OLECKO
- Dziadku, dziadku! To już koniec naszej wędrówki! Dochodzimy do Olecka!- Masz rację, wnusiu. Już dłużej bym nie wytrzymał.- Chodzi dziadku o twoje nogi?- Nie. O głowę.- Ale chyba jeszcze mi opowiesz, jak to z Oleckiem było?- Ho, ho! Wnusiu... to bardzo stara legenda...
... było to jeszcze wtedy - wspomniałem o tym przy Kowalach Oleckich - kiedy była tutaj mała dziura zabita dechą. Dziura ta, bez nazwy, leżała nad brzegiem morza, o czym również była mowa w kowalskiej legendzie. Morze - jak to morze. Słone i duże było. Lądy nad nim nie zbadane. Odkrywano więc jakiś ląd tu i ówdzie. Jednym, takim bardziej znanym z odkrywców był Cook.- Wyrwał się z kuchni w świat szeroki?- Dokładnie nie wiem, skąd się wyrwał, ale odkrywcą był znamienitym. Los chciał, że ów Cook zapuścił się w te rejony Bałtyku. Pływał tu i pływał. Chciał odkryć cokolwiek. Choćby na siłę. Niestety - wszystko pozostawało zakryte. Sytuacja groziła buntem na statku. Cook wytężał oko przez lunetę, wodził palcem po mapie. Wszystko na nic.- Nic nie mógł dojrzeć? Może lunetę przykładał odwrotną stroną... - kombinował wnuczek.- Nie. Poprostu tutaj było bardzo dużo Niczego. Jednak siódmy zmysł podpowiadał mu, że w tej masie wielkiego Nic znajdzie jakąś dziurę...- Nawet zabitą dechami?- ...no właśnie! W końcu jego wysiłki przyniosły rezultat. Któregoś ranka, kiedy przeczesywał dłonią włosy a okiem horyzont, z gęstej mgły wyłoniła się dziura zabita dechą. Cook wskazał ją palcem i z właściwą Anglikom flegmą rzekł: "O! Let`s go!"* I przypłynęli tu. W kronikach zaś nazwano to miejsce pierwszymi słowami jakie wypowiedziano na jego temat.- Czyli "O! Let`s go"! - wyrwał się wnuczek.- Oczywiście, mój arcyprzenikliwy wnusiu. Z czasem angielskojęzyczna nazwa zaczęła przyjmować swojskie brzmienie i z: "O! Let`s go!" przeistoczyła się w Oletsgo, następnie w Oletzgo, aż w końcu przybrała postać...- Olecko! - zawołał rozradowany wnuczek.- Oczywiście! A więc, wnuczku: "O! Let`s go!"- Ależ dziadku!- Żartowałem, wnusiu. W końcu należy się nam odpoczynek...
jenny280