to znaczy?
Aby odpowiedzieć matce, postanowiłem zrobić dokładny wywiad. Oto co na początku lat sześćdziesiątych
odkryłem na temat zawodu pisarza:
Pisarz zawsze nosi okulary i niezbyt dokładnie się czesze. Połowę czasu spędza obraŜony na świat, drugą
połowę w depresji. Mieszka w barach, dyskutując z innymi rozczochranymi pisarzami okularnikami. Mówi
pokrętnie. Ma niesamowite pomysły na swoją kolejną powieść i nienawidzi tej, którą właśnie wydał.
Pisarz ma potrzebę ba, wręcz obowiązek być niezrozumianym przez swoje pokolenie, inaczej nigdy nie
zostanie uznany za geniusza. Dlatego jest przekonany, Ŝe urodził się w czasach powszechnej miernoty. Bez
Strona 1
13810
końca zmienia i poprawia kaŜde napisane przez siebie zdanie. Słownictwo przeciętnego człowieka obejmuje
trzy tysiące słów, ale prawdziwy pisarz ich nie uŜywa, poniewaŜ w słowniku jest jeszcze 189 tysięcy haseł, a
on nie jest człowiekiem zwyczajnym.
Tylko koledzy po piórze rozumieją, co pisarz chciał powiedzieć. Jednak on nienawidzi ich w duchu, poniewaŜ
chcą zająć to samo wolne miejsce, które historia literatury, idąc przez wieki, zostawia właśnie jemu.
Pisarz rozumie tematy, których same nazwy budzą lęk: semiotyka, epistemologia, neokonkretyzm.
8
Gdy pisarz chce kogoś zaskoczyć, mówi na przykład: „Einstein był kretynem" albo „Tołstoj to burŜuazyjny
pajac". Wszyscy są oburzeni, ale powtarzają, Ŝe teoria względności jest chybiona, a Tołstoj bronił rosyjskiej
arystokracji.
Pisarz, chcąc uwieść kobietę, mówi: „Jestem pisarzem" i gryzmoli na serwetce wiersz to zawsze działa.
Będąc wielkim erudytą, pisarz zawsze znajdzie pracę jako krytyk literacki. Jest to jedyna chwila, gdy okazuje
dobroduszność, pisząc o ksiąŜkach swych kolegów. Krytyka w połowie składa się z cytatów zaczerpniętych z
obcych autorów, w połowie zaś z analiz tekstu, zawierających takie sformułowania, jak: „konstrukcja
epistemologiczna" lub „wizja wpisująca się w główny wątek". Gdy ktoś to czyta, myśli: „Ale mądry facet", po
czym rezygnuje z kupienia ksiąŜki, gdyŜ nie ma pojęcia, jak ją czytać, gdy natknie się na „konstrukcję
epistemologiczna".
Pisarz, zagadnięty, co obecnie czyta, zwykle cytuje ksiąŜkę, o której nikt nie słyszał.
Istnieje tylko jeden utwór, który budzi zgodny podziw pisarza i jego kolegów: Ulisses Jamesa Joyce'a. Pisarz
nigdy nie mówi o tej powieści źle, ale gdy go zapytać, o czym jest, nie potrafi jasno odpowiedzieć, co budzi
podejrzenia, Ŝe moŜe jej nie czytał. To bardzo dziwne, Ŝe Ulisses nie doczekał się wznowienia, skoro wszyscy
pisarze uwaŜają go za arcydzieło. MoŜe przyczyną jest głupota wydaw
9
ców, którym koło nosa przechodzi okazja zbicia fortuny na ksiąŜce przez wszystkich znanej i lubianej.
Uzbrojony w powyŜszą wiedzę, wróciłem do matki i dokładnie wytłumaczyłem jej, kim jest pisarz. Była trochę
zdziwiona.
Łatwiej być inŜynierem skwitowała. Poza tym nie nosisz okularów.
