Flanagan John_Zwiadowcy_01_Ruiny Gorlanu(1).rtf

(30719 KB) Pobierz
Flanagan John_Zwiadowcy_01_Ruiny Gorlanu

http://www.nexto.pl/oimg?p=34442&t=11



Dla Michaela


 

 

 

Morgarath, władca Gór Deszczu i Nocy, niegdy­siejszy baron Gorlanu w królestwie Araluen, wodził wzrokiem dookoła, spoglądając na ponury krajo­braz swego jałowego i spłukanego deszczem królestwa i przeklinał pod nosem; przeklinał nie pierwszy i nawet nie tysięczny już raz.

Oto, co mu pozostało poszarpane krawędzie grani­towych stoków, skaliste rumowiska, pokryte śniegiem szczyty gór. Tylko kamienna pustynia, głazy i żwir na przełęczach, bez jednego drzewa lub choćby skrawka zieleni, który przełamałby jałową monotonię.

Choć minęło już piętnaście lat, odkąd zmuszony zo­stał wycofać się na to przeklęte pustkowie, które stało się jego więzieniem, wciąż doskonale pamiętał bujne, zielone łąki i porośnięte gęstym lasem wzgórza krainy, którą władał za dawnych czasów. W strumieniach roiło się od ryb, pola wydawały obfite plony, zaś puszcza peł­na była zwierzyny. Gorlan był przepięknym miejscem, w którym chciało się żyć. Góry Deszczu i Nocy to w porównaniu z nim martwe pustkowie.

Poniżej, na zamkowym dziedzińcu, oddział wargalów odbywał musztrę. Morgarath spoglądał na nich przez kilka sekund, nasłuchując gardłowego, rytmicznego po­mruku, towarzyszącego każdemu ich ruchowi. Były to masywnie zbudowane, przysadziste i niekształtne stwo­ry, przypominające wyglądem ludzi. Jednak ich wydatne szczęki przywodziły na myśl dzikie bestie, zaś łapy wy­posażone były w pazury, niczym u niedźwiedzia albo wielkiego psa.

Wargalowie unikali kontaktów z ludźmi, żyjąc i mno­żąc się w tych odległych górach od niepamiętnych cza­sów. Gdy Morgarath, knując plany buntu przeciwko władzy królewskiej, opuścił swe lenno Gorlan i udał się na ich poszukiwanie, nikt z najstarszych nawet miesz­kańców królestwa Araluen nie widział żadnego wargala na własne oczy. Wciąż jednak jeszcze krążyły pogłoski i legendy o dzikim plemieniu półrozumnych bestii, żyją­cych na pustkowiach. Jeśli takie stwory istniały, mogły zapewnić mu przewagę, której bardzo potrzebował w planowanych zmaganiach wojennych.

Trwało to całe miesiące, ale w końcu trafił na ich ślad. Poza pojedynczymi pomrukami, które nie przypominały żadnego słowa, wargalowie nie mieli własnego języka; ich prymitywne umysły jakoś porozumiewały się, bezpośrednio wymieniając między sobą proste myśli. Jednak pomi­mo tych niezwykłych uzdolnień, wargalowie byli istota­mi jedynie w pewnej mierze rozumnymi, obdarzonymi le­dwie zalążkiem inteligencji. Tym łatwiej było zapanować nad nimi komuś, kto górował siłą umysłu i woli. Morga­rath podporządkował sobie bestie, tworząc tym samym armię doskonałą dla swych potrzeb. Wargalowie byli szpetni ponad wszelkie wyobrażenie, całkowicie bezlito­śni i bezwarunkowo posłuszni jego wypowiadanym w myśli rozkazom.

Teraz, ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin