Legalna.doc

(58 KB) Pobierz
Legalna, liberalna lichwa

Legalna, liberalna lichwa

Gospodarka na złej liberalnej drodze

Kościół katolicki od czasów starożytnych piętnował czerpanie zysku czy oprocentowania z pożyczek udzielanych (zazwyczaj w naturze) dla zaspokojenia własnych potrzeb pożyczkobiorcy. Dopuszczał natomiast umiarkowany procent z kredytu udzielonego z osobistych oszczędności na dochodową działalność produkcyjną czy handlową (jako uzasadniony udział w ryzyku i zysku z tej działalności). Czerpanie nieuzasadnionego i nadmiernego oprocentowania nazywane jest lichwą i zostało potępione. Nowsze stanowisko Kościoła określił Papież Benedykt XIV w encyklice "Vix pervenit" (1745) oraz Święte Oficjum w latach 1830-1836.

 

Dzisiejszy liberalizm jest bardzo daleki od przestrzegania tych zasad i stosuje lichwę systemowo i kompleksowo, na wiele sposobów. Wskażemy główne z nich.

1. System bankowy udziela kredytów (pożyczek) na kwoty parokrotnie większe, aniżeli posiadane przez niego realne wartości kapitałowe, na które składa się własny kapitał banku oraz lokaty klientów i ich realne walory[1]. Wymaga więc realnego zwrotu wraz z oprocentowaniem tego, czego w całości realnie nie posiadał, nie pożyczył i czego nikt wcześniej nie zaoszczędził.

2. System bankowy udziela kredytów na sztucznie wywindowane, bardzo wysokie stopy procentowe. Obecnie wynoszą one w Polsce:

- przy kredytach hipotecznych i innych dobrze zabezpieczonych: 7 do 12 proc. rocznie,

- przy kredytach inwestycyjnych na działalność gospodarczą: 12 do 15 proc. rocznie,

- przy kredytach specjalnych: - do 30 proc. rocznie.

Tymczasem wysokość stopy procentowej od realnego kredytu - uzasadnioną obecną minimalną inflacją oraz realną stopą ogólnego wzrostu gospodarczego, przy małym ryzyku i dobrych zabezpieczeniach - można szacować na 2 do 4 proc. rocznie. Natomiast przykładowo obecnie średnio uposażony pracownik zaciąga w banku 20-letni kredyt hipoteczny na zakup nowego mieszkania, przy stopie oprocentowania 8 proc. rocznie. W ciągu 20 lat spłaca ten kredyt wraz z oprocentowaniem, zwracając w sumie do banku dwukrotnie więcej niż formalnie pożyczył. (Ponieważ na początek nie stać go było na pokrycie wartości mieszkania, to na koniec musi zwrócić bankowi ze swych oszczędności równowartość dwóch mieszkań).

3. System bankowo-kredytowy transferuje część zysków czerpanych od zadłużonej większości społeczeństwa, o niższej i średniej zamożności, do najbogatszej, niewielkiej części społeczeństwa, posiadającej znaczne lokaty. Na przykład w RFN 80 proc. społeczeństwa spłaca w bankach więcej odsetek za kredyty, aniżeli otrzymuje za swoje lokaty, za to 10 proc. najbogatszych uzyskuje z lokat o połowę więcej niż spłaca za kredyty.

4. Znacznie zawyżone bankowe stopy procentowe prowadzą, w stosowanych formułach wyceny istniejącego majątku trwałego (gruntów, zabudowań i zagospodarowania), do poważnego zaniżania jego wartości i taniego wykupywania tego majątku przez bogatych od biednych. Spotyka się parokrotne zaniżanie wartości nabywanego majątku trwałego.

5. Obecnie większość działalności gospodarczej finansowana jest z kredytu. Jego oprocentowanie wliczane jest w koszty produkcji i w ceny. Podobnie ustalana jest minimalna stopa zysku netto od kapitału własnego przedsiębiorcy. W ten sposób każdy nabywca opłaca pośrednio w cenach zawyżony zysk procentowy na rzecz kredytodawcy i przedsiębiorcy. Udział kosztu odsetek wynosi według przykładowych danych niemieckich: 12 proc. w opłatach za wywóz śmieci, ponad 30 proc. w opłatach za wodę pitną, ponad 40 proc. w opłatach za kanalizację i około 45 proc. czynszu w budownictwie komunalnym[2].

