WYSOCKI - sprzed pół wieku.txt

(652 KB) Pobierz
ALFRED WYSOCKI
Sprzed  p� wieku


WYDAWNICTWO

Krak�w

Przypisy opracowa� 
JULIUSZ KIJ AS

Przedmowa
Vf 1938 r. przeszed�em na w�asn� pro�b� w stan spoczynku i zamieszka�em w naszej przemi�ej willi w Warszawie na �oliborzu. Zrazu urz�dzanie domu i senat, do kt�rego zosta�em wybrany, wype�nia� mi czas. Druga wojna �wiatowa pozbawi�a mnie mo�liwo�ci jakiegokolwiek zatrudnienia, zacz��em wi�c spisywa� moje wspomnienia. Tak niedawno jeszcze rezydowa�em we wspania�ym pa�acu Cae-tanich w Rzymie jako ambasador RP, �e tylko czasy i sprawy zwi�zane z tym stanowiskiem wydawa�y mi si� wa�ne i zajmuj�ce. Lata mej pierwszej m�odo�ci i pocz�tki pracy dziennikarskiej w kraju i za granic� pomija�em za� milczeniem.
Pami�tnik �w pisa�em !z przerwami przez pi�� lat. W tym czasie Niemcy obrabowali i spalili doszcz�tnie nasz� will�. W czasie wojny przepad�o wszystko, co posiadali�my. Pozbawiony dachu nad g�ow�, emerytury i osobistego maj�tku, ko�czy�em pami�tnik, ale w odmiennym ju� nastroju. Zacz�y budzi� si� we mnie w�tpliwo�ci i pytania, jaki w�a�ciwie rezultat da�a opisywana tam praca, kt�ra przysporzy�a mi przecie� tyle pochwa� i order�w, i tyle osobistego zadowolenia? I jak�e 'niestety cz�sto musia�em przyznawa�, �e w �wietle bezlitosnej i tragicznej rzeczywisto�ci, w jakiej znalaz�a si� Polska po roku 1939, rezultaty te okazywa�y si� bardzo nik�e albo wprost r�wnaj�ce si� zeru!
W�wczas my�l moja bieg�a mimo woli ku tym latom zapomnianym, latom m�odo�ci, szumienia, wolno�ci! Zacz�y od�ywa� w pami�caj^ nabiera� koloru poszczeg�lne zdarzenia, <dawino zapoimnianTTudzie, dawno przebrzmia�e ich g�osy. Wra�enia w�wczas odbierane musia�y widocznie g��boko utkwi� w mej duszy, skoro ujawnia�y si� teraz tak

plastycznie i jasno, jak gdybym je wczoraj prze�ywa�. W ten spos�b powsta�y niniejsze wspomnienia, dawniej ma�o przeze mnie cenione, wspomnienia czas�w, kt�rym w rzeczywisto�ci niejedno mia�em do zawdzi�czenia. Odzwyczai�y mnie one od wielu nawyk�w, nauczy�y roboty dziennikarskiej, kt�ra oddawa�a mi w mojej karierze du�e us�ugi, i pozwoli�y w pe�ni oceni� znaczenie tego regulatora moralnego, jakim jest systematyczna praca .codzienna.
Po moim powrocie z Berlina w roku 1897 spogl�da�em zgo�a inaczej <na �wiat i Judzi, pozna�em ju� odwrotn� stron� medalu tego �ycia, kt�re mnie dawniej tak n�ci�o sw� swobod� i wyzwoleniem z niewoli nudnego konwenansu! Teraz za�, gdy zabiera�em si� do spisywania owych prze�y�, rozm�w i do�wiadcze�, chcia�em dopom�c mej pami�ci i przejrze� jaki� materia� krytyczno-literacki, a o wyb�r jego poprosi�em mego przyjaciela, Adama Grzyma��-Sied-leckiego. Ale on mi odpisa�: "B�agam Ci�, nie czy� �adnych przygotowa� literackich. Narazisz swoj� prac� na obci��enie. Ca�ym charme'em pami�tnika jest bezpo�rednio�� prostoty. Ot� siadaj, pisz, zgarnij honorarium - a zar�czam Ci, �e ksi��ka b�dzie dobra!" Pos�ucha�em wi�c rady przyjaciela, siad�em i zacz��em, snu� wspomnienia, tak ze sob� powi�zane, �e gdy jedno wydoby�em z zakurzonych zakamark�w mej pami�ci, zaraz nast�pne stawa�o przed oczyma, a� wreszcie uros�a ca�o��, kt�ra ma t� jedn� zalet�, �e jest prawdziwa.
Fragmenty niniejszego pami�tnika by�y drukowane w "Tw�rczo�ci", "Tygodniku Powszechnym", "Pami�tniku Teatralnym", "�yciu Literackim" i "Dzienniku Polskim".

Rozdzia� I
JL ata dziecinne i m�odzie�cze sp�dzi�em w Polnej, w powiecie grybowskim. Dw�r drewniany, gontem kryty, sta� na g�rze otoczony kilkumorgowym ogrodem. By�y tam aleje starych lip i �wierk�w, po kt�rych harcowa�em najpierw na drewnianym koniku, a potem przemierza�em je z ksi��k� w r�ku, ucz�c si� do egzamin�w z VII i VIII klasy gimnazjalnej, do matury, w ko�cu do rygoroz�w uniwersyteckich.
Z ronda otoczonego starodrzewiem wida� by�o pasmo wzg�rz o ka�dej porze roku innych, zawsze nader malowniczych, po drugiej za� stronie dworu du�y staw, gdzie pluska�y karpie; ksi��ycow� noc� przemienia� si� on w tafl� roziskrzonego srebra. Ogromne klomby bz�w i ja�min�w roztacza�y na wiosn� upajaj�ce wonie, lipy a� odurza�y swoim zapachem, nic te� dziwnego, �e matka moja i ja, kt�ry odziedziczy�em po niej rozmi�owanie si� w pi�knie przyrody, kocha�em Poln� dla tych w�a�nie jej zalet. Ojciec m�j narzeka� za to stale na �w niewdzi�czny warsztat pracy, jakim by�a gospodarka w podg�rskie! wioszczynie o glebie lichej, wymagaj�cej wielkich wk�ad�w, na kt�re bud�et migdy nie pozwala�.
Pola by�y tak rozrzucone po do�� wysokich wzg�rzach, �e tylko czw�rka koni lub wo��w zdo�a�a w czasie �niw dwa razy w dzie� dowie�� do stod� zbo�e.
Dom, spalony prz�z^rabacj�" i odbudowany oko�o 1850 roku, pokoje mia� niskieTS^elonymi belkami podtrzymuj�cymi sufit. Z niedu�ej sionki wchodzi�o si� do saloniku umeblowanego wiede�sk� tandet� meblow�, jak zreszt� wi�kszo�� dwor�w tamtejszych. W jadalni wisia�o kilka

portret�w rodzinnych i te mia�y pewn� warto��, bo jeden z nich by� dzie�em Smuglewicza 1.
W pokoju ojca sta�a szafa, budz�ca w moich latach ch�opi�cych najwi�ksze zaciekawienie. Bo by�o tam wszystko, czego pragn�a dusza. Gwo�dzie, obc�gi, m�otki, strzemiona i laiarka z kolorowymi szybkami, a na g�rnej p�ce sta�y flaszki z nalewk� korzenn� na b�le �o��dka, w�dka �a�cucka z herbem Potockich, uchodz�ca za najlepsz�, i kilka flaszek wina przynoszonych z piwnicy kryj�cej si� w ogrodzie.
Do tej nalewki korzennej, bardzo mocnej i bardzo piek�cej, wzdychali fornale. Od czasu do czasu zg�asza�o si� te� w porze obiadowej najzdrowsze w �wiecie ch�opisko i trzymaj�c si� za brzuch skar�y�o si� p�aczliwie na straszne b�le. Ojciec rozpoczyna� w�wczas indagacje: - Pew-no� si�, skurczybyku, zielonych gruszek najad�? - Nie - zaprzecza� gorliwie fornal - jak Boga kocham, �e nie! - Nast�powa�a potem kr�tka wizytacja: - Poka� j�zyk. - J�zyk by� nie ob�o�ony. Brzuch, jak zwykle, wzd�ty. Wi�c poczciwy papa otwiera� szaf� i nalewa� kieliszek upragnionej nalewki, kt�r� fornal do ostatniej kropelki wys�cza�, ca�owa� ojca w r�k� i wraca� do kuchni 'Czeladnej, gdzie sam razu pewnego s�ysza�em, jak gro�ono takiemu pacjentowi, i� "powiedz� panu dziedzicowi, �e go oszuka�, bo� przecie� nic mu nie brakuje".
Na wino by�a zn�w inna amatorka, ciotka mojej matki, mieszkaj�ca z nami. Za udzielon� niegdy� i ju� przewa�nie sp�acon� po�yczk� wym�wi�a sobie kieliszek wina codziennie do wieczornej herbaty. Ojciec do�� niech�tnie poddawa� si� temu serwitutowi i zwleka� czasem z jego spe�nieniem. Trzeba by�o w�wczas widzie� niepok�j maluj�cy si� na .obliczu 82-letniej staruszki. Bra�a dr��c� r�k� pusty kieliszek i rzekomo bada�a pod �wiat�o jego czysto��, to zn�w miesza�a �y�eczk� g�o�no herbat�, gdy za� i to nie pomaga�o, odzywa�a si� do matki po francusku: - R�ziu, popro� Alfreda o wino!
1 Franciszek Smuglewicz (1745-1807) -malarz, profesor Akademii Wile�skiej, tw�rca obraz�w religijnych i historycznych, portret�w Stanis�awa Augusta i jemu wsp�czesnych.
8

W tym dworku obro�ni�tym pn�cymi r�ami �y�o si�, poza okresem �niw i zbior�w, cicho i spokojnie. W lecie wszyscy pracowali podw�jnie. Ojciec wstawa� o 5 i ca�y dzie� sp�dza� w polu, w stodo�ach lub w spichlerzu. Matka otulona starodawnym tureckim szalem sz�a do krowiarni, aby nadzorowa� d�j arki, nawet ja po lekcjach u�ywany by�em do karbowania snopk�w zwo�onych do stodo�y. Fornale liczyli do trzydziestu, a potem: jeden p� kopy, dwa p� kopy itd. a� do sze��dziesi�ciu snopk�w, tworz�cych kop�, kt�r� znaczy�em karbem na wystruganym pr�cie wiklinowym.
W niedziel� jecha�o si� do ko�cio�a, ehocia� odleg�o�� jego od dworu by�a bardzo niewielka. Ko�ci�ek drewniany bywa� zawsze zape�niony, po prawej ch�opi, po lewej kobiety. Ja�nia�y tam sukmany �ci�gni�te pasem i szarawary wpuszczane w cholewy but�w. Starsza generacja che�pi�a si� jeszcze szerokim, nabijanym mosi�nymi gwo�dziami pasem i okr�g�� czapk� we�nian�, spod kt�rej wygl�da�a kr�tka, wed�ug garnka przycinana czupryna, okalaj�ca twarz s�o�cem spalon�, o sumiastym w�sie. W�r�d tych siermi�g zobaczy�o si� nieraz bluz� �o�niersk� i po miejsku przystrzy�on� g�ow�. To byli wys�u�eni �o�nierze, kt�rym po trzech latach obowi�zkowej s�u�by wolno by�o zabra� stary, zniszczony mundur. Wszystkie kobiety otula�y si� szalami, opadaj�cymi na wykrochmalone, wdziewane po dwie lub trzy naraz sp�dnice. Szale te miewa�y czasem pielone, wschodnie wzory. Biedota otula�a si� wszak�e w zwyk�e we�niane chusty, a oszcz�dno�� tych niewiast posuwa�a si� tak daleko, �e sz�y do ko�cio�a lub na jarmark boso, nios�c swoje buty z cholewkami w r�ku. Przed rozpocz�ciem nabo�e�stwa obsiada�y za� ko�ci� wko�o i wdziewa�y buty na gwa�t. Kosztowa�y one dwa re�skie, czyli dwa floreny. Pami�tam t� sum�, bo do j arka pobiera�a 18 floren�w rocznie, par� but�w i zagon czy dwa ziemniak�w, za� fornal 26 floren�w, buty i cztery zagony pola. Przed Nowym Rokiem na jarmarku w Grybowie zakupywa�o si� to obuwie, a ojc^jec wytargowywa� przy nabywaniu dwudziestu .par w dodailfu**%elazne do ka�dej pary pod-k�wki.
Proboszcz by� ju� leciwy, zapalony gospodarz na pleba�skich gruntach, lecz kazania jego nie by�y bardzo zaj-

muj�ce. Tote� widywa�o si� tu � �wdzie przymykaj�ce si� oczy i poziewania jego s�uchaczy.
Dopiero ks. �uli�ski, nale��cy do bohaterskiej rodziny Sybirak�w i bojownik�w o wolno��, przydzielony jako wikary, tchn�� nowe �ycie w t� zacofan�, zat�ch�� wiosk� podg�rsk�.
Po ropnym zapaleniu op�ucnej uczy�em si� prywatnie w domu i z rekomendacji ks. �uli�skiego dosta�em za korepetytora uko�czonego medyka, kt�remu w�t�e zdrowie i brak pieni�dzy nie pozwoli�y zda� ko�cowych egzamin�w. Zar�wno ks. �uli�ski, kt�ry po Sybirze wyjecha� do Pary�a i tam przeby� lat kilka, jak i m�j nauczyciel wywarli wielki wp�yw na kszta�towanie si� moich pogl�d�w, a liczy�em w�wczas lat siedemna�cie.
Pierwszym wyczynem ks. �uli�skiego by�o nak�onienie mojego ojca, aby karczm� stoj�c� przy drodze wiod�cej do ko�cio�a, zajmowan� dot�d przez �yda-pachciarza, kt�ry nabywa� codziennie po�udniowy pod�j mleka, odda� na u�ytek szko�y i sklepiku K�ka Rolniczego.
To K�ko by�o nasz...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin