Smith Lisa Jane - Świat nocy 03 - (9) - Światło Nocy.pdf

(747 KB) Pobierz
Microsoft Word - Smith L.J. - 03 - Światło Nocy.doc
ŚWIAT NOCY 3
L. J. SMITH
ŚWIATŁO NOCY
Rozdział 1
W centrum handlowym było nadzwyczaj spokojnie. Nic nie zapowiadało
straszliwych wydarzeń, które miały wkrótce nastąpić.
To miejsce nie różniło się niczym szczególnym od innych centrów handlowych,
oblężonych w grudniowe, niedzielne popołudnie w Dakocie Północnej. Wnętrze było
nowoczesne. Jaskrawo oświetlone i bogato ozdobione. Wypełnione kupującymi, którzy
wiedzieli, że do Gwiazdki zostało już tylko dziesięć dni. Ciepłe, mimo że na zewnątrz
niebo przybrało kolor ponurej szarości. Bezpieczne.
Raczej nikt nie spodziewał się zobaczyć tu potwora.
Keller przeszła obok ekspozycji pod wiele obiecującym tytułem: „Święty Mikołaj
przez wieki". Wytężała wszystkie zmysły. W przyciemnianych oknach wystaw migało jej
odbicie - dziewczyny w wieku licealnym, w błyszczącym kombinezonie, z prostymi
czarnymi włosami, które sięgały jej aż do bioder i chłodnymi szarymi oczami. Ale
wiedziała, że każdy, kto przyjrzałby się jej z bliska, dojrzałby coś jeszcze - grację
drapieżcy i wewnętrzne światło, kiedy skupiała na czymś spojrzenie.
Raksha Keller miała w sobie coś nieludzkiego. Co nie powinno nikogo dziwić,
ponieważ nie była człowiekiem. Należała do zmiennokształtnych istot. I jeśli patrzący na
nią odnosił wrażenie, że ma do czynienia z panterą, która uciekła z zamknięcia, to miał
zupełną rację.
- No dobra. - Dziewczyna dotknęła zapinki przy kołnierzu, po czym przyłożyła
palec do prawie niewidocznej słuchawki w uchu, próbując w ten sposób zagłuszyć
kolędy rozbrzmiewające w centrum handlowym. — Meldować się.
- Tu Winnie. - Usłyszała melodyjny glos, ale profesjonalny.
- Jestem przy Searsie. Na razie nic nie zauważyłam. Może jej tu nie ma?
- Może - Keller odpowiedziała krótko do zapinki, którą tak naprawdę była
supernowoczesnym systemem łączności bezprzewodowej. - Podobno uwielbia zakupy,
tak mówili jej rodzice, i szła w tę stronę. To najlepszy trop, jaki mamy. Szukać dalej.
- Tu Nissa. - Ten głos był chłodny i zrównoważony, beznamiętny. - Jestem na
parkingu, przejeżdżam obok wejścia przy Bingham Street. Niczego nie widzę. Chwila... -
Nastała cisza, po czym usłyszała upiorny krzyk. - Keller, mamy problem. Widzę czarną
limuzynę pod sklepem Brody’ego. Wiedzą, że tu jest.
Keller poczuła ucisk w żołądku, ale odpowiedziała opanowanym głosem:
- Jesteś pewna, że to oni?
- Tak. Wysiadają. Kilka wampirów i.... Młody mężczyzna, właściwie chłopiec.
Może zmiennokształtny. Nie jestem pewna. Nigdy wcześniej go nie widziałam. Nie
wiem, kim jest. - Nissal Johnson była zakłopotana i to martwiło Keller. Dziewczyna była
wampirem i miała mózg jak bTolioteka Kongresu.
- Mam zaparkować i ci pomóc? - zapytała Nissa.
- Nie - odpowiedziała ostro Keller. - Zostań w samochodzie. Będzie nam
potrzebny do szybkiej ucieczki. Winnie i ja: zajmiemy się tym, prawda?
- Jasne, szefie. Właściwie to sama mogę się z nimi rozprawić. Tylko popatrz.
- Uważaj, co mówisz! - Keller hamowała ponury uśmiech, który zakradł się na jej
wargi. Winfrith Arlin, przeciwieństwo Nissy, była czarownicą i do tego uczuciową. Jej
dziwne poczucie humoru już nie raz rozbroiło sytuację.
- Bądźcie czujne. - Tym razem Keller była poważna. – Wiecie, jaka jest stawka.
- Tak jest szefie. - Oba głosy wydawały się jej przygaszone.
Wiedziały.
Świat.
Dziewczyna, której szukali, mogła ocalić świat. Albo go zniszczyć. Nie, żeby o
tym wiedziała... jak na razie. Nazywała Iliana Harman i dorastała między ludźmi. Nie
zdawała sobie sprawy z tego, że w jej żyłach płynie krew czarownic i że jest jedną z
czterech Pierwotnych Mocy, których przeznaczeniem była walka z czasem ciemności, a
ten właśnie nadchodził.
Mocno się zdziwi kiedy jej o tym powiemy, pomyślała Keller.
Oczywiście zakładając, że dotrzemy do dziewczyny szybciej niż oni. Musimy. Nie
bez powodu to właśnie je wybrano na tę misję. Każdy agent Kręgu Świtu chętnie zająłby
teraz ich miejsce.
Były najlepsze. Proste.
Były nietypową drużyną - wampirzyca, czarownica i zmiennokształtna - ale były
niepokonane. Wprawdzie Keller miała tylko siedemnaście lat, ale była niepokonana i
nigdy nie przegrywała.
I nie zamierzam tego schrzanić, pomyślała.
- To jest to. Koniec gadania, aż znajdziemy dziewczynę. Powodzenia. – Ich
rozmowy były kodowane, ale po co ryzykować. Oni byli doskonale zorganizowani.
Nieważne. I tak wygramy, pomyślała Keller i zatrzymała się na chwilę, by
oczyścić umysł.
To było jak wejście do innego świata. Jej umiejętności przekraczały ludzką
wyobraźnię. Podczerwień. Widziała ciepło ciał. Węch. Ludzie tak naprawdę nigdy nie
rozwinęli zmysłu powonienia. Ale ona odróżniała colę od pepsi po zapachu z odległości
kilku metrów. Dotyk. Jako pantera miała niezwykle wrażliwą skórę, a szczególnie na
twarzy. Nawet w ludzkiej formie odczuwała wszystko dziesięć razy bardziej niż zwykły
człowiek. Mogła wyczuć drogę w całkowitych ciemnościach, kierując się jedynie
zapachem powietrza.
Słuch. Słyszała wszystko na wyższych rejestrach niż człowiek i mogła wyłapać w
tłumie pojedyncze kaszlnięcie. Wzrok. Po ciemku widziała jak... jak kot.
Nie wspominając nawet o pięciuset mięśniach, którym mogła poruszać według
woli.
A w tej chwili wszystkie jej zdolności skupione były na odnalezieniu nastolatki w
tłumie ludzi. Jej wzrok przemykał po twarzach, uszy wyłapywały dźwięk każdego
młodego głosu. Jej nos wchłaniał tysiące zapachów w poszukiwaniu jednego, od-
powiadającego temu z koszulki, którą zabrała z pokoju Iliany.
I wtedy, kiedy wyczuła znajomą woń, odezwała się słuchawka w jej uchu.
- Keller, namierzyłam ją! Hallmark, drugie piętro. Oni już tam są!
Znaleźli ją pierwsi.
Zaklęła bezgłośnie. Na głos powiedziała:
- Nissa, podjedź pod zachodnią stronę centrum. Winnie, nic nie rób. Nadchodzę.
Najbliższa winda była na końcu korytarza. Ale z mapy, którą trzymała, wynikało,
że Hallmark był piętro wyżej, dokładnie nad nią. Nie miała czasu do stracenia.
Ugięła nogi i skoczyła.
Jeden sus, w górę. Nie zwracała uwagi na westchnienia i kilka histerycznych
krzyków, które wywołał jej wyczyn. Złapała barierkę odgradzającą górny pasaż. Wisiała
przez kilka sekund, po czym sprawnie podciągnęła się na rękach.
Gapiło się coraz więcej ludzi. Keller nie zwracała na nich uwagi. Schodzili jej z
drogi, gdy szła w stronę Hallmarku.
Winnie stała tyłem do wystawy sklepowej. Była niska, z burzą rudych loków i
drobną twarzą. Keller podeszła do niej ostrożnie.
- Jak sytuacja?
- Jest trzech - wyszeptała Winnie. - Tak jak mówiła Nissa. Widziałam, jak
wchodzili. A potem zobaczyłam dziewczynę. Okrążyli ją, ale tylko z nią rozmawiają. -
Spojrzała na szefową roześmianymi oczami. - Tylko trzech, bez problemu damy sobie z
nimi radę.
- Tak. I to mnie martwi. Dlaczego wysłali tylko trzech?
Winnie wzruszyła ramionami:
- Może są tacy jak my: najlepsi.
Keller zmarszczyła tylko brwi. Przesuwała się do przodu centymetr po
centymetrze, próbując dojrzeć wnętrze sklepu spomiędzy leżących na wystawie
skarpetek i pluszaków.
Udało się. Dwóch facetów w ciemnych ubraniach, przypominających mundury -
wampirze opryszki. Ale poprzez półki z ozdobami choinkowymi Keller udało się dostrzec
sylwetkę trzeciego.
I ją. llianę. Dziewczynę, którą wszyscy pragnęli zdobyć.
Była śliczna, prawie niewyobrażalnie piękna. Keller widziała jej zdjęcie, ale w
rzeczywistości była piękniejsza. Miała blond włosy i fiołkowe oczy, dziedzictwo krwi
Harmanów. Poza tym miała niezwykle delikatne rysy i poruszała się z gracją, co spra-
wiało, że patrzyło się na nią z taką przyjemnością jak na białego kociaka na trawie.
Keller wiedziała, że dziewczyna ma siedemnaście lat, ale była tak drobna, że brano ją
za dziecko. Wręcz skrzata. I w tym momencie wpatrywała się dużymi, pełnymi ufności
oczami w mówiącego do niej faceta.
Ku jej zdziwieniu nie była w słanie ustalić, co mówi. Najwyraźniej szeptał.
- To naprawdę ona! - Westchnęła z podziwem Winnie. Dziecko czarownic.
Wygląda dokładnie tak, jak głosiły legendy. Tak, jak ją sobie wyobrażałam. Nie mogę
patrzeć, jak z nią rozmawiają. To jak... Świętokradztwo - dodała oburzona.
- Spokojnie - wyszeptała Keller, lustrując otoczenie. - Wy czarownice, jesteście
przewrażliwione, jeśli chodzi o wasze proroctwa.
- I dobrze. Ona jest nie tylko Pierwotną Mocą, to czysta dusza. - Głos Winfrith był
pełen podziwu. – Musi być taka mądra, taka łagodna, tak dalekowzroczna. Nie mogę się
doczekać kiedy z nią porozmawiam. A te dranie nie powinni mieć prawa się do niej
odzywać! - Jej głos zadźwięczał ostro. - Chodź, Keller, załatwimy ich raz-dwa. Idziemy! -
- Winnie, nie...
Ale było za późno. Dziewczyna weszła już do sklepu, nawet nie próbując się
ukryć.
Keller znów zaklęła. Teraz nie miała już wyboru. - Nissa, uważaj. Robi się gorąco
- warknęła, dotykając zapinki, po czym poszła za towarzyszką.
Kiedy dotarła do drzwi, zobaczyła, że czarownica podchodzi do trzech facetów i
Iliany. Mężczyźni natychmiast poderwali czujnie głowy. Widząc to, Keller przygotowała
się do skoku.
Ale ten nigdy nie nastąpił. Zanim napięła wszystkie mięśnie, tajemniczy
mężczyzna się odwrócił... I wszystko się zmieniło.
Czas zwolnił. Keller widziała jego twarz z taką dokładnością, jakby stał tuż obok.
Nie był brzydki, właściwie nawet całkiem przystojny. Wyglądało na to, że jest niewiele
starszy od niej. Miał proste, ładnie ukształtowane rysy. Niewysoki, pod ubraniem zdawał
się skrywać twarde muskuły. Miał czarne potargane włosy przypominające futro.
Grzywka spadała mu na czoło w dziwny sposób, jakby specjalnie ją zmierzwił i zupełnie
nie pasowała do reszty.
I miał oczy koloru obsydianu.
Zupełnie nieprzejrzyste.
Srebrno-czarne błyszczące oczy, kompletnie nieprzezroczyste. Nie ukazywały
niczego; po prostu odbijały światło, kiedy ktoś w nie spojrzał. To były oczy potwora i
Keller zamarła z przerażenia.
Nawet nie słysząc ryku, który rozbrzmiewał znacznie poniżej ludzkich rejestrów,
ani nie widząc wirującej ciemnej energii, która otaczała go niczym aura, wiedziała, kim
jest. Próbowała złapać oddech, żeby ostrzec Winnie.
Nie było czasu.
Mogła tylko patrzeć, jak chłopak odwraca się w stronę Winnie i eksploduje z niego
moc.
Zrobił to tak swobodnie, jakby skinął palcem. Ciemna moc trafiła Winnie z taką
siłą, że czarownica z rozpostartymi ramionami przeleciała przez sklep i uderzyła w
przeciwległą ścianę obwieszoną ozdobnymi talerzami i zegarami. Rozległ się potężny
huk.
Winnie! Keller ledwo pohamowała krzyk.
Dziewczyna osunęła się za kasę. Zmiennokształtna nie wiedziała, czy czarownica
przeżyła atak. Kasjer, który stał za kontuarem, uciekł z krzykiem na zaplecze. Klienci się
rozpierzchli. Niektórzy pognali za kasjerem, inni do wyjścia.
Keller stała w drzwiach, czekając, aż tłum się wytoczy ze sklepu, po czym
wycofała się i stanęła tyłem do wystawy. Oddychała z trudem. Czuła się, jakby żołądek
zamienił jej się w bryłę lodu.
Smok.
On jest smokiem!
Zgłoś jeśli naruszono regulamin