„Kot Mateusz i cielątko”
Kot Mateusz to największy rozrabiaka w całym gospodarstwie babci Jadzi i dziadka Leona. Uwielbia psoty!
Pewnego dnia wskoczył na grzbiet konia Poldka i krzyknął do barana Tośka, który spokojnie przechodził obok:
- Wilk czai się za płotem, pewnie poluje na owieczki!
Przerażony Poldek głośnym beczeniem przywoływał swoje owce, aby ukryły się w oborze.
Tymczasem Mateusz zaśmiewał się do rozpuku, zadowolony ze swego psikusa.
Zwierzęta nieraz próbowały przemówić Mateuszowi do rozsądku.
- Dlaczego dokuczasz innym? – pytała z wyrzutem krowa Melcia – Czyżbyś zapomniał o dobrym wychowaniu?!
Ale na kocie psoty nie pomagały ani prośby, ani groźby.
Któregoś dnia Mateusz postanowił zażartować z koziołków: Miecia i Zdzisia.
- Dziadek wybiera się jutro na targ - tłumaczył im szeptem, jakby zdradzał wielką tajemnicę - Słyszałem, że chce zabrać was ze sobą i sprzedać!
Koziołki popatrzyły na siebie i wybuchnęły głośnym płaczem. Nie chciały być sprzedane na targu!
Następnego dnia dziadek Leon nie mógł się nadziwić, że Miecio i Zdzisio nie chcą wyjść z obórki, chociaż przyniósł im na śniadanie wyborne smakołyki.
Innym razem Mateusz postanowił zadrwić sobie z koguta Wojtka. Kiedy kury wyszły z kurnika przykrył słomą wszystkie jajeczka, a potem pobiegł do Wojtka, krzycząc z daleka:
- Widziałem lisa uciekającego z kurnika! Chyba ukradł wszystkie jajka!
Wojtek już chciał wyrywać z żalu swoje piękne piórka i pewnie by tak zrobił, gdyby kokoszka Lusi nie znalazła schowanych jajeczek.
Mateusz nie oszczędził także podwórkowej piękności – gąski Basi. Pewnego dnia nasz kotek zobaczył, jak gąska przegląda się w kałuży i poprawia swoje nastroszone piórka.
- Czyżbyś się gdzieś wybierała, Basiu? – zapytał Mateusz.
Gąska dumnie wyprostowała szyję:
- Wieczorem odwiedzi nas gąsior z sąsiedniego podwórka. - oznajmiła – Muszę zrobić na nim dobre wrażenie...
Na brak pomysłów nasz psotny kotek nie narzekał. Babcia Jadzia przygotowała właśnie sok z czarnych jagód. Postawiła go w miseczce na oknie, żeby trochę wystygł. Mateusz zakradł się do kuchni, chwycił miseczkę z sokiem i pobiegł do Basi.
Kiedy gąska po raz kolejny podziwiała swoją urodę Mateusz wylał jej na głowę całą miskę soku!
- I jak ja się teraz pokażę gąsiorowi?- biadoliła nieszczęsna Basia.
Pewnego dnia na podwórku pojawiło się nowe zwierzątko – cielę Gwiazdeczka. Cielątko brykałopo całym podwórku i przedstawiało się wszystkim.
- Dzień dobry! – krzyknęło, widząc nadchodzącego Mateusza.- Jestem Gwiazdeczka. Pobawimy się razem?
- Świetnie! – ucieszył się kotek - Razem zrobimy psikusa kaczce Broni.
Ale cielątko pokręciło główką:
- Dokuczanie innym to nie zabawa. Moja mama powtarza, że trzeba szanować innych.
- Phi! – prychnął Mateusz - Też mi coś! Skoro tak, to wcale nie mam zamiaru bawić się z tobą!
Podniósł ogon do góry, zadarł łepetynę i obrażony oddalił się w swoją stronę. Za chwilę widziano go, jak szedł z kaczką Bronią i coś jej tłumaczył. Pewnie szykował kolejny psikus.
Tymczasem cielątko smutne wróciło do obory do swojej mamy – krowy Melci.
Nazajutrz od samego rana wróble powtarzały wiadomość: „Kot Mateusz jest chory! Babcia Jadzia zabroniła mu wychodzić na podwórko. Leży, biedak cały obolały I nudzi się straszliwie!”
- Może byśmy go odwiedzili? – zaproponował nieśmiało koń Poldek.
- Chyba żartujesz!? - zapiał gniewnie kogut Wojtek - żeby znowu spłatał nam jakiegoś figla?
- Tak, tak, tak – wtórowały kury, kaczki, gęsi i owieczki - zbyt długo bawił się naszym kosztem!
Leżał nasz więc nasz nieszczęsny psotnik, samotny i opuszczony, gdy nagle...
Puk, puk, puk - coś zastukało w szybkę okienka.
Mateusz wysunął nosek spod kołdry:
Za oknem stało cielątko i wesoło machało ogonkiem.
- Jak się czujesz? - zapytało z troską w głosie - Moja mama martwi się o ciebie i przesyła ci dzbanuszek świeżego mleczka.
Gwiazdeczka odwiedzała Mateusza codziennie. Przynosiła mu świeże mleczko, Opowiadała, co dzieje się na podwórku, wymyślała różne ciekawe gry i zabawy. Mateusz ze zdumieniem odkrył, że dobra zabawa wcale nie musi oznaczać dokuczania innym! Wprost przeciwnie, o wiele ciekawiej jest komuś pomagać!
Kiedy nasz kotek był już zdrów jak ryba i mógł wychodzić na podwórko nie miał ochoty spotykać się z innymi zwierzętami.
- Byłem dla nich taki niegrzeczny - tłumaczył Gwiazdeczce.
Ale cielątko przekonało naszego łobuziaka, żeby wszystkich przeprosił i obiecał, że już nigdy nikomu nie dokuczy. Mateusz tak właśnie zrobił i nie mógł się nadziwić, że wszystkie zwierzęta wybaczyły mu i zaprosiły do wspólnej zabawy.
flek