2016-6-5 - DAMY RADĘ CZYLI KILKA UWAG KRYTYCZNYCH DO PROGRAMU PARTII SOCJALIŚCI.odt

(29 KB) Pobierz

DAMY RADĘ!”, CZYLI KILKA UWAG KRYTYCZNYCH DO PROGRAMU PARTII SOCJALIŚCI

Opublikowano 5 czerwca 2016, autor: BB

W ślad za Deklaracją Programową pojawił się Program 2.0 Partii Socjaliści (http://partiasocjalisci.pl/program/). Pierwszą refleksją, jaka nasuwa się podczas lektury owego dokumentu, jest ta, że pragnący organizacyjnego potwierdzenia swego istnienia Socjaliści nie mają czasu ani ochoty na przybliżenie się do realiów. Jeśli Deklaracja ujawniała ograniczony ramami istniejących stosunków charakter ich dążenia do socjalizmu, to Program pogłębia to wrażenie. Koledzy-socjaliści totalnie abstrahują od rzeczywistości aktualnej sceny politycznej, o stanie świadomości nie wspomnimy, ponieważ akurat ten element ma tutaj ciężar ołowiu. Podobnie, jak Deklaracja, Program traktuje ów stan świadomości jak złotego cielca i za wszelką cenę usiłuje się podlizać masom owładniętym owym stanem świadomości społecznej. Dlaczego jednak twierdzimy, że mimo bałwochwalczego stosunku do zdiagnozowanego stanu świadomości społecznej 0.0 (nol’.nol’) Program jest oderwany od rzeczywistości?

 

Programowi brakuje, bagatela, ustosunkowania się do automatycznie stawianego zarzutu, który z regularnością przedwojennego pociągu pojawia się w przypadku programu populistycznego – a skąd wy na to weźmiecie pieniądze? Można więc bić czołem pokłony bożkowi zerowej świadomości społecznej, a jednocześnie nie docenić zdrowego rozsądku mas, który może wykazuje naiwność w stosunku do prawicowego populizmu, ale w stosunku do idei socjalistycznych jest wyćwiczony ćwierćwiekową, skuteczną indoktrynacją antykomunistyczną.

Problem z przebiciem się koncepcji socjalistycznej do masowej świadomości nie polega na tym, że socjaliści słabo licytują się w populistycznych hasłach, ale na tym, że są po prostu niewiarygodni. Odwoływanie się do okresu PRL przestało mieć sens odkąd SdRP/SLD skutecznie przekonał ewentualnych wyborców o tym, że w osobach odwołujących się do tego okresu mają do czynienia z czystymi manipulantami. Smutno, że za wszystkie czynniki uwierzytelniające służy socjalistom w ich Programie wyłącznie odwołanie do zawodnej już i ulotnej pamięci o PRL.

Robienie oka do wyborcy, że na pytanie o to, skąd wziąć środki na sfinansowanie tych wszystkich pięknych pomysłów, wystarczy odpowiedź, że w PRL można było, to i teraz „damy radę”!
Socjaliści nie przewidują zresztą żadnego oporu, który mógłby wywrócić do góry nogami wszystkie te wspaniałe plany. Oporu nie tylko ze strony kilku (1%) rodzimych kapitalistów, oporu ze strony zagranicznych korporacji i sojuszników z UE i NATO – to jest dla Socjalistów problem całkowicie nieistniejący. W końcu, jeśli wyborcy zagłosują, to żaden KOD ani inna kolorowa rewolucja nam nie zagrozi! Nie potrzebujemy żadnego programu na wypadek obcej interwencji…
Jedynym sensownym wnioskiem z Programu, a który nie infantylizowałby jego autorów, jest ten, że program ma służyć celowi skrzyknięcia się zwolenników PRL, skombinowanych z wyznawcami Keynesa i alterglobalistów, a nie wyjścia do jakiegoś elektoratu. Czyli, Program ten nie stanowi jakościowo nowego ani cennego kroku naprzód w stosunku do tego, co od lat serwują nam inne ugrupowania na radykalnej lewicy. Można więc domniemywać, że inicjatywa ma równie świetlane perspektywy. Omija wszelkie problemy prezentując wizję utopii, której jedyną szansą na realizację jest liczenie na to, że zainteresuje się nią jakiś bogaty filantrop…

 

Nie warto zajmować się szczegółowo rozpisanymi punktami Programu, z których większość stanowią sympatyczne, pobożne życzenia – warto może w wersji skróconej opracować ten Program jako socjalistyczny wzorzec bożonarodzeniowej kartki z życzeniami…
W efekcie można wywnioskować, że biorąc pod uwagę bogactwo punktów programowych (chyba pełna litania wszystkich postulatów, które pojawiły się w ciągu ostatniego ćwierćwiecza w kampaniach wyborczych), Program jest adresowany do tzw. klasy średniej. Jednocześnie, postulat zmiany ustrojowej niezupełnie pasuje do tak określonego targetu.
Mamy więc już dwa problemy: 1) jak sfinansować ów program; 2) jak zorganizować walkę polityczną o jego realizację. Na oba te problemy Program nie daje odpowiedzi.
Jeżeli program sfinansuje państwo utworzone na wzór i podobieństwo PRL, to od razu rodzi się pytanie o to, jak to państwo wywalczyć. Otóż docelowa grupa złożona z przedstawicieli klasy średniej nie jest tą grupą, na której można się oprzeć w walce o PRL-bis, a raczej PRL 2.0. Jeżeli chcieć się oprzeć na grupach faktycznie wykluczonych, zmarginalizowanych, to z kolei niezupełnie wiadomo po kiego czorta zapełniać Program abstrakcyjnymi problemami typu finansowania funduszu alimentacyjnego czy rozwiązywania problemów rodzin jednopłciowych. Jak wiadomo, grupy zmarginalizowane łatwo lgną do autorytarnych, lekceważących sobie legalizm i swobody obyczajowe partii politycznych.
Gdyby Socjaliści chcieli odróżnić się w tej kwestii od prawicowych populistów, to musieliby poświęcić nieco więcej uwagi opisaniu warunków walki o nowy ustrój polityczno-społeczny. Aluzja do Izby Pracy raczej przywodzi na myśl w tym kontekście ubiegłowieczne socjaldemokratyczne praktyki z partycypacją pracowniczą w Niemczech niż nawet jakieś „rewolucyjne” (papierowe) posunięcia… typu Pierwszej „Solidarności”. Brak wyjaśnienia własnego stosunku do tych koncepcji.

Program nasuwa też pewne wątpliwości związane z czysto logicznymi kwestiami. Nie jest bowiem jasne dlaczego, jeśli Socjaliści przewidują wdrożenie szeroko zakrojonego projektu funkcjonowania państwowego systemu organizacji produkcji i zabezpieczenia socjalnego, jednocześnie nie potrafią oderwać się od obecnej rzeczywistości i postulują, np. system pomocy socjalnej nastawionej na zwalczanie biedy. Przecież Program postuluje likwidację biedy jako problemu społecznego. Pisanie o specyficznych formach zabezpieczenia od czegoś, co nie będzie istniało jako masowy problem, może podważać wiarygodność Programu, w którego realność, jak widać, nie wierzą nawet jego autorzy.
Autorzy Programu całkowicie nie zauważają problemu braku masowego i spontanicznego poparcia społecznego dla idei socjalizmu. To nie jest dla nich żaden problem w realizacji Programu?
A przecież pierwszym zarzutem będzie nieuchronność konfliktu w przypadku wprowadzania systemu socjalistycznego. I to konfliktu z wewnętrzną opozycją (KOD, Majdan, jak go tam zwali), jak i z opozycją gospodarczą, unijną, i militarną, NATO-wską. Autorom wydaje się, że unikną na razie kłopotów, skoro ich aluzje do „demokracji pracowniczej”, Izby Pracowniczej są tak cienkie, że nie dojdą nie tylko do świadomości wiadomych służb, ale i do świadomości ewentualnych zwolenników. W ten sposób Program bardziej wydaje się zaspokajać zapotrzebowanie grupki osób zgrupowanych wokół inicjatywy niż dążyć do wyjścia na szersze wody społecznego zainteresowania. Jest adresowany do wtajemniczonych, a nie do szerokiego odbiorcy. Tyle, że nie bardzo wiadomo po co te wszystkie eklektyczne punkty programowe mające przyciągnąć jak najszersze grupy, w tym niekoniecznie akceptujące zmianę systemową.
Można powiedzieć na obronę autorów Programu, że do pewnego stopnia zauważają oni problem finansowania programu i chcą go rozwiązać dzięki reindustrializacji. Hasło fajne, ale znowu totalny brak ustosunkowania się do kwestii na ile i w jaki sposób byłoby to możliwe w obecnych warunkach. W ogóle wszelkie problemy z wdrożeniem Programu… programowo w tekście nie istnieją. A uczciwość wobec adresatów wymagałaby ustosunkowania się do tych kwestii zamiast snucia wizji społeczeństwa opartego na wiedzy z finansowaniem nauki na poziomie krajów przodujących. Zamiast gadania banialuków nt. działania na rzecz państw UE mniej zamożnych i wyzyskiwanych (chodzi tu o „socjalistyczną” Grecję czy o niemniej życzliwie nastawione do socjalizmu peryferyjne kraje bałtyckie?) – nie wiemy jeszcze, jakie proponuje się rozwiązanie w celu wprowadzenia w życie Programu w kraju, a już podejmuje się decyzje w ramach wspólnoty unijnej. Albo – propozycja alternatywnej polityki wobec Bliskiego Wschodu. Ten sam poziom abstrakcji. Znamy ten model wiarygodności zwolenników socjalizmu… z doświadczenia z rządami Syrizy. Też mieli dobry program…
Nieco zabawnie brzmi postulat nacisku na edukację dotyczącą praw pracowniczych i ekonomii politycznej. Nie wiadomo, czy chodzi tu o znajomość praw pracowniczych, która mogłaby się przydać w PRL 2.0. Nie wiadomo też, czy edukacja w dziedzinie ekonomii obejmowałaby ekonomię polityczną socjalizmu czy kapitalizmu.

 

Autorzy nie budują żadnego pomostu między tym, co jest dziś, a tym, co ma być w przyszłości. Piszą program, który stosuje się do społeczeństwa przyszłego, podczas gdy brakuje najmniejszej aluzji co do tego, w jaki sposób miałoby zaistnieć to przyszłe, socjalistyczne społeczeństwo. Dzięki temu, że wyborcy zagłosują na Partię Socjaliści? A bez wątpienia zagłosują, ponieważ autorzy Programu ustosunkowali się do bolączek aktualnie istniejącego kapitalizmu na poziomie nie wyróżniającym ich spośród innych tworów politycznych obecnych na polskiej scenie politycznej. Niczym – poza poziomem utopijności.

Nie chodzi o to, że socjalizm jest projektem utopijnym, ale o to, że przy całym niskim poziomie świadomości społecznej i naiwności wobec haseł populistycznych, akurat w kwestii socjalizmu w społeczeństwie istnieje spora liczba problemów i wątpliwości równie łatwych do zidentyfikowania, co lista postulatów bez pokrycia do przepisania z cudzych programów wyborczych.

W imieniu Grupy Samorządności Robotniczej
Włodek Bratkowski

5 czerwca 2016 r.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin