Mormoni i profesor Anthon.doc

(36 KB) Pobierz
Mormoni i profesor Anthon

Mormoni i profesor Anthon

Wiele sekt lubi się powoływać na autorytet różnych osobistości, w celu udowodnienia swoich wydumanych koncepcji religijnych. Członkowie sekt dobrze wiedzą, że oparcie się na powszechnie uznawanych autorytetach, zwiększa siłę ich argumentacji. Opinie kilku wybranych polityków czy naukowców, pozornie potwierdzających ich dowodzenia, robią znaczne wrażenie na ludziach niezaznajomionych głębiej z tematem. Czasami osoby z różnych ruchów religijnych posuwają się wręcz do nieuczciwości w tym zakresie, aby tylko podeprzeć się jakimś autorytetem. I mimo sprostowań zainteresowanej osoby, kłamstwo raz wypowiedziane trwa nadal.

Tak też jest w przypadku mormonów. Jej założyciel, pierwszy prezydent i prorok Joseph Smith twierdził, że w 1827 roku zostały mu przekazane przez niebiańskiego posłańca złote płyty, na których starożytni prorocy amerykańscy zapisali dzieje ludów tego kontynentu na długo przed przybyciem Kolumba. Płyty miały być zapisane pismem tych starożytnych ludów Ameryki tzw. reformowanym egipskim.

Joseph Smith mógł je jednak przetłumaczyć dzięki Urim i Thummim, które znajdowały się razem z płytami. Przetłumaczone fragmenty ze złotych płyt zapisywał sekretarz Smitha - Martin Harris. Tekst przetłumaczony ze złotych płyt stał się następnie znany jako Księga Mormona. Nim doszło do opublikowania tej księgi, Martin Harris chcąc upewnić się co do starożytnego charakteru pisma, które tłumaczył Smith, poprosił proroka o fragment odpisu z tych płyt. Następnie udał się do Nowego Jorku w celu skonsultowania tych znaków z autorytetami naukowymi. Oto co na temat tych konsultacji napisał Martin Harris:

"Udałem się do Nowego Jorku i przedłożyłem odpisane uprzednio znaki pisma wraz z ich tłumaczeniem profesorowi Charlesowi Anthonowi, znanemu z wielu publikacji w dziedzinie językoznawstwa. Oświadczył mi on, że tłumaczenie było wierne, a nawet dokładniejsze niż którekolwiek z tłumaczeń z egipskiego z którymi się zetknął. Wówczas pokazałem mu odpisy, które nie zostały jeszcze przetłumaczone i powiedział mi on, że zawierają one znaki egipskie, chaldejskie, asyryjskie i arabskie, potwierdzając ich wiarygodność. Wydał mi on zaświadczenie do mieszkańców Palmirii potwierdzając, że pismo to było prawdziwe, jak też, że dokonane tłumaczenie było również poprawne. Odebrałem je z jego rąk i włożywszy do kieszeni, przygotowywałem się do opuszczenia jego domu, gdy profesor Anthon odwołał mnie pytając, w jaki sposób młody człowiek dowiedział się o istnieniu złotych płyt w miejscu, gdzie je znalazł. Odpowiedziałem, że zostało mu to objawione przez anioła Boga.

Wówczas profesor Anthon powiedział mi: "Pokaż mi to zaświadczenie". Wyjąłem je więc z kieszeni i podałem mu je. Wziąwszy, podarł je na drobne kawałki mówiąc, że w dzisiejszych czasach nie istnieją objawienia aniołów i, że jeśli zgodzę się na przyniesienie mu płyt, wówczas on je przetłumaczy. Objaśniłem mu, że część płyt jest zapieczętowana jak również, że zostało mi zabronione ich dostarczenie. Odrzekł on: "Nie mogę czytać zapieczętowanej księgi". Opuściwszy go, udałem się do dra Mitchella, który potwierdził opinię prof. Anthona dotyczącą zarówno znaków jak i przekładu" (broszura: "Świadectwo Josepha Smitha" s. 17-18).

Prof. Anthon opublikował w 1834 roku własną wersję przebiegu spotkania z Harrisem. Oto istotne fragmenty jego oświadczenia: "Cała sprawa dotycząca interpretacji mormońskiego napisu - reformowanych hieroglifów egipskich jest nieprawdziwa. Kilka lat temu prostoduszny farmer zgłosił się do mnie z notatką dra Mitchella, już nieżyjącego mieszkańca naszego miasta, z prośbą o rozszyfrowanie - jeśli byłoby to możliwe - dokumentu, który dał mi ów farmer. Podczas badania tego dokumentu bardzo szybko doszedłem do wniosku, że jest to pewien trick, a być może żart. Kiedy zapytałem człowieka, który mi to doręczył, jak zdobył ową inskrypcję, usłyszałem w odpowiedzi: "W północnej części stanu Nowy Jork, została wykopana złota księga, składająca się z wielu pozłacanych blach, spiętych ze sobą za pomocą drutu, wykonanego z tego samego materiału wraz z ogromnymi okularami. Owe okulary były tak wielkie, że gdyby człowiek próbował patrzeć przez nie, para oczu zmieściłaby się w obrębie jednego szkła. Były one po prostu zbyt duże jak na ludzką twarz. Ktokolwiek - jak mówił - badał owe strony używając tychże okularów, miał nie tylko możliwość przeczytać je, ale również pojąć ich sens. Cała ta wiedza została jednak powierzona młodemu człowiekowi, który posiadał księgę i okulary, ukryte w skrzyni na swoją wyłączną własność. Człowiek ten przebywał na strychu za kotarą w domu farmerskim, będąc w ten sposób ukryty przed wzrokiem ludzi. Czasami zakładał okulary, czy raczej patrząc przez jedno ze szkieł, rozszyfrowywał znaki złotej księgi, notując pewne sentencje na kartkach papieru i podawał je poza kurtynę tym, którzy stali na zewnątrz. Poza tym farmer dodał, że został poproszony, aby wyłożyć pewną sumę pieniędzy na konto publikacji złotej księgi, której treść - jak powiedziano - całkowicie zmieni oblicze świata i uratuje go od ruiny.

Usłyszawszy tę historię, zmieniłem swą opinię na temat tego dokumentu. Zamiast traktować go jako żart, zacząłem podejrzliwym okiem patrzeć na całą sprawę. Uważając ją za próbę wyłudzenia pieniędzy od farmera, co mu zresztą zakomunikowałem, ostrzegając go przed oszustami. Poprosił mnie o pisemną opinię, której rzecz jasna - odmówiłem, po czym wyruszył w drogę powrotną.

Dokument, o którym mówimy, był właściwie pojedynczym zwojem. Zawierał on różnego rodzaju zawiłe znaki, poukładane w kolumny i był przygotowany przez człowieka, który w owym czasie miał przed oczyma książkę zawierającą różne alfabety, litery greckie i hebrajskie, krzyże, ornamenty roślinne. Łacińskie litery poodwracane lub położone na bokach były ułożone w pionowych kolumnach. Wszystko to było zakończone w formie koła podzielonego na różne przedziały, pokrytego przeróżnymi dziwnymi znakami, skopiowanego według wzoru z kalendarza meksykańskiego, który został opublikowany przez Humbolta. Ale skopiowanego w taki sposób, aby nie zdradzić wzorca, z którego pochodziło". (Fragmenty wypowiedzi opublikowane w książce W.A. Linna, "The story of the Mormons", Londyn 1923, s. 39-40).

Mimo tego demaskatorskiego oświadczenia, do dziś wielu ludzi przystępujących do wyznania mormonów, zna tylko wersję Martina Harrisa ze spotkania z prof. Anthonem. Przedstawiam więc obie wersje wypadków, aby Czytelnicy mogli sami zadecydować komu uwierzą.

Grzegorz Kulik

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin