Adam 4-01.pdf

(2291 KB) Pobierz
152841500 UNPDF
4 ' 2 0 0 1
N r 4 ( 3 3 )
INDEKS 343781
ISSN 1425-4557
Cena 6,50 z∏
( w t y m 7 % V A T )
152841500.010.png 152841500.011.png 152841500.012.png 152841500.013.png 152841500.001.png
Park Rozrywki w Trypolisie. Studenci
akademii wojskowej wybrali si´ na
przepustk´. Szukajà okazji do spotka-
nia kobiet (a mo˝e ch∏opaków?)
w miejscu publicznym. Ich b∏yszczàce
oczy sà wyg∏odzone. Od czasu do cza-
su d∏onie kierujà si´ na nabrzmia∏e kro-
cza i masujà zawartoÊç rozporów
szybko i zamaszyÊcie. Robi si´ ciem-
no, t∏um g´stnieje. Stojà wpatrzeni
w przechodzàce oboj´tnie dziewczyny.
Patrzà na zegarki, ich czas najwidocz-
niej si´ koƒczy.
Nagle zjawia si´ m∏ody, ciemnow∏o-
sy wyrostek. JakaÊ rozmowa. Najprzy-
stojniejszy z wojaków wydobywa z kie-
szeni coÊ podobnego do paczki kondo-
mów. Widocznie si´ dogadali. Idà wszyscy w bardziej
ustronne miejsce parku. Ja cichcem za nimi, w pewnej od-
leg∏oÊci. Przez spodnie widaç sterczàce maszty. Jak na
komend´ trzy pary mundurowych spodni opadajà do ko-
stek. Ukazujà si´ dwie pot´˝ne, grube i d∏ugie maczugi
sterczàce pionowo do brzucha, trzecia wyraênie krótsza,
ale z olbrzymim grzybem i worem.
Ch∏opak zabiera si´ do obróbki lizaniem. Najpierw krót-
szego. Ten szybko strzela z armaty. Spermy nie widz´ ze
swojej kryjówki w krzakach. Drugi i trzeci dygoczà z pod-
niecenia, ale nie wpychajà swych pyt do g´by ch∏opaczka.
Odwracajà go ty∏em, spuszczajàc mu gacie. Ch∏opak ma
chuja dorodnego i stojàcego. Wystawia swojà dup´ mak-
symalnie do ty∏u i rozchyla. Wchodzà jeden po drugim,
bez zbytnich przygrywek. Pierwszy jebie w zawrotnym
tempie i eksploduje. Drugi jebie nieco d∏u˝ej, dyszàc nie-
samowicie, aby w momencie ekstazy krzyknàç zajebiÊcie
g∏oÊno.
Ten ju˝ obciàgni´ty, z ogromnà g∏owicà, znów tarmosi
mocno pyt´. Pa∏a szybko podnosi ∏eb, twardnieje. Jest go-
towy do natarcia. Ch∏opak sprawdza swój otwór palcem.
Cicho p∏acze. Widocznie jest mocno rozpierdolony. Trzeci
nie zwa˝ajàc na nic wje˝d˝a szybkim ruchem. Krzyk dup-
czàcego i dupczonego jest potworny. Szczytujà równocze-
Ênie: jeden w Êrodku, a m∏ody strzela salwà przed siebie
pod ogromnym ciÊnieniem. Szybko wciàga gacie i ucieka,
trzymajàc si´ za bolàcà dziur´.
Studenciki doprowadzajà si´ do porzàdku. Sà spoceni.
Oglàdajà si´ i wycierajà swoje pot´˝ne pa∏y, które sterczà
nadal, nienasycone i ogromne, grube i ˝ylaste. Naciàgajà
jednak spodnie i zaczynajà si´ nami´tnie i g∏´boko ca∏o-
waç.
Wtedy zjawia si´ nast´pny ch´tny peda∏ek, z wyglàdu
Europejczyk. Podchodzi i bezczelnie gapi si´ w ich wielkie
krocza. Chwyta r´kà ogromne bulwy. Ch∏opaki ponownie
rozpinajà rozpory, wywalajàc na wierzch swoje znów go-
towe do akcji smoki. Gnojek zaczyna ciàgnàç temu z naj-
wi´kszym grzybem. Z trudnoÊcià wpycha go sobie do ust.
Obrabiany jest najwyraêniej niezadowolony z jego roboty.
Chwyta go za w∏osy i wje˝d˝a chujem w jego mord´. Ten
dusi si´ i sapie, jest przera˝ony ogromem mi´cha. Pozo-
sta∏a dwójka z niesamowità szybkoÊcià trzepie kapucyny.
Zlewajà si´ razem, jak na komend´, i chowajà swoje pa-
lanty. Jednak obciàgany ciàgle stoi z∏y. Kolega chwyta je-
go jaja i chuja, masuje, naÊliniwszy d∏oƒ, pot´˝nego, sine-
go grzyba. Skurcz wstrzàsa ch∏opakiem i eksploduje
w d∏oƒ kolegi. R´ka walàcego pe∏na jest Êliskiej Êmietany.
Przyk∏ada jà do ust peda∏ka, który zlizuje do czysta.
B. Marek
11
OGIERY Z TRYPOLISU
152841500.002.png 152841500.003.png
WIELKANOC
Przygarnia mnie do siebie i znów ca∏uje.
Idziemy do leÊniczówki. Wpadamy do po-
koju. Jestem ju˝ bez koszulki. Plàczemy si´
w nogawkach spodni. Chc´ patrzeç na nie-
go. Jest taki Êliczny. Silny. Dupcia taka
mocna i j´drna. Szukam jego otworu.
W nozdrzach lekka woƒ odbytu. Oczko jest
ró˝owiutkie i a˝ b∏yszczy. Kciukami rozchy-
lam poÊladki i li˝´ t´ ró˝yczk´. Jego p∏atki
sà aksamitne i s∏odkie. Wwiercam si´ w t´
dziurk´. Teraz i on mnie li˝e. Le˝y na mnie
rozkraczony, moje nogi wzià∏ sobie pod pa-
chy i ujàwszy za biodra obrabia mojà dziur-
k´. Ssamy i li˝emy si´ wzajemnie.
Czuj´, ˝e mój chuj znowu jest twardy. On
te˝ ma swojà maczug´ uniesionà do góry.
– Chc´ ci´ wyruchaç. Dasz? – szepcze.
Szybko podsuwam si´ pod niego. Pal-
cem bada grunt. Boj´ si´ tylko, czy wy-
trzymam, ale dla niego zrobi´ wszystko.
Jestem tam mokry od jego Êliny, ale on
brutalnie wchodzi w mojà dup´. Za moc-
no! Wychodzi, pochyla si´ i li˝´ obola∏à
dziurk´.
– Dupeƒko, wytrzymaj – szepcze do niej
i zaczyna smarowaç kremem.
Pos∏usznie wypinam si´, a on znów
wchodzi. Znów ten ból. Ale musz´ wytrzy-
maç! Teraz boli znacznie mniej. Czuj´ od-
bytem ka˝dà ˝y∏k´ na jego chuju. Rozwie-
ram si´ jak mog´. Czuj´, ˝e szybko si´
spuÊci, bo zaczyna mnie ruchaç coraz
szybciej. Teraz ból przeradza si´ w rozkosz.
Szybko wal´ swego konika i jedziemy ra-
zem. Jego sperma wlewa si´ we mnie i ja
te˝ lej´...
Od tamtej Wielkanocy moja dziurka ju˝
umie go poch∏aniaç i nie boli. Jest nam ra-
zem bardzo dobrze.
Wielkanoc wypad∏a póêno, 23 kwietnia,
a wiosna przysz∏a wtedy szybko, z wysoki-
mi temperaturami. Mieszkam tu˝ przy lesie,
a w pobliskiej leÊniczówce zmieni∏ si´ le-
Êniczy. S∏ysza∏em, ˝e to m∏ody ch∏opak
i jest bez rodziny. Zaintrygowa∏o mnie to.
Korzystajàc z wolnego Êwiàtecznego czasu
wybra∏em si´ na spacer w stron´ leÊni-
czówki.
chuja i tylko szparka na czubku ods∏ania∏a
bordowosinà g∏ówk´.
Zsunà∏em gumk´ jego majtek a˝ pod jà-
dra. By∏y bardzo ∏adne – pomarszczone
i lekko ow∏osione. Jego jaja, doÊç du˝e, fa-
lowa∏y w mosznie. Ujà∏em ustami jego
chuja. By∏ s∏ony i zimny. Szybko zdjà∏em
skórk´ z ∏epka i liza∏em. Dobra∏em si´ do
Êlicznego samca. Po chwili jego chuj za-
czà∏ rosnàç. Teraz by∏ to ju˝ du˝y drà˝ek.
Szybko nap´cznia∏. Ssa∏em zawzi´cie i liza-
∏em. Wsadza∏em koniec j´zyka w szpark´
na czubku. Chuj by∏ teraz tak twardy, ˝e a˝
bola∏a mnie szcz´ka. Moje usta, rozwarte
do granic wytrzyma∏oÊci, nie mog∏y po-
ch∏onàç tego goràcego ju˝ walca. Sapa∏em
z podniecenia i rozkoszy.
Zaj´ty obciàganiem, nie zauwa˝y∏em, ˝e
ch∏opak ju˝ nie Êpi. R´kà g∏adzi∏ mnie po
w∏osach. I nagle goràcy wytrysk w moich
ustach. Pe∏no spermy! Szybko ∏ykam, a tu
nast´pna porcja m´skiego nektaru ∏asko-
cze gard∏o. Ledwo ∏api´ oddech. Teraz on
unosi biodra i jeszcze g∏´biej wbija mi swà
dzid´. Nos ∏askoczà mi jego w∏osy ∏onowe.
Usta bolà, ale to taki s∏odki ból. Mój kutas
chce na wolnoÊç, ale ja chc´ jeszcze tego
ch∏opaka. Jeszcze go li˝´ i ssam. Jego p∏y-
nu jest ju˝ mniej, a twardy dràg staje si´
mi´kszy, ale nadal jest ogromny, a teraz
jakby jeszcze s∏odszy i milszy. Wylizuj´ go
dok∏adnie i wysysam. Ch∏opak g∏aszcze
mnie po g∏owie.
– Ale mi dobrze – s∏ysz´ jego subtelny,
mocny g∏os. – Poka˝ swojego – mówi.
Szybko rozpinam spodnie, a on Êciàga je
razem z majtkami, a˝ do kostek. Kl´ka i ju˝
czuj´, jak jest goràco w jego
ustach. Zaskowycza∏em z roz-
koszy i ju˝ lej´, bo ile˝ mo˝na
wytrzymaç! Po∏yka wszystko
i mlaska ssajàc. Jego d∏oƒ
g∏aszcze mnie po ty∏ku. Palec
szuka dziurki, ale poÊladki sà
jeszcze spi´te orgazmem. Jesz-
cze jeden skurcz i teraz i ja ju˝
wi´dn´. Pochylam si´ nad nim
i zaczynamy si´ ca∏owaç. A˝ do
bólu wsysamy si´ w siebie.
Smak spermy w po∏àczeniu ze
smakiem wódki!
– Chodê do mnie – rozkazuje
nagle. – JesteÊ z tego domu ko-
∏o lasu?
– Tak – odpowiadam krztu-
szàc si´. – JesteÊ mój – mówi´
mu do ucha.
– Nie, to ty nale˝ysz do mnie
– mówi i uÊmiecha si´.
Podszed∏em do obejÊcia i zobaczy∏em,
˝e na stosie suchych ga∏àzek ktoÊ le˝y. To
musia∏ byç on: ch∏opak oko∏o 25 lat, ciem-
ne, lekko zmierzwione w∏osy, zaczesane na
bok, g´ste brwi, niemal zroÊni´te; bardzo
mi∏a twarz. Mia∏ na sobie d˝insy dok∏adnie
opinajàce uda. Jedna nogawka, podsuni´ta
wy˝ej, ods∏ania∏a pi´knie ow∏osionà ∏ydk´.
Krocze pod suwakiem, mocno uniesione,
zapowiada∏o bogatà zawartoÊç. Spa∏ z r´-
kami pod g∏owà. CoÊ mnie pcha∏o do nie-
go. Serce wali∏o jak oszala∏e. Ca∏y w napi´-
ciu oglàda∏em leÊne bóstwo.
Przykucnà∏em przy nim, poczu∏em woƒ
alkoholu. Zobaczy∏em, ˝e obok le˝y butelka
po wódce. Ch∏opak spa∏ i nie reagowa∏ na
˝adne dêwi´ki. Pachnia∏ wspaniale: lasem,
alkoholem i sobà. Ta lekka woƒ m´skiego
potu! Ja te˝ by∏em spocony – z podniece-
nia. Lekko tràci∏em go w udo – zero reak-
cji. Szarpnà∏em mocniej za spodnie. Nic.
Ujà∏em d∏onià jego udo. Moja r´ka znajdo-
wa∏a si´ tu˝ przy jego kroczu. Ze strachem,
ale i podnieceniem zaczà∏em rozsuwaç za-
mek jego spodni. Lekko zjecha∏ w dó∏. Te-
raz powoli rozchyli∏em rozporek. Mia∏ na
sobie bia∏e slipy. Poczu∏em lekkà woƒ jego
krocza: zapach moczu, potu i chyba jakie-
goÊ dezodorantu. Slipki bielutkie, z kilkoma
za˝ó∏ceniami po moczu. Przytknà∏em nos
do rozporka i ch∏onà∏em zapach m∏odego
samca. Mój kutas atakowa∏ moje spodnie,
ale nie dotyka∏em go. CiekawoÊç i podnie-
cenie pcha∏y mnie dalej. Nie mog∏em sze-
rzej rozpiàç jego spodni – przeszkadza∏ gu-
zik. Dobrze, ˝e nie mia∏ paska! Nie∏atwo by-
∏o rozpiàç guzik – przylega∏ doÊç ÊciÊle,
a ba∏em si´ obudziç tego osi∏ka. Jednak
w koƒcu zdecydowanym ruchem odpià-
∏em. Znieruchomia∏em i obserwowa∏em je-
go twarz. Spa∏ dalej. OÊmielony, rozchyli-
∏em spodnie szeroko. Koszulk´ podciàgnà-
∏em a˝ do p´pka. Ciemny, mocny zarost
wychodzi∏ od krocza do p´pka. Ale ca∏y
skarb by∏ pod majtkami. Lekko unios∏em
gumk´ i zsuna∏em ni˝ej. Jego w∏osy ∏ono-
we by∏y czarne i mocno skr´cone. Jego ku-
tas spa∏ na jàdrach, przechylony na prawà
stron´. Napletek przykrywa∏ ca∏y ∏epek
Andrzej Pawe∏
12
152841500.004.png
Umówi∏em si´ na 19.00, mia∏em jeszcze
godzin´. Czas oczekiwania wyd∏u˝a∏ si´
w nieskoƒczonoÊç. Roberta zna∏em od pa-
ru miesi´cy. Nie widzieliÊmy si´ co praw-
da, ale wymieniliÊmy swoje zdj´cia. Zna-
∏em jego upodobania, gusty, przyzwyczaje-
nia. PisaliÊmy do siebie bardzo cz´sto, a za
sprawà poczty elektronicznej by∏a to kore-
spoondencja b∏yskawiczna. Czasem roz-
mawialiÊmy ze sobà przez telefon. Jego
g∏os dzia∏a∏ na mnie uspokajajàco. Zawsze
wykr´ca∏em jego numer telefonu, jak nie
mia∏em komu si´ wy˝aliç lub podzieliç
swoimi radoÊciami.
wa∏y, skr´ca∏y si´ ze sobà, nie mog∏em si´
oderwaç od niego, a on ode mnie. Przytu-
li∏em swojà twarz do jego policzka i j´zykim
muska∏em jego ucho. Nasze nabrzmia∏e
cz∏onki ociera∏y si´ o siebie przez materia∏
spodni. Rozpina∏em mu koszul´. Sta∏ opar-
ty o Êcian´ i kiedy ssa∏em jego brodawki na
piersiach, s∏ysza∏em jego szybki oddech.
Koszula spad∏a na pod∏og´, a ja uwalnia-
∏em ze spodni jego m´skoÊç, rozpinajàc
guzik za guzikiem. Sta∏, a ja chcia∏em go
pieÊciç i o niczym innym nie myÊla∏em.
Zsunà∏em spodnie. Na jego granatowych
slipach zauwa˝y∏em wilgotnà plam´, która
si´ powi´ksza∏a. Dotknà∏em
ustami jego chuja przez mate-
ria∏. Zdjà∏em ten kawa∏ek mate-
ria∏u. Pokaza∏ mi si´ sterczàcy
pionowo, z ods∏oni´tà g∏ówkà,
lÊniàcà od wilgoci wydobywajà-
cego si´ Êluzu. By∏ pi´kny! W∏o-
sy ∏onowe krótko podstrzy˝one.