Za to chodziłem rozczochrany, z paczką gauloises'ów w kieszeni i tekstem sztuki pod pachą (nosiła tytuł
Limites da Resistencja*, którą ku mojej radości pewien krytyk uznał za „najbardziej zwariowany spektakl").
Studiowałem Hegla i mimo wszystko byłem zdecydowany przeczytać Ulissesa. AŜ pewnego dnia zjawił się u
mnie muzyk rockowy, poprosił, abym napisał słowa do jego piosenek, czym wybił mi z głowy poszukiwanie
drogi do wieczności i sprawił, Ŝe wróciłem na ścieŜkę zwykłych ludzi.
Później dzięki temu zjeździłem pół świata, zmieniając kraje częściej niŜ buty, jak mawiał Bertolt Brecht. Na
kolejnych stronach znajdują się wspomnienia przeŜytych chwil, historie, które mi opowiedziano, refleksje
towarzyszące kolejnym etapom mojej Ŝyciowej wędrówki.
Zamieszczone tutaj teksty ukazały się w prasie na całym świecie, a teraz zostały specjalnie zebrane na prośbę
czytelników.
Autor
1 Granice oporu (przyp. red.).
Dzień w wiatraku
10
Moje Ŝycie w tej chwili przypomina symfonię składającą się z trzech części o odmiennym tempie: „duŜo ludzi",
„mało ludzi" i „brak ludzi". KaŜda z nich trwa mniej więcej cztery miesiące w roku, często przeplatając się ze
sobą w ciągu jednego miesiąca, ale nigdy nie mieszając.
„DuŜo ludzi" to czas spotkań z publicznością, wydawcami, dziennikarzami. „Mało ludzi" zaczyna się, gdy
wyjeŜdŜam do Brazylii, spotykam się ze starymi przyjaciółmi, spaceruję po Copacabanie, idę na przyjęcie, a
najczęściej siedzę w domu.
Dzisiaj jednak chciałbym skupić się na części „brak ludzi". Nad pirenejską wioską liczącą dwustu
mieszkańców, której nazwę wolałbym przemilczeć, zapada właśnie zmierzch. Niedawno kupiłem tu stary
wiatrak przerobiony na dom. Codziennie rano
11
budzę się z pianiem kogutów, piję kawę i wychodzę na spacer pośród krów i baranów, pól kukurydzy i łanów
zboŜa. Podziwiam góry i w odróŜnieniu od tempa „duŜo ludzi" zupełnie nie myślę o tym, kim jestem. Nie
mam pytań, więc nie szukam odpowiedzi, Ŝyję wyłącznie chwilą obecną, przypominam sobie o istnieniu
Strona 2
13810
czterech pór roku (wiem, Ŝe wydaje się to oczywiste, ale czasem o tym zapominamy) i zmieniam się jak ten
pejzaŜ wokół mnie.
W takiej chwili nie obchodzi mnie, co dzieje się w Iraku czy Afganistanie. Jak dla kaŜdego, kto Ŝyje w głębi
kraju, najwaŜniejsze są dla mnie informacje o pogodzie. Wszyscy mieszkańcy tej mieściny wiedzą, kiedy
będzie padać, zrobi się zimno lub zacznie wiać, poniewaŜ dotyczy to bezpośrednio ich Ŝycia, planów, zbiorów.
Widzę rolnika orzącego pole, mówimy sobie „dzień dobry", wymieniamy uwagi na temat prognozy pogody,
po czym kaŜdy wraca do swych zajęć, on do swego pola, ja do długiego spaceru.
Wracam, sprawdzam pocztę, w skrzynce znajduję lokalny dziennik. W sąsiedniej wiosce będzie bal; w barze
duŜego, czterdziestotysięcznego miasta Tarbes odbędzie się konferencja; w nocy ktoś podpalił śmietnik i
wezwano straŜaków. Tematem elektryzującym okolicznych mieszkańców jest informacja o przyłapaniu grupy
ludzi na wycinaniu platanów rosnących wzdłuŜ wiejskiej drogi. Podobno spowodowały śmierć motocyklisty.
Artykuł zaj
12
muje całą stronę i składa się z wywiadów przeprowadzonych w ciągu kilku dni na temat „tajemniczej szajki",
która chcąc „pomścić" śmierć chłopaka, niszczyła drzewa.
Kładę się nad brzegiem strumyka przepływającego obok wiatraka. Spoglądam na bezchmurne niebo. W samej
Francji upalne lato kosztowało Ŝycie pięciu tysięcy osób. Wstaję i idę poćwiczyć kyudo, rodzaj medytacji z
łukiem i strzałą, co zajmuje mi ponad godzinę dziennie. ZbliŜa się pora obiadu, przygotowuję więc skromny
posiłek i nagle mój wzrok pada na dziwny przedmiot ukryty w zakamarkach starej budowli. Ma monitor i
klawiaturę, jest podłączony do sieci co za cudowna rzecz łączem o ogromnej szybkości, zwanym DSLem.
Wiem, Ŝe z chwilą gdy nacisnę guzik, świat stanie przede mną otworem.
Opieram się, jak tylko mogę, ale wreszcie' przychodzi chwila, gdy mój palec naciska klawisz z komendą
„połącz" i znów mam kontakt ze światem, z brazylijskimi gazetami, ksiąŜkami, z wiadomościami z Iraku,
Afganistanu. Są prośby o wywiady, których mam udzielić, zawiadomienie, Ŝe jutro pocztą przyjdzie bilet
lotniczy. Jedne decyzje moŜna odłoŜyć, inne trzeba podjąć natychmiast.
Pracuję o róŜnych porach, gdyŜ taki wybrałem zawód, taka jest moja osobista historia, bo wojownik światła
wie, jakie ma powinności i zobowiązania. Jednak w symfonicznej części „brak ludzi"
13
wszystko, co pojawia się na monitorze komputera, zdaje się dalekie, tak jak wiatrak staje się snem, gdy
wpadam w rytm „duŜo" lub „mało" ludzi.
Zachodzi słońce, komputer wyłączony, świat na powrót skurczył się do pól, zapachu ziół, ryczenia krów,
głosu pastucha zapędzającego owce do obory obok wiatraka.
Zastanawiam się, jak to się dzieje, Ŝe w ciągu jednego dnia mogę znaleźć się w dwóch tak odmiennych
światach. Nie znam odpowiedzi, ale wiem, Ŝe sprawia mi to radość i odczuwam przyjemność, pisząc te słowa.
Człowiek, który wierzył w swoje sny
Urodziłem się w szpitalu św. Józefa w Rio de Janeiro. Poród był skomplikowany i moja matka oddała mnie
pod opiekę temu świętemu, by mnie wspierał. Józef stał się dla mnie stałym punktem odniesienia, a od 1987
roku, od czasu mojej pielgrzymki do Santiago de Compostella, co roku 19 marca wyprawiam przyjęcie na jego
cześć. Zapraszam przyjaciół, ludzi pracowitych i uczciwych, i przed kolacją wspólnie modlimy się za
wszystkich, którzy starają się godnie wykonywać swoją pracę. TakŜe za bezrobotnych, pozbawionych
perspektyw na przyszłość.
W kilku słowach poprzedzających modlitwę zwykle przypominam o tym, Ŝe słowo „sen" pojawia się w
Nowym Testamencie pięć razy, z czego cztery w odniesieniu do Józefa cieśli. Za kaŜdym razem anioł
przekonuje go, by zrobił coś zupełnie innego niŜ to, co zamierzał.
15
Anioł nakłania go, by nie opuszczał Ŝony, która jest w ciąŜy. Mógł przecieŜ powiedzieć: „Co sobie pomyślą
sąsiedzi?". Jednak Józef wraca do domu, dając wiarę słowu objawionemu.
Anioł wysyła go do Egiptu. Mógł odpowiedzieć: „AleŜ ja tu pracuję, jestem cieślą, mam stałą klientelę, nie
mogę wszystkiego tak po prostu zostawić". Jednak pakuje rzeczy i wyjeŜdŜa w nieznane.
Anioł prosi go, by wrócił z Egiptu. Józef mógł znów pomyśleć: „Czy muszę zrobić to właśnie teraz, kiedy
udało mi się uporządkować moje Ŝycie i mam na utrzymaniu rodzinę?".
Na przekór zdrowemu rozsądkowi Józef robi to, co mu się śniło. Wie, Ŝe musi wypełnić zadanie, które stoi
przed kaŜdym człowiekiem na ziemi musi utrzymać rodzinę. Podobnie jak miliony anonimowych Józefów
stara się sprostać tej roli, nawet jeśli kaŜe mu się robić rzeczy, których nie pojmuje.
Strona 3
13810
Później zarówno jego Ŝona, jak i syn staną się wielkimi symbolami chrześcijaństwa. Robotnika, trzeci filar
rodziny, przypomina się w boŜonarodzeniowych szopkach. Pamiętają o nim takŜe ludzie otaczający go
specjalną czcią, tacy jak ja czy Leonardo Boff, autor ksiąŜki o cieśli, do której napisałem wstęp.
PoniŜej przytaczam fragment tekstu autorstwa Carlosa Heitora Cony'ego (mam nadzieję, Ŝe to rzeczywiście
jego tekst, poniewaŜ znalazłem go w Internecie!):
16
„Nagle wszyscy się dziwią, Ŝe choć jako agnostyk nie akceptuję idei Boga w znaczeniu filozoficznym,
moralnym czy religijnym, to uznaję niektórych świętych z naszego ludowego kalendarza. Bóg jest pojęciem,
bytem zbyt odległym, zarówno ze względu na moje moŜliwości, jak i potrzeby. Natomiast święci mają swój
ziemski wymiar, ulepieni byli z tej samej gliny co ja i naleŜy im się coś więcej niŜ podziw.
Jednym z nich jest święty Józef. Ewangelia nie przytacza ani jednego słowa, które by wypowiedział, ale są
gesty i wyraźne określenie: vir iustus, mąŜ sprawiedliwy. PoniewaŜ słowa te dotyczyły cieśli, a nie sędziego,
moŜna wnioskować, Ŝe Józef był przede wszystkim dobrym człowiekiem. Był dobrym cieślą, dobrym męŜem i
dobrym ojcem dla chłopca, który w przyszłości podzielił historię świata".
To piękne słowa Cony'ego. Często czytam brednie w rodzaju: „Jezus udał się do Indii, by pobierać nauki od
mistrzów w Himalajach". Myślę, Ŝe kaŜdy człowiek moŜe uświęcić zadanie, jakie mu powierza Ŝycie. Jezus
uczył się od Józefa, człowieka sprawiedliwego, który pokazywał mu, jak się robi stoły, krzesła, łóŜka.
Często wyobraŜam sobie, Ŝe stół, przy którym Jezus przemienił chleb i wino, był dziełem Józefa,
anonimowego stolarza, który w pocie czoła zarabiał na Ŝycie i dzięki niemu mogły objawić się wszystkie te
cuda.
17
Zło chce, by powstało dobro
Irański poeta Rumi opowiedział mi o Muawii, pierwszym kalifie z dynastii Omajjadów. Kiedy pewnego dnia
spał w swoim pałacu, obudził go nieznajomy.
Ktoś ty? spytał kalif.
Lucyfer padła odpowiedź.
Czego chcesz?
JuŜ czas na modlitwę, a ty jeszcze śpisz. Muawija był zaskoczony. KsiąŜę ciemności, ten,
który czyha na dusze ludzi małej wiary, przypomina mu o religijnych powinnościach? Lucyfer wyjaśnił:
Wiesz, Ŝe zostałem stworzony jako anioł światła. Wiele w Ŝyciu przeszedłem, ale nie potrafię zapomnieć o
moim pochodzeniu. Człowiek moŜe po
18
jechać nawet do Rzymu albo do Jerozolimy, ale zawsze zabiera w sercu to, co w jego ojczyźnie było najlepsze.
Ze mną jest tak samo. Nadal kocham Stwórcę za to, Ŝe mnie karmił za młodu i nauczył czynić dobro. Kiedy
zbuntowałem się przeciw Niemu, zrobiłem to nie dlatego, Ŝe Go nie kochałem, przeciwnie, kochałem Go tak
bardzo, Ŝe stałem się zazdrosny, gdy stworzył Adama. Wyzwałem Pana na pojedynek i to był mój koniec.
Jednak mimo wszystko nadal pamiętam o łaskach, których dostąpiłem. MoŜe wrócę do raju, jeśli zrobię coś
dobrego. Muawija odpowiedział:
Trudno mi uwierzyć w twoje słowa. Jesteś odpowiedzialny za zniszczenia i śmierć wielu ludzi na ziemi.
Uwierz mi nalegał Lucyfer. Tylko Bóg moŜe tworzyć i niszczyć, gdyŜ jest wszechwładny. To On, tworząc
człowieka, dał mu takie uczucia, jak poŜądanie, Ŝądza zemsty, współczucie i strach. Dlatego gdy widzisz
wokół zło, nie obwiniaj mnie, gdyŜ ja jestem tylko odbiciem tych nieszczęść.
Muawija zaczął się Ŝarliwie modlić, by Bóg go oświecił. Całą noc przesiedział, rozmawiając i spierając się z
Lucyferem, i mimo błyskotliwych argumentów nie dawał się przekonać.
Gdy zaczęło świtać, Lucyfer wreszcie dał za wygraną i wyjaśnił:
Dobrze, masz rację. Kiedy po południu przyszedłem, Ŝeby cię zbudzić, abyś nie przegapił pory
19
modlitwy, wcale nie zaleŜało mi, Ŝebyś zbliŜył się do boskiego światła. Wiedziałem, Ŝe jeŜeli nie zmówisz
modlitwy, ogarnie cię wielki smutek i przez następne dni będziesz modlił się ze zdwojoną Ŝarliwością,
prosząc, by Bóg wybaczył ci niedopełnienie obowiązków. A w oczach Boga kaŜda modlitwa pełna miłości i
skruchy jest warta tyle, co dwieście wyklepanych bezmyślnie pacierzy. Dzięki temu dostępujesz oczyszczenia i
natchnienia, Bóg kocha cię jeszcze bardziej, a ja oddalam się od twojej duszy.
Lucyfer zniknął i pojawił się świetlisty anioł.
Strona 4
13810
Nie zapomnij dzisiejszej lekcji zwrócił się do Muawii. Czasem zło przychodzi pod maską dobra, lecz jego
prawdziwym celem jest szerzenie zniszczenia.
Tego dnia i przez wiele następnych Muawija modlił się z pokorą, Ŝarliwością i wiarą. Bóg po stokroć
wysłuchał jego próśb.
Gotowy do boju, choć pełen wątpliwości
Mam na sobie dziwny zielony strój z mnóstwem zamków błyskawicznych, uszyty z grubego materiału, a na
dłoniach rękawice ochronne. Trzymam narzędzie przypominające włócznię, prawie tak duŜe jak ja, z jednej
strony zakończone trójzębem, z drugiej płaskim ostrzem.
Przede mną to, co za chwilę stanie się celem ataku ogród.
Posługując się narzędziem, oczyszczam trawnik z chwastów. Robię to bardzo uwaŜnie, wiedząc, Ŝe roślina
wyrwana z ziemi zwiędnie w przeciągu dwóch dni.
Nagle przychodzi mi do głowy pytanie: czy dobrze robię?
Chwastem nazywam to, co w rzeczywistości jest
21
modlitwy, wcale nie zaleŜało mi, Ŝebyś zbliŜył się do boskiego światła. Wiedziałem, Ŝe jeŜeli nie zmówisz
modlitwy, ogarnie cię wielki smutek i przez następne dni będziesz modlił się ze zdwojoną Ŝarliwością,
prosząc, by Bóg wybaczył ci niedopełnienie obowiązków. A w oczach Boga kaŜda modlitwa pełna miłości i
skruchy jest warta tyle, co dwieście wyklepanych bezmyślnie pacierzy. Dzięki temu dostępujesz oczyszczenia i
natchnienia, Bóg kocha cię jeszcze bardziej, a ja oddalam się od twojej duszy.
Lucyfer zniknął i pojawił się świetlisty anioł.
Nie zapomnij dzisiejszej lekcji zwrócił się do Muawii. Czasem zło przychodzi pod maską dobra, lecz jego
prawdziwym celem jest szerzenie zniszczenia.
Tego dnia i przez wiele następnych Muawija modlił się z pokorą, Ŝarliwością i wiarą. Bóg po stokroć
wysłuchał jego próśb.
Gotowy do boju, choć pełen wątpliwości
Mam na sobie dziwny zielony strój z mnóstwem zamków błyskawicznych, uszyty z grubego materiału, a na
dłoniach rękawice ochronne. Trzymam narzędzie przypominające włócznię, prawie tak duŜe jak ja, z jednej
strony zakończone trójzębem, z drugiej płaskim ostrzem.
Przede mną to, co za chwilę stanie się celem ataku ogród.
Posługując się narzędziem, oczyszczam trawnik z chwastów. Robię to bardzo uwaŜnie, wiedząc, Ŝe roślina
wyrwana z ziemi zwiędnie w przeciągu dwóch dni.
Nagle przychodzi mi do głowy pytanie: czy dobrze robię?
Chwastem nazywam to, co w rzeczywistości jest
21
walczącym o przetrwanie gatunkiem, który powstał miliony lat temu i ewoluował w przyrodzie. Dzięki
niezliczonym owadom zapylony kwiat wydał nasiona, które wiatr rozwiał po okolicy. 1 tak, roślina zasiana
nie w jednym, lecz w wielu miejscach, ma większe szansę przetrwać do następnej wiosny. Gdyby wyrosła
tylko w jednym miejscu, mogłyby ją zniszczyć roślinoŜerne zwierzęta, woda, ogień albo
susza.
Teraz cały ten wysiłek, by przetrwać, idzie na marne w zetknięciu z narzędziem, bezlitośnie wyrywającym ją z
ziemi. Dlaczego to robię?
Ktoś stworzył ten ogród. Nie wiem kto, poniewaŜ kiedy kupowałem dom, ogród juŜ istniał, wtopiony w
górski pejzaŜ, z okalającymi go drzewami. Jednak z pewnością ktoś długo nad nim pracował, sadząc rośliny
według planu i z namysłem (jest nawet alejka wysadzana krzewami, prowadząca do szopy, gdzie trzymamy
drewno na opał), pielęgnując je przez kolejne zimy i wiosny. Kiedy przekazywano mi stary wiatrak gdzie
spędzam kilka miesięcy w roku trawnik był w idealnym stanie. Teraz moim zadaniem jest kontynuować
pracę, choć pozostaje filozoficzne pytanie: czy powinienem uszanować wkład autora, czyli ogrodnika, czy teŜ
zaakceptować instynkt przetrwania, którym natura obdarzyła roślinę nazywaną przez nas chwastem?
Wyrywam niechciane rośliny, rzucam na stos,
22
który potem podpalę. MoŜe zbyt długo zastanawiam się nad sprawami, które nie mają wiele wspólnego z
myśleniem, raczej z działaniem. Z drugiej strony, kaŜdy ludzki czyn jest waŜny, pociąga za sobą jakieś
konsekwencje, i to właśnie skłania mnie do zastanawiania się nad tym, co robię.
Strona 5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin