IWASZKIEWICZ JAROSŁAW
Kotara da nam światło zielone jak woda.Smuga słońca nam powie, że jest nieskończoność,Spokojnego odblasku twardawa łagodaSpłynie na twoje ciało jak jasna zieloność.Na sinym aksamicie będziesz jak morela,Wyłuskana z szat wszelkich, spokojnie okrągła.Przyłożę do twych piersi gestem menestrela Rękę,a pierś twa zadrży jak struna pociągła.Gdy palcem znajdę ust twych jedwabną oponę,Gołębie złotych blasków przelecą sufitemI roztopią się w oknie - pachnącym błękitem.Zielenią zadumaną i żółcią karmione.Wreszcie na bladych okien wodniste zasłonyUpadnie siny wieczór w czarną noc zmieniony.
Do prawnuczki
Ten kwiat, co leci w górze i wieje skrzydłami, To motyl. Słowo obce, nie wiesz, co to znaczy, Teraz nie ma motyli. Ten jest jedynakiem. Za chwilę może i jego nie będzie. Nie myśl o tym. Patrz, niebo jest takie niebieskie, Po niebie chmurki lecą, to jasne, to ciemne. Słońce co rano wstaje, co wieczór zapada. Świat będzie zawsze piękny, Ludko. I beze mnie.
Do przyjaciela wroga
Siedzimy dziś wspólnie przy stole,Dzielimy się chlebem i winem,I wielkich imiona mówimyGłosem ściszonym, wzruszonym.Schodzi pomiędzy nas pokójWielkiej i świętej wiary,Jesteśmy ludźmi, przyjaciółmi,Jesteśmy poetami.Krąg złoty wina w kieliszkuPogańskim się staje symbolemI dzwoni szkło jak dzwonyNad wielkim i żyznym polem.Oczy mam pełne jeszczeJesiennej melancholiiI wiem - że moc i przyjaźń,I wielkie słowo boli.Patrzymy na siną mglistość,Która w oddali zbiera,I zimna rzeczywistośćNa ustach nam zamiera.Myślimy, że przez winnice,Wziąwszy się kręgiem za ręce,Aż w nasze okolicePójdziemy przy piosence.Ach, pieśni śpiewać możemy,Możemy poetów czytaćI sercem ściśniętym zachódNa szarej wodzie witać.I liście splatać w wieńce,I błądzić w wysokim lesie,I chwytać wszystko w ręce,Co młodość nam przyniesie.Lecz jeśli kiedy staniemyNaprzeciw siebie z orężem,Pamiętaj, że będziemyJa mężem i ty mężem.I że za nami stanąWielkie legendy i króle,I nasze wielkie narody,I nasze wielkie bóle.Śmiertelny potok życiaUczucia nasze zamroczyI spojrzą ku sobie bezwładnieNasze nie nasze oczy.W zderzeniu piorunowymMiłość się nasza ziści -Pamiętaj - większa siłaJest zawsze w nienawiści.
Erotyk
Więc plamiąc mojej psyche nadwiślański gotyk,Jak jaskrawe barokko wykwitł w niej erotyk.Lecz zaraz wszystkie pazie z obrazów Van Dycka,Kłaniając się uprzejmie, rzekły, że to bajka.I wionąwszy błękitnym strusich piór trzęsieniem,Że cokolwiek pomyślę - jest tylko marzeniem.A potem, gdy uczułem na ustach ust dotyk,Że wszystko, co wymarzę - to ten tu erotyk.
Gdy się człowiek robi starszy
Gdy się człowiek robi starszy...Gdy się człowiek robi starszy,Wszystko w nim po trochu parszy-wieje;Ceni sobie spokój miłyI czeka, aż całkiem wyły-sieje.Wówczas przychodzą nań żale,Szczęścia swego liczy zale-głości.I mimo tak smutne znamię,Straszne go chwytają namię-tności...Z desperacją patrzy czarnąNa swe lata młode zmarno-wane,W wspomnień aureolę boskąPręży myśli swoje rozko-chane...Z żalem rozważa w swej nędzyKażde "nicniebyłomiędzy-nami",Każdy nie dopity puchar,Każdy flirt młodzieńczy z kuchar-kami...Wspomni z jakąś wielką gidiąSwe gruchania, ach jak idio-tyczne,I czuje w grzbiecie, wzdłuż szelek,Jakieś dziwne prądy elek-tryczne...Jakąś gęś, z którą do ranaSzukali na mapie Ana-tolii,Jakiś powrót łódką z Bielan,Jakiś wieczór pełen melan-cholii...Gdybyż, ach, snów wskrzesła mara,Dziergana w rozkoszy ara-beski.Gdybyż bodaj raz, ach gdybySycić swą CHUĆ jak sam Przyby-szewski!......I wdecha zwiędłe zapachyNad swych marzeń trumną nachy-lony,I w letnią noc, w smutku szaleŁzami skrapia własne kale-sony...
I dzień nie dzień, i noc nie noc
I dzień nie dzień, i noc nie noc.Kiedy odpływasz, muzo, w dal.I każdej twojej kropli żal,Kiedy wyczerpiesz swoją moc.Ale ty wracasz, jasna, w dół,Spadasz na czoło me jak kruk!I słyszę w dali morza huk,I serce pęka mi na pół.Bo ty masz w ręku ostry nóż,Wbijasz go w serce: wierć w nim, wierć!Bo życie to już prawie śmierć,Bo śmierć to życie już.
Cichy o marmur sandału zgrzyt,Kadzidła welon i ambry woń.Drży w siny płomień świecznika dłońIdzie Lilith... idzie Lilith...O serce moje zgłodniałe, cyt!To płatków kwietnych opada rój,To kadzidlany ściele się zwój,Idzie Lilith... idzie Lilith...To wschodni śni się duszy mej mytTo płacze tęskny i zwiędły kwiat.O czarny marmur sandału zgrzytKroki tajemnic i szepty zdrad.Rodzi się wonny i słodki byt,Idzie Lilith... idzie Lilith...
Ogrodniczki
Panieneczki, mieszczaneczki podlewają ogródeczki,Posypują żółtym piaskiem drobne, kręte, wąskie steczki,Paniczyki (och, okrzyki!), cynie, fuksje i gwoździki,Rezedowe wonne grządki, pieski, kotki i króliki.Zakasawszy swe spódniczki, z falbankami perliczkami,Panieneczki - mieszczaneczki, panieneczki - ogrodniczki.Za sztachetą ktoś karetą przybył. Czarne stoją konie,Stoi rycerz czarny, w masce, w czarnym płaszczu, z kosą w dłoni.
Wprzód zanim w szafirowej lodowej przełęczySpojrzymy w dolinę nalaną żółcizną:Na Italię wygiętą w kształt i kolor tęczy,Obejrzymy się, bracie, za naszą ojczyzną.Patrz! tumany jak ją skryły przylepliwą dłonią,Na równinach wiatr dyszy, ścielą się wyziewy,Topole jak wielmoże straż trzymają błoniomI gęsta mgła zdławiła przedwiosenne śpiewy.Pokłońmy się im razem: Polsce i Italii.Polsce, co rośnie w górę z zimnych mgieł powodzi;Italii, co pulsując w gwiezdnej śledzi daliWielkość, która minęła - wielkość, co nadchodzi.
...
jrachuba