Ten widok podnieci∏ mnie do
granic wytrzyma∏oÊcci. Zaczà-
∏em lizaç g∏ówk´. Wzià∏em go
do ust, gdy powiedzia∏:
– Poczekaj, bo za wczeÊnie
wytrysn´!
Po∏o˝y∏ mnie na ∏ó˝ko. Roze-
bra∏ mnie, po∏o˝y∏ si´ na mnie,
a ja poczu∏em goràco jego cia-
∏a. Wzià∏ do ust mojego chuja
i zaczà∏ intensywnie ruszaç.
Masturbowa∏ mnie swoimi usta-
mi, a ja nie potrafi∏em go po-
wstrzymaç nawet wtenczas,
kiedy dochodzi∏em do orgazmu.
Chcia∏em go. Trzyma∏em r´kami
jego g∏ow´, moje biodra unosi∏y
si´. Orgazm by∏ niezmiernie sil-
ny. A on trzymajàc moje nasie-
nie w ustach, poca∏unkiem od-
da∏ mi je. By∏em jak w hipnozie.
Odwróci∏ mnie i zaczà∏ j´zykiem
wwiercaç si´ w mój otwór. Robi∏ to bardzo
intensywnie. Po chwili poczu∏em jego palec
zag∏´biajàcy si´ w moim odbycie.
– Zrób to – poprosi∏em.
Wszed∏ we mnie. Powoli, miarowo zag∏´-
biajàc si´ coraz bardziej. Moje podniecenie
znowu doprowadzi∏o cz∏onka do maksy-
malnego stwardnienia. Porusza∏ si´ coraz
szybciej, a ja poczu∏em w sobie ciep∏à la-
w´. Opad∏ na moje plecy, nie opuszczajàc
otworu, w którym by∏o mu tak dobrze. Po-
∏o˝y∏ si´. Nie da∏em mu odpoczàç. Za∏o˝y-
∏em sobie jego nogi na ramiona i skierowa-
∏em cz∏onka w ten zaró˝owiony otwór.
Wszed∏em. Zdawa∏o si´, ˝e orgazm, który
mia∏ Robert, by∏ tak silny, i˝ on nie czu∏, co
si´ z nim teraz dzieje. Pieprzy∏em tà dup´
z takim zaanga˝owaniem, ˝e nie zobaczy-
∏em, kiedy zbudzi∏ si´ jego cz∏onek. Kiedy
zostawi∏em swojà sperm´ w jego odbycie,
poprosi∏, abym mu zrobi∏ najlepszego loda,
jakiego umiem. Wyliza∏em mu jaja, krocze,
ssa∏em i przygryza∏em to pi´kne przyro-
dzenie. Wyssa∏em go co do kropli. ByliÊmy
zm´czeni i szcz´Êliwi. Rano powtórzyliÊmy
jeszcze raz to samo.
Od tego czasu Robert przeprowadzi∏ si´
do mnie. JesteÊmy razem.
z pozdrowieniami dla Roberta
Jarek
jarek_321@go2.pl
DziÊ by∏o nasze pierwsze spotkanie.
Wszystko zapià∏em na ostatni guzik. Kola-
cja, troch´ alkoholu. Rzeczywiste spotka-
nie zawsze jest trudniejsze, wi´c to powin-
no rozluêniç atmosfer´. Zadzwoni∏ dzwo-
nek do drzwi. Roz∏adowa∏ ca∏e napi´cie,
witajàc mnie g∏´bokim poca∏unkiem. By∏
taki, jakim go chcia∏em widzieç. Ogolony,
pachnàcy, z butelkà szampana, który otwo-
rzyliÊmy do kolacji. By∏ ubrany w dzinsowe
spodnie, bia∏à koszul´ z krótkim r´kaw-
kiem. Nie mog∏em oderwaç od niego wzro-
ku. Przez g∏ow´ przelecia∏a mi myÊl: a je˝e-
li mu nie b´d´ odpowiada∏? ZjedliÊmy kola-
cj´, troch´ porozmawiali. W pewnym mo-
mencie nasza rozmowa zacz´∏a zataczaç
coraz ciaÊniejsze kr´gi wokó∏ erotyki.