6. Wiele państw - tak biednych, jak i najbogatszych - zostało przez system bankowo-kredytowy wprowadzonych w wielkie zadłużenie publiczne i tzw. pętlę pożyczkową. Aby spłacić wcześniejsze zadłużenie i bieżące procenty, zaciągają dalsze pożyczki. Z tego powodu zadłużenie stale rośnie i rosną bieżące koszty obsługi długu, czyli transfery pieniędzy publicznych z podatków obywateli do prywatnej kieszeni kapitalistów bankowych. W sumarycznych kosztach związanych z zadłużeniem odsetki kapitałowe stanowią często ponad 75 proc. Obsługa zadłużenia publicznego pochłania do kilkunastu procent dochodów budżetowych. Wcześniej już podaliśmy, że w obecnych polskich warunkach obciążenie to - w przeliczeniu na średnią rodzinę - wynosi około 3 tys. zł rocznie.

Zarysowany powyżej mechanizm wyjaśnia w przybliżeniu, jak działa współczesna, liberalna lichwa. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, na ile sposobów i w jakiej wysokości opłaca kapitalistom lichwiarskie, nieuzasadnione procenty i na jaką skalę następuje systemowy drenaż biednych przez bogatych.

 

Wady liberalnego systemu gospodarczego

Wszechstronny i katastrofalny rozmiar skutków gospodarki neoliberalnej zarówno w Polsce, jak i na całym świecie przeczy powierzchownemu poglądowi, że wystarczy zwalczyć zdradę, przestępstwa gospodarcze i obce mafie, aby uczynić gospodarkę narodową sprawną i sprawiedliwą. Przedstawione powyżej złe skutki liberalizmu wskazują, że również usankcjonowany prawnie system liberalny jest błędny i zły sam w sobie.

Po pierwsze, liberalizm uznaje maksymalizację wartości materialnych za jedyne i najwyższe dobro człowieka i społeczeństw. Pomijając nawet perspektywę nadprzyrodzoną, myli on środki materialne z ich celem, jakim jest podnoszenie i wzbogacanie jakości życia każdego człowieka. A o tej jakości w znacznym stopniu decydują także inne, niematerialne aspekty życia (np. sprawiedliwość, przyjaźń, bezpieczeństwo, ojczyzna i inne) często niszczone przez praktykę liberalną.

Po drugie, liberalizm lekceważy i częściowo zrywa istniejące wzajemne powiązania gospodarcze i społeczne między podmiotami i nie uwzględnia istotnego wpływu zachowań jednych na drugich. Nie bierze pod uwagę sieci sprzężeń zwrotnych, decydujących o dynamice gospodarki. Jego sposób postrzegania i oceny zjawisk jest więc abstrakcyjny i nierealny.

Po trzecie, liberalizm całkowicie odrywa wartość i funkcje pieniądza oraz operacje finansowe od obsługi realnej działalności gospodarczej. Przypisuje też sztucznie samemu pieniądzowi i jego substytutom absolutne prawo oprocentowania wartości (błędnie zakłada produktywność samego pieniądza).

Po czwarte, liberalizm pozwala bankom i kapitalistom na czerpanie nieuzasadnionych korzyści majątkowych za pośrednictwem systemu pożyczkowo-kredytowego i mechanizmu wyzysku biednych przez bogatych.

Po piąte, liberalizm niszczy konieczną równowagę rozwojową pomiędzy ilością i wartością produkowanych towarów a siłą nabywczą ich użytkowników. Z jednej strony dąży do stałego wzrostu wytwórczości, ale z drugiej strony, podnosząc wydajność oraz zmniejszając zatrudnienie i płace, zmniejsza realny popyt ludności. Także dążąc do obniżenia podatków i innych obciążeń publicznych, zmniejsza realny popyt sfery budżetowej.

Po szóste, liberalizm, dążąc do złagodzenia wskazanego powyżej napięcia oraz broniąc własną gospodarkę przed groźną konkurencją krajów trzecich, w praktyce wprowadza liczne administracyjne regulacje i ograniczenia produkcyjne oraz bariery importowo-eksportowe. Do tego dochodzą porozumienia wielkich korporacji i rozwój ponadnarodowych monopoli. Tak więc przecząc sam sobie, ogranicza wolność gospodarczą oraz reglamentuje przepływ towarów, pracowników i kapitału. Najlepszym przykładem jest tu system zakazowo-rozdzielczy Unii Europejskiej

Po siódme, liberalizm propaguje egoistyczną wolność; własną, indywidualną, bez oglądania się na wolność innych podmiotów gospodarczych, rzesz społecznych i całego państwa. Narzucana społeczeństwu dominacja wartości materialnych wraz z liberalnym egoizmem rozprzestrzenia się poza gospodarkę, wkraczając we wszelkie dziedziny życia: do rodzin, szkół, urzędów, prawa i polityki. Szczególnie zadomowiła się w prasie, radiu i telewizji, zatruwając świadomość całych społeczeństw. Sprzyja demoralizacji, rozwojowi przestępczości i ogólnemu zdziczeniu cywilizacyjnemu.

Neoliberalizm ekonomiczny stanowi najbardziej agresywną i wyrafinowaną, zorganizowaną systemowo i kompleksowo zabezpieczoną formę kapitalizmu kosmopolitycznego i imperialnego. Takiej formy gospodarki nie można akceptować jako normalnej, naturalnej i godziwej z żadnego punktu widzenia. Szeroką, ostrą krytykę gospodarki neoliberalnej przedstawił m.in. J. Stiglitz, znany noblista z dziedziny ekonomii[3], oraz prof. T. Kowalik[4].

Rozwój egoizmu, bezlitosny wyzysk i ucisk biednych przez bogatych, krzywdzące stosunki społeczne i międzynarodowe były wielokrotnie piętnowane i potępiane przez Kościół katolicki, co przypomniał m.in. ks. prof. Czesław Bartnik[5]. Panujące niesprawiedliwe stosunki gospodarcze i społeczne zostały szczególnie wyraźnie i krytycznie ocenione w encyklikach papieskich: "Populorum progressio" Pawła VI (1967) i "Centesimus annus" Jana Pawła II (1991).

Słusznie podkreślił ks. prof. Bartnik: "pomiędzy liberalizmem a katolicyzmem rozciąga się w zasadzie przepaść, mimo pewnych zbieżności peryferyjnych (...) Jeśli ktoś jest katolikiem w pełnym znaczeniu, tzn. nie tylko ochrzczonym, to nie może być jednocześnie liberałem w pełnym znaczeniu, ponieważ obie te doktryny się wykluczają". Zostało to także pięknie i plastycznie przedstawione w książce J.A. Rossakiewicza[6]. Tak więc nie wolno oszukiwać siebie i innych, szczególnie nie powinni robić tego katoliccy politycy i działacze. Nie można służyć jednocześnie Bogu i mamonie.

Zło systemowe liberalizmu, niestety, nie jest szerzej uświadomione i znane w społeczeństwie doświadczanym jego złymi skutkami. Nie jest ono dostatecznie uwypuklane w wykładach ekonomii ani nawet w wykładach katolickiej nauki społecznej. Wielu ludziom podobają się proste hasła i rozwiązania propagowane przez liberałów, a nawet gotowi są je realizować. Nie zdają sobie sprawy, do jakich krzywd to prowadzi i w jakiej pozostaje sprzeczności z wiarą katolicką, do której się przyznają.

W tej sytuacji katolicy są szczególnie powołani do:

1. Szerzenia wiedzy i świadomości zła realizowanego przez liberalny i neoliberalny system ekonomiczny i polityczny.

2. Opracowania i popularyzowania koncepcji i programów przebudowy takich złych systemów.

3. Przeciwstawiania się złym systemom oraz do planowego działania dla ich racjonalnej przebudowy.

 

Czyżby nadal na złej drodze ?

Przypomniane powyżej katastrofalne skutki kilkudziesięciu lat liberalnej i neoliberalnej gospodarki w świecie nie powstrzymują najbardziej rozwiniętych krajów zachodnich przed dalszą kontynuacją tego złego kierunku. Egoizm i rosnąca władza pieniądza zaślepiły umysły zmierzające do katastrofy światowej.

Wielkie kraje azjatyckie nie poddały się jednak zwodniczej, liberalnej ideologii zachodniej i kroczą własną drogą. Łączą umiejętnie interwencjonizm państwowy i własną kulturę z gospodarką rynkową, rozwijają najbardziej nowoczesne technologie, ale przeciwstawiają się też bezrobociu i kontynuują tradycyjne zajęcia ludowe. Po latach niezwykłe sukcesy rozwojowe "azjatyckich tygrysów": Japonii, Singapuru, Korei, Chin czy Tajlandii wskazują, że ich droga jest bardziej prawidłowa od liberalnej.

A jaką drogą nowe władze państwowe zamierzają kierować polską gospodarką? Znamy obiecujące wystąpienia premiera Kazimierza Marcinkiewicza i wspaniałe exposé premiera Jarosława Kaczyńskiego. Były w nich wyraźne obietnice dla Narodu, ale także ukłony i gwarancje dla kapitalistów zagranicznych. Rząd jest bardzo skrępowany licznymi wcześniejszymi zobowiązaniami zagranicznymi i pozostawionymi przez poprzedników ogromnymi długami oraz wielkim bezrobociem w kraju i dywersją wewnętrzną wrogich ugrupowań i obcej agentury. Ma więc bardzo trudną sytuację i trzeba to po obywatelsku rozumieć. Szereg podjętych działań jest jednak niepokojących i zdaje się wskazywać złą drogę.

Zaraz na początku, w październiku 2005 r., nowy rząd zlecił opracowanie ważnego "Raportu otwarcia" swej działalności i podsumowania dokonań poprzedników liberalnemu Centrum Adama Smitha, które przecież od lat ideowo i analitycznie wspierało władze okresu transformacji. Zdecydował też o likwidacji Rządowego Centrum Studiów Strategicznych, jedynego zależnego od władz ośrodka sztabowego strategii gospodarczych. Ośrodek ten nie spełniał właściwie swej roli i wymagał przekształcenia w nowych warunkach, a nie likwidacji. Jest też potrzebna odbudowa resortowych centrów studiów strategicznych, zniszczonych w okresie transformacji. Nic takiego się jednak dotychczas nie stało, co jest bardzo na rękę naszym i zagranicznym liberałom, gdyż nie utrudnia realizacji ich egoistycznych zamierzeń.

Na stanowiska ministerialne, sekretarzy, prezesów, doradców i pełnomocników w radach nadzorczych zostało zatrudnione średnie i młode pokolenie, zaangażowane już wcześniej w gospodarce liberalnej okresu transformacji. Kolejni liberałowie powoływani są na szczególnie ważne stanowiska ministra finansów i ministra Skarbu Państwa, tak jakby to Platforma Obywatelska, a nie PiS, zyskała większe poparcie społeczne i wzięła odpowiedzialność za realizację programu uzdrowienia państwa.

Dziwi, że do współpracy z rządem nie zostali zaproszeni doświadczeni fachowcy starszego pokolenia, którzy przez lata budowali gospodarkę narodową i najlepiej ją znają oraz dobrze służyli interesowi narodowemu, a nie własnemu. Nie zostali też zaproszeni do współpracy wybitni polscy specjaliści i działacze polonijni z zagranicy. Ten potencjał intelektualny i związana z nim szansa rozwojowa nie są wykorzystane.

Rząd często podkreśla, że jego podstawowym założeniem (dogmatem liberalnym) jest utrzymanie stosunkowo niewielkiego deficytu w rocznym budżecie państwa. Postulat ten jest faktycznie pewną kotwicą stabilności finansów publicznych, ogranicza jednak skutecznie możliwości rozwoju gospodarczego kraju.

Tymczasem mamy ważniejsze, realne, a nie sztuczne priorytety: przede wszystkim stworzenie na początek miliona nowych miejsc pracy i powstrzymanie masowych wyjazdów młodych Polaków, rozwój budownictwa mieszkaniowego dla mniej zarabiających obywateli oraz wyeliminowanie nędzy w kraju. O tych priorytetach niewiele się mówi i jeszcze mniej robi. Wiemy tylko, że będzie więcej mieszkań dla dobrze sytuowanych. Brak jest natomiast programów dostatecznie wielkich i dynamicznych na miarę potrzeb i zapowiedzi programu wyborczego PiS. Prawie nic nie słychać o poważniejszej działalności resortów gospodarczych.

Nowe władze, wbrew budzonym nadziejom, szybko powróciły do wcześniejszego planu dalszej prywatyzacji majątku narodowego o podstawowym znaczeniu gospodarczym: zakładów energetycznych, przemysłu azotowego i innych. Takiej prywatyzacji sprzeciwia się większość społeczeństwa, co wykazują badania Sopockiej Pracowni Badań Społecznych oraz innych ośrodków. Przed wyprzedażą polskiego majątku narodowego przestrzegali już wcześniej liczni fachowcy (w tym i autor niniejszego artykułu), a także znani naukowcy zagraniczni, jak np. John K. Galbraith i Milton Friedman z USA.

Hasło taniego państwa brzmi pozytywnie, jeśli nie ma oznaczać państwa o taniej sile roboczej i sztucznie obniżonych podatkach. Chodzi tu więc o tanią administrację publiczną i ograniczenie wszelkiej zbędnej biurokracji. Wszak dawna Rzeczpospolita była państwem bez biurokratów. Jednak umacnia się związki Polski z Unią Europejską, a ta dziedziczy najgorsze schorzenia dawnej biurokracji brytyjskiej, francuskiej i pruskiej. Wszystkie dyrektywy unijne wymagają więc zwiększenia biurokracji w Polsce, a szczególnie wiąże się to z wszelkimi funduszami unijnymi i tzw. dorobkiem prawnym Unii. W praktyce wymusza to prawie podwojenie biurokracji w porównaniu do potrzeb sprawnego, suwerennego państwa.

Szkodliwa rozbudowa polskiej biurokracji rozpoczęła się już wcześniej, w okresie transformacji, wraz z niepotrzebnym odtworzeniem powiatów i administracji powiatowej oraz znacznym rozbudowaniem samorządów i urzędów marszałkowskich w województwach. Te z kolei tworzą własne przedstawicielstwa w organach Unii Europejskiej. To wszystko jest bardzo kosztowne i nieefektywne. Czy rząd rzeczywiście dąży do taniej i efektywnej administracji i jak zamierza tego dokonać?

Dziwi też i oburza społeczeństwo niezwykły liberalizm w dziedzinie mediów; nieograniczona swoboda i brak odpowiedzialności za szerzenie fałszu, oszczerstw, nagonek i linczu publicznego, a nawet jawnej dywersji przeciw rządowi i państwu polskiemu. Uwłacza to naszej godności i szacunkowi do demokratycznych władz, a jednocześnie źle świadczy o słabości tych władz, które nie potrafią odbudować rzeczywiście publicznych, narodowych i rządowych mediów.

Rozwija się współpraca władz z liberalnymi państwami zachodnimi. Kontynuuje się wojskowy udział Polski w imperialnych działaniach międzynarodowych podjętych w poprzednim okresie w Iraku, wbrew postanowieniom naszej Konstytucji i woli Narodu. Podobny charakter, przeciwny interesom i intencjom społecznym, mają rozmowy dotyczące ewentualnej instalacji w Polsce amerykańskiej "tarczy rakietowej". Minister obrony narodowej straszy ponadto porozumieniem polsko-niemiecko-francuskim w sprawie utworzenia Grupy Bojowej Unii Europejskiej oraz zapowiedzianym przekształceniem armii polskiej w formacje podobne do wojsk kolonialnych. Wreszcie zostaliśmy zaszokowani deklaracją wysłania 1000 polskich żołnierzy - za polskie pieniądze - do Afganistanu, co można zrozumieć tylko w kategoriach nacisku politycznego i zniewolenia. A gdzie jest program stworzenia współczesnej, polskiej obrony narodowej i terytorialnej ?

Te działania są całkowicie obce naszej tradycji i narodowym oczekiwaniom, a ponadto wyraźnie zagrażają bezpieczeństwu narodowemu. Psują stosunki gospodarcze z Rosją, naszym najpoważniejszym wschodnim partnerem, oraz z krajami arabskimi zaprzyjaźnionymi z nami od wielu lat.

Oczekujemy z nadzieją, że po ustabilizowaniu władzy politycznej w polskim parlamencie, rozbiciu różnych mafii i obcych agentur oraz normalizacji stosunków w ramach Unii Europejskiej większość powyższych uwag i niepokojów zostanie pozytywnie wyjaśniona.

prof. Włodzimierz Bojarski

 

[1] Kaźmierczak A.: Polityka pieniężna w gospodarce rynkowej, s. 63-70; Wyd. PWN, Warszawa 2000.

[2] Kennedy M.: Interest and Inflation Money; SEVA International 1995.

[3] Stiglitz J.: Globalization and Its Discontens.

[4] Kowalik T.: Systemy gospodarcze, efekty i defekty reform i zmian ustrojowych; Wyd. Fundacja Innowacja, Warszawa 2005.

[5] ks. prof. Bartnik C.: Sekciarski charakter liberalizmu; Nasz Dziennik, 28-29.01.2006.

[6] Rossakiewicz J.A.: Demokracja finansowa; Wyd. Media Via, Warszawa 2003.

 

4

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin