BN vs BA.doc

(54 KB) Pobierz

Poniedziałek, 15 czerwca 2009

Czytelnictwo spada?

Rynek książki

W drugiej połowie marca doszło do wydarzenia, które w środowisku ludzi książki rozpętało prawdziwą burzę. Biblioteka Narodowa upubliczniła wyniki najnowszych badań czytelnictwa „Społeczny zasięg książki w Polsce w 2008 roku”, przeprowadzonych w listopadzie ubiegłego roku przez Instytut Książki i Czytelnictwa BN we współpracy z TNS OBOP. Dane tam zawarte miały wręcz hiobowy wydźwięk. „To są bardzo złe informacje, jakie państwu dzisiaj przekażemy” – zapowiedziała dr Katarzyna Wolff, kierująca Pracownią Badań Czytelnictwa Instytutu Książki i Czytelnictwa Biblioteki Narodowej, na samym początku pierwszej prezentacji tych badań, która odbyła się 20 marca w gmachu Narodowej Książnicy. Co zatem badano? „Jak w każdym badaniu z cyklu, również w 2008 roku interesowano się: jaka część społeczeństwa czyta i kupuje książki, jaka jest intensywność lektury i zakupów w ciągu roku, jakie książki są czytane i kupowane oraz jakie są źródła dostępu do nich” – czytamy w oficjalnym komunikacie z badań. Co ciekawe, w 2008 roku analizie poddano również korzystanie z bibliotek oraz społeczne oczekiwania wobec bibliotek publicznych. Dla porządku przytoczmy może najważniejsze liczby.

Jak czytamy?

Jeżeli chodzi o czytanie książek, czyli kontakt przynajmniej z jedną książką w ciągu roku, to w 2008 roku zadeklarowało go 38 proc. badanych. Tendencję spadkową odnotowano niemal we wszystkich warstwach społecznych. Z badań BN wynika, że szczególnie wysoki spadek czytelników nastąpił w grupie wiekowej 15-19 lat, wśród osób z wykształceniem średnim i pomaturalnym, mieszkańców miast liczących do 20 tys. ludności i miast o populacji pomiędzy 100 a 500 tys. mieszkańców. Analiza badań wykazała także znaczny spadek czytelnictwa wśród mężczyzn oraz wśród internautów. 

Wyjątkiem okazały się natomiast największe miasta (ponad 500 tys. mieszkańców), gdzie deklarowane czytelnictwo wzrosło z 54 proc. w 2006 do 57 proc. w 2008 roku. Ogółem, według Biblioteki Narodowej, w ciągu ostatnich sześciu lat poziom czytelnictwa w Polsce spadł z 58 do 38 proc. 

Generalnie większym zainteresowaniem czytelników cieszyła się literatura piękna, na którą wskazało 65 proc. respondentów, z kolei w przypadku publikacji niebeletrystycznych było to 46 proc. W czołówce znalazły się powieści obyczajowo-romansowe, na które wskazało 18 proc. badanych, sensacyjno-kryminalne wybrane przez 15 proc. respondentów oraz poradniki, które były najczęstszą lekturą 14 proc. odpowiadających. 

Z badań wynika także, że dla Polaków w 2008 roku głównym źródłem książek były biblioteki (40 proc.), a zwłaszcza biblioteki publiczne (27 proc.). Na kolejnych miejscach znalazły się: własny księgozbiór – 36 proc., księgozbiory rodziny i znajomych – 35 proc., a także ostatnie zakupy – 35 proc. 

Jak i co kupujemy? 

„W 2008 roku kupowanie książek, a w zasadzie przynajmniej jednej w ciągu roku, zadeklarowało 23 proc. badanych i był to – podobnie jak w przypadku czytelnictwa – najniższy odnotowany do tej pory wskaźnik zakupów” – podano w komunikacie BN. 

Wzrost deklarowanych zakupów dotyczył trzech grup respondentów. Wśród uczniów zaopatrujących się w podręczniki zanotowano wynik lepszy o 10 proc. Więcej książek kupowali również najstarsi – jak czytamy w komunikacie – „kupujący, co prawda, najrzadziej, lecz na stałym poziomie” oraz mieszkańcy największych miast (ponad 500 tys. mieszkańców). Z kolei na wsi, w latach 2006-2008, udział nabywców zmniejszył się o 4 punkty procentowe. Najgorzej było jednak w małych miastach, gdzie spadek zakupów miał sięgnąć w ubiegłym roku 21 punktów procentowych, a także wśród przedstawicieli grupy wiekowej 40-49 lat – 19 punktów procentowych. Najsłabszy wynik zanotowano w grupie kupujących rocznie od 5 do 11 książek (spadek z 10 proc. w 2006 do 4 proc. w 2008 roku).

Z badań wynika także, że nabywcze preferencje Polaków różnią się od tych czytelniczych. Najczęściej kupowanymi książkami były bowiem publikacje encyklopedyczno-poradnikowe – 23 proc., następnie podręczniki szkolne i lektury – 15 proc., popularne obyczajowo-romansowe powieści – 13 proc. oraz książki dla dzieci i młodzieży – 10 proc. Zainteresowanie zakupem tytułów sensacyjno-kryminalnych zadeklarowało 9 proc. respondentów, a po 8 proc. wydawnictw z gatunku fantastyki i literatury faktu. Ogólnie większym niż literatura piękna (45 proc) zainteresowaniem klientów cieszyły się książki niebeletrystyczne (51 proc.).

Tradycyjne księgarnie górą

Jeśli chodzi o klientów, z omawianych badań wynika, że książki najczęściej kupowano w księgarniach tradycyjnych, na które wskazało 57 proc. ankietowanych. Na drugim miejscu, z wynikiem na poziomie 23 proc. znalazła się sieć salonów Empik, a ex aequo na trzecim: kluby książki i Internet, na które wskazało po 12 proc. odpowiadających. Poniżej 10 proc. wskazań dotyczyło punktów sprzedaży prasy, takich jak kioski Ruchu, salony Kolportera i innych sieci (7 proc.) oraz supermarketów (7 proc.), a także antykwariatów (5 proc.). Natomiast 3 proc. respondentów jako miejsce książkowych zakupów wskazało szkołę.

Co słychać w bibliotekach?

Ciekawy fragment badań BN z 2008 roku stanowią analizy dotyczące korzystania z bibliotek. Odwiedzenie „choćby jeden raz” w ciągu roku dowolnej biblioteki zadeklarowało w tym okresie 24 proc. badanych. Największą grupę stanowiły nastolatki (71 proc.) oraz osoby uczące się – 70 proc.

Największy odsetek osób korzystających z bibliotek był wśród dwudziestolatków – 35 proc., tyle samo wśród osób z wykształceniem wyższym, a nieco mniej ze średnim i policealnym – 31 proc. Podobnie (po 30 proc. wskazań) sytuacja wyglądała w przypadku mieszkańców dużych miast oraz wśród kobiet. 

Najmniej osób odwiedzających biblioteki było wśród pięćdziesięciolatków (13 proc.) i osób starszych (10 proc.). Korzystanie z bibliotek deklarowało 17 proc. mężczyzn. 

Ponadto biblioteki odwiedzało 37 proc. internautów, 50 proc. czytelników książek oraz 46 proc. ich zdeklarowanych nabywców. 

Większość badanych za podstawowe zadanie bibliotek publicznych uznała wypożyczanie książek do domu. Odpowiednio 39 i 31 proc. badanych wskazała możliwość czytania książek oraz czasopism na miejscu. Według 23 proc. respondentów biblioteka powinna umożliwiać także korzystanie z Internetu. Tymczasem na bibliotekę jako źródło dostępu do książek audio wskazało 15 proc. ankietowanych. 

Warto może przypomnieć, że z punktu widzenia funkcjonowania bibliotek w Polsce zbliża się niezmiernie ważny okres, związany z dwoma dużymi, wieloletnimi projektami rozwojowymi: przygotowywanym i wdrażanym przez Instytut Książki programem Biblioteka+ oraz Programem Rozwoju Bibliotek Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności, realizowanym przy wsparciu Fundacji Billa i Melindy Gatesów. Obydwa skierowane są do bibliotek publicznych, ze szczególnym uwzględnieniem placówek działających w gminach wiejskich i miejsko-wiejskich.

Emocje, emocje, emocje… 

Po analizie danych przedstawionych przez Bibliotekę Narodową nie dziwi fakt, że badania wywołały duże zainteresowanie mediów, a za ich pośrednictwem także opinii publicznej. Jednak szczególnie dużo emocji wzbudziły one wśród uczestników rynku książkowego w Polsce: wydawców, przedstawicieli hurtu i księgarstwa detalicznego oraz analityków rynku i branżowych mediów. „Znów narażę się pani Katarzynie Wolff, ale gdy usłyszałem wyniki najnowszych badań Instytutu Książki i Czytelnictwa Biblioteki Narodowej, to nie tylko złapałem się za głowę – jak dwa lata temu – ale wytrzeszczyłem dodatkowo oczy ze zdumienia. Nie wiem, gdzie popełniany jest błąd metodologiczny, ale wiem, że wyniki tych badań to wierutna bzdura (z całym szacunkiem dla aparatu naukowego IKiCz). To są dane fałszywe i szkodliwe. Budowanie na podstawie tych badań wyobrażenia o polskim czytelnictwie prowadzić będzie nie tylko ludzi książki, ale także dziennikarzy, publicystów i analityków do całkowicie błędnych wniosków i zupełnie niepotrzebnej depresji” – pisał na łamach Biblioteki Analiz Łukasz Gołębiewski. 

Swój pogląd argumentował m.in. systematycznym wzrostem – w okresie objętym badaniami BN – realizowanych przez wydawców przychodów ze sprzedaży książek, pojawianiem się na księgarskich półkach największych bestsellerów, kolejnych kolekcji książkowych ukazujących się nakładem prasowych koncernów, a co za tym idzie – także ich wszechobecnej reklamy. 

Gorąca dyskusja w Instytucie Książki 

Atmosfera, jaka zapanowała po publikacji badań BN, stawała się coraz gorętsza. Towarzyszyła ona także dyskusji o stanie książki i czytelnictwa, jaka odbyła się 26 marca w warszawskiej siedzibie Instytutu Książki. Wśród panelistów znaleźli się Tomasz Makowski – dyrektor Biblioteki Narodowej, dr Katarzyna Wolff, Łukasz Gołębiewski oraz Piotr Dobrołęcki – redaktor naczelny „Magazynu Literackiego KSIĄŻ- KI”. Całość moderował Grzegorz Gauden – dyrektor Instytutu Książki, który już na wstępie wyraził nadzieję, że ponad 50 osobom biorącym udział w tym spotkaniu uda się postawić jakąś diagnozę omawianego problemu. 

Dyrektor Makowski podtrzymał pogląd o wysokiej jakości i profesjonalizmie badań przeprowadzonych przez kierowaną przez niego placówkę. „Natomiast pytania, które stawiamy sobie w związku z wynikami ostatnich badań, są bardzo trudne. Czy snobizm, który powodował, że w poprzednich latach deklarowano dużo większe czytelnictwo, minął? Czy obecny poziom czytelnictwa to ten faktyczny, do którego wcześniej się nie przyznawano, czy może nastąpiło jakieś tąpnięcie o charakterze kulturowym?” – mówił, jednocześnie dodając: „W tej chwili nie znamy odpowiedzi na te pytania. Mamy nadzieję, że następne badanie, które zostanie przeprowadzone za dwa lata i mocno rozszerzone, przede wszystkim o czytelnictwo cyfrowe, pozwoli nam rozwiać część tych wątpliwości”. Po raz kolejny podkreślił także rozbieżność między wynikami finansowymi, osiąganymi przez wydawców a badaniami czytelnictwa. 

Dynamicznej wymianie poglądów między panelistami towarzyszyła nie mniejsza aktywność zgromadzonych słuchaczy. Pierwszy głos zabrał Tadeusz Górny, który domagał się rozmowy o przyczynach pogarszającego się stanu czytelnictwa. Natomiast Robert Miszczuk (Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka w Warszawie) „był zszokowany, ale nie zdziwiony wynikami badań” – jak mówił. Przyczyny takiego stanu rzeczy upatrywał w obecnym systemie i stanie edukacji. Z kolei Renek Mendruń stwierdził, że konfrontacyjny ton dyskusji, wynikający z różnicy wyników badań i poglądów, nie jest konieczny, ponieważ – jego zdaniem – obydwie strony mogą mieć rację. „Czas najwyższy, aby Polska straciła pierwsze miejsce na świecie w eksperymentach łączenia systemów podatkowych z książką. Współczuję BN i biuru ISBN, które musi ewidencjonować ten bałagan. 26 tys. wydawców w takim kraju jak Polska to chyba rekord, w dodatku absurdalny” – mówił natomiast Waldemar Janaszkiewicz (SKP). Tadeusz Deptuła (Arkady) zwrócił zaś uwagę, że przy podawaniu statystyk dotyczących czytelnictwa brakuje – dla porównania – informacji o stanie oglądalności telewizji, a przy tym marginalnej roli, jaką odgrywa w niej książka. Zaproponował także, trzeba przyznać, lekko rewolucyjny, ale czy z tego powodu niepoważny, czy nierealny – jak wydawałoby się, że ocenili go uczestnicy spotkania – pomysł zorganizowania w Warszawie, 23 kwietnia (Światowy Dzień Książki), „marszu z książką” od Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji po siedzibę Telewizji Polskiej, aby zaprotestować przeciw nieobecności książki w programach telewizji publicznej.

Natomiast Grażynę Szarszewską (Langenscheidt Polska) interesowało szczególnie to, jakiego rodzaju publikacje zanotowały największy wzrost sprzedaży w ostatnich latach, a także, czy da się ustalić konkretną przyczynę tak dużego (12-proc.) spadku deklarowanego czytelnictwa. Zaproponowała także, aby spróbować zastanowić się nad tym, jaka forma książki wydaje się najbardziej atrakcyjna dla młodych pokoleń. 

Podsumowując tę niemal dwugodzinną dyskusję, Grzegorz Gauden stwierdził, że przedstawione przy tej okazji argumenty, a także wyniki badań czytelnictwa i sytuacja na rynku, potwierdziły status książki jako dobra luksusowego, z którego w czasie kryzysu rezygnuje się w pierwszej kolejności. Zwrócił uwagę na potrzebę większego niż dotąd współdziałania na rzecz książki i czytelnictwa zarówno rządu, jak również organów samorządowych, Kościoła oraz samych wydawców, którzy – jego zdaniem – powinni się bardziej samoorganizować. 

A co po niej?

Od kilku lat środowiska związane z książką za jeden z priorytetów swoich działań przyjmują pracę na rzecz promocji czytelnictwa, słusznie utrzymując, że w ten sposób wychowuje się przyszłych czytelników, a – mówiąc wprost – także klientów. Co więcej, działania te – de facto – jednoczą różne środowiska związane zawodowo z książką, czego najlepszym dowodem było powstanie w 2008 roku Komitetu Porozumiewawczego Wydawców, Księgarzy i Bibliotekarzy. Podejmowane przez te organizacje inicjatywy oraz związane z nimi inne przedsięwzięcia każdego roku gromadzą coraz więcej uczestników. Projekty te, coraz częściej powstają przy wsparciu finansowym ze środków budżetowych – jak chociażby 260 tys. zł przyznane z dotacji MKiDN na przedsięwzięcia promujące czytelnictwo w 2009 roku – obchody Światowego Dnia Książki czy Tydzień Bibliotek.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin