Muromiec Ilja - Byliny staroruskie.doc

(734 KB) Pobierz

179

 

Ilja Muromiec

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ilja Muromiec

Byliny staroruskie

 

 

 

 

Przełożyli:

Czesław Jastrzębiec-Kozłowski

Tadeusz Chróścielewski

Tadeusz Opalewski

Tadeusz Mongird

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Podstawa edycji:

Byliny. Wrocław 1955.

Byliny. Warszawa 1957.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wstęp

 

 

              Najdawniejsze zapisy epickich pieśni rosyjskiego ludu pochodzą z XVII wieku. Pieśni te zwane bylinami bądź starinami, wzbudzały i nadal wzbudzają wiele kontrowersji naukowych. I tak według Juliana Krzyżanowskiego „poezja bylinna nie mogła narodzić się wcześniej niż w wieku XVI, gdy Ruś otrząsnęła się z jarzma tatarskiego”[1]. Cytowaną opinię, jakkolwiek godną odnotowania i wspartą silną argumentacją, trudno uznać za aktualną. Obecnie dominuje bowiem pogląd, w świetle którego byliny powstawały już w okresie wczesnofeudalnym – głównie na Rusi Kijowskiej[2]. Oczywiście z biegiem stuleci interesujące nas mikropoematy ulegały różnorodnym modyfikacjom.

              W 1904 r. wydrukowano Starożytne wiersze ruskie, wyciąg ze zbioru bylin zapisanych przez Kirszę Daniłowa. Dzieło tego nieznanego bliżej Kozaka owocnie kontynuują rozliczni zbieracze miłośnicy epiki ludowej, folkloryści, etnografowie. W sumie zarejestrowano i opublikowano około 2500 starin.

Najświetniejszą grupę tworzą byliny z cyklu kijowskiego, opowiadające o legendarnych bohaterach związanych z dworem i osobą księcia Włodzimierza – „krasnego sołnyszka”. Wśród owych herosów prym wiodą trzej potężni witeziowie: Ilja Muromiec, Alosza Popowicz, Dobrynia Nikitycz. Natomiast mniej eksponowane miejsce zajmują w kijowskich bylinach takie persony, jak Suchman Odychmantiewicz, Wasilij Pijanica, Czuryło Plenkowicz i inni.

              Głównym bohaterem starin jest Ilja (Eliasz) Muromiec, obrońca Świętej Rusi i wiary chrześcijańskiej, pogromca tatarskich czambułów. Jego biografia obfituje w niezwykłe, bajkowe wydarzenia. I tak cudownie uzdrowiony w wieku 30-35 lat otrzymuje „tchnienie mocy” od olbrzyma Swiatogora, pokonuje okropne istoty – rozbójnika Sołowieja, chana Kalina, sprośne Idoliszcze. Pewnego razu stacza ciężką walkę z wyjątkowo krzepkim młodzieńcem, wrogiem Rusi Kijowskiej, a następnie pyta przeciwnika o pochodzenie, rodziców, imię:

 

              Odpowiada zuch dobry i dzielny:

              „Jam od morza, od morza sinego,

Od tego od kamienia Łatyrinem zwanego

A ja od tej, od baby, od tej Sałygorki,

Bom ja syn jej ukochany, Podsokolnik.

Oj, zjeździłem, junak dobry i waleczny,

Cały świat na rączym koniu mym”.

              Stary Kozak na to zrywa się na równe nogi,

Podsokolnik przed nim na swe równe nogi staje

I w cukrowe go całuje usta Kozak stary,

I nazywa synem swym Podsokolnika,

Synem swoim zwie go ukochanym.

Zapamiętał Podsokolnik słowa matki swojej

[rodzonej,:

„Zanim dojdziesz do starego, złaź wpierw z konia,

Zsiadaj z konia i w mig nisko kłaniaj się”.

              I pobratał się z swym synem Kozak stary.

I pojechał stary Kozak w szczere pole,

Tam gdzie bieli się płócienny biały namiot.

Śpi w nim stary Kozak już nockę i dzionek,

Śpi w nim stary Kozak dwakroć noc i dzień.

              To się Podsokolnikowi sporą biedą zdało,

I za wielką to sobie szkodę poczytuje:

„Takem się upokorzył przed Kozakiem starym”.

              Ku białemu namiotowi Podsokolnik jedzie:

„A starego ja Kozaka, ja Ilję Muromca

Ostrą kopią mą rychło przekłuję”.

I przyjechał Podsokolnik pod ten namiot biały,

I ugodził w białe piersi Kozaka starego.

Stary Kozak miał na piersiach swych ukryty

Krzyż cudowny, miał na piersiach Pański Krzyż

Ani mały, ani duży – tak z półtora puda;

Wyśliznęła się tu kopia z rąk Podsokolnika.

Ze snu swego stary Kozak już przebudza się,

W białe ręce schwytał wnet Podsokolnika,

Jak nie rzuci nim wyżej lasu stojącego,

A niżej obłoka chyżego.

Upadł wtedy Podsokolnik na tę czarną ziemię,

Rozbił się Podsokolnik w drobniusieńki mak.

Sławę w pieśniach Podsokolniczkowi śpiewają,

Stare pieśni dawne dzieje powiadają”[3].

 

              Tak kończy się bylina, której tematyka została zogniskowana wokół polisemicznego motywu walki ojca z synem, obecnego w przekazach o śmiertelnych zmaganiach Odysa z Telegonosem, Hildebranda z Hadubrandem, Artura z Mordredem itp. Interesującą wersję tej tematyki zawiera starina Ilja Muromiec i córka: w finale utworu tytułowy bohater zabija mocarną dziewczynę-wojowniczkę, spłodzoną przezeń poza granicami Świętej Rusi, należącą, podobnie jak Podsokolnik, do kręgu „obcych”.

              W boju Ilji Muromca z synem nie sprecyzowano powodów, dla których młodzieniec postanawia zamordować pogrążonego w śnie rodzica. Może w kompleksie czynników sprawczych zasadniczą rolę odgrywa determinująca amoralne postępki „zła krew obcego”, może nieumiejętność pogodzenia się z odniesioną w pojedynku porażką, może Podsokolnik pragnie wywrzeć zemstę na starym Kozaku uważając, że ów pohańbił Sałygorkę i zgotował mu niechlubny los bękarta. Nawiasem mówiąc, w korpusie zachowanych bylin odnajdujemy opowieść, według której wiarołomny Sokolnik (Podsokolnik) najpierw zabija swoją matkę Złatygorkę (Sałygorkę), a następnie usiłuje uśmiercić śpiącego ojca.

Ilja Muromiec potrafi przeciwstawić się i nietaktom uwłaczającym wielkim wiciądzom i próbom lekceważenia dobrych obyczajów. Obrażony przez Włodzimierza, który zapomniał go zaprosić na wspaniałą ucztę wydaną dla kniaziów, bojarów i herosów, uroczystość zespoloną z systemem etykietalnych wyznaczników „ruskiego ładu”, strzałami z łuku, broni wypróbowanej w bojach o słuszną sprawę, strąca z kijowskich cerkwi suto pozłacane, cudownymi krzyżami zwieńczone kopuły, a za spieniężony kruszec każe karczemnej gawiedzi urządzić tęgą pijatykę. Ale ani profanacja chrześcijańskich świątyń, kolidująca z aprobowanym przez Ilję kanonem wartości, ani „balanga pospolitaków”, będąca pokraczną repliką (może parodią?) ceremonialnej dworskiej biesiady, nie mitygują gniewu Kozaka z Muromia. Kolejnymi strzałami z łuku zamierza on bowiem uśmiercić i kniazia Włodzimierza i kniahinię Apraksję (Opraksję), a więc planuje wyczyn o pozytywno-negatywnej wymowie: karze za pogwałcenie praw sławnego bohatera, wypływającej z potrzeby przywrócenia określonego porządku, towarzyszyłoby przecież zło hamujące proces przemiany „chaosu w kosmos”. Na szczęście pojednawczy gest przerażonego rozwojem wypadków księcia i interwencja Dobryni Mikitycza, krzyżowego brata[4] Ilji Muromca, rozładowują napiętą sytuację.

U schyłku doczesnej wędrówki stary Kozak z Muromia wstępuje do monasteru, wpisując swe losy w sakralny, wzniosły porządek[5]. Znany motyw! Jak wiadomo, zakonne szaty przywdziewają również rycerze króla Artura (np. Lancelot Bors, Bediver), Wilhelm z Orange, Otger Duńczyk, Wolfdietrich. Jednakże naszą uwagę przykuwa bylina ukazująca w zgoła odmiennym świetle kres życia i Ilji Muromca, i sześciu innych staroruskich wiciądzów – Aloszy Popowicza, Dobryni Mikitycza, Wasyla Busłajewicza, Wasyla Kazimirowicza, Modenki Błudowicza, Iwana – kupieckiego syna. Otóż pewnego dnia odnoszą oni spektakularne zwycięstwo nad ogromną tatarską hordą. Wówczas to padają przepojone pychą, bluźniercze, fatalne w skutkach słowa:

 

I przemówił Alosza Popowicz udały:

„Niech nawet nieziemska moc się tutaj zjawi,

To i z mocą nieziemską, bracia, się rozprawim”.

Ledwo wyrzekł Alosza nierozumne słowa,

Gdy się zjawią przed nim dwaj wspaniali woje:

„Stawaj z nami do walki, drużyno bojowa,

Nie zważaj, że was siedmiu, a nas tylko dwoje”.

Nie poznali wiciądze, w kogo teraz biją:

Natarł na nich Alosza z mieczem i kopiją,

Na pół przeciął każdego, rąbiąc go z ramienia,

Uczyniło się czterech – wszyscy czterej żyją.

Natarł na nich Dobrynia z mieczem i kopiją,

Na pół rozciął każdego, rąbiąc go z ramienia,

Uczyniło się ośmiu – wszyscy ośmiu żyją.

Natarł na nich Muromiec z mieczem i kopiją,

Na pół przeciął każdego, rąbiąc go z ramienia,

Podwoiła się liczba – ale wszyscy żyją.

Rzucili się na moc tę wiciądze gromadą,

Sieką, rąbią i kłują, i pokotem kładą,

A moc ta wciąż przybiera,

Wciąż na wiciądzów naciera.

I walczyli junacy trzy dni i trzy noce,

Nacierały na nich wzrastające moce,

Aż się przerazili tej bitwy daremnej

I uciekli w góry, do jaskini ciemnej.

Który pobiegnie do góry,

Ten zaraz obraca się w kamień,

Pobiegnie wtóry do góry,

I ten obraca się w kamień,

Podleci trzeci do góry,

I trzeci obraca się w kamień.

Tak wyginęli wiciądze na świętej Rusi – amen![6]

 

              W nordyckim folklorze petryfikacji ulegają trolle i karły (m.in. słynny Alvis), które nie zdołały się ukryć przed promieniami słońca[7]. W ekscytującym kontekście motyw nagłego skamienienia określonej istoty został ukazany przez Snorriego Sturlusona. Jeden z ustępów Młodszej Eddy informuje bowiem o podminowanej czarami, codziennie wznawianej bitwie Hjadingów. Polegli w tej batalii zrazu kamienieją, a nazajutrz – ożywają i znowu kontynuują walkę. Snorri oznajmia, powołując się na przekazy poetyckie, że Hjadingowie będą toczyć boje aż do końca świata. O związanym z rzeczoną walką rytmie zgonów i zmartwychwstań, osobliwym procesie mineralizacji ludzi i uczłowieczenia głazów, melanżu cudowności i manierycznych aktów heroizmu, połowicznym zwycięstwie nad przemijaniem etc., etc., można by długo dyskutować.

Za podstawowe źródło występującego w bylinie Jak wyginęli wiciądze na Świętej Rusi motywu nagłego skamienienia określonej istoty wolno uważać Biblię. Jest to zależność uchwytna, choć nieco zakamuflowana. Otóż bylinny Alosza Popowicz dopuszcza się bluźnierstwa (w imieniu własnym i współtowarzyszy), bluźnierców zaś należy kamienować (Kpł. 24, 14). Ten starotestamentowy nakaz, wydany na pastwę swobodnych skojarzeń i uwikłany w grę przesunięć kategorialnych, doprowadził do wykreowania pseudosymetrii: kamienowanie bluźniercy – obracanie się bluźniercy w kamień. Jednakże wysuniętą tu koncepcję trzeba traktować z pewną rezerwą. Kamienieje przecież i daleki od popełnienia bluźnierstwa protagonista byliny Michajło Potyk, ofiara zaklęcia przewrotnej kobiety.

              „Że zaś są rzeczy, do których człowiek żywi lub może żywić awersję silniejszą niż do śmierci, o tym jasno świadczy samobójstwo”[8]. Wagę przytoczonego sądu, zaczerpniętego z Bajki o pszczołach Bernarda Mandeville’a, w pełni potwierdzają losy Daniły Dienisjewicza i jego pięknej mądrej żony Wasilisy Nikulicznej, bohaterów ekspresywnej, zaprawionej tragizmem, iście „gotyckiej” byliny:

 

              Rozpruł sobie Daniła piersi białe,

              Zakrył sobie Dienisicz oczy jasne.

              […]

              Rozpruła sobie Wasiliusza pierwsi białe,

Zakryła sobie Wasilija oczy jasne[9].

 

              Samobójstwo tych dwojga jest konsekwencją podłych postępków kniazia Włodzimierza, ulegającego podszeptom złego doradcy. Chcąc poślubić Wasilisę, dąży on do zgładzenia jej męża – m.in. wysyła przeciwko Danile hufiec ruskich witeziów. Daniła, zorientowawszy się, że został wplątany w bratobójczą walkę, odbiera sobie życie ostrzem włóczni. Nieco później, po złożeniu pokłonu ciału zmarłego męża, przebija się „bułanym nożem” Wasilisa Nikuliczna.

              Daniła Dienisjewicz (in. Daniła Łowczanin) należy do korpusu bylin uwydatniających negatywne cechy Włodzimierza, bylin kontrastujących ze starinami, w których „stolnokijewski batiuszka” odgrywa rolę „pozytywnego bohatera, symbolizującego ideę jedności ziemi ruskiej”[10]. Dodajmy, że w Danile Dienisjewiczu kniaź popełnia niegodziwość podobna do tej, jaka okryła hańbą króla Dawida (2Sm. 11-12). Syn Jeskego zgrzeszył, ponieważ dopuściwszy się cudzołóstwa z Batszebą, wysłał Uriasza, jej męża, na pewną śmierć w boju. Zbrodnia Dawida została potępiona przez Jahwe ustami proroka Natana.

              Oprócz heroicznych gestów, widowiskowych zgonów, etykietalnych biesiad, dobrych i złych uczynków kniazia Włodzimierza nader istotną role pełnią w bylinach te motywy i koncepty, które wprowadzają klimat fantazji i cudowności. Wystarczy wspomnieć o trumnie-pułapce (Swiatogor i Ilja Muromiec), żywej wodzie (Jak wyginęli wiciądze na Świętej Rusi; Michajło Potyk), rzece zrodzonej z krwi bohatera (Suchman; Niemra i Don), walce ze smokiem (Dobrynia i żmij), koniu władającym ludzką mową (Potap Artamonowicz; Daniło Ignatiewicz i jego syn Michajło; Ilja Muromiec i Kalin car), gadającym, pięknym kruku („Pierzyska u kruka czernią przeczarne, / skrzydlisko u kruka bielą przebiałe, / Pierzyska rozpuszczone do wilgotnej ziemi mateńki”[11]). Bardzo ekscytujący wydaje się taki oto fragment Niepry i Dona:

 

              „Ach, cichy ty Donie, cny synu Iwana!

              Nie strzelajże do mnie, Niepry-królewny,

              Toć noszę ja w sobie twego ukochanego syna –

              A po kolana nóżęta w srebrze,

              A po łokcież rączęta w złocie,

              A na skroniach goreją jakoby gwiazdeczki,

              Z tyłuż jaśnieje jakoby światło miesiąca,

              Z przoduż – jakoby słoneczko”[12].

 

              Wśród bylin zawierających liryzowane ustępy wyjątkową siłą wyrazu oznacza się utwór, którego bohaterka, sędziwa Amielfa Timofiejewna, przemawia do rumaka dźwigającego na grzbiecie zwłoki jej poległego w boju syna:

 

              „Ech, ty dobruteńki, dobryż, przedobry koniu!

              Idźże ty przedobry koniu cichuteńko, leciuteńko,

Wieźże ty mego cnego syna Iwana cichuteńko,

[pomaleńku,

Iżby białe jego ciało nie zatrzęsło się,

Czarne jego kędziory nie poruszyły się,

By oczy nie widziały ciemniutkich borów,

A wysokie góry nie zatrzymywały”[13]

 

              W bylinach pulsują również niskie tonacje sprężone najczęściej z rozmaitymi formami niewymyślnego, niekiedy wręcz grubiańskiego komizmu (pamiętajmy jednak, że „niewymyślność” i „grubiaństwo” – to kategorie nader relatywne). Tak więc Diuk Stiepanowicz, przemawiając do kniazia Włodzimierza, powiada: „A bądź jako ta świnia bezszerściwa”[14]. Alosza Popowicz zaś w następujący sposób przygania knehini Opraksji: „Jam cię o mały włos nie nazwał suką, / suką wszeteczną, ścierką-ladacznicą”[15]. Znacznie mocniejszą dawkę chropawego komizmu dostrzegamy w Kamskim pobojowisku:

 

              A siadłaż [mu] baba Łatyngorka na białe piersi

              I chce rozpruć Dobryni te białe piersi,

Dopatrzeć się gorącego serca Dobryni.

Ona jedzie swą d[upą] po białej twarzy,

Jedzie i pogaduje:

„A całujesz ty moją d[upę] białą”...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin