Henryk Benisz- O kulcie pracy i kryzysie sztuki.pdf

(103 KB) Pobierz
28297287 UNPDF
Henryk Benisz
O kulcie pracy i kryzysie sztuki
Henryk Benisz
Uniwersytet Opolski
O kulcie pracy i kryzysie sztuki F. Nietzschego krytyka współczesnej kultury, gloryfikującej pracę
zawodową (zarobkową) i deprecjonującej autentyczną (antyczną) sztukę
Nietzsche nie był pierwszym filozofem, który w świetle pojawiających się symptomów upadku
sztuki dostrzegał określone formy ludzkiego działania jako niespełniające wymogów stawianych
przez „nowoczesne” wzorce kulturowe. Przed nim Hegel rozważał te zagadnienia i w ich wyniku
sformułował tezę o końcu sztuki. Jego zdaniem, obecna sztuka zapoznała swoją własną istotę, przez
co utraciła absolutną moc i wraz z nią zdolność zapośredniczania. Hegel stwierdził ponadto, że
sztuka już się nie odrodzi, ponieważ współczesny czło-wiek jej po prostu nie potrzebuje . Oddzielił
też radykalnie sztukę od filozofii, religii oraz moralności i uznał ją za przebyty etap rozwoju ducha.
Nie oznacza to, że Hegel chciał tym samym umniejszyć dotychczasowe znaczenie sztuki. Zauważył
jedynie, że sztuka nie ma już dzisiaj udziału w bezpośrednim wyra-żaniu prawdy. W tej sytuacji
zamierzał przezwyciężyć estetyczną bezpośred-niość przez absolutne pośrednictwo w myśleniu.
Sztuka stanie się przedmiotem najwyższej spekulatywnej wiedzy dopiero jako coś przeszłego i
nierzeczywis¬tego. Teza Hegla ma wyraźnie nihilistyczny charakter i jako taka różni się od
poglądów Nietzschego na temat sztuki. Mówiąc, iż „najwyższe wartości się dewaluują” , Nietzsche
nawiązał wprawdzie jakoś do powyższej tezy, nie wie-rzył jednak w to, że sztuka nie ma już przed
sobą przyszłości. Ostatecznie uznał ją nawet za nadzwyczaj skuteczny środek do walki z szerzącym
się nihilizmem. W pewnym sensie można więc przyjąć, że „artystyczny” program filozofii Nie-
tzschego stanowi pozytywne rozwinięcie heglowskiej tezy i przeniesienie sztuki na inne obszary
kultury: na filozofię, religię i moralność . W tym kontekście sztuka nie popada jednak w zależność
od filozofii, lecz odzyskuje swe dawne, pierwszorzędne znaczenie w życiu człowieka. Zanim
Nietzsche dookreślił filozoficzne principia owej sztuki, doświad-czał wielu wątpliwości, czy
rzeczywiście możliwe jest przywrócenie utraconego przez nią dawnego statusu. W „nowoczesnej”
kulturze zabrakło już bowiem miejsca dla autentycznej sztuki, ponieważ człowiek nie ma ani czasu,
ani ener-gii, aby ją właściwie przeżywać. Dawne miejsce sztuki zajęła praca i teraz ona jest
przedmiotem nieustannej uwagi człowieka oraz „wyznacznikiem” jego losu. Dzięki niej zapomina
się wprawdzie o absurdzie istnienia w pozbawionym istotowego sensu świecie oraz o kruchości
egzystencji, ale za to zapomnienie człowiek musi płacić bardzo wysoką cenę. Praca wysysa z niego
ostatnie „soki życiowe” i oddziela od twórczych mocy, uzdalniających do artystycznego
kreo¬wania świata i siebie samego. Czy uda się wyzwolić człowieka ze swoistego zniewolenia
pracą? Czy uda się przywrócić „radość święta”, jaką oferuje praw-dziwa sztuka?
