Angelsen Trine - Córka morza 21 Kobiecy spryt.pdf

(710 KB) Pobierz
417661927 UNPDF
TRINE ANGELSEN
KOBIECY SPRYT
417661927.002.png
Rozdział 1
Śmiertelnie przerażona Elizabeth zobaczyła, jak zaprzęg ze spłoszonymi końmi pędzi
wprost na wózek z Williamem. Słysząc echo własnego krzyku, rzuciła się do przodu, niemal
jednocześnie odrywając obie stopy od ziemi. Nie myślała, co robi, nie docierały do niej żadne
dźwięki, w oczach miała tylko jedno: - dziecko.
Nie wiedziała, jak to się stało, ale gdy chwyciła za pałąk, wózek się przewrócił. Na
ciele poczuła uderzenia kamyków wylatujących spod końskich kopyt. W uszach jej łomotało,
a kiedy upadła na brzuch, poczuła, że traci oddech.
Usłyszała rżenie konia, czyjś krzyk, a potem zrobiło się cicho. Zbyt cicho. William,
pomyślała, i uklękła na jedno kolano. Dostrzegła wyrzucony z wózka becik, ale nigdzie nie
widziała synka. Gdzie on się podział? Dlaczego nie płacze?
- Williamie! - krzyknęła, aż zapiekło ją w gardle. -Williamie, gdzie jesteś?! - Wstała i
odrzuciła na bok becik. Chłopiec był tam, na ziemi. Czapeczka zsunęła mu się na twarz, więc
delikatnie ją zdjęła. - Moje dziecko... - szepnęła zdławionym głosem i ostrożnie podniosła
synka. Leciał jej przez ręce. - Nie śpij! Obudź się, mamusia tu jest, zajmie się tobą. No, no...
Już nie ma się czego bać. Poczuła na ramieniu ciężką rękę.
- Żyje? - Był to głos Kristiana, nabrzmiały od lęku i zwątpienia.
- Śpi - mruknęła. - Jest taki... wiotki. - Nagły płacz zdusił jej słowa w gardle.
- Nie! - krzyknął Kristian w niebo.
W tej samej chwili małe ciałko, które tuliła do piersi, leciutko drgnęło. Elizabeth
poczuła nagły przypływ nadziei. Czy jej się wydawało, czy...? Nie, poczuła to znowu.
Wyprostowała ramiona z dzieckiem, by mu się dobrze przyjrzeć, a wówczas ono otworzyło
buzię i zapłakało. Czując, że otaczają ją ramiona męża, Elizabeth dała upust łzom.
Tymczasem zjawili się Lars i Jens. Przytrzymując, zaczęli je uspokajać. Zwierzęta
wciąż były wystraszone i, rzucając łbami, wodziły wokół przerażonymi oczyma.
Elizabeth kołysała Williama, przyciskając go do piersi. Nie była w stanie wydusić z
siebie słowa. Kristian drżącą ręką pogłaskał synka po twarzy.
- Tu ma jakieś zadrapanie. Mam sprowadzić doktora? Elizabeth odchrząknęła.
- Nie, nie trzeba. Chyba wszystko dobrze, bo rusza rączkami i nóżkami, więc tylko
najadł się strachu. - Pocałowała malca w czółko i wymruczała do niego jakieś uspokajające
słowa. Podbiegły do nich Helene i Maria.
- Co z nim?
- Dobrze - odparła Elizabeth. - Ale przecież niewiele brakowało.
417661927.003.png
- Co za głupiec mógł coś takiego zrobić? - spytała Maria, zerkając na nowo
przybyłego. Jej siostra uśmiechnęła się, wciąż jeszcze cała drżąc.
- Cóż, trzeba się z nim przywitać.
Mąż ujął ją pod ramię i poszli w stronę powozu. Rozpoznawszy gościa, Kristian stanął
jak wryty.
- Czy to... No nie, coś podobnego!
- Przepraszam za ten mój nagły najazd! - Zdjąwszy czarny kapelusz, mężczyzna zgiął
się w pół, a następnie nasadził kapelusz z powrotem na głowę. - Jak tam wątły kwiatuszek i
dziecinka?
- Zaraz ci dam wątłego kwiatuszka! - wybuchnęła Elizabeth. - Na szczęście wszystko
dobrze się skończyło, ale wiele nie brakowało! Czy ty w ogóle wiesz, coś narobił?
- Sorry. Konie wymknęły się spod kontroli i... Gospodyni Dalsrud spojrzała na
przybysza. Stojąc w powozie, wyglądał tak markotnie, że pożałowała swojego wybuchu.
- Tak się przestraszyłam... - szepnęła, mocniej przytulając Williama.
- Nils Wędrowiec! - zdziwiła się Helene. - Gdzieś ty się podziewał, na miłość boską?
- Byłem w Ameryce - odparł mężczyzna, dumnie podnosząc głowę. -Dorobiłem się
tam, nie ukrywam. I to na tyle, że mogę sobie pozwolić na odwiedziny starego kraju.
Przyglądając się gościowi, Elizabeth przełożyła synka na drugie ramię. Chłopczyk
uspokoił się już, przytulił policzek do jej ramienia i tylko od czasu do czasu cichutko chlipał.
Elizabeth zauważyła, że Nils jest elegancko odziany w czarny surdut i białą koszulę. I to w
środku tygodnia! Czarne włosy miał nieco krócej przycięte. Wciąż był bardzo przystojnym
mężczyzną. Wędrowiec wysiadł z powozu i podszedł do gospodarzy.
- Jeszcze raz błagam o wybaczenie. Ktoś wystraszył mi konie i... No, a resztę już
wiecie. Czy maleństwu na pewno nic się nie stało? Kristian wyraźnie nadal był rozgniewany i
już miał dać temu wyraz, kiedy odezwała się jego żona:
- Wszystko dobrze, wózek też chyba cały. Nils uniósł brew i uważnie przyjrzał się
dziecku.
- Moje oczy mówią mi, że to mały Dalsrud... Kristian odchrząknął i wypiął dumnie
tors.
- A i owszem. Mówią, że bardzo do mnie podobny.
- Gratuluję. - Nils, ponownie zdjąwszy kapelusz, wyciągnął do gospodarza
wypielęgnowaną rękę, po czym powiódł wzrokiem dookoła. -Jednych brakuje, innych
przybyło - zauważył. Elizabeth odchrząknęła.
- Od twojego wyjazdu wiele tu się zdarzyło...
417661927.004.png
- To już trzy lata... Ale pięknej dziewicy Marii nie zapomniałem. Piękna jak świeżo
rozkwitła róża! To już kobieta... Maria zarumieniła się i przestąpiła z nogi na nogę.
- A to mój promyczek, Helene! Czekałaś na mnie, prawda? - Wędrowiec uśmiechnął
się i mrugnął do służącej.
- Głuptas! Jestem zamężna. Nils położył rękę na sercu.
- Coś podobnego! I któż jest tym szczęśliwcem? Lars podszedł bliżej.
- Ja! - Wyciągnął rękę, a Nils potrząsnął nią mocno, serdecznie parobkowi gratulując.
- Yes, yes, twój Lars to ekstra gość.
- Co? - Helene zaskoczyły nieznane słowa, ale przybysz najwidoczniej nie miał
zamiaru niczego wyjaśniać. Jego wzrok padł na Jensa.
- A ten tutaj? To twój mąż? - spytał, patrząc na Marię. Zapadła cisza, w której słychać
było tylko ćwierkanie jakiegoś ptaka. Wreszcie przemówiła Elizabeth:
- To Jens, mój pierwszy mąż... Teraz ma za żonę Linę. Nils mruknął coś po angielsku.
Elizabeth nie zrozumiała jego słów, ale chyba było tam coś o Bogu.
- Powiadasz, że to on? O ile pamiętam, twój pierwszy mąż utonął... A teraz tu stoi?
- To długa historia - odezwał się Jens. - Wyjaśnimy ci później, jak będziemy mieli
więcej czasu.
Wzrok Nilsa padł na dziewczynkę, chowającą się za nogami Jensa. 5
- Widzę tu jeszcze aniołka, który zstąpił z nieba. Jak masz na imię, aniołeczku?
- Mąż! - powiedziała dziewczynka, pokazując na Jensa. Ten wziął ją na ręce. - To
córka moja i Liny, ma na imię Signe.
- Skóra zdjęta z matki - zawyrokował Wędrowiec i rozejrzał się wokół. -A gdzie ona?
- W Danii - odparł Jens. - Choruje, ale wkrótce pewnie przyjedzie.
- Aha. - Nils kiwnął głową kilka razy, o nic już nie pytając. Elizabeth odetchnęła z
ulgą. Niektórzy ludzie nie wiedzieli, kiedy powinni zamilknąć, ale na szczęście Nils do nich
nie należał.
- Proszę, wejdź do środka - rzekł Kristian. Wędrowiec kiwnął głową.
- Dziękuję, chętnie. W gardle mi zupełnie zaschło od tego kurzu.
- Napoję twoje konie - powiedział Lars, chwytając wiadra.
Elizabeth delikatnie pogłaskała główkę synka. Nie spał, ale powieki miał już ciężkie.
Trzeba go położyć w kołysce. Przynajmniej tam będzie bezpieczny.
417661927.005.png
Rozdział 2
Helene i Maria od razu zajęły się parzeniem kawy. Zaproponowały też, że położą
Williama, ale Elizabeth im podziękowała.
- Sama to zrobię - powiedziała, ostrożnie układając synka w kołysce. -Zdaje się, że
pod wpływem szoku zapomniał, że boli go brzuszek - dodała z uśmiechem, otulając niemowlę
kołderką.
- Co za niespodzianka z tym Nilsem - powiedziała Helene, krojąc chleb. -Kto by
przypuścił, że pojedzie do Ameryki?
- Prawda? - mruknęła Elizabeth, wprawiając w ruch kołyskę. Przypomniała sobie list,
który Nils przysłał do niej wkrótce po swoim zniknięciu. Pisał w nim, że pokłócił się nad
brzegiem morza z Laviną. Był zazdrosny, podejrzewał, że między nią a Kristianem coś
zaszło. Właściwie tak było - Lavina próbowała Kristiana szantażować, ale o tym Nils nie
musiał wiedzieć. W trakcie kłótni Lavina poślizgnęła się i upadła, uderzając głową o kamień.
Zginęła na miejscu, a Nils tak się przeraził, że uciekł z wyspy i wyprawił się do Ameryki.
Pisał, że wędruje tam, imając się dorywczych prac, tak jak w starym kraju.
- Nie słyszałaś mojego pytania? - Helene wbijała wzrok w gospodynię. Elizabeth
drgnęła.
- Zamyśliłam się - bąknęła, czując, jak płoną jej policzki. Tamten list spaliła już
następnego dnia. Jego treść znał tylko Kristian. Może głupio zrobiła, że nie opowiedziała o
nim Helene, ale właściwie nie żałowała. Pewne rzeczy wolała zachować dla siebie.
- O co pytałaś? - odezwała się, nie odwracając twarzy w stronę przyjaciółki.
- Pytałam, czy mam podać to ciasto, które właśnie upiekłam.
- Oczywiście, że tak. I tak nie może za długo stać. Poza tym nie co dzień mamy gościa
z Ameryki.
Maria roześmiała się, smarując pokrojony chleb i ku zadowoleniu Elizabeth, nie
żałując masła.
- Jak myślicie, czy spotkał tam Amandę i Olego? Helene prychnęła i spojrzała na nią z
politowaniem.
- Ameryka jest nieco większa niż Dalsrud.
- Naprawdę? - Maria zrobiła nadąsaną minę.
- Sama go spytaj - uśmiechając się, poradziła Elizabeth siostrze. - Świat jest malutki -
dodała, wstając. -Nawet w Ameryce.
Ciekawa była, o czym mężczyźni rozmawiają w salonie. Tyle się zdarzyło, odkąd Nils
417661927.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin