ZJS3.DOC

(38 KB) Pobierz
Czy miłość wszystko zwycięży

Czy miłość wszystko zwycięży?

 

Spoglądał na wejście ponuro myśląc. Bał się. Wolałby przebywać teraz z kumplami, popijać piwo, obłapywać białogłowy, robić cokolwiek innego, niż być tu. Niż wejść do tych strasznych pieczar. Ale miłość jego życia, nie pozwala na ucieczkę. Nie myślał, że kiedykolwiek się zakocha. Niestety i na niego przyszła pora. Gdyby jeszcze miłował zwykłą kobietę, ale niestety nie. Jego serce zaczęło bić dla przepięknej Alajny. Kobiety z wyższych sfer. Ona budzi w nim ogromne pożądanie, ale także chęć spełnienia jej zachcianek. Dla niej zrobi wszystko. Właśnie wszystko, dlatego tu stoi. Obiecał jej, że poprosi ją o rękę gdy wróci bogatszy. Właściwie to ona od niego to wymogła, ale on spełni to z największą rozkoszą, choć teraz nadeszły wątpliwości czy warto. Przez jego umysł przeleciał ponownie zwrot który wielokroć słyszał, że miłość zwycięży wszystkie przeszkody. A przecież on ją tak kochał, a ona jego. Do tego nie było wątpliwości. Ich miłość była szczera i prawdziwa, więc nic nie może mu przeszkodzić, więc nie ma czego się bać. Wejdzie tutaj, weźmie bogactwa i zwieje, od tak po prostu. Tak sobie myślał, stojąc przed wejściem. Spojrzał za siebie, aby zobaczyć być może ostatni raz świat. W dość ciężkim rynsztunku, którego nigdy nie używał i z mieczem w dłoni, który już na samym początku wyprawy tak ciążył, wszedł, tam gdzie czeka go przeznaczenie, tam gdzie gna go miłość. Powoli ogarnęły go ciemności, zatrzymał się, skrzesał płomyczek, który ogarnął pochodnię. Zrobiło się jaśniej, ale nie przyjemniej. Ogień, migotał, tworząc nastrój grozy, cienie wydłużały się i zmniejszały. Z ciężkim sercem, poszedł dalej, w głąb nieznanych pieczar.

 

Na razie, wszystko w porządku, na jego drodze pojawiały się tylko pajęczyny. Jedyny dźwięk jaki do niego dochodził, to stukot jego kroków i kapanie wody. Nic więcej, nic ponadto. Minął kilka rozwidleń, prąc do przodu. Nieoczekiwanie wymknęła mu się pochodnia z ręki. Ależ z niego niedołęga. Ale cóż to? Pochodnia padła na siano rozrzucone w tym miejscu kamiennego korytarza. Nagle płonące od pochodni siano, zapadło się, otwierając przepaść. Bojaźliwie podszedł do brzegu, spojrzał w dół. Dogasające resztki siana, ukazały mu straszny widok. Rząd naostrzonych drewnianych pali, wyglądających mu naprzeciw. Co by się stało, gdyby zrobił krok dalej? Nietrudno zgadnąć. Czekałaby go okrutna śmierć. Ponuro uśmiechając się, podniósł, dogasającą pochodnię, ominął pułapkę i poszedł dalej. Czyżby jednak miłość zwyciężała wszystko? Może to jednak prawda? Poczuł się lepiej. Wolnym krokiem, doszedł do któregoś tam z kolei rozwidlenia. Dźwięk z lewej strony zmusił go do obrócenia się w tamtym kierunku. Instynktownie podniósł przed siebie miecz i to go uratowało. Dziwne, czarne i kudłate zwierzę, wilk, nie wilk, nadziało się na jego broń. Straszliwa szczęka kłapnęła bardzo blisko jego szyi. Straszna, brunatna posoka, polała się w jego kierunku. Cisza. Spokój. Tylko bicie serca. Potwór już nie żył. Z wielkim obrzydzeniem, pozbył się kosmatego truchła z swego miecza. Teraz już wierzył. Nic nie mogło mu się stać. Broniła go magia miłości. Przecież, nie potrafił tak naprawdę władać bronią. Nie potrafiłby się obronić przed takim stworzeniem, a tu zabił je i to bez większego wysiłku. Bez większych obaw ruszył dalej. Teraz wiedział, że skarb będzie jego, że wyjdzie stąd cały i zdrowy. Poczuł się znacznie raźniej, nawet zaczął gwizdać swoją ulubioną melodię. Cichutko, bo po co wzywać niepotrzebnie, nieproszonych gości.

 

Jeden z licznych korytarzy, doprowadził go do metalowych drzwi. Tu coś musi być, być może cel jego podróży. Ale jak tam wejść? Tego już nie wiedział. Spróbował je wyważyć, ale ani drgnęły. Podważanie także nic nie pomogło. Zrozpaczony oparł się o ścianę, nagle łokieć zapadł mu się, a drzwi ze straszliwym łoskotem otworzyły się, pokazując jego oczom, ogromną komnatę. Ujrzał niezwykłe kobierce na ścianach, Podłogę zasypaną klejnotami, złotem, srebrem. Niezwykłe i kunsztowne przedmioty, walające się po kątach. Szafę, aż uginającą się, pod księgami oprawionymi nadzwyczaj kunsztownie. Jedna taka księga, warta była fortunę. Aż się zachłysnął na widok tego bogactwa. Otworzył plecak. Zaczął wrzucać, co najwartościowsze rzeczy. Gdy napchał ile mógł, powstał i odwrócił się do wyjścia, pełen szczęścia. Jego marzenie się spełniło. Złączy się z Alajną a na dodatek, będzie żył jako bogacz. Nie będzie miał żadnych zmartwień, wszystko za niego będzie robiła służba. Te szczęśliwe myśli, były jego ostatnimi. Jeszcze tylko ujrzał, ogromne szpony, które uchwyciły jego głowę i tak skończył swój żywot. Bo miłość, nie pokona wszystkiego.  To los rządzi naszym życiem. To on wyznacza nasze ścieżki. Nawet ogromna miłość nie jest w stanie go pokonać, zmienić wyznaczonych przez niego ścieżek. A czy w tym przypadku to była miłość? Czy może tylko pożądanie? Co czuła Alajn? Może chciała tylko się wzbogacić? Tego już się nie dowiemy, możemy tylko snuć swoje przypuszczenia.

 

 

Czerwiec 1999

Napisane dla Agnieszki K.

 

Zbigniew Jerzy S.

Kontakt z autorem: oldshark@vc.pl   lub   oldshark@polbox.com . http://www.vc.pl/oldshark/

Zgłoś jeśli naruszono regulamin