Geneza współczesnego pracoholizmu
Nietzsche nazywa współczesność „czasem pracy” oraz „epoką pracowito-ści” , ponieważ właśnie
praca jest tym rodzajem działalności, który, jego zda-niem, najbardziej pochłania dzisiejszego
człowieka. Zyskała ona przewagę nad pozostałymi formami zaangażowania człowieka, a nawet
jakby zapanowała nad nim samym. Nietzsche dokonuje analizy pracy nie tylko w kontekście sztuki,
ale także w odniesieniu do całokształtu kultury współczesnej. W jego ujęciu bowiem praca stała się
obecnie kryterium i warunkiem wszystkich życiowych odniesień człowieka. Nietzsche nie
ograniczył się tylko do wskazania na pracę jako na podstawową cechę naszych czasów. Jego
analizy są przygotowaniem do podjęcia obrony sztuki. Z konieczności jednak obrona sztuki musiała
stać się jednocześnie krytyką pracy. W tym względzie poglądy Nietzschego okazują się „nie na
czasie”, jako iż dominującą tendencją owego czasu była próba odnaj-dywania sensu istnienia
poprzez pracę. W wykonywanej przez siebie pracy człowiek usiłował osiągnąć samozrozumienie i
pełniej doświadczyć własnego rozwoju. Sprzeciwiając się takiemu gloryfikowaniu pracy, które jest
de facto dehu-manizowaniem człowieka, Nietzsche ukazuje genezę współczesnego pracoho¬lizmu.
Na każdym kroku zauważany dzisiaj „pośpiech pracy bez wytchnienia” wywodzić się ma z
Ameryki. Mówiąc konkretnie, zrodził się on z połączenia indiańskiego, żywiołowego
temperamentu z „gorączką złota”, jaka opanowała pierwszych białych osadników. W konsekwencji
z pewną nutką sarkazmu Nie-tzsche stwierdza, że „jest to indiańska, właściwa dla krwi indiańskiej
dzikość w sposobie, w jaki Amerykanie dążą do złota” . Trend do bogacenia się, a więc – z
konieczności – także do intensywnej pracy, zaczął się rozpowszechniać i trafił aż do Europy.
Dzisiaj okazuje się, że czas, który nie jest wypełniony pracą, uważany jest za ewidentnie zmarno-
wany. Wywołuje to u wielu osób poczucie winy z powodu zaniedbania pracy i niewykorzystywania
całego czasu na wykonywanie czynności związanych z pracą. Chwile wyciszenia i refleksyjnego
namysłu nad sobą i światem są ro-dzajem występku przeciwko cnocie pracowitości, którego trzeba
się wstydzić. Dlatego człowiek „wstydzi się już teraz spokoju; długie zastanawianie się wy-wołuje
prawie wyrzuty sumienia” . W rezultacie wszystko w naszym życiu zaczyna obracać się wokół
zagadnienia pracy. Sytuację tę Nietzsche uznaje za przywarę naszego dzisiejszego świata.
Protestuje przeciwko obsesyjnemu zafascynowaniu pracą w myśl amerykańskiej zasady, iż „lepiej
robić cokolwiek, niż nic” . Praca stała się dzisiaj czymś wykonywanym bezrefleksyjnie,
„czynnością machinalną” , która nie jest przyjemna i nie daje zadowolenia. Prowadzi to do
„hodowania «bezosobowości» (Zucht zur «Unpersönlichkeit») i do zapomnienia o sobie samym
(Sich-selbst-Vergessen)” . Podlegając rygorom takiej pracy, człowiek nie potrafi już w ogóle
myśleć o swoim miejscu w świecie i o swoim losie. Został on całkowicie zdominowany przez
realne uwarunkowania pracy, jakimi są „absolutna regularność, punktualne, bezmyślne
posłuszeństwo” . Dzięki temu wyzbył się wprawdzie w pewien przemyślny sposób własnych,
życiowych lęków i żyje mu się jakoby łatwiej, ale nie jest to stan prawidłowy. Co właściwie jest
motorem tak pojętej ludzkiej pracowitości? Nietzsche stwierdza, że dzisiaj ludzie pracują już tylko
„ze względu na wynagrodzenie” , a nie po to, aby się poprzez pracę rozwijać. Podlegając
oddziaływaniu procesów uciążliwej i długotrwałej pracy, zatracają oni własną indywidualność.
Prowadzi to do powstania pozornej równości między ludźmi, która jest równością na naj-bardziej
podstawowym poziomie człowieczeństwa. Nie jest to równość, która zbliża do siebie ludzi w tym,
co dobre, ale raczej w tym, co złe i co nędzne. Pod tym względem zwłaszcza „w krajach cywilizacji
prawie wszyscy ludzie są teraz równi” . Wydaje się więc, że poza zabezpieczeniem potrzeb
bytowych, praca nie niesie ze sobą żadnych humanistycznych wartości. Nietzsche nie ukrywa, iż
nie dostrzega już w pracy niczego dobrego. Jego zdaniem, wskutek zaabsorbowania pracą
zarobkową człowiek zapomina o sprawach znacznie ważniejszych w swoim życiu. W rezultacie w
człowieku następuje zanik prawdziwie twór-czych mocy i możliwości ich wyzwalania. Wszystko to
odbywa się ponadto olbrzymim kosztem, jako że praca „zużywa niesłychanie dużo siły nerwów i
odbiera ją przemyśliwaniu, rozmyślaniu, marzeniu, troszczeniu się, miłowa-niu, nienawidzeniu”. W
zamian za to „stawia ona przed oczyma zawsze mały cel i zapewnia łatwe i regularne
zadowolenia” . Nietzsche wypowiada się bardzo niepochlebnie o pracy, która angażuje ca-łego
człowieka i prowadzi do wyczerpywania się jego sił witalnych. Dokonuje też surowej oceny tak
pojętej pracy, przyrównując ją do policji, utrzymującej za wszelką cenę porządek. Tą ceną jest
oczywiście wszechstronny rozwój czło-wieka i jego ontyczna autonomia: „Właściwie czuje się
teraz, przy spojrzeniu na pracę – mając na myśli zawsze przy tym tę surową pracowitość od rana do
wie-czora – że taka praca jest najlepszą policją, że trzyma każdego na wodzy i silnie przeciwstawia
się rozwojowi rozumu, pożądliwości i pragnieniu niezależno-ści” . Zniewolenie pracą rodzi
poważne frustracje egzystencjalne, które odbiera-ją człowiekowi radość życia i satysfakcję z
realizowanych działań. Poprzez kult ciężkiej pracy i stałe wyczerpanie ludzi określona społeczność
funkcjonuje więc tylko pozornie spokojniej i bezpieczniej. Tymczasem wskutek przewrotnej agi-
tacji wychwalaczy pracy (Lobredner der Arbeit) właśnie „to bezpieczeństwo uwielbia się teraz jako
najwyższe bóstwo” . Nietzsche szydzi z pochwał na temat pracy jako działalności rzekomo
„zbawiającej” człowieka oraz z mó-wienia o „błogosławieństwie pracy” . Każdy człowiek
potrzebuje odpowiedniej ilości czasu wolnego, który mógłby poświęcić samemu sobie. Czas ten nie
może służyć tylko biernemu odpoczynkowi po uciążliwej pracy, ale powinien być przeznaczony na
aktywne kształcenie się oraz doskonalenie duszy i ciała. Jest on więc „wolny” w sensie wolności
człowieka do stawania się kimś coraz mądrzejszym, lepszym i godniej-szym. Praca w dzisiejszym
rozumieniu uniemożliwia jednak taki rozwój człowie-ka, a nawet „bezcześci – czyni mianowicie
duszę i ciało czymś pospo¬¬litym” . Nie mogąc się właściwie rozwijać, człowiek stopniowo zatraca
się w ludz-kiej społeczności i marnieje. W rezultacie przestaje już wierzyć w siebie, w swoje
twórcze potencjalności i w perspektywę przyszłego, pełniejszego i wartościowszego życia. Winę za
to ponosi „współczesne, hałaśliwe wykupy-wanie czasu, dumna z siebie, głupio-dumna
pracowitość”. Odbierając człowie-kowi realne możliwości wszechstronnego rozwoju, źle pojęta
pracowitość „bardziej niż wszystko inne wychowuje i przygotowuje właśnie do «niewia-ry»” ,
okazującej się w praktyce destrukcją człowieczeństwa. Będąc całkowicie pochłoniętym
wypełnianiem obowiązków składających się na pracę zarobkową, a więc żyjąc wyłącznie sprawami
„ciała”, człowiek stał się nieczuły i niezdolny do zajmowania się sprawami „ducha”. Ta sfera
doznań i odczuć zamknęła się przed nim, przemieniając go w rodzaj urządzenia do zdo-bywania
pieniędzy. Jeżeli nawet czasami uda się komuś oderwać od wykony-wanej pracy i w ten sposób
„ukraść” pracy krótką chwilę, to musi za nią boleś¬nie odpokutować. W dzisiejszych czasach
uleganie „pewnej skłonności do vita contemplativa (to znaczy do spacerów z myślami i
przyjaciółmi)” dokonuje się bowiem „nie bez wzgardy samego siebie i wyrzutów sumienia” .
Nietzsche poddał krytyce współczesną, nadmierną pracowitość z punktu widzenia antycznego
rozumienia pracy. Nieustannie powtarzał, że praca zawo-dowa, jaką się dzisiaj preferuje, nie ma nic
wspólnego z właściwie pojętą kultu-rą. Zdecydowanie odróżniał w tym względzie uciążliwą pracę
zarobkową od kształcenia się i formowania własnego człowieczeństwa. Nie widział możli-wości
połączenia bezrefleksyjnej pracowitości z indywidualnym dojrzewaniem duchowym w sferze
kultury, ponieważ skrajnie wyczerpany pracą człowiek nie ma już siły ani ochoty, aby autentycznie
zatroszczyć się o swój rozwój. Czy ma jeszcze siłę, aby zajmować się sztuką?
Sztuka dla ludzi zapracowanych
Nadmierna pracowitość i nastawienie na osiąganie coraz bardziej wymier-nych rezultatów
wykonywanej pracy powodują, że współczesny człowiek żyje właściwie tylko po to, aby pracować.
Nawet już mu zbytnio nie zależy na czymś innym, co nie ma – mniej lub bardziej – charakteru
zarobkowego. Sztuka prze-stała się w tym kontekście liczyć, ponieważ nie wytrzymuje konkurencji
opartej na kryterium materialnych korzyści. Jeżeli więc sztuka jest jeszcze w ogóle potrzebna, to
tylko jako chwila odpoczynku po pracy. Nie jest ważna sama sztuka, ale to, aby człowiek mógł przy
niej zregenerować siły pomiędzy jednym czasem pracy a kolejnym. Powyższa konkluzja wskazuje
już na sposób funk-cjonowania sztuki w tych niekorzystnych dla niej warunkach. Biorąc pod uwagę
rzeczywiste uwarunkowania rozwoju sztuki, Nietzsche przeprowadza zasadnicze rozróżnienie na
„wielką sztukę (grosse Kunst)” i „małą sztukę (kleine Kunst)” . Wielką sztukę określa również
mianem „sztuki odświętnej (Kunst der Feste)” lub „sztuki gloryfikującej (Apotheosen-Kunst)” ,
natomiast małą sztukę mianem „sztuki dzieł sztuki (Kunst der Kunstwerke)” lub „sztuki masowej
(Massen-Kunst)” . Pierwsza z nich jest sztuką poważną i „ciężką”, wymagającą od człowieka
pełnego zaangażowania. Toteż jedynie wypoczęty i pełen sił człowiek potrafi się jej poświęcić.
Druga natomiast jest zabawowa i „lekka”, nie wymaga żadnego zaangażowania ze strony
człowieka. Dlatego też jest ona przeznaczona dla tych, którzy są zmęczeni pracą. Tworzona jest po
to, aby tacy właśnie zmęczeni, a nawet zamęczeni pracą ludzie mogli przy niej odpoczywać. Jeżeli
życie społeczne zostało zdominowane przez faktyczny kult pracy, to nie może już istnieć inna niż
mała sztuka. Sumienny człowiek poświęca więc swój czas i energię przede wszystkim na pracę
zawodową. Później zaś, gdy już nie ma siły pracować, to oczekuje od sztuki, iż uzdolni go ona do
po-nownego podjęcia pracy. Nietzsche stwierdza, że „mamy sumienie pracowitej epoki”, które „nie
pozwala nam na oddanie najlepszych godzin i czasu przedpo-łudniowego sztuce, nawet jeżeli
byłaby ona największą i najgodniejszą”. W ten sposób deprecjonujemy wartość samej sztuki,
ponieważ „uważamy ją za kwestię czasu wolnego, wypoczynku: poświęcamy jej resztę naszego
czasu, naszych sił” . W epoce tej niemożliwe jest rozwijanie prawdziwej twórczości artystycznej,
którą mogłyby żyć całe społeczności. Współczesny pragmatyzm i konsumpcjonizm doprowadził do
wyeliminowania sztuki jako obszaru kultury, ważnego dla rozwoju życia społecznego. Sztuka
przestała być potrzebna ludziom w takim sensie, w jakim była potrzebna dawnym Grekom. Nie
zajmuje już centralnego miejsca w konsolidowaniu społeczeństw i nie towarzyszy najważ-niejszym
wydarzeniom ich życia. Stało się tak dlatego, gdyż miejsce sztuki niepodzielnie zajęła praca. W tej
sytuacji tworzone są jedynie „dzieła sztuki”, powstające dla szero-kich rzesz odbiorców,
zmęczonych pracą i oczekujących łatwej rozrywki i sku-tecznego wypoczynku. Są one przykładem
małej sztuki, nie niosącej z sobą żadnego głębszego przesłania, ani też nie realizującej istotnych
życiowo warto-ści. Dzisiejszy człowiek przyzwyczaił się już jednak, że funkcją sztuki jest po-
budzanie go na nowo do życia i przywracanie zdolności do kontynuowania pracy. Nietzsche
żartobliwie stwierdza, że mała sztuka dysponuje „najpotężniej-szym środkiem pobudzającym, przy
którym nawet połowicznie umarły musi jeszcze się wzdrygnąć” . Zaabsorbowany pracą człowiek
nie potrafiłby już nawet należycie odczu-wać wielkiej sztuki i z udziału w niej nie miałby
autentycznej satysfakcji. Pozo-staje mu zatem tylko namiastkowa sztuka i namiastkowa satysfakcja.
Kontakt z małą sztuką i pasywne oddawanie się jej kojącej funkcji nie wzbogaca czło-wieka i nie
czyni go bardziej włączonym w sferę życiowo doniosłej kultury. Jest to zaledwie przejaw
pospolitego, a nie godnego udziału w życiu artystycz-nym i kulturowym. Bardziej odpowiedni
byłby on dla niewolników aniżeli dla ludzi prawdziwie wolnych. Dlatego Nietzsche mówi, że
„jeżeli jest jeszcze zadowolenie ze społeczeństwa i ze sztuki, to jest to zadowolenie, jakie sprawia-
ją sobie przemęczeni pracą niewolnicy” . Uważa on właściwie całą współczesną sztukę za małą.
Zaliczył do niej również muzykę tworzoną przez Wagnera. Znamienna jest w tym względzie
gwałtowna zmiana nastawienia Nietzschego do Wagnera i jego sztuki. Przez pewien czas sądził on,
że dramat muzyczny (Musikdrama) Wagnera odpowiada wymogom wielkiej sztuki antycznej.
Widział w Wagnerze inicjatora ponow-nych narodzin tragedii, muzyka i myśliciela, który
rzeczywiście zrozumiał sens prawdziwej sztuki greckiej. Po latach Nietzsche wyznaje:
Tłumaczyłem sobie muzykę Wagnera jako wyraz dionizyjskiej mocy ducha, wydawało mi się, że w
niej słyszę trzęsienie ziemi, poprzez które nagromadzona od wieków prasiła życia daje sobie w
końcu upust, obojętna na to, czy zachwieje się też wszystko, co się mieni dzisiaj kulturą . Teraz
Wagner przestał być już dla niego idealnym wzorem artysty, a na-wet stał się jego wrogiem, gdyż
symbolizuje upadek sztuki i twórczości arty-stycznej. W oczach Nietzschego, cała sztuka
romantyczna jest małą sztuką, a „romantyk jest artystą, którego wielkie niezadowolenie w sobie
czyni twór-czym – który odwraca oczy od siebie i sobie współczesnych, spogląda wstecz” . Dlatego
też nie bez nutki sarkazmu Nietzsche stwierdza, że „Wagner resumuje romantyzm, niemiecki i
francuski” . Jego cały dorobek artystyczny przedstawia zaś następująco: „Sztuka Wagnera:
kompromis pomiędzy trzema najbardziej nowoczesnymi potrzebami: tego, co chorobliwe, tego, co
brutalne i tego, co niewinne (idiotyczne)” . Gdzie indziej wypowiada się o Wagnerze jeszcze
bardziej ostrym tonem: „W jego sztuce zmieszane jest w najbardziej zwodniczy sposób to, czego
dzisiaj najbardziej świat potrzebuje, – trzy środki pobudzające wyczerpanych, to, co brutalne, to, co
sztuczne i to, co niewinne (idiotyczne)” . Jest rzeczą charakterystyczną, że Nietzsche nie poważał
dzieł sztuki, które znajdowały powszechne uznanie. Wśród nich były między innymi „Divina
commedia [Boska komedia Dantego], obrazy Rafaela, freski Michała Anioła, katedry gotyckie” .
Jego zdaniem, twórcy tych dzieł nie objawili w nich ducha prawdziwego artysty. Nie tworzyli oni
ponadto w atmosferze wewnętrznej, artystycznej wolności. Służyli za to jeszcze idealistycznej
filozofii, religii lub wrogiej życiu moralności, nie mając nic przeciwko temu, że tworzą w imię ob-
cych sztuce ideałów. W ten sposób szerzyli fałszywe wyobrażenia na temat samego życia. W
rozumieniu Nietzschego, każda sztuka ma jakieś odniesienie do realne-go życia. Mała sztuka nie
potrafi jednak dostrzec bogactwa autentycznie speł-niającego się życia. Odwraca się więc od niego,
uznając je paradoksalnie za niewystarczające. To, co wyobraża mała sztuka, jest wyłącznie
namiastką życia. Dochodzi w niej do głosu wola uśpienia najbardziej fundamentalnych potrzeb
człowieka. Zupełnie inaczej wygląda sprawa wielkiej sztuki, ponieważ rodzi się ona z doznanej
pełni życia. Jest rodzajem hołdu, jaki człowiek składa życiu za otrzymane od niego dary. Dzięki
wielkiej sztuce człowiek jedna się z życiem i uczestniczy w jego dostojeństwie. Stąd też Nietzsche
mówi: Czy sztuka jest następstwem niewystarczalności tego, co rzeczywiste? Lub wyrazem
wdzięczności z powodu doznanego szczęścia? W pierw-szym przypadku romantyzm, w drugim
aureola i dytyramb (krótko, sztuka gloryfikująca) . Zajmując się problemem statusu współczesnej
sztuki, Nietzsche odkrył uwarunkowania społeczne, które doprowadziły do radykalnego upadku
autory-tetu sztuki. Zauważył, że w „czasie pracy” nie jest już potrzebna autentyczna sztuka,
sięgająca w głąb życia. Odkrył w ten sposób bardzo prostą skądinąd prawdę, że ludzie odrzucili
autentyczną sztukę, gdyż uznali ją za twórczość bezproduktywną i nie przynoszącą wymiernych
korzyści. Miejsce tej sztuki zajęła praca, będąca działalnością produktywną i źródłem dobrobytu.
Wszystko, co nie jest wytwarzaniem środków do życia, utraciło swe dawne znaczenie i już się nie
liczy. Nietzsche nie przestaje jednak przypominać o potrzebie kultywo-wania wielkiej sztuki.
Właściwy sens sztuki
Autentyczna, tj. wielka sztuka jest wielkim, wspólnym świętem człowieka i świata,
umożliwiającym uczestniczenie w radościach samego życia. W staro-żytności wychwalano i
uświęcano życie podczas wielkich uroczystości o jedno-znacznie artystycznym charakterze. Cała
sztuka związana była ze świętami ludzkości i przynależała do ceremonii oraz obyczajów
świątecznych. Nie była więc rodzajem dodatku do życia i nie musiała szukać dla siebie stosownej
chwi-li, w której ludzie zechcieliby się nią zainteresować. Przynależała do samego centrum
ludzkich zainteresowań i potrzeb. Była po prostu czymś niezbędnym, bez czego ludzie nie
potrafiliby wyrażać tego, czym żyją i jakie są ich najwięk-sze nadzieje. Sztuka wypełniała nie tylko
jakąś część dnia świątecznego, ale cały ten dzień należał do niej. Święta, a wraz z nimi sztuka,
stanowiły ko-nieczną siłę napędową życia. Dzisiaj nie ma już takiej harmonijnej łączności
pomiędzy świętami a sztu-ką. Obecnie świętuje się inaczej, ponieważ święta mają inny sens niż
kiedyś i inaczej są przez człowieka traktowane. Dni świąteczne stały się zwykłymi dniami bez
pracy, a ich głównym zadaniem jest ponowne uzdolnienie ludzi do podejmowania mozolnych,
codziennych obowiązków zawodowych. Dlatego Nietzsche nazywa je po prostu dniami
„okazjonalnej ciszy (Ausnahme-Stille)” i czasem „wypoczynku (Ausspannung)” . Przestały już być
uroczystością samego życia oraz czymś tworzącym i nadającym życiu kierunek. W słowach
Nietzschego pobrzmiewa nostalgia za starożytnym pojmowaniem sztuki w kontekście święta: Co
nam po całej naszej sztuce dzieł sztuki, jeżeli zawieruszy się nam wyższa sztuka, sztuka świąt!
Niegdyś wszystkie dzieła sztuki były ustawione przy wielkiej, odświętnej drodze ludzkości jako
pamiątki i pomniki wielkich i błogosławionych momentów. Teraz chce się dziełami sztuki zwabić
biednych, wyczerpanych i chorych z wielkiej drogi cierpienia na pobocze, na jedną pożądaną
chwilkę; proponuje im się małe upojenie i szaleństwo . Będąc całkowicie przeświadczonym o
wyższości sztuki świątecznej nad sztuką dzieł sztuki, Nietzsche – wbrew ogólnemu przekonaniu
naszych czasów i wbrew panującym tendencjom – często uświadamiał i przypominał, że wielka
sztuka jest ludziom koniecznie potrzebna do życia. Zaczął też wska-zywać na najwyższą i
najdoskonalszą w historii postać sztuki świątecznej, mia-nowicie na tragedię grecką. Pragnął, aby
pojawiła się znowu sztuka na miarę dawnej tragedii, umiejąca przywrócić świętu właściwą rangę:
„Chcę wbrew sztuce dzieł sztuki uczyć wyższej sztuki: tej, która wynajduje święta” . W ten sposób
bynajmniej nie zamierzał wskrzeszać greckiej tragedii w jej dawnej formie. Nie chciał powrotu
greckich bogów, a w każdym razie nie w takiej postaci, w jakiej istnieli oni w wyobrażeniach
Greków. Bardzo daleki był też od romantycznego marzycielstwa. Tym, co przykuwało uwagę
Nietzschego, było samo estetyczne przeżywa-nie świata przez Greków. Odnajdywał w nim bowiem
źródło największego pobudzenia i przyrostu siły. Usiłował więc wykorzystać dawne doświadczenia
Zgłoś jeśli naruszono regulamin