Nigel Cawthorne
ŻYCIE EROTYCZNE WIELKICH DYKTATORÓW
SEX LIVES OF THE GREAT DICTATORS
Tłumaczyła: Zofia Domaniewska
Wydanie polskie: 1996
PRZEDMOWA
Henry Kissinger, w latach siedemdziesiątych czołowy amerykański negocjator w konfliktach międzynarodowych, powiedział pewnego razu: „Władza jest potężnym afrodyzjakiem”. Liberalny historyk lord Acton w liście do biskupa umieścił następujący aforyzm: „Władza demoralizuje, a władza absolutna demoralizuje absolutnie”.
Te dwie maksymy zakreślają szerokie pole do działania dla żądnych uciech tyranów. Nie wszyscy korzystają z okazji. Chilijski generał Pinochet był – pominąwszy oczywiście drobne ludzkie słabostki – znany z surowych zasad moralnych. Można zarzucić mu, że stworzył bezlitosny reżim i był sprawcą śmierci wielu tysięcy ludzi, że torturował i zamykał pod byle pretekstem w więzieniu przeciwników politycznych, że doprowadził terror do perfekcji... Tymczasem jednak, jako człowiek żonaty, nigdy nawet nie spojrzał na inną kobietę.
A inny znany łajdak, prezydent Egiptu, Naser? Uroczy, rodzinny człowiek.
Spójrzcie na generalissimusa Franco, w latach 1939-1975 dyktatora Hiszpanii, bezwzględnego wobec przeciwników politycznych. Jako młodzieniec interesował się dziewczętami, wybierając zazwyczaj spośród szkolnych koleżanek siostry szczupłe brunetki. Pisywał dla nich wiersze i był przerażony, gdy jedna z adresatek pokazała je jego siostrze. Gdy wstąpił do wojska i znalazł się w Maroku, wytrwale nadskakiwał Sofii Subiran, pięknej żonie wysokiego komisarza, generała Luiza Aizpuru. Przez blisko cztery lata Franco zasypywał wybrankę listami miłosnymi. Jego szansę przekreślił fakt, że był kiepskim tancerzem, a ponadto nudnym formalistą.
Podczas wojny w Maroku Franco odniósł ranę w podbrzusze. Byli tacy, którzy uważali, że to właśnie jest istotny powód jego miernego zainteresowania seksem.
Stacjonując w Oviedo, spotkał smukłą, czarnooką miejscową dziewczynę, Marię del Carmen Polo y Martinez Valdes. Ona miała lat piętnaście, on – dwadzieścia cztery. Mimo sprzeciwu rodziny zakochany Francisco pisywał do niej do klasztornej szkoły, w której przebywała. Gdy w roku 1923 dziewczyna osiągnęła pełnoletniość, pobrali się. Dla Carmen było to spełnienie marzeń. Pięć lat później stwierdziła: „Wydawało mi się, że śnię, że jestem bohaterką pasjonującej powieści”.
Ich małżeństwo było udane, nawet, jeśli z pozoru brakowało w nim namiętności. Mieli jedno dziecko, córeczkę o imieniu Nenuca, urodzoną w 1926 roku. Uparcie powracały plotki, że mała nie jest córką Francisca, lecz jego rozwiązłego brata, Ramona. Jak się wydaje, Franco nie odczuwał powszechnego w krajach kultury łacińskiej pragnienia, by mieć syna. Gdy zmarł, zabrakło, więc – na szczęście – następcy.
W 1936 roku Franco zdobył sobie obelżywy przydomek „Miss Wysp Kanaryjskich”. Było to jednak wynikiem jego wahań w kwestii poparcia przewrotu wojskowego, nie zaś skłonności seksualnych.
Pan i pani Franco stopniowo oddalali się od siebie. Gdy El Caudillo doszedł do władzy, wydawał się zawsze w towarzystwie doñi Carmen zasępiony i pełen rezerwy. Jednakże, jak się wydaje, żadne z małżonków nie miewało innych partnerów. Generał wolał grę w karty i wędkarstwo. Gdy pięćdziesiąt dwa lata później Franco spoczął na łożu śmierci, wciąż pozostawali małżeństwem. Jak widać, życie dyktatora może być – gdy chodzi o seks – po prostu nudne.
Kto chciałby dowiedzieć się, co taki potwór jak Pol Pot – totalitarny przywódca Kambodży i sprawca śmierci trzech milionów swych rodaków – porabiał w sypialni?
Cóż, jak się wydaje, niewiele. Jego pierwszą żoną była o osiem lat od niego starsza nauczycielka. Uczniowie nazywali ją za plecami „starą cnotką”. Poznali się, gdy oboje studiowali we Francji. Ich małżeństwo zaskoczyło przyjaciół. Niewielu kambodżańskich mężczyzn decyduje się na związki ze starszymi kobietami. Żona Pol Pota była gorliwą rewolucjonistką i dodawała małżonkowi odwagi w realizacji krwawego planu cofnięcia Kambodży z powrotem do „roku zerowego”. Gdy Wietnamczycy pozbawili tyrana władzy, jego połowica przeszła załamanie nerwowe. Za jej zgodą Pol Pot pojął drugą żonę. Tym razem, zgodnie ze swymi zapatrywaniami politycznymi, wybrał nie intelektualistkę, lecz wieśniaczkę. W 1988 roku kobieta ta urodziła pierwsze dziecko. Z pewnością będziecie zachwyceni słysząc, że Pol Pot był nadzwyczaj czułym tatą. Często widywano go, gdy z córeczką w ramionach obserwował ćwiczenia kadry. Dowodzi to, że nie powinniśmy nigdy ufać politykom demonstrującym publicznie swe rodzinne cnoty.
Jednakże nudziarze i cnotliwi mężowie należą raczej do wyjątków. Pomyślcie sami... Jesteście dyktatorami. Władacie milionami ludzi. Wystarczy, że szepniecie słowo i wszystko dzieje się zgodnie z waszym życzeniem. Pokusa, by użyć nieograniczonej władzy, musi być przemożna.
Spójrzmy na prezydenta Indonezji, Sukarno, autorytarnego władcę i wyznawcę „sterowanej demokracji”. Podobnie jak wielu antykolonialnych przywódców Sukarno spędził w młodości wiele lat w więzieniu, nie mając żadnej możliwości zaspokojenia swych erotycznych pragnień. Gdy doszedł do władzy, popuścił sobie cugli. Mając już dobrze po sześćdziesiątce, zdobył sławę niedościgłego kobieciarza. Pilnie nadrabiał stracony czas. Amerykańskie czasopisma bezustannie zarzucały mu „pogoń za spódniczkami” i nazywały „lubieżnikiem”. Gazety francuskie nadały mu miano le grand seducteur*[1] a brytyjscy dziennikarze utrzymywali, że poza ósemką legalnego potomstwa spłodził, co najmniej setkę bękartów.
W dzieciństwie Sukarno chętnie poszukiwał bezpiecznego schronienia w łóżku Sarinah, służącej rodziców. Resztę życia spędził próbując odnaleźć owo uczucie spokoju i ukojenia w alkowach innych kobiet.
Podstawy politycznej edukacji zdobył nadskakując duńskim dziewczętom. W wieku dwudziestu lat pojął swą pierwszą żonę, Inggit. Była starsza o jedenaście lat i musiała rozwieść się z mężem, by poślubić Sukarno. Wspierała go i była zaufanym sojusznikiem w dniach walki o władzę. Jednakże po siedemnastu latach małżeństwa Sukarno uznał, że Inggit jest bezpłodna, i poślubił młodą modelkę o imieniu Fatmawati.
Po rewolucji pojął za żonę Hartini. Gdy zdobył już władzę, jego zainteresowanie seksem wzmogło się. Miał jeszcze dwie towarzyszki życia: Dewi, inteligentną i utalentowaną japońską barmankę, którą spotkał w Tokio w 1959 roku, oraz Yurike Sanger, której nie mógł oficjalnie poślubić, albowiem islam pozwalał wyznawcy na posiadanie tylko czterech żon.
Walory seksualne, na równi z gorliwością i zapałem, zdobyły mu podziw współczesnych. W wieku lat pięćdziesięciu był playboyem, przekroczywszy sześćdziesiątkę stał się donżuanem najgorszego gatunku. Powodowało to ostrą krytykę ze strony konserwatywnie nastawionej części społeczeństwa i przyśpieszyło upadek dyktatora. Gdy utracił władzę, żony opuściły go w popłochu.
Nawet śmiertelnie nudni dyktatorzy, tacy jak Nicolae Ceauşescu, nabierają życia pod „seksualnym mikroskopem”. Gdy Elena Ceauşescu jako nastolatka przybyła do Bukaresztu z rodzinnej wsi, pracowała w domu publicznym. Brat Nicolae, – Andruta, zaświadczył, że w roku 1943 zaskoczył pewnego dnia swoją żonę i Elenę całkowicie nagie w towarzystwie dwóch hitlerowskich oficerów. Nicolae przebywał wówczas w więzieniu.
Wydaje się, że Elena miała o wiele gorętszy temperament od męża, który przed ślubem nigdy nie zbliżył się do dziewczyny. Pałacowi szpiedzy twierdzą, że gdy zbrodnicza para zdobyła władzę, to właśnie Elena zwykle inicjowała seksualne igraszki.
Nicolae nie uważał, aby posługiwanie się seksem w rozgrywkach politycznych było czymś zdrożnym. Wspólnie z Eleną oglądali potem nieprzyzwoite filmy, przedstawiające zachodnich dyplomatów w kompromitujących sytuacjach. Nicolae bywał zazwyczaj zakłopotany. Wolał przygody Kojaka.
Obsesją Eleny stały się seksualne słabostki żon członków politbiura. Poleciła służbom specjalnym instalować podsłuchy w sypialniach, mogła, więc przysłuchiwać się odgłosom, jakie kobiety te wydawały uprawiając seks.
Syn Eleny i Nicolae, Nicu, to istny potwór seksualny. Ojciec był zachwycony, gdy w wieku lat czternastu przeszedł „męską inicjację” gwałcąc koleżankę z klasy. Również w latach męskich gwałcił bezkarnie bukareszteńskie kobiety.
Upadek komunizmu położył kres rządom Ceauşescu i innych władców Europy Środkowej. Wygląda na to, że demokracja zwycięża nawet w Ameryce Południowej. Jednakże na Bliskim Wschodzie potężni dyktatorzy, jak choćby szach Iranu, upadają po to tylko, by ustąpić miejsce fundamentalistom religijnym, takim jak ajatollah Homeini. Ale w niniejszej książce nie odnajdziecie krwawych tyranów islamu. Mogę także zagwarantować, że w naszej serii nie ukażą się życiorysy seksualne mułłów.
Cóż, nie przepadam za nieustannym towarzystwem chłopców ze Służb Specjalnych...
ROZDZIAŁ I
NIE DZIŚ WIECZÓR, JÓZEFINO
Napoleon Bonaparte, Paulina Borghese,
Ludwik Napoleon Bonaparte
Miłość cielesna jest „szkodliwa dla społeczeństwa i indywidualnego szczęścia człowieka”, napisał młody Napoleon.
Pamiętajmy jednak, że był wówczas jedynie pogrążonym w rozterkach chłopcem.
Jego pierwsze uniesienia nie były nawet heteroseksualne. W szkole wojskowej w Brienne czternastoletni Napoleon znany był z braku umiejętności nawiązywania przyjaźni. A jednak jego związek z Pierre’em Frangoisem Laugierem de Bellecourt, pięknym arystokratą z Nancy, był bliski i nadzwyczaj intymny. Szerzyły się plotki, że Pierre Francois jest jak mawiano w szkole – „nimfą”. Napoleon szalał z zazdrości, gdy towarzysz odsunął się od niego. Domagał się zapewnienia, że wciąż są najlepszymi przyjaciółmi. Razem wstąpili, do Ecole Militaire w Paryżu. Pierre Francois wkrótce zaczął obracać się w kręgach ostentacyjnie homoseksualnych, więc Napoleon położył kres ich zażyłości i zabronił mu kiedykolwiek odzywać się do siebie. Napisał nawet do ministra wojny, by ten wprowadził w szkołach wojskowych „spartańskie rygory”.
Wkrótce doradzono mu, by przestał się tym interesować. Na pierwszym posterunku, w 1785 roku w Walencji, szesnastoletni podporucznik Bonaparte zaprzyjaźnił się z panią du Colombier. Przebywającemu z dala od domu chłopcu dojrzała pani du Colombier zapewniła matczyną czułość i poczucie bezpieczeństwa. Miała ponadto śliczną córkę o imieniu Caroline.
Romans młodych rozkwitł latem 1786 roku.
Napoleon wspominał ten związek trzydzieści lat później, na wyspie Św. Heleny: Nikt nie mógłby być bardziej niewinny, niż my wtedy byliśmy. Często wyznaczaliśmy sobie spotkania. Pamiętam zwłaszcza jedno z nich. Było to o świcie pewnego letniego poranka. Możecie mi nie wierzyć, ale jedyną naszą rozkosz stanowiło przy tej okazji wspólne jedzenie wiśni.
Dwadzieścia lat po owym lecie młodzieńczej miłości Napoleon napisał do Caroline i spotkali się w Lyonie. Kobieta z trudem mogła uwierzyć, że jej szczuplutki żołnierzyk jest teraz imperatorem. „Obserwowała każdy jego ruch z atencją wydającą się emanować z samego jądra jej duszy” – zanotował jeden z dworaków.
Jednakże w oczach cesarza jego śliczna ukochana zmieniła się w grubą i nudną kurę domową. Żałował, że doprowadził do spotkania. Mimo to zapewnił mężowi Caroline rządową posadę, brata mianował porucznikiem, a jej samej zaproponował miejsce damy dworu u boku swojej matki, czyli Madame Mere, jak ją oficjalnie tytułowano.
Napoleon stracił dziewictwo dopiero w wieku osiemnastu lat, z prostytutką, którą zaczepił w okolicy Palais Royal w Paryżu. Był to z jego strony uczynek przemyślany, „eksperyment filozoficzny”, jak zapisał w swym notesie. Pałac był w czasach rewolucji znanym miejscem gromadzenia się ulicznych dziewek. Droższe prostytutki wynajmowały pokoje na wysokim parterze. Wychylały się z półkolistych okien i nawoływały przechodniów, przybierając wyzywające pozy. Znane kurtyzany opłacały pachołków, którzy rozdawali w tłumie przed pałacem ulotki opisujące ich specjalności i stawki. Tanie dziewki pracowały w królewskich ogrodach.
Młody Napoleon właśnie odebrał żołd. Spacerując w pałacowych ogrodach, stwierdził, że „miotają nim gwałtowne żądze, które każą mu przestać być chłodnym”. Zanotował później, że zatrzymała go wątła dziewczyna, której natychmiast wyjaśnił istotę swych filozoficznych poszukiwań. Jak się wydaje, kobieta była przyzwyczajona do chętnych młodzieńców, podejmujących gorliwie tego rodzaju „naukowe eksperymenty”. Napoleon zapytał ją, w jaki sposób utraciła dziewictwo i dlaczego oddaje się nierządowi. Opowiedziała mu standardową historię o tym, że została uwiedziona przez oficera, wyrzucona z domu przez rozwścieczoną matkę, że pojechała z kolejnym oficerem do Paryża, gdzie wkrótce, porzucona, musiała sama troszczyć się o siebie. Gdy skończyła, zaproponowała, by udali się do jego pokoju hotelowego.
– Po co? – zapytał naiwnie Bonaparte.
– Chodźże – odrzekła – rozgrzejemy się, a ty dostaniesz swoją porcję rozkoszy.
Doświadczenie to rozczarowało Napoleona i nadal pozostawał powściągliwy wobec płci odmiennej.
Szeroko rozpowszechniona jest plotka, jakoby Napoleon miał niezwykle mały penis. Dowodem ma być protokół sekcji, spisany przez Brytyjczyków, a zatem prawdopodobnie tendencyjny. Podbrzusze cesarza jest w nim opisane jako „przypominające wzgórek Wenery u kobiet”. Ciało było rzekomo całkowicie pozbawione owłosienia, skóra miękka i blada, a piersi tak pulchne i okrągłe, że „wiele przedstawicielek płci pięknej byłoby z nich dumnych”. Penis został odcięty i przechowany. W roku 1969 wystawiono go na sprzedaż w domu aukcyjnym Christie’s. Członek, określony taktownie przez prowadzącego licytację jako „pięta Napoleońska”, był mały i niepozorny. Trudno jednak dobrze się prezentować, po spędzeniu półtora wieku w formalinie.
Mając dwadzieścia pięć lat Napoleon zakochał się po raz pierwszy uczuciem dojrzałego mężczyzny. Obiektem jego westchnień była znana piękność, Desiree Clary. Uznawszy jej imię za wulgarne, Napoleon nazywał ją Eugenie. Smukła i ciemnowłosa, miała walory, które przyszły cesarz cenił w kobiecie najbardziej: drobne stopy i dłonie oraz duży posag. Brat Napoleona był mężem jej starszej siostry, więc zakochany Bonaparte liczył, że ułatwi mu to konkury. Jednakże, gdy pojawiła się kwestia małżeństwa, bogaci państwo Clary stwierdzili stanowczo, że w rodzinie wystarczy jeden Bonaparte bez grosza przy duszy.
Napoleon nie dał za wygraną. Zaloty, głównie korespondencyjne, trwały nadal. Eugenie przebywała z rodzicami w Marsylii, on zaś mieszkał w Paryżu. Listy Napoleona promieniowały namiętnością. By wyrazić głębię swych uczuć, napisał dla ukochanej kwiecistą historię miłosną, zatytułowaną Clisson i Eugenie. Była to opowieść o młodym wojowniku imieniem Clisson, który ginął w chwale na polu bitwy, dowiedziawszy się, że jego żona, urocza Eugenie, zakochała się w jego najlepszym przyjacielu. Przyszły cesarz pisał: Czasami na wybrzeżu osrebrzonym poświatą Wenery Clisson oddawał się swym pragnieniom i porywom serca. Nie mógł oderwać się od słodkiego, melancholijnego spektaklu przesyconej światłem księżyca nocy. Pozostawał tam, póki lśnienie nie zagasło, póki ciemność nie okryła marzeń. Spędzał całe godziny medytując w leśnych ostępach, a wieczorami przesiadywał do północy, zagubiony w marzeniach za sprawą blasku srebrzystej gwiazdy miłości.
Kto powiedział, że tyrani pozbawieni są uczuć?
Nawet na wyspie Św. Heleny, odległym miejscu swego wygnania, Napoleon wspominał Eugenię jako „pierwszą miłość”. A jednak to on wycofał się z propozycji małżeństwa. Starał się być delikatny. Napisał, że pewnego dnia jej uczucia dla niego ulegną z pewnością zmianie, sądzi, więc, iż jego obowiązkiem jest zwolnić ją z przysiąg wiecznej miłości. Gdy tylko stwierdzi, że już go nie kocha, musi mu o tym powiedzieć. Jeśli natomiast zakocha się w innym, musi dać ujście własnym uczuciom. On to zrozumie.
Serce Eugenie zostało złamane. „Pozostaje mi jedynie życzyć sobie rychłej śmierci” – pisała.
Wkrótce jednak wróciła do równowagi i poślubiła innego wojaka, Jeana Baptiste’a Bernadotte’a. Został on z czasem marszałkiem Francji, a w 1810 roku następcą tronu Szwecji. Eugenie została królową, a jej potomkowie do dzisiaj zasiadają na szwedzkim tronie.
Napoleon nadal poszukiwał żony. Tym razem zwrócił się ku bardziej dojrzałym kobietom. Oświadczał się przynajmniej pięciokrotnie. Jedna z jego wybranek, panna de Montansier, miała aż – sześćdziesiąt lat. Jednakże młody Napoleon, brudny i źle ubrany, nie wydawał się dobrą partią. Wytarty kapelusz zazwyczaj nasunięty miał głęboko na uszy, a proste, niestarannie upudrowane włosy plątały się na kołnierzu płaszcza. Buty przyszłego cesarza były tanie, tandetne i brudne. Nigdy nie nosił rękawiczek, uważając je za „zbędny luksus”. W rzeczywistości nie mógł sobie po prostu na nie pozwolić. Najgorsze zaś było to, że Napoleon wydawał się zwykłym nudziarzem, bezustannie wybuchającym gniewem przeciw niegodziwością bogaczy.
Pani de Permon była jedną z niewielu kobiet, które zapraszały Napoleona do swego salonu. Robiła to zresztą głównie, dlatego, że był jej krajanem z Korsyki. Przyszły cesarz często tańczył z córką gospodyni, Laure. „W tamtym czasie – napisała Laure – serce Bonapartego zdolne było do przywiązania”.
Fortuna zaczęła sprzyjać Napoleonowi od chwili, gdy dowodząc oddziałem wojska, powstrzymał kolumnę zbuntowanych rojalistów maszerującą na Zgromadzenie Narodowe. W ciągu jednej nocy Bonaparte stał się „zbawcą republiki”. Mianowano go generałem i powierzono dowództwo armii wewnętrznej. Otrzymał wspaniały, nowy mundur i mógł opuścić swój nędzny hotelik, by zamieszkać w domu przy rue des Capucines. Miał nawet własny powóz.
Tymczasem zmarł pan Permon, więc Napoleon regularnie odwiedzał pogrążoną w żałobie wdowę. Pewnego razu podczas rozmowy w cztery oczy stwierdził, że ich rodziny powinny się połączyć. Zasugerował, że Albert, syn pani Permon, mógłby poślubić jego śliczną młodszą siostrę, Paulinę. Zaskoczona gospodyni stwierdziła, że Albert ma inne plany życiowe. A więc Laure powinna poślubić Jerome’a Bonaparte, upierał się Napoleon. Są zbyt młodzi, oponowała pani Permon. Słysząc to przyszły cesarz sięgnął po kolejne rozwiązanie – oświadczył się. Oczywiście, będzie trzeba odczekać stosowny okres żałoby. Pani Permon wzięła jego propozycję za żart. Miała już czterdzieści lat i była znacznie starsza od niespodziewanego konkurenta. Jednakże Napoleon mówił serio. Gdy usłyszał odmowę, nigdy już nie przestąpił progu jej domu.
Wkrótce potem poznał Józefinę Tascher-Beauharnais. Trzydziestodwuletnia, pochodząca z Martyniki wice księżna w czasach terroru trafiła do więzienia, a jej mąż zginął na gilotynie. Po uwolnieniu Józefina, podobnie jak reszta Paryżan, zapragnęła nieco się zabawić.
Miasto z szaleńczym zapamiętaniem oddawało się tańcom. Otwarto ponad sześćset sal tanecznych. Kobiety, chcąc „odczarować” okrucieństwa rewolucji, nosiły włosy a’la guillotine, krótko przycięte lub upięte na czubku głowy i odsłaniające nagi kark. Aby wzmóc makabryczny efekt, moda nakazywała noszenie wokół szyi krwistoczerwonej wstążki. Odbył się nawet Bal d’la Victlme*[2] Zaproszono nań wyłącznie tych, których bliscy ponieśli śmierć na gilotynie.
Józefina powierzyła opiekę nad swym trzynastoletnim synem, Eugene, generałowi Hoche’owi, więziennemu towarzyszowi i byłemu kochankowi. Później zaczęła pożyczać pieniądze, by opłacić ekstrawagancki styl życia. Trwoniła fundusze na powozy, egzotyczne smakołyki, kwiaty i modne stroje.
Dzięki smukłej figurze i burzy kasztanowatych kędziorów Józefina wkrótce stała się wzorem uwodzicielki w stylu dyrektoriatu. Choć nie posunęła się tak daleko, jak jej przyjaciółka, pani Hamelin, która paradowała po Polach Elizejskich na wpół naga, widywano ją z obnażonymi ramionami i doskonale widocznymi piersiami, odzianą w przejrzyste suknie i cieliste trykoty.
Umiejętnie wykorzystywała swe wdzięki, by skłonić władze do zwrotu majątku skonfiskowanego w czasach terroru. Wkrótce z drzwi jej paryskiego apartamentu zniknęły pieczęcie, a Józefina znów mogła cieszyć się swymi strojami, klejnotami i pięknymi meblami. Odzyskała klucze do wiejskiego pałacyku nieżyjącego męża, a ponadto otrzymała szczodrą rekompensatę za już sprzedane meble, srebra i księgozbiór. Zapłacono jej nawet za konie oraz ekwipunek, który jej mąż utracił, gdy pozbawiono go dowództwa armii Renu. Zabiegi o odzyskanie majątku pozwoliły jej zawrzeć wiele korzystnych znajomości. Sypiając z najważniejszymi personami porewolucyjnej Francji, Józefina otrzymywała od służb bezpieczeństwa wynagrodzenie za wiadomości zdobywane podczas pogawędek do poduszki. Była doprawdy zdumiewająca. Ówczesny dowcip głosił, że szczodra natura źródło „funduszy, pozwalających jej płacić rachunki, umieściła zapobiegliwie... poniżej pępka”.
Jedną z najbliższych przyjaciółek Józefiny była więzienna towarzyszka, Therese de Fontenay. Córka hiszpańskiego bankiera tak szczodrze rozdzielała swe łaski wśród panów z kół bliskich władzy, że zyskała przydomek „własności rządowej”. Była kochanką finansisty, Gabriela Ouvarda, ministra Jeana Talliena (z którym była nawet przez jakiś czas zamężna) oraz samego członka Dyrektoriatu, Paula Barrasa.
Barras, z pochodzenia szlachcic, przyłączył się do rewolucjonistów, gdy tylko dostrzegł, skąd wieje wiatr. Brał czynny udział w okrucieństwach terroru, potem zaś – gdy nadszedł czas – był jednym z autorów upadku Robespierre’a. Po rewolucji stał się najpotężniejszym człowiekiem w Paryżu. Mieszkał w Pałacu Luksemburskim, prowadząc życie równie wystawne, jak każdy przedrewolucyjny dandys. Jego żądza przyjemności nasuwała współczesnym porównanie z „bogatym, ekstrawaganckim, wszechmocnym i rozwiązłym księciem”.
Therese przedstawiła mu Józefinę. W rzeczywistości wyglądało to tak, że o...
legi007