Zwróci∏em uwag´ na jego napinajàce si´
w rozporku spodnie. Zaprowadzi∏em go do
pokoju sypialnego. Du˝e ∏o˝e zrobi∏o na
nim wra˝enie.
– Nie chcesz mi powiedzieç, ˝e Êpisz tu
sam na takim wielkim wyrze?
– Nie, dziÊ b´dziemy tu spali razem –
szybko powiedzia∏em.
Zaczà∏em go ca∏owaç, nasze j´zyki wiro-
13
ROBERT
152841500.005.png 152841500.006.png 152841500.007.png
bez szampana
Tyle si´ nas∏ucha∏em o ostrym seksie, ˝e po-
stanowi∏em spróbowaç. Chcia∏em poznaç
smak niewolniczego seksu, przygotowa∏em
wszystkie potrzebne akcesoria; zosta∏o tylko
jedno – potrzeba do tego jeszcze ch∏opaka.
˝elu i zaczà∏em go nat∏uszczaç. W∏o˝y∏em t∏u-
ste paluchy w otwór po same kostki i zaczà-
∏em obracaç. Dziura otwiera∏a si´ i pulsowa∏a,
zwieracze zaciska∏y si´ na paluchach. Wtedy
wyjà∏em fajnego, du˝ego sztucznego kutasa
i wjeba∏em po jaja. Ch∏opak j´knà∏ g∏oÊno, ale
nie móg∏ si´ ruszyç – nie doÊç ˝e powiàzany,
to siedzia∏em mu na plecach i tar∏em swoim
kutasem jego rów, dotykajàc rozpalonym chu-
jowym ∏bem fiuta, który stercza∏ mu z dupska.
Jeba∏em go tym kutasem przez chwil´, wyjà-
∏em i w∏o˝y∏em mojego. Rozjebany by∏ moc-
no, kutas zag∏´bia∏ si´ w nim bez oporów. Jed-
noczeÊnie da∏em mu do mordy paluchy, niech
je li˝e. Czu∏em, ˝e dupn´ spermà, a nie chcia-
∏em jeszcze tego.
Wyjà∏em chuja z dziury, usiad∏em gostkowi
na buêce, wyjà∏em z pyska majty – poczu∏em
goràcy j´zor na swoim dupsku, mokry i wibru-
jàcy, oblizujàcy i wdzierajàcy si´ do Êrodka.
Nie powiem – by∏o to mi∏e. Kiedy ju˝ ch∏optaÊ
wyliza∏ mnie do czysta, rozwiàza∏em go, po-
stawi∏em przy Êcianie w pe∏nym rozkroku,
wjeba∏em mu sztucznego fiuta znowu w dup´
na stojaka, a sam liza∏em mu chuja. Obwiàza-
∏em mu jaja rzemykiem, by∏y ÊciÊni´te i lÊnià-
ce, liza∏em je doÊç mocno, ssa∏em i przygry-
za∏em. Ch∏optaÊ wi∏ si´ i ugina∏ w kolanach.
Postanowi∏em rozszerzyç i urozmaiciç troch´
jebanie – po∏o˝y∏em goÊcia na pod∏odze
i sztucznym chujem, który mu tkwi∏ w dupie,
jeba∏em go ostro, jednoczeÊnie wk∏adajàc
jeszcze pod niego palce. Unios∏em mu dup´
do góry, podwinà∏em jego nogi pod klat´, tak
˝e dup´ z chujem wypià∏ na maksa – stanà∏em
za nim i przyglàda∏em si´. Widok by∏ zajebisty.
Mocno wypi´ta dupa ze sterczàcym kutasem,
wbitym prawie po jaja, i jego chuj dyndajàcy
mi´dzy nogami. Zwieracz tak pi´knie obejmo-
wa∏ i zaciska∏ si´ na fiucie, ˝e ˝al by∏o nie wje-
baç jeszcze kciuka. Zacisnà∏ si´ i otworzy∏.
Wyjà∏em palec i pod kutasa wsunà∏em goràcy
mokry j´zyk. Kurwa, czegoÊ takiego jeszcze
nie widzia∏em: ch∏opczykowi chujsko momen-
talnie si´ wypr´˝y∏o i za-
czà∏ laç. Sperma tryska-
∏a mocnymi strza∏ami.
Pod∏o˝y∏em d∏oƒ. Nala∏
mi tego ca∏à garÊç. Roz-
tar∏em mu ten kleik na
klacie – by∏ teraz lepki
i Êliski.
Wyjà∏em mu chuja
z dupy, przewróci∏em na
plecy. Jego kutas sta∏
dalej – roz∏o˝y∏em mu
nogi, stanà∏em mi´dzy
nimi, schyli∏em si´,
wsunà∏em mu palce
w dup´ i zaczà∏em Êciàgaç i naciàgaç skór´
kutasa. J´cza∏ i sycza∏. Nie musia∏em tego d∏u-
go robiç – znowu trysnà∏ sobie na brzuch. Te-
raz rozsiad∏em si´ na tej goràcej jeszcze sper-
mie i zaczà∏em pocieraç moim chujem o jego
klat´ – mój fioletowy ∏eb nabrzmiewa∏ coraz
bardziej i bardziej. Zala∏em ch∏opczykowi klat´
itwarz. Po∏o˝y∏em si´ na nim, na tej lepkoÊci
– by∏o kurewsko przyjemnie.
Zm´czeni, po chwili poszliÊmy do ∏azienki.
Zaczà∏em myç ch∏optasia. Namydli∏em r´ce,
w∏o˝y∏em mi´dzy poÊladki. Mokre, Êliskie pal-
ce jakoÊ same wjeba∏y mu si´ w dup´. Obró-
ci∏em go przodem do siebie i pod p∏ynàcà wo-
dà z prysznica zaczà∏em mu obciàgaç, jedno-
czeÊnie wt∏aczajàc palce coraz g∏´biej w nie-
go. Kiedy poczu∏em, ˝e kutas jest ju˝ twardy
i zaraz mo˝e si´ znowu spuÊciç, wyjà∏em go
z ust. Faktycznie – bryzgnà∏ mi na twarz.
Wkurwi∏em si´ i kaza∏em mu to zlizywaç. Wy-
jà∏em mu palce z ty∏ka i zaczà∏ lizanie. Ale
i mnie fiut znowu si´ napr´˝y∏ – warknà∏em,
˝eby kl´knà∏ w wannie ty∏em do mnie, i wjeba-
∏em mu chuja – dyma∏em go mocno, jego du-
pa klaska∏a o mój brzuch. Kutas Êlizga∏ si´
w jego namydlonej dupie i nie trwa∏o d∏ugo –
pi´knie zla∏em go w Êrodku mojà spermà.
Z chujem w Êrodku umy∏em mu plecy i jego
jaja – dopiero wtedy wyjà∏em kutasa i umy∏em
si´. Fiuta umy∏ i wyliza∏ mi ch∏optaÊ.
Po wyjÊciu z ∏azienki tak mimochodem
spojrza∏em na zegar – o kurwa, nie wierzy∏em
w∏asnym oczom: pierdoliliÊmy si´ i zabawiali
prawie ca∏à noc.
Pogada∏em z paroma ch∏opaczkami, ale
nie – oni, owszem, pierdoliliby si´ najlepiej
przy szampanie z ró˝owà per∏à i blaskiem
Êwiec. A ja, owszem, jeÊli Êwieca, to w jego
dupie rozjebanej sztucznym chujem. No ale
szuka∏em i znalaz∏em. Fajny goÊciu, który nie
doÊç ˝e nie mia∏ oporów, to najara∏ si´ na ten
pomys∏. Przyszed∏ wieczorem; bez zb´dnej
gadki rozebra∏em goÊcia i pierdolnà∏em go
na wyro brzuchem w dó∏. Przywiàza∏em mu
r´ce i nogi roz∏o˝one na ca∏à szerokoÊç i ob-
wiàza∏em w pasie, ˝eby nie drga∏. Chuja wy-
winà∏em mu w stron´ dupska. W prostych
s∏owach uÊwiadomi∏em goÊcia, ˝e ka˝da
próba rozdarcia ryja skoƒczy si´ wpierdole-
niem zaszczanych majtek w g´b´. I zaczà-
∏em zabaw´.
Rozsiad∏em si´ okrakiem na jego plecach,
twarzà w stron´ rozwartego dupska, pochyli-
∏em si´ i przeliza∏em otwór, po czym nabra∏em
Piotr
14
152841500.008.png 152841500.009.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin