STANISŁAW KĘTRZYŃSKI
POLSKA X-XI WIEKU
Mieszko I O zaginionej metro-polii czasów Bolesława Chrobre-go • Kazimierz Odnowiciel 1034——1058 • O imionach piastowskichdo końca XI wieku
MIESZKO I
l. WARUNKI POLITYCZNE SŁOWIAŃSZCZYZNYMIĘDZY ŁABĄ A ODRĄ
Śledząc od czasów najdawniejszych historię Europyna północ od Wału Alpejskiego nietrudno zauważyć,że prócz okresów sporadycznych ruchów i przesunięćze wschodu na zachód, ruchów wywodzących sięzwykle z głębokiej Azji Wschodniej, kiedy stamtądwylewają się do Europy hordy ludzkie, jak Hunów,Awarów, Madziarów czy później Mongołów, mamyrównież do czynienia z ruchem odwrotnym, idącymod zachodu ku wschodowi, ruchem uwarunkowanymwzględami geograficznymi. Są w tym zjawisku prze-suwania się pewnych czynników czy pewnych grupetnicznych z zachodu na wschód momenty chwilowychzastojów, okresy, kiedy ekspansja Zachodu słabniewobec wschodnich sąsiadów, kiedy na Zachodzie jestraczej brak elementu, który by mógł objąć w posia-danie czy nawet kolonizować obszerne wschodnietereny, kiedy wreszcie Wschód wobec agresywnegoZachodu silniej się organizuje, by stawić opór parciuZachodu. Ale zasadą, którą można uważać jako zja-wisko stałe i powszechne, jest, że wszystkie granice
Mieszka l
mniej czy więcej silnie i wyraźnie przesuwają sięz zachodu na wschód, a nie na odwrót.
W ciągu wieków była Łaba granicą pomiędzyświatem germańskim a słowiańskim, z tym oczywiściezastrzeżeniem, że w wielu miejscach przekraczałaludność słowiańska znacznie lewy brzeg tej rzeki.Przekraczała ją i na północy, przekraczała ją w środ-kowym jej biegu, zajmując częściowo kraj nad Salą,rozlewając się częściowo na Turyngię i wschodnie,do Czech przylegające strony Bawarii. Sięgała teżludność słowiańska na południu, w Alpach po Brenner,stykając się tam nie tylko z elementem germańskim,ale i romańskim. Ta linia graniczna Łaby w wiekuVII czy VIII była oczywiście terenem ustawicznych,walk między plemionami słowiańskimi a germań-skimi, czy byli nimi Sasi, Turyngowie, czy Bawarzy.Sąsiedzkie porachunki były tu na porządku dziennym.Z wyjątkiem jednak krótkotrwałego tzw. PaństwaSamona w pierwszej połowie VII w. nie znamy żad-nego większego skupienia słowiańskiego dla zorgani-zowania na szerszą miarę zakrojonego oporu. Aleteż i plemiona germańskie, przylegające do terenówsłowiańskich, nie były również na tyle lepiej i silniejzorganizowane, by mogły myśleć o stałych zdobyczachna wschodzie. W każdym razie stan walki na odcinkupogranicza germańsko-słowiańskiego był stanem życiacodziennego, załatwianiem silą porachunków codzien-nych. Potężniejszy zaś ośrodek zachodnich Franków,-państwo Merowingów, był zbyt daleko, by mógł sięstale interesować żywiołem słowiańskim. Ponadto było to państwo zbyt zajęte swymi sprawami wewnętrz-nymi, dalej swym stosunkiem do Burgundów, do nie-
WarunTw, polityczne 9
zwykle groźnego parcia arabskiego od strony Pół-wyspu Iberyjskiego i Pirenejów, wreszcie stosunkiemswym do państwa longobardzkiego i Włoch. Stąd niemogło stać się na przestrzeniach między Renema Łabą tym czynnikiem, który by zdołał podjąć naszerszą miarę zakrojoną działalność wobec Słowianzachodnich.
Nawet wytworzenie się i skonsolidowanie państwaKarolingów postawiło tylko w ciasnych ramach spra-wę Wschodu słowiańskiego na porządku dziennym,Karol Wielki, uporawszy się z Sasami i. Bawarami,znalazł się co prawda już w bezpośrednim sąsiedztwiez obcymi etnicznie żywiołami, zamieszkującymi testrony Europy. Ale dla monarchii Karola Wielkiegosprawą najważniejszą było przeciwstawienie się orga-nizacji państwowo-militarnej Awarów, siedzących narówninach Panonii, których hordy niszczyły wschod-nie dzielnice państwa, docierając zarówno do połud-,niowych Niemiec, jak do północnych Włoch. Dopieropo stanowczym rozbiciu państwa Awarów w samymkońcu VIII w. można było pomyśleć o zabezpieczeniutakże całej długiej granicy wschodniej od stronyświata słowiańskiego. Pierwszym do tego krokiem.było bezpośrednio po rozbiciu Awarów utworzeniew r. 798 arcybiskupstwa i prowincji kościelnej salz-burskiej, która miała nie tylko pełnić opiekę religijnąnad bawarskimi stronami imperium Karolowego, alerównież zadania misyjne, apostolskie, skierowane mię-dzy innymi na sąsiadujące z Bawarami kraje słowiań-skie jakimi były w tych stronach Czechy, a na połud-niu Słowianie alpejscy, tzw. Koruntańcy. Podobnymcelom, skierowanym ku północy, na Skandynawię, ale
10
Mieszka I
częściowo także na kraje słowiańskie za dolną Łabą,miała służyć o pół wieku późniejsza, metropolia bre-meńsko-hamburska.
Prócz tego zadania kościelnego, zwróconego zresz-tą częściowo ku południowemu wschodowi, gdzie siękrzyżowały wzajemnie interesy i wpływy cesarstwazachodniego i wschodniego, działalność lat następnychKarola Wielkiego szła również w kierunku zabezpie-czenia granicy wzdłuż Łaby, od strony Słowian, jaki na północy, gdzie należało się liczyć z tworzącą sięwłaśnie potęgą ludów skandynawskich, w pierwszymrzędzie z Danią. Wyprawy wojenne Karola Wielkiego,prowadzone w ostatnim dziesięcioleciu jego życia,zatem wyprawy przeciwko Czechom, na Słowian za-łabskich, gdzie miał dotrzeć daleko na Wschód (boźródła mówią nawet o podbojach nad Wisłą), a gdziemógł dotrzeć może do Odry i dotknąć prawie granicplemion lechickich, noszą raczej charakter wojenprewencyjnych. Zmierzały one do okazania tymzawsze nieprzyjaźnie nastrojonym sąsiadom, bliższymczy dalszym, całej siły i potęgi państwa Karolowego,by odstraszyć ich od ustawicznego wdzierania sięwe wschodnie ziemie niemieckie, do kraju Sasów,Turyngów czy Bawarów. Dla tego też celu budujeKarol Wielki na wschodniej granicy swego imperiumwiele fortec, punktów oporu, jak Magdeburg czyHalla, aby utrudnić wdzieranie się w terytorium nie-mieckie. Z biegiem czasu będą te punkty oporupunktami wypadowymi, skoro tylko stanie się racjąstanu Niemiec posunięcie granic od Łaby ku Odrze,a zatem kiedy się zjawi na porządku dziennym spra-wa podbicia tych plemion słowiańskich, które okre-ślamy ogólną, konwencjonalną nazwą Słowian po-
WarMłifci polityczne
11
łabskich. Na razie siły ekspansji państwa Frankówku wschodowi były zbyt słabe, by można było myślećo zrealizowaniu tak wielkiego programu. Wiemyzresztą, ile zużyto później na przeprowadzenie tegoplanu sił, krwi i czasu, wiemy, że przy całej potędzeniemieckiej zabrało to dzieło bez mała trzy wiekiwalk i trudów. Na taki program było za czasówKarola Wielkiego za wcześnie. Za to walki pogra-niczne, wzajemne, przykre i dotkliwe sąsiedzkie na-pady nie ustawały, ale nie wyczerpywały one sił bio-logicznych żadnej ze stron. Ani ze strony niemiec-kiej nie można było nakreślić planu podboju i zaboruziem leżących za Łabą, ani też połabscy Słowianie,rozbici na liczne, słabo zresztą zorganizowane ple-miona, nie czuli się niczym zmuszeni do stworzeniaw większych rozmiarach poważniejszej i silniejszejorganizacji państwowej obronnej, która by zapewniłaim niezależność, a chociażby zdolność w przyszłoścido skutecznego odporu na nacisk niemiecki.
Ten nacisk germański na linię obronną Łaby stajesię rychło po śmierci Karola Wielkiego słabszy, nie-bezpieczeństwo maleje, a z tym zmniejsza się czyn-nik grozy i przymusu, który by oddziaływał na ludysłowiańskie połabskie w kierunku stworzenia własnej,silnie zorganizowanej państwowości. Monarchia Ka-rolingów ulega podziałom, przesileniom wewnętrznym.Czynniki partykularyzmów szczepowych i plemiennychgermańskich wybijają się, grożąc rozprężeniem, roz-kładem i rozpadem na czynniki składowe, nie spojonedostatecznie organicznie ze sobą. Zarówno rozbiciew czasach Karola Wielkiego państwa Awarów, jakobecnie osłabienie i upadek imperium. Karolowego,pozwalają na utworzenie w środkowej części obszaru
12 Mieszka I
słowiańskiego Państwa Wielkomorawskiego, opierają-cego się wcale skutecznie i pomyślnie naporowi Za-chodu. Wzór i przykład tego państwa mógłby byćważną pobudką dla innych szczepów i plemion sło-wiańskich. Państwo to jednak rychło ginie, startew pierwszych latach X w. najazdem nomadów, Wę-grów, groźnych przez pół wieku również i dla Nie- mieć. Równocześnie prawie ziemie dawnego państwa,Karolingów ulegają od północy niezwykle niszczyciel-skim napadom skandynawskich Normanów, wdzierają-cych się w poszukiwaniu łupów i zdobyczy korytami,rzek głęboko w kontynent.
Wszystkie te czynniki, a zatem rozkład i rozpadwewnętrzny, groza madziarskich najazdów i rabun-kowe wyprawy piratów skandynawskich, podkopałysiły tej części państwa Karolowego, która obejmowałaplemiona wschodnioniemieckie, sąsiadujące ze Sło-wiańszczyzną połabską. W tych warunkach jakaś po-lityka o szerszych zamierzeniach, ogólnopaństwowa,skierowana ku wschodowi, wymierzona przeciw Sło-wianom, nie mogła mieć miejsca. Ale jeżeli potom-kom Karola Wielkiego i Ludwika Pobożnego brako-wało po temu i sił, i środków, to nie przeszkadzało totemu, że szczęk oręża nie ustawał po obu stronachŁaby. Z jednej strony szczepy niemieckie, saskie czy,turyngskie, napadały na słowiańskich sąsiadów,z drugiej strony czynili to samo Słowianie, wyprą- -wiając się na ziemie niemieckie po jeńców i łupy czyw odwet za jakiś na nich napad poprzedni. Z biegiemczasu zgromadziło się po jednej i po drugiej stronietyle krwi, krzywd i łez, tyle poczucia doznanych nie-sprawiedliwości, tyle goryczy, że mowy być nie mogło"o porozumieniu się czy też o jakim takim wygładze-
Warunki polityczne
13
niu stosunków. Ze strony niemieckiej była nienawiśćpołączona z głęboką pogardą dla słowiańskich sąsia-dów, a w miarę postępu czasu przekonanie, że ma sięszczególną zasługę wobec Boga i chrześcijaństwatępiąc i mordując obrońców pogaństwa, jak i nie do-trzymując słowa i układów barbarzyńców. Słowianiezałabscy odpłacali tym samym uczuciem nienawiścii zemsty saskiemu chrześcijaństwu.
Plemiona saskie są przekonane, że jedynym spo-sobem rozwiązania tych ciężkich stosunków ze sło-wiańskimi sąsiadami jest ich doszczętne wytępieniei opanowanie całej przestrzeni między Łabą i Odrą.Broniący się zaś Słowianie, spędzający całe swe ży-cie na ustawicznej walce, nie mając już możności po-głębienia w jakikolwiek bądź sposób swego życia dlazorganizowania go i dostosowania do warunków pro-wadzonej przez nich walki o byt i istnienie, przy-pisują wszystko zło swym sąsiadom, a z tym takżereligii przez nich wyznawanej. Wszystkie podłościbyły usprawiedliwione, zdrada, podstęp, niedotrzy-manie słowa i przysięgi, pogarda dla zasad ogólnieuznawanych i szanowanych, jak prawo i obowiązkigościnności, mordowanie ludzi w gościnę zaproszo-nych. Wszystko było uznawane za dobre i moralne,o ile chodziło o Słowianina-poganina, o.,,psa" słowiań-skiego, która to nazwa pogardliwa i obelżywa dajesię stwierdzić źródłowo od Fredegara po wiek XI.Okres X w. jest pełen opisów najdzikszych tu po-pełnianych okrucieństw. Co dziwniejsze, że najbar-dziej z moralnością niezgodne zdarzenia i postępkinie znajdują wśród duchowieństwa niemieckiego, któ-re nam o nich donosi, ani słowa już nie potępienia,ale choćby zastrzeżenia. Raczej cieszą się one po-
14
chwałą, zgodą i budzą radość, jeżeli chodzi o obrzy-dłego Bogu słowiańskiego poganina. Czyż można się"dziwić, że taki stosunek, taka moralność, nie mogłypociągać do siebie słowiańskiego pogaństwa. Stąd nie-wątpliwie na fakcie dobrze zaobserwowanym opierasię opowiadanie o owym słowiańskim żebraku w Mer-seburgu, który nie chciał uwierzyć, by jemu, Sło-wianinowi, chciał -pomóc chrześcijański, to znaczyw jego oczach niemiecki święty.
Siła polityki naporu, skierowanego przeciw Sło-wiańszczyźnie, zaczyna się powiększać, rośnie, przy-biera na intensywności z chwilą, gdy w r. 918 przy-chodzi w Niemczech do władzy dynastiasaska Ludol-fingów. Nie było jej dane uzyskać od razu większych.sukcesów, ale postawi ona jako rację stanu zabór ziemsłowiańskich na wschód od Łaby, a częściowo programten potrafi urzeczywistnić. Samo ukazanie się ener-gicznego władcy, jakim był Henryk I, pohamowałoelementy rozpadu, który zagrażał państwu wscho-dniofrankońskiemu, niemieckiemu. Nie brakło też tej:
saskiej dynastii pomyślnej koniunktury, przysłowio-wego łuta szczęścia. Bo normańskie najazdy stają sięrzadkie i mniej dokuczliwe, raz dlatego, iż w tym za-sięgu, który był im dostępny na północy, tak jużwszystko doszczętnie zniszczyli i złupili, że nie byłotam dla nich większego zysku, a po wtóre z tej przy-czyny, iż po zajęciu przez nich we Francji Normandiiwyprawy ich morskie mają w X w. na celu Anglięi powoli przygotowują zabór tej wyspy przez Swenai Kanuta.
I na południowym wschodzie sytuacja strasznychnajazdów węgierskich powoli się wyjaśnia, chociażzamknie ten okres dopiero wielkie zwycięstwo nad
15
rzeką Lech w r. 955. Węgrzy w swych łupieżczychwyprawach do Niemiec, Włoch, na Bałkany, nawetdo Szwajcarii, Francji i aż Hiszpanii stracili tylekrwi, tak się wyczerpali biologicznie, że należało tyl-ko czekać, kiedy sami będą zmuszeni się uspokoić, bynabrać sił nowych. Wędrówki rozbójnicze po całymświecie nauczyć ich musiały, choćby poglądowo, wie-lu rzeczy. Dużo nie znanych im urządzeń dostać sięmogło do ich świadomości, pozwalając im może i łat-wiej następnie przeskoczyć pewne etapy rozwojupaństwowego, społecznego i kulturalnego — od hor-dy nomadów do osiadłego życia — niż innym lu-dom, z dawna osiadłym, przykutym do gleby, kon-serwatywnym zatem i stąd powolniej nasiąkającymobcymi sobie pierwiastkami. Tak samo i łupy branew rozmaitych stronach świata, a służące także jakotowar, czy tysiące jeńców, chrześcijan, którzy zasilalina ich terytoriach żywioł chrześcijański, częściowojuż istniejący, przyczyniały się do ich zbliżenia docywilizacji europejskiej. Złamanie ich klęską r. 955sprawiło, że można było patrzeć spokojniej na po-łudniowo-wschodnią granicę z Madziarami.
Na zachodzie, za Renem, państwo zachodniofran-końskie wygasających Karolingów jest w pełnymrozkładzie i nie jest w możności niczym zagrozićpaństwu niemieckiemu. Słabe królestwo Burgundiiczy też rozbite na części Włochy, za Alpami leżące.,również groźnymi być nie mogły. Południe Włoch,leżące w orbicie Bizancjum czy islamu i Arabów, stać-się miało dopiero w przyszłości, w drugiej połowieX w. i w w. XI, terenami pewnych zainteresowańi wpływów niemieckich zdobywców Włoch i Rzymu,a następnie, jak się okazało, i czynnikiem politycz—
16
nym wobec królestwa niemieckiego i złączonego-z nim Cesarstwa Rzymskiego. Stąd ponieważ prze-ważna część granic niemieckich była zabezpieczona,spokojna, ponieważ najpoważniejsi wrogowie ze-wnętrzni wyczerpywali swe siły, by ponieść w końcuklęskę, ponieważ wreszcie dynastia saska wyszłaszczęśliwie ze wszystkich wewnętrznych kryzysówi buntów, zatem można było całą żywą siłę naroduskierować ku wschodowi, stawiając jako racje stanuzarówno dynastii, jak i narodu, i państwa niemieckie-go, posunięcie granic na wschód na razie za Łabę, doOdry.
To parcie na Wschód staje się odtąd, w różnychzresztą postaciach, stałym czynnikiem wschodniej po-lityki niemieckiej, lubo prawie w samych począt-kach już krzyżuje się ono z innym czynnikiem muprzeciwstawnym, hamującym, a mianowicie z polity-ką włoską, rzymską, imperialną. Nie tu jest miejscedla rozważania i oceniania tego problemu, korzyściczy strat, jakie polityka cesarsko-rzymska przynosiławobec zadania uzyskania między Łabą a Odrą, nawschodzie, na ziemiach słowiańskich, przestrzeni ży-ciowej. Wystarczy stwierdzić, że w okresie od X doXIII w. skutkiem tej polityki włoskiej cesarstwa byłoto, że władcy niemieccy wielokrotnie i nieraz na wie-le lat tracili z oczu zagadnienie Wschodu słowiańskie-go. Energia narodu niemieckiego nie mogła zawszew pełni wyczerpywać się na tym tak dla siebie waż-nym odcinku, skoro była skierowana różnymi wzglę-dami i koniecznościami za Alpy, na południe, doWłoch, do Rzymu, do Neapolu i Sycylii.
Była zatem ta polityka włoska także pewną ko-rzyścią dla ludów, które żyjąc na słowiańskim Wscho-
Warunki politycznie
17
dzie miały być z biegiem lat i wieków ofiarami ger-mańskiej zaborczości.
Taka tendencja zaborcza we wschodnim kierunkuzjawi się bardzo wcześnie, jeszcze za rządów Hen--ryka I. Głównymi jej wykonawcami, z ramienia Hen-ryka I i jego syna Ottona I, będą tu przez lat wieleksiążę saski Herman Billung i markgraf Gero. Znanesą sposoby i środki, stosowane przez Henryka Ii Ottona I dla przeprowadzenia tego dzieła.
Nie wchodząc w szczegóły parcia niemieckiego naWschód słowiański, można przypomnieć tu osadzaniezbójów i zbrodniarzy w okolicach Merseburga, któ-rym wolno było mordować i łupić ile chcą Słowianokolicznych, byle tylko nie tykali Niemców. Wolnoprzypomnieć wymordowanie w r. 939 przez mark-graf a Gerona trzydziestu książątek czy też wielmożówsłowiańskich zaproszonych przez niego na ucztę,wbrew uświęconym obyczajem prawom gościnności
1 nietykalności gościa, czy wycięcie w pień na polubitwy nad Rzeknicą w r. 955 z rozkazu Ottona I kil-kuset wziętych do niewoli rycerzy słowiańskich wrazz księciem obodrzyckim Stoigniewem. Jeżeli obokdziałania brutalnej siły, gwałtu, podstępu i zdrady za-kładał też Otto I w podbijanych przez siebie stronachSłowiańszczyzny biskupstwa, klasztory i kościoły, to• miały one raczej służyć niemieckiemu osadnikowi, czę-; ściowo uzupełniać marchie i wojskową ochronę pogra-nicza niż prowadzić dzieło chrystianizacji, misji apo-stolskiej wśród pogan. Z całego tego okresu znamytylko jeden wypadek wysłania przez Ottona I du-chownego mnicha Bouzona (po r. 955), który rzeczy-wiście zajmuje się gorliwie pracą apostolską wśródSłowian. Bo kler niemiecki, a przede wszystkim kler
2 Polska X — XI wieku
18
WaranAa polityczne
19
świecki, żonaty i obarczony obowiązkami rodzinny- fmi, niewysoko stojący pod względem wykształcenia,nie nadawał się zupełnie do pracy misyjnej. Ducho-wieństwo zaś zakonne, nie zawsze samo wyżej sto- g,jące, niełatwo rzucało swój cichy klasztor, zabezpie- 31czający życie, zapewniający spokój i utrzymanie, dlatrudnej, a tak bardzo niebezpiecznej pracy wśród po-gan. Pamiętamy pod tym względem narzekania na-wet bardzo wybitnych duchownych zakonnych nie-mieckich, choćby takiego Adalberta, mnicha klasz-toru św. Maksymina w Trewirze, późniejszego arcy-biskupa magdeburskiego, kiedy z polecenia Ottona Iwybrał się na Ruś do księżnej ruskiej Olgi, który niemoże wybaczyć cesarzowi, że wysłał go w celach...
Malarstwo-rysunek