Showalter Gena - Władcy Podziemi 07 - Mroczne Sekrety.txt

(674 KB) Pobierz
Gena Showalter 
Mroczne Sekrety 

Rozdział I 

Strider, dozorca demona Porażki kopniakiem otworzył masywne drzwi fortecy w Budzie, 
którš dzielił z grupš braci i sióstr, nie z racji krwi lecz z powodu okolicznoci, no i 
oczywicie dlatego, że sprawiało mu to ogromnš przyjemnoć. 

Był, cholernie dumny z siebie. Wygrał. Po tym jak schwytał ich wroga i przehandlował za 
jeden z czterech artefaktów, niezbędnych do zniszczenia Puszki Pandory. Nie 
wspominajšc już o tym, że prawie zjadły go owady, ale w końcu mu się udało, wygrał. I 
psiakrew jeli nie był gotowy na więtowanie. 

-Jestem królem wiata, chodcie i ogrzejcie się w mojej chwale.  Jego głos wypełnił 
całe foyer, próżno czekajšc na odzew. 

Nikt nie odwzajemnił powitania. 

Cišgle jeszcze szczerzšc zęby w umiechu, przesunšł do wygodniejszej pozycji kobietę 
zwisajšcš bezwładnie na jego ramieniu . Wygodniejszej dla niego oczywicie. Była 
wrogiem cigał jš długo i wytrwale, głównie dlatego, że zrobiła z niego idiotę. Nie 
potrafił już się doczekać, kiedy powie wszystkim, kim była. Wyprostował się dumnie i 
czekał na nagrodę jak dziecko. 

Zawołał. -Tatu jest w domu. Jest tu ktokolwiek? 

Ponownie, zero odpowiedzi. Umiech zbladł mu trochę na twarzy. 

Psiakrew. Kiedy przegrywał wyzwanie, zmagał się z bólem, przez wiele dni. Kiedy 
wygrywał..., bogowie, to było prawie jak seksualny odlot, energia buzowała w jego 
mięniach, ogrzewajšc go i wzmacniajšc. Będšc w takim nastroju domagał się 
towarzystwa . I piekło, jak to możliwe, że 12 wojowników i ich żeńskie towarzyszki, 


Gena Showalter 
Mroczne Sekrety 

mieszkajšce tutaj, nie czekali, by go powitać? Nawet jeli byli cholernie zajęci, powinni 
zauważyć jego przejcie przez bramę, jakie pięć minut temu? 

Nie zrobili tego zdał sobie sprawę. 

Ale prawda była taka, że zasłużył sobie na to, powinien sobie zasłużyć. Siedem dni 
minęło odkšd po raz ostatni pisał lub zadzwonił. Technicznie, rzecz bioršc nie popełnił 
żadnego błędu. Był trochę za bardzo zajęty polowaniem, i rozkoszš z tym zwišzanš, by 
zawracać sobie głowę takimi bzdurami jak telefon. Poza tym miał jš. Wiedział jak wielkie 
poruszenie wywoła jej pojawienie się w tym miejscu. 

Dobra, fajnie, niech tak będzie. Prawda była taka, że nikt nie chciał się z nim zobaczyć. 
Cóż, teraz będzie mógł zatroszczyć się o swój mały interes. -Dzięki kochasie. Jestecie 
najlepsi. Naprawdę. -A teraz możecie się wszyscy wypchać. 

Strider ruszył naprzód. Na pocieszenie, wyobraził sobie minę swojego więnia, kiedy się 
ocknie i odkryje że siedzi zamknięta w celi cztery na cztery metry. Umiechnšł się 
szeroko. Zaraz potem jego spojrzenie padło na wystrój domu. Umiech zamarł na jego 
wagach. 

Nie było go przecież tylko parę tygodni, i sšdził, że wszystko zastanie po staremu, na 
swoim miejscu. Cały ten koszmarny wystrój, który uważał, za jakże sobie bliski, twardy 
kamień i cegły. Teraz podłoga była z białego, błyszczšcego marmuru przetykanego 
bursztynowego żyłkami. Dodatkowo, ceglaste ciany, mieniły się wypolerowanym 
drewnem różanym. 

Wczeniej wijšce się schody były czarne, teraz błyszczały nieskalanym złotym blaskiem, 
podobnie jak żyrandole zwisajšce z sufitu. W rogu stało białe obite, aksamitem krzesło, 


Gena Showalter 
Mroczne Sekrety 

pchnięte pod cianę. Poza tym pełno było różnych dziwnych błyskotek, naczyń, mis, za 
szklanš gablotš. 

Żadnej z tych rzeczy nie było tu wczeniej. 

Wszystkie te zmiany zaszły w przecišgu zaledwie miesišca? Wydawało się być 
niemożliwe, nawet jeli Tytani postanowili się rozerwać i wpać tutaj. Być może dlatego 
że ci sami bogowie byli z reguły bardziej skoncentrowani na morderstwach i intrygach, 
niż nad dekorowaniem wnętrz. Chociaż być może... być może Strider powinien 
gratulować sobie doskonale wykonanej pracy. Być może wdarł się do niewłaciwego 
domu? Co już wczeniej mu się zdarzało. 

Gdyby tak było, miałby nie lada kłopot. Nie było bowiem żadnego logicznego 
wyjanienia dla niezwykłego bagażu, jaki ze sobš cišgnšł. Nie wspominajšc już o tym, że 
nie miał jak wyjanić krwi na swoich rzeczach. 

Nah, zdecydował sekundę póniej. To było właciwe miejsce. Musiało być. Wzdłuż 
ciany przy schodach wisiało zdjęcie Sabina, dozorcy demona Zwštpienia. Nagiego. 
Tylko jedna osoba miała mięnie tak potężne jak Sabin, lub co w tym rodzaju. Anya 
bogini Anarchii, która była zwišzana z Lucienem, dozorcš demona mierci, zadbała o 
to. Dziwna para, jeli kto chciał znać zdanie Stridera, tyle, że nikt nie chciał go znać, 
więc zatrzymał je dla siebie. Poza tym lepiej było siedzieć cicho, niż stracić ulubionš 
częć ciała. Anya nie była miła dla nikogo, kto próbował jej ubliżać, lub dogryzać. 
Nieważne z jakiego powodu. 

-Yo, Tor Tor, -zawołał ponownie. 

Torin, dozorca demona Zarazy nigdy nie opuszczał fortecy. Zawsze tu był, obserwujšc 
wszystko przez kamery, zabezpieczajšc dom, przed ewentualnš inwazjš. 


Gena Showalter 
Mroczne Sekrety 

Z poczštku nie było żadnej odpowiedzi, tylko echo jego głosu i Strider zaczšł się 
martwić. Czyżby co strasznego się tu wydarzyło? Całkowite wykasowanie demonów? 
Jeli tak, dlaczego sam cišgle jeszcze tu był? A może Kane, dozorca demona Katastrofy, 
miał kolejny wypadek 


Kroki były coraz bliżej i bliżej, zalała go wielka ulga. Spojrzał na schody, Torin 
zatrzymał się na stopniach. Zamrugał szybko widzšc go, jego białe włosy powiewały 
dookoła jego diabelskiej twarzy, a zielone oczy błyszczały jak szmaragdy. 


-Witam w domu, -Torin powiedział.  Wyglšdasz jak gówno. 
-Ładne powitanie. 
-Nie pisałe, nie dzwoniłe a chcesz dostać kwiaty? 
-Tak, włanie chcę. 
-Palant. 


Torin ubierał się na czarno, od głowy, aż po stopy. Jego ręce był schowane w czarnych 
rękawiczkach, majšcych chronić innych przed jego miertelnym dotykiem. By uratować 
rodzaj ludzki przed mierciš. Choć i tak było to niewykonalne. Nawet pojedynczy dotyk 
skóry Torina do innej skóry wywoływał plagę. Jego demon pompował jaki rodzaj 
trucizny do jego żył, tak, że każdy, nawet pojedynczy dotyk, wywoływał katastrofę. 
Nawet jeli chodziło o Stridera. Ale niemiertelni tak jak on nie mogli umrzeć z powodu 
małego kaszlu/goršczki/krwawych wymiotów. Nie to, co ludzie, którzy mogli przestać 
istnieć, gdyby jaka globalna zaraza rozprzestrzeniła się na wiecie i nie została w porę 
powstrzymana. Strider przekazałby chorobę każdemu, kogo by dotknšł, na szczęcie nie 
zależało mu na zbytnim spoufalaniu się z ludmi. 


-Więc, wszystko tutaj w porzšdku?  Strider zapytał.  Wszyscy zdrowi? 


-Teraz chcesz wiedzieć? 



Gena Showalter 
Mroczne Sekrety 

-Tak. 

-Palant. Cóż w większoci wszystko jest w porzšdku. Znaczna większoć naszych 
ukrywa się gdzie razem z artefaktami i szukajš ostatniego artefaktu. Ci którzy zostali, 
polujš na Galena.  Torin zszedł kilka kolejnych stopni, zatrzymujšc się gwałtownie na 
podecie, przypominajšc sobie o zachowaniu dystansu. Jak zawsze. Jego spojrzenie 
przelizgnęło się do kobiety, zwisajšcej bezwładnie z ramienia wojownika.  Więc jeste 
kolejnym z nas, który się zakochał? Gnojek! Mylałem, że masz więcej rozumu. 

-Proszę. Nic mnie nie łšczy z tš wciekłš sukš.  Kłamstwo. Co cisnęło go w żołšdku, 
pożšdał jej coraz bardziej i bardziej. I nienawidził siebie coraz bardziej I bardziej. Mogła 
być chodzšcym seksem, ale była też mierciš, czekajšcš na niego. 

Idealne męskie wargi wygięły się w ironicznym umiechu. 

-Tak samo mówił Maddox o Ashlyn, a Lucien o Anyi, Reyes o Danice, Sabin 

-Okej, okej kapuję.  Strider przewrócił oczami.  Możesz się już zamknšć.  Mimo iż 
punkowa dziewczyna robiła na nim wrażenie, nigdy nie byłby tak głupi, by zaryzykować 
z niš cokolwiek. 

Lubił kiedy jego kobiety były uległe. 

Kłamca. Lubisz włanie tę. Taka jaka jest. Miał nadzieję, że potrafi oszukać swego 
demona, ale Nawet teraz, na jednš myl o niej jego ciało ożywało. 

Torin skrzyżował dłonie na piersi.  Więc kim ona jest? Człowiekiem z nadnaturalnymi 
zdolnociami? Boginiš? Harpiš? 

Faceci tutaj nie mieli specjalnego wyboru pomiędzy kobietami z mitów albo legend. 
Kobiety były znacznie potężniejsze niż ich demony. Ashlyn słyszała głosy z przeszłoci, 


Gena Showalter 
Mroczne Sekrety 

Anya mogła wywoływać pożary samš tylko mylš (pomijajšc inne jej zdolnoci), Danika 
zaglšdała zarówno do nieba jak i do piekła, a żona Sabina, Gwen cóż miała swojš 
mrocznš stronę, którš mogłe obejrzeć tylko na chwilę przed mierciš. Bolesnš mierciš. 

-Mój przyjacielu, to, co mam tutaj jest jak dobrze się orientuję łowcš.  Strider klepnšł 
dziewczynę w poladki jak gdyby mucha usiadła na nich, a on nie mógł żyć, ani sekundy 
dłużej, bez zabicia jej. To proste działanie przypomniało mu, że ona nic dla niego nie 
znaczy. Tak przynajmniej mu się wydawało. Nie powiedział przyjacielowi, kim łowczyni 
była, mimo, że wczeniej był tak podniecony na myl o wyznaniu im tego. Zupełnie nie 
wiedział dlaczego tak było. Naprawdę nie wiedział. Był zmęczony, to wszystko, i nie 
zamierzał włanie teraz zmierzać się z chwałš, która mu przypadnie. Jutro, po bardzo 
długim odpoczynku, wszystko im wyjani. 

Dziewczyna nie zareagowała na jego klaps, ale nie oczekiwał po niej żadnej reakcji. 
Wielokrotnie jš narkotyzował, kiedy tak jš cišgał z jednego kšta wiata do drugiego. Z 
Rzymu do Grecji, potem do Nowego Jorku, potem do L.A. aż w końcu do Budapesztu, 
wprowadzajšc tym samym jej przyjaciół w niezłe zamieszanie i uniemożliwiajšc im 

odszukanie jej. 

Co czego wczeniej nigdy nie robił. 

Wygramy! Jego demon rozemiał się. 

Psiakrew, racja, wygramy. Zadrżał z radoci. 

-Łowczyni?  Cała radoć uciekła z twarzy jego przyjaciela, wiatło w...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin